Back to top
Publikacja: 20.02.2020
Przegląd Tygodników z nad Wisły Zofii Magdziak
Polityka


Kolejna kampania wyborcza narzuca tempo życia polskich mediów, ale pomiędzy politycznymi potyczkami warto odnotować niemałe sukcesy Polaków – w sporcie i w świecie filmu! Zobaczmy o  czym jeszcze piszą gazety.

 

Polityka i nie tylko

„Dziennik Gazeta Prawna” analizuje na swoich łamach problem rosnący cen, który coraz mocniej uderzają w kieszenie Polaków. „Ceny rosną najszybciej od ośmiu lat” – informuje „DGP” i podaje dalej, że „duża w tym zasługa drożejącej żywności (zwłaszcza mięsa), ale też wzrostu opłat za wywóz śmieci i droższego prądu”. „W styczniu inflacja wyniosła 4,4 proc. i jest to poziom nie tylko najwyższy od grudnia 2011 r. – co zaskoczyło ekonomistów – ale również znacznie ponad ten, do którego powinien zmierzać Narodowy Bank Polski. Teoretycznie bank centralny mógłby interweniować, podnosząc stopy procentowe, ale nie zdecyduje się na to, bo gospodarczy wzrost i tak już hamuje. W ciągu ostatniego kwartału 2019 r. gospodarka urosła zaledwie o 0,2 proc., co jest najgorszym tak mierzonym wynikiem od trzech lat. Jakby tego było mało, również pod względem napływu zagranicznych inwestycji bezpośrednich tak słabo jak w 2019 r. nie było od dawna” – podaje dziennik.

Również na łamach "DGP" Magdalea Cedro pisze o rekordowej reprezentacji polskich urzędników w unijnych strukturach. „Polska od lat ma nieproporcjonalnie mało urzędników w Brukseli. Szansa na nadrobienie braków pojawiła się w czasie obsady stanowisk w nowej, urzędującej od grudnia 2019 r. Komisji Europejskiej. Chodzi o ok. 180 osób, które wprowadziło się wraz z nowymi komisarzami do ich gabinetów” – opisuje dziennikarka. „Chociaż w KE nie załatwia się narodowych interesów, nie jest tajemnicą, że każdej stolicy zależy na zainstalowaniu jak największej liczby urzędników blisko ucha europejskich decydentów. Jak informują DGP źródła w Brukseli, Polsce w tym rozdaniu poszło rekordowo dobrze. Łącznie w 27 gabinetach znalazło się 23 Polaków. To prawie dwa razy więcej niż pięć lat temu, kiedy w zespołach komisarzy było zatrudnionych 12 polskich urzędników” – pisze dalej Cedro.
Na łamach "Rzeczpospolitej", Jędrzej Bielecki i Rusłan Szoszyn analizują natomiast przygotowania do uroczystości 10 kwietnia. "Kalendarz polityczny tym razem układa się fatalnie. 10. rocznica śmierci Lecha Kaczyńskiego i 95 innych pasażerów tupolewa oraz 80. mordu katyńskiego wypada równo miesiąc przed wyborami prezydenckimi” – analizują dziennikarze. „W tym momencie Andrzej Duda musi pokazać się jako twardy przywódca, który nie ulega Kremlowi. Ale też osobiście złożyć hołd w Smoleńsku polskim oficerom i ofiarom katastrofy lotniczej” – tłumaczą Bielecki i Szoszyn, zwracając jednocześnie uwagę, że sytuacji nie ułatwia spór, do którego doszło w trakcie przygotowań do uroczystości pomiędzy Kancelarią Prezydenta a kancelarią Premiera.

Również na łamach dziennika znajdziemy tekst Marka Kozubala o "ukrytej kolekcji Potockich". "Zrabowany przez Niemców unikalny zbiór numizmatów odnaleziono tuż po wojnie. Tkwi jednak w muzealnych piwnicach" – relacjonuje dziennikarz. "Andrzej hr. Potocki zgromadził przed II wojną światową imponującą kolekcję numizmatów. Liczyła ona od 13 do 14 tys. obiektów. Zrabowany w czasie wojny przez Niemców zbiór udało się odzyskać" – czytamy dalej. Jak tłumaczy Kozubal, nie wiadomo jednak dokładnie ile monet i medali odnaleziono, ponieważ warszawskie Muzeum Narodowe milczy w tej sprawie, tłumacząc, że sprawa kolekcji Potockich trafiała do sądu.

