Back to top
Publikacja: 24.06.2019
Bátor Tábor, Nabierz odwagi
Kultura


Wymyślona przez Newmana, genialna w swojej prostocie, idea polegała na tym by stworzyć miejsce, w którym ciężko chore dzieci mogą spędzać czas, ciesząc się prostymi radościami dzieciństwa. Miejsce, w którym przestaną patrzeć na siebie przez pryzmat choroby, odzyskają wewnętrzną siłę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. A to dzięki ciekawym zajęciom, przygodom, przyjaznemu otoczeniu i śmiechowi, czyli tak zwanej terapeutycznej rekreacji.

 

 

 

Wszystko zaczęło się od… Paula Newmana, a w zasadzie od przedwczesnej śmierci jego syna Scotta w 1978 roku. Scott był pierworodnym i jedynym synem amerykańskiego aktora, producenta filmowego, kierowcy rajdowego, przedsiębiorcy i filantropa. Oprócz niego Newman miał ze swoich dwóch małżeństw jeszcze pięć córek. Dzieci żyły przytłoczone sławą ojca, która generowała bezwzględne wręcz zainteresowanie i wścibstwo jego fanów. Bycie dzieckiem mega-gwiazdy odbiło się na życiu całej szóstki, ale dla Scotta miało wyjątkowo tragiczne konsekwencje. Żyjąc w cieniu ojca nie umiał ułożyć sobie życia. Uzależniony od alkoholu i narkotyków zmarł w wyniku przedawkowania tych ostatnich, mając zaledwie 28 lat. Śmierć syna, którego aktor przez lata próbował ratować, głęboko nim wstrząsnęła. Czuł się za nią współodpowiedzialny i to od niej zaczęła się jego droga ku filantropii. Nie chcąc aby po życiu Scotta nie pozostał żaden wartościowy ślad założył Scott Newman Center, organizację non-profit, zajmującą się zapobieganiem narkomanii i przemocy domowej, która istniała do 2013 roku. Zaangażowanie aktora i jego żony Joanne Woodward sprawiło, że gwiazdy Hollywood chętnie włączały się w zbieranie funduszy na ten cel. Newman na tym nie poprzestał. W 1982 roku stworzył linię produktów spożywczych, a dochód z ich sprzedaży, pozostały po opodatkowaniu, w całości przeznaczał na dzieła charytatywne. Jedną z najsłynniejszych inicjatyw gwiazdora jest założony w 1988 w stanie Connecticut Hall in The Wall Gang Camp – letni stacjonarny obóz dla ciężko chorych dzieci. Stał się on zaczątkiem SeriousFun Children's Network – sieci letnich obozów i inicjatyw dla dzieci z różnymi chorobami przewlekłymi, która wykroczyła poza granice Stanów Zjednoczonych i świetnie się rozwija nawet po śmierci swojego fundatora, która miała miejsce w 2008.

Wymyślona przez Newmana, genialna w swojej prostocie, idea polegała na tym by stworzyć miejsce, w którym ciężko chore dzieci mogą spędzać czas, ciesząc się prostymi radościami dzieciństwa. Miejsce, w którym przestaną patrzeć na siebie przez pryzmat choroby, odzyskają wewnętrzną siłę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. A to dzięki ciekawym zajęciom, przygodom, przyjaznemu otoczeniu i śmiechowi, czyli tak zwanej terapeutycznej rekreacji.

Idea chwyciła i szybko rozprzestrzeniła się, a kolejne ośrodki i programy rozpoczęły działanie w innych stanach USA, Europie i Izraelu, a także w Afryce, Azji i na Karaibach. Od chwili założenia SeriousFun Children's Network z obozów i programów pomocowych skorzystało bezpłatnie więcej niż 730 tysięcy dzieci z ponad 40 krajów. Od 2008 roku korzystają z nich także dzieci z Polski. Jest to możliwe dzięki węgierskiemu przedsiębiorcy i filantropowi Péterowi Küllőiowi.

