Back to top
Publikacja: 10.11.2019
Fenomen Marszu Niepodległości
Kultura


Gdy zaproponowano mi napisanie tego tekstu długo myślałem co w nim zawrzeć. Przecież sprawa jest prosta. Dla mnie prosta i jasna, ale już dla ludzi mieszkających poza granicami Polski – niekoniecznie.  Na sam Marsz Niepodległości zacząłem chodzić w 2013 roku, miałem jeszcze wtedy dość słabo skonkretyzowane poglądy. Oglądałem mainstreamowe lewicowo-liberalne media a tam wszyscy wmawiali mi, że sam marsz i idea, która za nim stoi  to coś złego. Słyszałem, że w tym marszu idą faszyści, źli ludzie, którzy chcą w Polsce wywołać wojnę domową. Jako początkujący adept dziennikarstwa postanowiłem wybrać się na ten marsz i przekonać się na własne oczy i uszy czy idą w nim faszyści jak słyszałem w telewizji, ludzie groźni.

Marsz na marsz

Marsz Niepodległości zaczyna się od lat prawie co roku tak samo. Wszyscy uczestnicy spotykają się 11 listopada w święto odzyskania przez Polskę Niepodległości o godzinie 14:00 pod rondem Romana Dmowskiego (jeden z ojców polskiej niepodległości) i ruszają przed siebie zgodnie z wytyczoną i wcześniej umówioną ze służbami oraz stołecznym magistratem trasą.  Co roku marsz odbywa się pod jakimś konkretnym hasłem, nawiązującym do ważnych aspektów historii lub tożsamości narodowej. Silnie akcentowane są aspekty religijne w postaci transparentów i emblematów nawiązujących do tysiącletnich dziejów chrześcijaństwa w Polsce. Wielu uczestników marszu rozpoczyna dzień od mszy świętej.  Gdy w ten pamiętny dzień, 11 listopada 2013 roku dotarłem na miejsce byłem dość zdziwiony bo na samym marszu widziałem sporo rodzin, mamusie z tatusiami i pociechy w ich wózkach. Było bardzo dużo młodych ludzi obwieszonych biało-czerwonymi szalikami i transparentami. Byli ludzie starsi i przede wszystkim kombatanci w mundurach z czasów II Wojny Światowej. Wszyscy roześmiani, wyglądali na szczęśliwych i zadowolonych, że mogą brać udział w tym wydarzeniu. Zadałem sobie pytanie: Gdzie są ci mityczni faszyści, o których tyle słyszałem w telewizjach i rozgłośniach radiowych?

W poszukiwaniu mitycznych „faszystów”

Z niewiadomych przyczyn marsz dłuższy czas stał w miejscu mimo, że miał się rozpocząć dawno temu. Ludzie zaczęli się niecierpliwić, byłem wtedy na samym końcu więc postanowiłem się przenieść na czoło marszu. Nie było to łatwe gdyż marsz to kilkadziesiąt tysięcy osób. Udając się na sam przód zacząłem rozmawiać z poszczególnymi uczestnikami: rodzinami, nastolatkami, ludźmi starszymi i kombatantami. Z tego co opowiadali mi ci ludzie wywnioskowałem, że są normalnymi polskimi patriotami a nie żadnymi faszystami. Opowiadali o tym jak im się żyje w Polsce, jak często ledwo starcza do pierwszego, jak źle ktoś został potraktowany przez polski wymiar sprawiedliwości, jak to w szkołach są napiętnowani bo noszą bluzy z wizerunkami polskich bohaterów narodowych. Uznałem, że często mają rację i naprawdę leży im na sercu dobro naszej ojczyzny.

