Back to top
Publikacja: 17.06.2019
Przyszłość polskiej „dobrej zmiany” w kontekście niedawnych wyborów europejskich
Kultura


O ile polityka zagraniczna Polski pod rządami Zjednoczonej Prawicy umocniła rolę Polski jako regionalnego lidera i przyczyniła się do tego, że głos Grupy Wyszehradzkiej – i szerzej Europy Środkowej - jest bardziej słyszalny na forum Unii Europejskiej, o tyle odmienna wizja integracji europejskiej i przyszłości kontynentu, promowana między innymi przez Polskę i Węgry, doprowadziła do pewnych napięć i różnic zdań z instytucjami europejskimi zdominowanymi przez zwolenników transferu kolejnych obszarów suwerenności do Brukseli.

 

Lata 2015-18 to także lata pogłębienia się podziałów w Unii co do kwestii podejścia do nielegalnej imigracji. Dlatego też nasuwają się przypuszczenia, że ingerencje Komisji Europejskiej w polskie reformy mogły być, co najmniej po części, motywowane nową polityką europejską Polski i podważeniem przez V4 przywództwa niemiecko-francuskiego w Unii. W 2019 r., po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego (które nie zmieniły w sposób istotny układu sił w Brukseli) lider PiS Jarosław Kaczyński opisał ten cel wprost w wywiadzie dla Radia Wnet: My musimy dążyć do tego, żeby Grupa Wyszehradzka, czyli te cztery państwa – a być może to będzie się jeszcze rozszerzało - była czymś w Unii Europejskiej nie do pominięcia, tak, jak nie do pominięcia jest Francja i nie do pominięcia są Niemcy. I to jest taki cel, do którego, jak sądzę, się zbliżamy. A zatem w przeciwieństwie do tego, co głoszą niektóre środowiska niechętne polskiej prawicy, polityka zagraniczna Polski po 2015 r. nie jest skierowana na rozpad Unii czy na wyjście z niej Polski, gdyż przynależność Polski do UE - jak i do NATO - i dalsze istnienie tych organizacji są uważane nad Wisłą przez wszystkie główne siły polityczne, również przez Zjednoczoną Prawicę, za będące w żywotnym interesie Polski.

Stąd na przykład próba wygaszenia sporu z Komisją Europejską w grudniu 2018 r., kiedy polski parlament przegłosował nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, aby pozwolić na powrót sędziów SN i NSA, którzy wcześniej przeszli w stan spoczynku w związku z obniżeniem wieku emerytalnego z 70 do 65 lat. Była to odpowiedź na tymczasowe postanowienie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), który w październiku 2018 nakazał polskim władzom zawiesić stosowanie nowelizacji ustawy o SN do czasu, gdy wyda ostateczny wyrok. Skarga Komisji Europejskiej przed TSUE dotyczyła skrócenia kadencji obecnych członków Sądu Najwyższego (SN) i Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Zdaniem Komisji, poprzez obniżenie wieku przejścia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego (Polska) i zastosowanie tego obniżenia do sędziów powołanych do wspomnianego sądu przed dniem 3 kwietnia 2018 r. oraz poprzez przyznanie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej dyskrecjonalnego prawa do przedłużenia czynnej służby sędziów tego sądu, Rzeczpospolita Polska uchybiła zobowiązaniom, spoczywającym na niej na mocy art. 19 ust. 1 akapit drugi TUE w związku z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej.[1]

Zdaniem władz Polski na mocy traktatów europejskich ani Komisja Europejska ani Trybunał Sprawiedliwości nie mają kompetencji do podważenia polskich reform, gdyż organizacja krajowego wymiaru sprawiedliwości leży w wyłącznej kompetencji państwa członkowskiego UE. Na dodatek powołanie się Komisji i TSUE na artykuł 47 Karty Praw Podstawowych stoi w jawnej sprzeczności z protokołem nr 30, dołączonym do Traktatu z Lizbony. Jest on zwany „protokołem brytyjskim”, ale do niego przystąpiła także Polska w momencie podpisania Traktatu z Lizbony. Protokół ten stanowi, iż Karta [Praw Podstawowych] nie rozszerza zdolności Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ani żadnego sądu lub trybunału Polski lub Zjednoczonego Królestwa do uznania, że przepisy ustawowe, wykonawcze lub administracyjne, praktyki lub działania administracyjne Polski lub Zjednoczonego Królestwa są niezgodne z podstawowymi prawami, wolnościami i zasadami, które są w niej potwierdzone.