 

Zuzanna Szafran - Prezes Fundacji Bator Tabor Polska oraz Anna Barylska - Koordynator Projektu

 

 

 

Péter Küllői odwiedził irlandzki obóz Barretstown, będący częścią SeriousFun Children's Network i ujęła go ta forma pomocy ciężko chorym dzieciom. Wraz z grupą współpracowników postanowili uruchomić podobne przedsięwzięcie na Węgrzech i tak w 2001 roku powstał obóz Bátor Tábor dla dzieci z chorobami nowotworowymi. Od roku 2005 węgierska Fundacja Bátor Tábor dysponuje własnym ośrodkiem w miasteczku Hatvan i stopniowo rozszerza swoją ofertę obozów oraz przyjmuje dzieci także z innymi ciężkimi chorobami, nie tylko nowotworowymi. W 2006 roku węgierski obóz odwiedził Paul Newman, a w 2007 Bátor Tábor stał się oficjalnie członkiem SeriousFun Children's Network. Jest jedynym obozem tej sieci działającym w Europie Wschodniej. Szybko okazało się, że możliwości ośrodka w Hatvan są na tyle duże, że może on zapraszać dzieci nie tylko z Węgier, ale i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej. Dlatego w 2011 roku powstała polska Fundacja Bátor Tábor, jako oddział macierzystej węgierskiej organizacji, a potem kolejne oddziały w Czechach i na Słowacji. Tu warto wspomnieć o tym, że pomysłodawca i założyciel sieci obozów dla chorych dzieci – Paul Newman – miał rodzinne związki i z Węgrami i z Polską. Jego dziadek ze strony ojca pochodził z Węgier, a babka z Polski.

 

 

Polska Fundacja współpracuje z dziewięcioma ośrodkami onkologicznymi w naszym kraju, w których lekarze koordynatorzy, mając wgląd w historię choroby oraz znając sytuację dziecka i jego rodziny, typują dzieci, będące na etapie rekonwalescencji, na obóz. Współpracują oni z fundacją na zasadzie wolontariatu, a rekrutacja przebiega według wytycznych opracowanych przez amerykański Uniwersytet Yale na potrzeby SeriousFun Children's Network. Obóz dla polskich dzieci odbywa się raz w roku, w sierpniu i trwa tydzień. Uczestniczy w nim siedemdziesięcioro dzieci z całej Polski w wieku od 7 do 18 lat. Wraz z nimi jeszcze liczniejsza grupa wolontariuszy.

 

Zuzanna Szafran, Prezes Zarządu polskiej Fundacji Bátor Tábor, opowiada o logistyce całego przedsięwzięcia: „Wolontariusze, tak zwani Chaperoni, odbierają dzieci od rodziców i podróżują z nimi do Hatvan, które jest oddalone około 60 kilometrów od Budapesztu. Podróż odbywa się najpierw samolotem, następnie autokarem. Dzieci na miejscu trafiają pod opiekę wolontariuszy zwanych Cimborami. Na jedno dziecko przypada co najmniej jeden wolontariusz, co ma na celu zapewnienie maksymalnie dobrej opieki. Bardzo dużą wagę przykładamy do tego, żeby wolontariusze byli gruntownie przeszkoleni do pomocy dzieciom. Cały czas nad podopiecznymi czuwa też profesjonalny zespół medyczny. Obóz został tak zaprojektowany i zbudowany, żeby dzieci z różnymi schorzeniami mogły wziąć udział w każdej aktywności. Mamy łucznictwo, staw do kajakarstwa, park linowy, ściankę wspinaczkową, hipoterapię, zajęcia artystyczne. Zajęć jest całe mnóstwo, tak że każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.”

 

