Back to top
Publikacja: 13.12.2021
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Polityka

13 grudnia to w Polsce wyjątkowa data, tego dnia przypada bowiem rocznica wprowadzenia w stanu wojennego – który trwał od grudnia 1981 roku, przez kolejnych 586 dni. Jak przypomina Instytut Pamięci Narodowej, w tym okresie internowano łącznie 10 131 działaczy opozycji antykomunistycznej, złamano życiorysy tysiącom polskich rodzin, a życie straciło co najmniej 56 osób – w tym dziewięciu górników z kopalni „Wujek”, zastrzelonych w czasie pacyfikacji strajku.


Represje i strach

„13 grudnia 1981 roku to była niedziela. Tak naprawdę pierwsze aresztowania zaczęły się w sobotę wieczorem. W moim rodzinnym Gdańsku już w nocy prószył śnieg. Wszyscy zapamiętali z »Poranka« głównie przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego [wówczas premiera i I sekretarza KC PZPR – przyp. red.], które wygłaszane było zimnym, bezwzględnym głosem robota” – wspomina na łamach „Do Rzeczy” wydarzenia sprzed 40 lat Piotr Semka. „Jaruzelski mówił wprost, że głównymi narzędziami opanowania sytuacji i zdławienia wszelkiego oporu będą represje i strach. Aparat przymusu miał działać bezwzględnie i brutalnie, podstawowym narzędziem miały być represje oraz wynikająca z przepisów stanu wojennego groźba postawienia przed sądem doraźnym mogącym wydać nawet karę śmierci. Spacyfikowane miały zostać nie tylko nastroje opozycyjne na uniwersytetach czy osoby z kierownictwa zawieszonej Solidarności, lecz także te zakłady pracy i placówki, w których 13 grudnia 1981 roku rozpoczęły się strajki” – opisuje natomiast w tygodniku „Sieci” Piotr Gontarczyk.

W uroczystościach w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego udział brali m.in. prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. – Pamiętamy o wszystkich ofiarach i represjonowanych w stanie wojennym. Pamiętajmy o Bohaterach! To dzięki ich odwadze i sile komunizm w końcu upadł, a Polska odzyskała wolność. Im zawdzięczamy to, że żyjemy dziś we własnym suwerennym, demokratycznym państwie – apelował prezydent w specjalnym przesłaniu z okazji rocznicy.

We wpisie w mediach społecznościowych premier Morawiecki zwrócił natomiast uwagę, że „stan wojenny był ostatnią manifestacją siły upadającej już dyktatury”. „Wiemy, że tylko na chwilę zatrzymał tryumf »Solidarności«. A jednak nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego i uznać tej historii za zamkniętą. Jesteśmy to winni tysiącom internowanych, bitych i upokarzanych działaczy niepodległościowych. Jesteśmy to winni wszystkim znanym i nieznanym do dziś ofiarom stanu wojennego. Wreszcie jesteśmy to winni Polsce, bo akt zdrady Jaruzelskiego odebrał nam wszystkim całą dekadę i zaprzepaścił kolejne pokolenie” – podkreślił szef rządu.

Kanclerz Scholz w Warszawie

Na pierwszych stronach gazet znajdują się liczne komentarze do niedzielnej wizyty w Polsce nowo powołanego niemieckiego kanclerza Olafa Scholza. Po Paryżu i Brukseli Warszawa była trzecim punktem na mapie wizyt międzynarodowych szefa niemieckiego rządu. Jak podała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, podczas pierwszego oficjalnego spotkania premier Morawiecki podkreślił, że powołanie nowego rządu za naszą zachodnią granicą to także nowy rozdział relacji polsko-niemieckich. Politycy podczas rozmowy skupili się przede wszystkim na wspólnych wyzwaniach – w tym sytuacji na wschodniej granicy Unii Europejskiej oraz na Ukrainie. Jak spotkanie komentują polskie media? „Oba kraje wciąż dzieli kilka kwestii. Protokół rozbieżności otwierają Nord Stream 2, reparacje, a także postrzeganie przyszłości UE i praworządności w Polsce. Wspólna jest ocena sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Scholz podkreślił, że integralność terytorialna Ukrainy nie podlega negocjacjom” – analizują dziennikarze „Dziennika Gazety Prawnej”.