Co prawda w 2012 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zmusił w podobnej sprawie Węgry do wycofania się z reformy obniżającej wiek emerytalny sędziów, jednakże w przypadku Węgier chodziło o obniżenie tego wieku z 70 do 62 lat, podczas gdy wiek emerytalny urzędników wynosił 65 lat. W przypadku Polski wiek 65 lat, przy którym ustalono moment przejścia sędziów w stan spoczynku, jest wiekiem emerytalnym obowiązującym mężczyzn w większości kategorii zawodowych. Poza tym Węgry - w przeciwieństwie do Polski - nie przystąpiły do Protokołu brytyjskiego.

Należy też podkreślić, że w związku z nowelizacją podjętą przez polski parlament w grudniu 2018 r. do pracy w NSA i SN powróciło kilku sędziów, którzy orzekali w czasie komunistycznej dyktatury, w tym i tacy, którzy wydawali wyroki przeciwko oponentom w czasie stanu wojennego na początku lat ‘80. Jednym z celów obniżenia wieku emerytalnego sędziów było właśnie oczyszczenie wymiaru sprawiedliwości z byłych sędziów-komunistów. Ustępstwo Warszawy w sprawie wieku emerytalnego urzędujących sędziów w SN i NSA było więc znaczące.

Pomimo tego, Komisja Europejska nie ustała w naciskach na Polskę, aby ta wycofała się z innych ważnych punktów reform Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa i sądów powszechnych. W związku z tym Komisja ani nie wycofała swojej skargi przed TSUE ani nie wycofała się z uruchomionej w grudniu 2017 r. procedury z artykułu 7 przed Radą Europejską, mającej doprowadzić do stwierdzenia przez pozostałych krajów UE poważnego i stałego naruszenia przez Polskę wartości, o których mowa w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej, a mianowicie w tym przypadku zasady praworządności.

Żądania Komisji Europejskiej na początek 2019 r. dotyczyły zarówno polskiego Trybunału Konstytucyjnego[2], którego legitymacja w obecnym stanie Komisja wciąż kwestionuje, jak i reform sądów powszechnych[3] z lipca 2017 r. oraz reform Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego, których przyjęcie w grudniu 2017 r. stało się dla Komisji pretekstem do uruchomienia przeciwko Polsce procedury z Artykułu 7[4] Traktatu o Unii Europejskiej. W marcu 2018 r. Parlament Europejski poparł uruchomienie przez KE procedury z artykułu 7[5].

Od grudnia 2017 r. nie wyłoniła się jednak w Radzie Europejskiej większość 4/5 jej członków, przewidziana w art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej, aby stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. A nawet jeśli taka większość miałaby się znaleźć, trudno będzie Komisji uzyskać jednomyślność pozostałych państw UE, o której mowa w art. 7 ust. 2 Traktatu, aby stwierdzić poważne i stałe naruszenie przez Polskę zasad państwa prawa.

W tej sytuacji naciski ze strony instytucji Unii Europejskiej, w tym kolejne rezolucje Parlamentu Europejskiego (odnoszące się nie tylko do reform prowadzonych przez rządy Zjednoczonej Prawicy, lecz także do innych obszarów należących do wyłącznej kompetencji państw członkowskich, jak na przykład kwestia bardziej restrykcyjnego w Polsce niż w większości krajów UE dostępu do aborcji) nie mogą zmuszać rządu Mateusza Morawieckiego i polskiego parlamentu do wycofania reform „dobrej zmiany”. Podejmowane są także próby omijania wymogów artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej poprzez uzależnienie funduszy europejskich od oceny stanu praworządności w poszczególnych krajach członkowskich. Pozwoliłoby to Komisji Europejskiej wywierać silną presję na wybrane kraje, w tym i na Polskę, ale taki mechanizm póki co nie istnieje.