Bátor Tábor w tłumaczeniu na język polski znaczy Obóz Odwagi. Nazwa nie jest przypadkowa: „Zaczyna się ciężką chorobą i ogromnym strachem przed utratą swojego życia i zdrowia. Strach towarzyszy dzieciom przez długi czas – miesiące, niekiedy lata. Towarzyszy też członkom ich rodzin. Kiedy już się pokona chorobę bardzo ważne jest, żeby jak najszybciej wrócić do normalności, a to nie jest takie proste. Bátor Tábor to nie jest klasyczny obóz rekreacyjny, czy wakacyjny. To jest obóz terapeutyczny, na którym staramy się stworzyć dzieciom takie możliwości, żeby poprawiło się ich samopoczucie oraz samoocena, która niekiedy ogromnie się obniża w wyniku choroby.” – tłumaczy Zuzanna Szafran – „Dzieci są motywowane do podejmowania nowych wyzwań i tym samym muszą wykazać się na obozie ogromną odwagą. To nie są tylko wyzwania z kategorii zadań fizycznych. Muszą wyjść do innych, współpracować ze sobą. Ponadto bardzo często jest to dla nich pierwszy wyjazd zagraniczny, po raz pierwszy w życiu lecą samolotem. To wymaga odwagi, tym bardziej, że podróżują samodzielnie. Puszczenie dziecka na obóz wymaga też odwagi od rodziców, którzy często, z racji na jego chorobę, stali się nadopiekuńczy. Rozstanie na siedem dni, kiedy nie mają kontaktu z dzieckiem, jest takim przecięciem pępowiny. Rodzice dostają od nas sms z informacją, że dziecko dojechało, w środku tygodnia dostają drugą wiadomość z informacją o dziecku i ostatniego dnia trzecią, że dzieci wyruszają i będą do odbioru o planowanej godzinie. Jedną z naszych zasad jest to, że bierzemy pełną odpowiedzialność i zapewniamy dziecku całkowite bezpieczeństwo, ale gdy dzieci trafiają pod naszą opiekę, oddają swoje telefony. Kiedy nie mogą uciec w wirtualny świat, do czego często przyzwyczajają się w szpitalnej rzeczywistości, to okazuje się, że potrafią się skupić na tym co jest tu i teraz oraz nawiązywać nowe znajomości. Na obozie czeka ich konfrontacja z żywymi ludźmi, z nowymi wyzwaniami i z zadaniami zupełnie innymi niż te z jakimi miały do czynienia do tej pory. Tu i rodzice i dzieciaki wykazują się ogromną odwagą. Stąd nazwa obozu.”

 

 

Same dzieci, wypełniając pod koniec obozu ankiety, zaznaczają w nich jak ważna była ta lekcja odwagi: „Najbardziej dumna jestem z tego, że potrafiłam odnaleźć się w nowej grupie i nie bałam się nawiązywania nowych znajomości.”, „Najbardziej dumna jestem z tego, że udało mi się przekroczyć własne granice (na ściance wspinaczkowej).”, „Podczas obozu nauczyłam się, że nigdy nie wolno się poddawać.”, „Najbardziej dumna jestem z tego, że pokonałam strach przed ludźmi.”, „Podczas obozu nauczyłem się, że nie jestem sam po przejściach, jest dużo osób z problemem takim jak mój, albo innym.”, „Bator Tabor jest jak inny świat, w którym wszystko jest możliwe.”

Pani Zuzannie, która również uczestniczy w letnich obozach jako wolontariuszka, utkwiła w pamięci jedna z nastolatek: „Miała ogromny lęk wysokości i kiedy w parku linowym weszła na wysokość 4 metrów kompletnie ją sparaliżowało i rozpłakała się. Została ściągnięta na dół, ale po 20 minutach, patrząc na osoby ze swojej grupy, które nadal się wspinały, zdecydowała się spróbować jeszcze raz. Wchodziła ze łzami w oczach, ale przeszła trasę w parku linowym, potem weszła na ściankę wspinaczkową, a na koniec, wpięta w uprząż, huśtała się z krzykiem na naszej gigantycznej, 11-metrowej huśtawce. To był uwalniający krzyk radości. Wróciła w wielkich emocjach. Otwarła się, zaczęła opowiadać swoją trudną historię i ciężko się było nie popłakać.”

 

 

Na Węgrzech Bátor Tábor jest jedną z trzech najbardziej rozpoznawalnych organizacji i zebranie środków na organizację obozów jest dużo łatwiejsze niż w Polsce, gdzie jeszcze mało kto słyszał o Obozie Odwagi. Warszawskie biuro, w którym pracują dwie osoby, zajmuje się zasadniczo fundrisingiem. Środki pozyskuje od sponsorów instytucjonalnych i prywatnych, z aukcji sztuki współczesnej oraz dzięki dobroczynnej społeczności biegaczy Bátor Tábor Runners. Fundacja z założenia nie korzysta z pomocy państwa i środków unijnych. Zuzanna Szafran podkreśla, że bardzo ważna jest transparentność działań i rozsądne gospodarowanie dochodami, z których od 68 do 72% przeznacza się na cele statutowe, a pozostałą część na zarządzanie, marketing i fundrising. Póki co Bátor Tábor Polska pokrywa 88% kosztów obozów dla polskich dzieci. Zuzannie Szafran marzy się uzyskanie takiej sumy, która pozwoliłaby nie tylko na samodzielne pokrycie wyjazdów dzieci, ale także na organizację obozów dla rodzin, które straciły dziecko w wyniku choroby.