Po tych wszystkich rozmowach z uczestnikami Marszu Niepodległości głowa mi parowała. Czułem się naprawdę oszukany. Politycy, media i różnej maści pseudo autorytety, które były od lat promowane zwyczajnie nas okłamywali. Poczułem wewnętrzną wściekłość, dlaczego tak traktują i oczerniają te rodziny z dziećmi, tych młodych ludzi, tych kombatantów, którzy przecież bili się także za „ich” wolność? Zrozumiałem, że wszyscy byliśmy świadkami jakiejś ogromnej mistyfikacji, że to dezinformacja, że chodzi tu  coś innego. Wtedy rozpoczął się rumor. Ludzie zaczęli uciekać, zobaczyłem dym i słyszałem krzyk z oddali.

Ludzie zaczęli się rozpierzchać, nagle zobaczyłem sporo dziwnie ubranych zamaskowanych mężczyzn. Nad naszymi głowami zaczęły świstać cegłówki, w oddali widziałem zamaskowanych mężczyzn bijących się z policją, to też było znamienne z sekundy na sekundę przybywało policjantów w hełmach z całym bojowym oprzyrządowaniem. Jednak zastanowił mnie pewien widok. Niektórzy z tych zamaskowanych facetów, którzy wyglądali na kibiców wychodzili od strony ulic gdzie stała policja, mało niektórzy rozmawiali ze sobą. Pomyślałem, co jest grane? Przecież przed chwilą się bili, policja strzelała do nich z gumowych kul a teraz jak gdyby nigdy nic ze sobą gaworzą jak dobrzy kumple. Co tu się wyrabia?

Jakoś udało mi się wymknąć i bezpiecznie wróciłem do domu. Od razu po wejściu do mieszkania włączyłem telewizor i dopiero wtedy się zaczęło.

W serwisie informacyjnym jednej z lewicowo-liberalnych stacji pokazywali płonącą budkę strażniczą przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej. Przebijały się obrazki bójek z policją, przepychanek i chuligaństwa na ulicach Warszawy. W tle zaproszony „Pan autorytet” mówił, że to wszystko wina prawicy a w Polsce odradza się nazizm. Tak jakby kiedykolwiek tu był. Pomyślałem sobie jacy oni są żałośni sącząc te kłamstwa i w taki a nie inny sposób szkalując uczestników tego marszu. Ja tam przecież byłem, rozmawiałem z tymi ludźmi, to żadni faszyści czy naziści. „To normalni Polscy patrioci” wykrzyczałem przed telewizorem tak jakbym chciał by ci w środku mnie usłyszeli!

Czas spokoju

Po latach okazało się, że spalenie budki strażniczej pod ambasadą Rosji również okazało się ustawione. Wyszły tzw „taśmy prawdy” i tam usłyszeliśmy całą prawdę o władzy jaka nami rządziła. To temat na inny tekst. Po tych perturbacjach zmienił się rząd i znowu postanowiłem wybrać się na Marsz Niepodległości. Dziesiątki tysięcy polskich patriotów, morze biało czerwonych flag. Wkoło masę policji i o dziwo, było spokojnie. Ludzie maszerowali dumnie niosąc polskie flagi. Byli również nasi przyjaciele z Węgier i innych państw, którzy szli w tym marszu gratulując nam tej inicjatywy. Jak przez te wszystkie lata nas oszukiwano? Jak starano się robić z nas tych najgorszych. To był akurat rok 2015 i nagrywałem reportaż z marszu dla widzów Telewizji wRealu24. Gdy wracałem podeszła do mnie grupka starszych ludzi, którzy wręczyli mi książkę o Józefie Piłsudskim i biało-czerwoną flagę. Dziękowali za pokazywanie prawdy, za mówienie jak jest naprawdę często pod prąd oficjalnej narracji władzy i mediom im usłużnym. Zrozumiałem, że to jest ten fenomen. Fenomenem Marszu Niepodległości są ludzie. Ci wspaniali polscy patrioci, którzy często przyjeżdżają z całego świata by tego jednego dnia 11 listopada wspólnie iść i manifestować dumę z bycia Polakiem. Ponad podziałami politycznymi, mimo różnic w poglądach oni idą razem i śpiewają: „JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA, KIEDY MY ŻYJEMY…”.

 

Marcin Rola

Dziennikarz telewizji wRealu24.