Rzeczpospolita” zwraca natomiast uwagę, że „niedzielną wizytę inauguracyjną kanclerza w Warszawie starała się przygotować dwa dni wcześniej szefowa niemieckiej dyplomacji”. Annalena Baerbock odwiedziła polską stolicę w piątek i odbyła spotkanie z szefem MSZ Zbigniewem Rauem. Ministrowie dokonali przeglądu relacji, którego ważnym elementem było także poruszenie kwestii trudnych, ale kluczowych z polskiego punktu widzenia, tj. m.in. praw Polonii w Niemczech, upamiętnienia w Berlinie polskich ofiar II wojny światowej oraz kwestii reparacji i odszkodowań wojennych dla Polski – relacjonuje spotkanie polski resort spraw zagranicznych. „Szef polskiej dyplomacji […]  przedstawił cały, znany od dawna katalog niemiecko-polskich spraw spornych, oczekując od nowego niemieckiego rządu ich rozwiązania […]. Tymczasem pani Baerbock miała nadzieję – jak wynikało z jej oświadczenia przed wizytą – że podobnie jak w Paryżu i Brukseli zasadniczymi tematami rozmów w Warszawie będzie przyszłość Unii w sytuacji, gdy od nowego roku przewodzić jej będzie Francja oraz równoczesne objęcie przez Polskę przewodnictwa w OBWE w kontekście sytuacji wokół Ukrainy i w Białorusi” – opisuje spotkanie Piotr Jendroszczyk z „Rz”.

„Nie” dla federalizacji Unii Europejskiej

O działaniach niemieckiego rządu, w tym zapisie w umowie koalicyjnej dot. dążenia do federalizacji Unii Europejskiej, na łamach „Do Rzeczy” wypowiedział się również europoseł PiS Kosma Złotowski. – Niemcy zapisali w umowie koalicyjnej nie tylko to, że będą dążyć do federalizacji, lecz także to, że można to zrobić za pomocą zmiany traktatów albo metodą międzyinstytucjonalną. To oznacza, że o federalizacji UE miałyby decydować instytucje unijne, zwłaszcza TSUE, które radzą sobie z tym całkiem dobrze, unikając jednocześnie pytania o zdanie obywateli – podkreśla polityk w rozmowie z Karolem Gacem. Jak jednocześnie tłumaczył Złotowski, przedstawiciele konserwatywnych i prawicowych partii w Parlamencie Europejskim są przeciwni federalizacji UE oraz uważają, że powinna to być unia suwerennych narodów, które współpracują, ale i uczą się od siebie. – Z sondaży wynika, że partie konserwatywne i  prawicowe rosną w siłę. Społeczeństwa krajów UE nie chcą przekształcenia Europy w jedno federalne państwo – dodał europoseł.

W mocniejszych słowach plany nowego niemieckiego rządu komentuje w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” europoseł Ryszard Legutko, który stwierdził: „Jeśli te zmiany, które zapisała w umowie nowa koalicja rządząca w Niemczech, a pod którymi podpisuje się wiele partii głównego nurtu, miałyby zostać wprowadzone, to Polska znowu straci niepodległość”. Polityk w rozmowie z dziennikarką podkreśla też, że obecnie Unia Europejska ma inne priorytety niż np. Polska, która w tej chwili skupia się na ochronie swoich oraz europejskich granic. –  Dla niej [UE – przyp. red.] najważniejsze sprawy to walka z rządami niepokornymi, takimi jak polski i węgierski, zielona gospodarka w formie możliwie najradykalniejszej, aborcja, LGBT, a także wydzieranie kolejnych kompetencji krajom członkowskim. Dla tych celów gotowa jest gwałcić traktaty, co zresztą czyni coraz częściej – dodaje Legutko.