Natomiast wycofać te reformy mogłaby opozycja po ewentualnym wygraniu wyborów parlamentarnych w październiku 2019 r. oraz prezydenckich w kolejnym roku. W swoim programie największa polska partia opozycyjna, Platforma Obywatelska (PO), obiecuje przywrócić praworządność w Polsce, a konflikty z Unią wygasną[6]. Należy więc spodziewać się w przypadku wygranej koalicji prowadzonej przez PO w najbliższych wyborach odwrotu od reform sądownictwa i powrotu do sytuacji, w której władza sądownicza jako jedyna nie tylko kontroluje pozostałe dwie władzy (ustawodawczą i wykonawczą), ale sama kontroluje siebie, co ma w oczach Komisji Europejskiej i części opozycji gwarantować jej pełną niezależność, a co zdaniem Zjednoczonej Prawicy podważa zasady demokracji i równowagi w ramach trójpodziału władzy.

Po wygranej PO w wyborach prawdopodobna byłaby także mniejsza aktywność Polski w Europie Środkowej, zwłaszcza w ramach Grupy Wyszehradzkiej, gdyż w oczach PO państwa zachodnioeuropejskie - zniechęcone postawą rządu PiS - przyspieszają budowę nowych struktur w oparciu o strefę euro. Niemcy i Francja już oficjalnie promują pomysł osobnego ‘budżetu strefy euro’. Polsce grozi więc marginalizacja i Polska musi wrócić do centrum decyzyjnego Unii[7]. Przykład miasta Warszawy, w której wybory wygrała w październiku 2018 r. Koalicja Obywatelska (KO), tworzona przez Platformę Obywatelską i Nowoczesną, pokazuje też, że Polska rządzona przez taką lub ewentualnie szerszą koalicję mogłaby przestać być wierna własnej chrześcijańskiej tradycji - nie tylko w sferze obecności Kościoła i katolicyzmu w przestrzeni publicznej, ale także w sferze ogólnie wyznawanych wartości. Karta LGBT+, podpisana w lutym 2019 r. przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego (PO), dąży wyraźnie do przekształcenia społeczeństwa zgodnie z postulatami lobby LGBT, jak to ma miejsce w ostatnich latach w państwach anglosaskich i zachodnioeuropejskich, również przez wychowanie szkolne dzieci i młodzieży do świata, w którym nie ma już tylko jednego standardowego modelu rodziny.

Dlatego na Konwencji PiS, która odbyła się w lutym 2019 r., premier Mateusz Morawiecki mówił: Pierwsza kadencja zbliża się do końca. Ale żeby odnieść zwycięstwo, musimy wygrać w wyborach, żeby wejść na fali w drugą kadencję. To pozwoli realizować nasz plan i zachować wszystkie zdobycze. Podobną rzecz mówił lider PiS Jarosław Kaczyński w połowie 2017 r. ostrzegając, że jego partia potrzebuje dwu albo trzech kadencji, aby zlikwidować w Polsce postkomunizm. Czy dokonania Zjednoczonej Prawicy po pierwszych czterech latach rządów będą wystarczająco przekonujące, aby wyborcy drugi raz dali bezwzględną większość w Sejmie koalicji prowadzonej przez PiS? W polskim systemie proporcjonalnym, obowiązującym w wyborach do izby niższej parlamentu, polska Zjednoczona Prawica ma przed sobą trudniejsze zadanie do wykonania w 2019 r. niż miała na Węgrzech koalicja Fideszu i KDNP w 2014 i 2018 r.

