Back to top
Publikacja: 16.05.2022
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Przegląd prasy

Według danych Straży Granicznej od początku wojny z Ukrainy do Polski przyjechało już 3,383 mln osób, w większości kobiet z dziećmi. Jednocześnie znad Wisły wyjechało około 100 tys. Ukraińców, którzy zrezygnowali z pracy w Polsce, aby walczyć o niepodległość swojego kraju. Jak relacjonują poniedziałkowe dzienniki, te zawirowania związane z wojną mocno oddziałują na polską gospodarkę.


500+ i wojenny brak równowagi

„Ukraińcy, którzy po 24 lutego znaleźli się w Polsce, występują o 500+ [świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na każde dziecko w wieku do ukończenia 18. roku życia – przyp. red.]. Do 12 maja złożyli przeszło 445 tys. wniosków, które dotyczą ok. 691 tys. dzieci” – czytamy w nowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”. W innym tekście dziennikarz Łukasz Wilkowicz zwraca natomiast uwagę, że wojna z Ukrainą powoduje w polskiej gospodarce problemy w równowadze: wewnętrznej – poprzez wzrost inflacji, i zewnętrznej – poprzez deficyt na rachunku obrotów bieżących. „W piątek [13 maja br. – przyp. red.] Główny Urząd Statystyczny podał finalne dane na temat inflacji w kwietniu. Wyniosła ona 12,4 proc. Była o 0,1 pkt proc. wyższa od wstępnych szacunków z końca miesiąca. W porównaniu z kwietniem urosła o 1,4 pkt proc., głównie za sprawą drożejącej żywności. Z informacji NBP na temat bilansu płatniczego w marcu wynika, że mieliśmy wtedy prawie 14,2 mld zł deficytu w obrotach bieżących. To w dużej mierze efekt wzrostu importu, do czego przyczynił się skok cen surowców energetycznych” podaje „DGP”.

„Rzeczpospolita” pisze o sytuacji na rynku, gdzie przedsiębiorcy starają się zapełnić braki na rynku pracy, związane z wyjazdem Ukraińców. „Już niemal milion pracujących w Polsce cudzoziemców było na koniec kwietnia zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych w ZUS. Prawie trzy czwarte z nich stanowią Ukraińcy, w tym 132 tys. uchodźców, którzy podjęli u nas pracę. Są to jednak głównie kobiety, a im trudno jest wypełnić lukę po ok. 100 tys. ukraińskich mężczyzn, którzy wyjechali walczyć” – czytamy. Jak podkreśla Anita Błaszczak, luka ta wkrótce się powiększy, bo do Polski nie przyjadą setki tysięcy objętych mobilizacją pracowników sezonowych z Ukrainy. W rozmowie z dziennikiem były minister gospodarki, Janusz Piechociński, „podsuwa pomysł rozwiązania tego problemu: dobrych, zdyscyplinowanych pracowników, w tym tak deficytowych fachowców jak spawacze, kierowcy i budowlańcy, można znaleźć w postradzieckich republikach Azji Centralnej, głównie w Uzbekistanie i Kazachstanie”. „Sankcje gospodarcze nałożone na Rosję pozbawiły pracy tysiące zatrudnionych tam Uzbeków, Kazachów i Ormian. Według władz w Taszkiencie po wybuchu wojny do Uzbekistanu wróciło prawie 0,5 mln migrantów zarobkowych z Rosji, a do końca roku ta liczba może wzrosnąć do 2 mln. – Uzbekistan i Armenia powinny być teraz dla nas priorytetem w pozyskaniu wysoko wykwalifikowanych kadr” – uważa cytowany przez „Rz” Piechociński.