 

Bátor Tábor nie miałoby racji bytu bez licznej grupy wolontariuszy, na których opiera się de facto organizacja obozów. Wolontariusze mają różne role: Chaperoni towarzyszą dzieciom podczas podróży na obóz i z powrotem, Cimborzy są z nimi podczas całego czasu trwania obozu, ponieważ zajęcia są prowadzone przez węgierską załogę obozu w języku angielskim, na obozie są też wolontariusze – tłumacze. Wolontariuszami Fundacji Bátor Tábor są przedstawiciele przeróżnych zawodów – pielęgniarki, bankowcy, studenci, lekarze, prawnicy – ludzie, którzy chcą coś z siebie dać innym. Istvan Tanczos – Węgier od 27 lat mieszkający w Polsce – o tym, że fundacja szuka wolontariuszy dowiedział się na grupie Warszawscy Węgrzy na Facebooku siedem lat temu i od tamtej pory rok rocznie wyjeżdża na obóz: „Włączyłem się w to przez przypadek. To jest wolontariat i oczywiście w tym czasie mógłbym pracować i zarobić konkretne pieniądze, zostawiam też swoją rodzinę, ale mam potrzebę, żeby się dzielić. Ludzie mnie pytają, czy mi się chce jechać do takich ciężko chorych dzieci. One są w czasie rekonwalescencji. Zdarza się, że niektóre mają jeszcze porty, albo stomię, że nie mają nogi albo ręki. Obóz jest tak zorganizowany, że nie myślą o chorobie, nabierają pewności siebie. To jest niesamowita rzecz. Wszystko jest tam bardzo dobrze pomyślane i zadbane.”

 

Zuzanna Szafran w ciągu roku organizuje kilka spotkań dla potencjalnych wolontariuszy na uczelniach i w korporacjach: „Nasi wolontariusze są niesamowici. Na ogół są to osoby, które nie angażują się do akcji jednorazowych.” Nie każdy może, czy potrafi się zdecydować na tygodniowy wyjazd w wakacje, ale tym osobom Bátor Tábor proponuje włączenie się w Program Go – prowadzenie raz w miesiącu warsztatów dla dzieci, które są w trakcie leczenia onkologicznego i przebywają w dwóch warszawskich szpitalach: Centrum Zdrowia Dziecka oraz w Instytucie Matki i Dziecka. W trakcie 2,5-godzinnych zajęć wolontariusze grają z dziećmi w gry, prowadzą zajęcia plastyczne, malują dzieci lub plotą bransoletki. Oferta zajęć jest szeroka i dostosowana do wieku i zainteresowań małych pacjentów: „Idea jest taka , żeby dać rodzicom chwilę wytchnienia, żeby mogli zająć się czymś lub coś załatwić, kiedy dziecko jest pod dobrą opieką. Często rodzice włączają się w zabawę i to jest piękne.” – opowiada Zuzanna Szafran – „Pamiętam jedną mamę, która podczas warsztatów usnęła, oparta o łóżko swojego dziecka, którym zajmowali się wolontariusze.”

 

 

Zuzanna Szafran podsumowuje: „Czasem spotykałam się z takim podejściem: Nie mogłabym pracować z chorymi dziećmi, bo to takie smutne. Ale to nie jest smutna praca! Na co dzień moja praca jest jak w każdej innej firmie – administracja, księgowość, zarządzanie. Dla pracowników wolontariat nie jest obowiązkowy, to nasz wybór. Dla mnie jednak jest oczywiste, że biorę w nim udział, bo nadaje sens mojej pracy. Możliwość obcowania z dziećmi, które są niejednokrotnie po cięższych przejściach niż niejeden dorosły, pozwala mi otworzyć oczy. To są tak dojrzałe dzieci, że możemy się od nich mnóstwa rzeczy nauczyć.”

 

Zainteresowani działaniem Fundacji Bátor Tábor oraz chętni do włączenia się w wolontariat znajdą informacje na stronie organizacji: https://batortabor.pl

 

tekst: 

Marta Dzbeńska Karpińska

zdjęcia:

Marta Dzbeńska Karpińska i materiały Fundacji Bator Tabor 

autorka jest politologiem i fotografem, redaktorką portalu wrodzinie.pl