Zjednoczona Prawica jest w nieco gorszej sytuacji, niż koalicja Fideszu i KDNP także z innego powodu. W momencie, gdy w Unii Europejskiej dominuje opcja federalistyczna, proimigracyjna i – mówiąc w nieco uproszczonej formie – „lewicowo-liberalna”, a liderzy Polski i Węgier mówią o Europie narodów i o potrzebie „kontrrewolucji kulturalnej”[8], szczególnie ważny dla Polski jest bliski sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Wygrana Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich w 2016 r. nie była bez znaczenia z punktu widzenia rządów Zjednoczonej Prawicy, którym pod wieloma względami bliżej ideowo do nowego prezydenta USA, niż do prezydenta Francji czy do kanclerz Niemiec. Wspólnota idei i interesów wyraża się w bliskim sojuszu wojskowym, w nowych kontraktach na import gazu amerykańskiego, w naciskach administracji Trumpa na Niemcy, aby zrezygnowały z gazociągu Nord Stream 2, itd. Jest jednak druga strona medalu: ponieważ Rosja jest uważana przez Polskę za główne zagrożenie dla jej bezpieczeństwa, Warszawa nie może sobie pozwolić na to, aby być skonfliktowana równocześnie z Brukselą i Waszyngtonem. Dlatego też trzeba było w czerwcu 2018 r. wycofać się z nowelizacji ustawy o IPN nie tyle pod naciskiem Izraela, co Stanów Zjednoczonych. Ustępstwo Polski wobec Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości w grudniu 2018 r. w sprawie wieku emerytalnego sędziów Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego mogło być podyktowane chęcią poprawienia stosunków z Brukselą nie tylko, aby uratować Unię przed poważnym kryzysem, ale również aby nie uzależniać się zanadto od sojuszu z Waszyngtonem. Jest to szczególnie ważne w kontekście amerykańskiej ustawy JUST Act 447, czyli ustawy nakładającej na Departamencie Stanu USA obowiązek sporządzenia raportu o restytucji mienia ofiar Holokaustu popełnionego na Żydach przez niemieckich nazistów w czasie II wojny światowej. Szczególnie groźny w kontekście relacji polsko-amerykańskich może być zapis o zwrocie mienia bezspadkowego na rzecz pomocy dla ocalałych z Holokaustu. Istnieją obawy, iż na postawie tego zapisu amerykańskie organizacje żydowskie mogą wysuwać nieuzasadnione z punktu widzenia Polski ogromne roszczenia, domagając się wsparcia ze strony administracji amerykańskiej.

Gdy prezydentem Stanów Zjednoczonych był Barack Obama, a Budapeszt znajdował się pod jednoczesnym ostrzałem Brukseli i Waszyngtonu w kwestii własnych reform oraz zmiany konstytucji, Węgry mogły łatwiej opierać się naciskom ze względu na lepsze niż w przypadku Polski stosunki z Rosją i na to, że dzisiejsza Rosja nie jest uważana przez Węgrów za bezpośrednie zagrożenie dla ich kraju. To nie oznacza, że Węgry nie wywiązują się ze swoich zobowiązań w ramach NATO i UE np. jeśli chodzi o stosowanie sankcji przeciwko Rosji po aneksji Krymu, ale to daje rządom premiera Viktora Orbána nieco większe pole manewru, co dobitnie pokazało na początku 2014 r. podpisanie porozumienia z Rosją dla rozbudowy jedynej na Węgrzech elektrowni jądrowej Paks. Świadomość tego faktu zmusza też Brukselę i Waszyngton do większej ostrożności w stosunku do Budapesztu.

Ta sytuacja oznacza, że zmiana władzy w Waszyngtonie może w przyszłości skutkować zwiększoną presją na odwrócenie reform w Polsce. Chyba, że tymczasem nowa Komisja Europejska, która zostanie powołana po wyborach do Parlamentu Europejskiego z maja 2019 r., nie będzie( w przeciwieństwie do Komisji Junckera) próbowała wciąż rozszerzać swoich kompetencji metodą faktów dokonanych i powróci do ścisłego przestrzegania obowiązujących traktatów europejskich. Inaczej mówiąc, przyszła Komisja Europejska i następny Parlament Europejski mogłyby powrócić do przestrzegania zasad praworządności i demokracji na poziomie Unii Europejskiej, o co zabiegają od lat Polska i pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej.

 

Olivier Bault 

 

[1] Postępowanie w trybie przyspieszonym Prezesa Trybunału Sprawiedliwości z dnia 15 listopada 2018 r. w sprawie C-619/18

[2] Patrz pierwsze zalecenie KE z 27 lipca 2016 r. (http://europa.eu/rapid/press-release_IP-16-2643_pl.htm) oraz druga zalecenie z 21 grudnia 2016 r. (http://europa.eu/rapid/press-release_IP-16-4476_pl.htm)

[3] Patrz trzecie zalecenie KE z 26 lipca 2017 r. (http://europa.eu/rapid/press-release_IP-17-2161_pl.htm)

[4] Patrz czwarte zalecenie KE z 20 grudnia 2017 r. (https://ec.europa.eu/poland/news/171220_rule_of_law_pl)

[8] O potrzebie „kontrrewolucji kulturalnej” w Europie mówili Wiktor Orbán i Jarosław Kaczyński podczas debaty na Forum gospodarczym w Krynicy we wrześniu 2016 (https://wpolityce.pl/polityka/307451-polska-i-wegry-oglaszaja-kontrrewolucje-kulturalna-debata-kaczynski-orban-w-krynicy).