Sytuacja na Ukrainie

Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, na Ukrainie, na całej linii styczności wojsk w Donbasie trwają walki. „Podejmowane przez stronę rosyjską próby przełamania pozycji ukraińskich nie przyniosły jednak znaczących sukcesów, atakujący ponieśli też duże straty (według różnych źródeł podczas forsowania Dońca miały zostać rozbite jeden lub dwa bataliony)” –  informuje OSW. Na łamach „Rz” czytamy natomiast, że inaczej niż w 2014 roku, „wiele wskazuje na to, że tym razem Kreml nie będzie pozorował plebiscytów” na zajętych terenach. „Wiceszef komisji ds. budowy państwa i ustawodawstwa Dumy Daniił Bessarabow odwoływał się ostatnio do konstytucji i przekonywał, że do Rosji może zostać dołączone»obce państwo, albo jego część«. Wszystko, jak zapewniał, powinno się odbywać na zasadzie »dobrowolności«. W ten sposób odniósł się do niedawnego oświadczenia okupacyjnych władz obwodu chersońskiego, które zapowiedziały skierowanie prośby do Putina o włączenie regionu w skład Federacji Rosyjskiej” – podaje dziennik. Na takie deklaracje zdecydowanie reaguje doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak, który w rozmowie z magazynem „Plus Minus” mówi: „Z jakiej racji powinniśmy Rosjanom odstępować naszą ziemię? Ziemię, na której ludzie ich po prostu nie znoszą. Ukraina jest suwerennym krajem w granicach ogłoszonej w 1991 r. niepodległości. Te granice są uznawane przez społeczność międzynarodową. Kim oni w ogóle są, by robić swoje porządki na naszym terytorium?”.

Na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Semka tłumaczy natomiast, że „rosyjski upór i prowadzenie rozwleczonej na długie miesiące wojny na zasadzie krwawiącej granicy mogą odbywać się mimo wszystkich słabości Kremla”. Powołując się na doniesienia amerykańskiego wywiadu, dziennikarza podkreśla, że prezydent Putin liczny na zmniejszenie presji ze strony Zachodu. „Według tego założenia różnice polityczne pomiędzy państwami zachodnimi połączone z tendencjami światowej ekonomiki prędzej czy później spowodują opór społeczeństw, a potem rządów, wobec pryncypialnej polityki rezygnacji z rosyjskich gazu i ropy. Założenia polityki Kremla bardzo często są traktowane jako rzeczywistość i wyznaczają aktualną politykę kraju nawet bez zwracania uwagi na to, co faktycznie dzieje się po drugiej stronie barykady” – pisze Semka.

Spójrzmy na to, co odróżnia Rosjan od reszty cywilizowanego świata: rola potęgi państwa w kolektywnej wyobraźni. Rosjanie są gotowi zgodzić się na bardzo wiele, byle Rosja była potężna – wtóruje dziennikarzowi dyplomata Piotr Skwieciński, który w ostatnich lata kierował Instytutem Polskim w Moskwie. – To idzie oczywiście w parze z przekonaniem, że Zachód zaprzysiągł się przeciwko nim. Chce ich zniszczyć. Oni bardzo dużo tej władzy wybaczą w zamian za świadomość, że są potężni  – dodaje Skwieciński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.


Polska bliżej uzyskania funduszy z KPO

Poniedziałkowe gazety donoszą także o przełomie, który w ostatnich dniach udało się osiągnąć polskim władzom w negocjacjach z Brukselą. „Co z odblokowaniem Krajowego Planu Odbudowy i środków finansowych dla Polski? Przez ostatnie miesiące było to jedno z kluczowych pytań w polskiej (i nie tylko) polityce, z konsekwencjami dla wyborów w 2023 roku. Teraz ten proces ma wejść w kolejną fazę. W piątek rząd poinformował o porozumieniu z Komisją Europejską w sprawie kształtu tzw. kamieni milowych, czyli zapisów określających reformy w Polsce (w tym sądownictwa), od których wykonania będzie zależała wypłata środków z KPO w ich kolejnych transzach” – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”. „Dziennik Gazeta Prawna” przypomina jednocześnie, że ogłoszenie „zielonego światła dla KPO” jest związane z oczekiwaną likwidacją Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, czego domaga się Komisja Europejska, blokując od ponad roku polski plan. – Zakładamy, że najpierw będzie ogłoszone KPO, a bezpośrednio po tym ustawa [przygotowana przez prezydenta Dudę, przewidująca likwidację ID – przyp. red.] zostanie przegłosowana przez Sejm – mówi osoba z rządu w rozmowie z „DGP”.