Back to top
Publikacja: 13.06.2022
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Przegląd prasy

Szef polskiego resortu obrony Mariusz Błaszczak zapewnia, że Polacy mogą czuć się bezpiecznie, a minister klimatu Anna Moskwa uspokaja, że pomimo sankcji wobec Rosji nad Wisłą nie zabraknie gazu oraz węgla. 


 

Europa (nie)zależna od Rosji

„Cel sformułowany przez KE w pierwszych tygodniach wojny – redukcja zależności od dostaw błękitnego paliwa z Rosji o dwie trzecie do końca roku – wymyka się Unii z rąk” – relacjonuje na pierwszej stronie Dziennik Gazeta Prawna”. Jak bowiem zwraca uwagę Marceli Sommer, unijna „27” z ogromnym trudem doszła do porozumienia w sprawie uruchomienia pod koniec roku embarga naftowego i nie widać na horyzoncie szans na rychłe objęcie sankcjami gazu, wobec którego podejście europejskich rządów i biznesu jest jeszcze ostrożniejsze.

A jak sankcje i zmiany na rynku surowców wpływają na sytuację polskich gospodarstw domowych? Jak zapewnia w wywiadzie dla „DGP” minister klimatu Anna Moskwa, węgla w Polsce nie zabraknie. – Ludzie teraz go szukają, bo na wielu poziomach została wywołana niepotrzebna panika. W części to było świadome działanie i element rosyjskiej propagandy. Spekulacja na ogół opiera się na panice. Z tego powodu w gospodarstwach domowych zaczęła się pojawiać chęć, żeby już teraz zgromadzić zapasy węgla na zimę lub dwie. A tak nigdy nie było, nikt nie kupował go aż tyle na wszelki wypadek i to w maju. Musimy teraz temu wyzwaniu sprostać – tłumaczy polityk. Jednocześnie Moskwa zapewnia, że „nie ma ryzyka”, abyśmy w sezonie grzewczym mieli problem z zasobami gazu. – Ponadto magazyny w czasie zimy są tylko częściowo opróżniane, nigdy całkowicie – podkreśla.

Tymczasem Rosja – jak wskazuje analiza Ośrodka Studiów Wschodnich – uważa zakłócenia związane z ograniczeniem eksportu surowców za przejściowe. „Świadczą o tym przede wszystkim wypowiedzi prezydenta Putina, który kilkakrotnie w ostatnim czasie podkreślał, że Europa nie jest w stanie długoterminowo poradzić sobie bez rosyjskich surowców” – podaje OSW.

 

Sytuacja na froncie i działania Rosjan

Polskie media cały czas relacjonują też wydarzenia z Ukrainy. „Rosja dzięki przewadze liczebnej stopniowo zajmuje tereny wokół Siewierodoniecka i próbuje ją zwiększyć, wysyłając na Ukrainę kolejne oddziały” –  czytamy na łamach „Naszego Dziennika”. Gazeta opisuje także niechętny stosunek mieszkańców do nowych „władz”. „[...] rosyjskie władze rozpoczęły już rozdawnictwo rosyjskich dokumentów tożsamości na okupowanych terytoriach. Akcja spotkała się z niechęcią Ukraińców: w Chersoniu zgłosiły się po nie tylko 23 osoby. 12 czerwca, w oficjalne rosyjskie święto Dzień Rosji, w centrum miasta okupanci urządzili koncert, na który przyszło tylko ok. 40 widzów” – potwierdza doniesienia „NDz” „Rzeczpospolita”. – Mogą ogłaszać, co im tylko do głowy przyjdzie. Ale i tak nic z tego nie będzie – mówi o Rosjanach cytowany przez „Rz” ukraiński burmistrz innego okupowanego miasta, Melitopola, Iwan Fiodorow.

„Wojnę wygrywa nie sama armia, ale siły zbrojne, które mają poparcie narodu i mogą liczyć na silne przywództwo polityczne” – zwraca tymczasem uwagę w tygodniku „Sieci” Marek Budzisz, przedstawiając „pierwsze wnioski” z wojny na wschodzie. „Banałem jest stwierdzenie, że Rosjanie są silniejsi od Ukraińców. Prezydent Zełenski mówił ostatnio, że na froncie w Donbasie mają oni dziesięciokrotną przewagę ogniową nad broniącymi się siłami ukraińskimi [...]. Jeśli zatem nasi przeciwnicy mają tysiące czołgów, to czy jedyną szansą obrony przed ich agresją jest posiadanie większej ich liczby? Nawet nie wspominając o kosztach takiego podejścia, warto zwrócić uwagę na fakt, że pierwsze 100 dni wojny na Ukrainie udowodniło akurat coś zupełnie innego” – wskazuje ekspert. „Gdyby o wyniku wojny decydowała liczba czołgów, wyrzutni rakietowych czy transporterów opancerzonych, to Rosjanie zapewne tę wojnę już by dawno wygrali. Ale tak się nie stało. Wynika z tego, że aby zwyciężyć przeciwnika we współczesnej wojnie, takiego, który ma większą armię i więcej sprzętu, wcale nie musimy dążyć do ilościowego z nim parytetu. Musimy jednak walczyć mądrze, znając swoje i przeciwnika słabe strony” – dodaje Budzisz.

 

„Polacy mogą spać spokojnie”

W wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” szef resortu obrony Mariusz Błaszczak zapewnia natomiast, że pomimo niepokojący doniesień ze wschodu „Polska jest bezpieczna i że Polacy mogą spać spokojnie”. – Wojsko Polskie czuwa bezustannie – każdego dnia i każdej nocy. Rząd i MON konsekwentnie stawiają na rozbudowę i wzmocnienie naszego potencjału obronnego – zwiększamy liczebność Wojska Polskiego, skutecznie je modernizujemy oraz zgrywamy z wojskami sojuszniczymi, czyli inwestujemy w naszą interoperacyjność i silną pozycję w NATO – tłumaczy polityk. Pytany o polskie wsparcie dla Kijowa, Błaszczak odpowiada: „To jest wojna nas wszystkich. Wolna Ukraina to wolna i niepodległa Polska”. Pomagamy i będziemy pomagać Ukrainie, jej rządowi i samym Ukraińcom. Na polu państwowym, dyplomatycznym, a także w obszarze wojskowym i czysto ludzkim – deklaruje polityk. –  Przyjęliśmy z otwartymi rękoma miliony ludzi – kobiet i dzieci – potrzebujących pomocy. To fenomen na skalę światową. To fenomen naszego narodu. Ukraina nie jest i nie zostanie sama. Będziemy stać u jej boku. Tak zachowują się liderzy. A takim jesteśmy w naszym regionie i nie jest to tylko moja opinia – dodaje szef polskiego MON.