 

Polska kontra TSUE w „Gazecie Polskiej”

 

W rozmowie z „Gazetą Polską” dr hab. Przemysław Czarnek, konstytucjonalista i poseł Prawa i Sprawiedliwości mówi o sporze na linii Unia Europejska-Polska w związku z ustawą dyscyplinującą sędziów. Jak tłumaczy polityk, polskie władze egzekwują jedynie zasady praworządności, zgodnie z którymi każdy, kto je łamie i nie przestrzega przepisów ustaw, podlega odpowiedzialności.  – Zatem sędziowie, którzy nie przestrzegają przepisów ustaw, obrażają przepisy prawa w sposób rażący, podważają legalność konstytucyjnych organów, muszą liczyć się z odpowiedzialnością dyscyplinarną. To są podstawowe wymogi państwa prawa i sprawiedliwości społecznej – podkreśla dr hab. Czarnek. Na pytanie o aktywność Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej w tej sprawie, polityk odpowiedział: „Patrząc na przepisy prawa unijnego, to TSUE może równie dobrze zamrozić działanie Królowej Brytyjskiej lub prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie ma do tego najmniejszych podstaw prawnych i dlatego nie interesuje mnie jako prawnika i konstytucjonalisty, co zrobi TSUE w odpowiedzi na absurdalne wnioski Komisji Europejskiej. Organ ten wykracza daleko poza swoje kompetencje. Powtarzam: równie dobrze europejski trybunał może zawiesić prezydenta Trumpa, a nawet papieża Franciszka. Tyle że bezskutecznie”.

W „Gazecie Polskiej” znajdziemy również tekst poświęcony sytuacji na wschodzie Europy, na linii Białoruś-Rosja. „Prezydentowi Białorusi kurczy się pole manewru. Bez rosyjskiej kroplówki gospodarka się zawali. Kreml o tym wie i za tanie węglowodory chce powoli anektować sąsiada. Łukaszenka się opiera, a jedynym argumentem jest zbliżenie z Zachodem” – analizuje sytuację Mińska Antoni Rybczyński. „Alaksandr Łukaszenka rządzi Białorusią od ponad ćwierć wieku. W ostatnich latach jest jednak pod coraz większą presją Moskwy, która dąży do faktycznej aneksji zachodniego sąsiada. W grudniu 2019 roku obaj prezydenci, Łukaszenka i Putin, byli o krok od podpisania >>mapy drogowej<< z konkretnymi datami decyzji prowadzących do wspólnego państwa. Jednak Łukaszenka się temu sprzeciwił. Wtedy Kreml uruchomił brutalne instrumenty nacisku. Najbardziej bolesna dla Mińska stała się drastyczna redukcja dostaw ropy naftowej – wszak to sprzedaż na europejski rynek po cenach rynkowych produktów uzyskanych w białoruskich rafineriach z taniej ropy rosyjskiej od lat jest najważniejszym finansowym zastrzykiem dla budżetu Mińska” – tłumaczy dziennikarz.

 

Hejt w kampanii opozycji

Tygodnik "Sieci" na swoich łamach pisze o kandydatce opozycyjnej Platformy Obywatelskiej –  Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która w walce o Pałac Prezydencki chwyta się... mowy nienawiści.

„Małgorzata Kidawa-Błońska nie zamierza nawet udawać, że prowokatorzy na spotkaniachAndrzejach Dudy (obecny prezydent i kandydat w wyborach prezydenckich – red.) są jej obcy. Po wydarzeniach w Pucku i Wejherowie, gdzie kandydatka PO na prezydenta najpierw odebrała od nich meldunek, a potem serdecznie się z nimi wyściskała, wiemy już na pewno, że nie jest tylko bierną beneficjentką hejterskich metod. (…) Strach pomyśleć, do czego to może doprowadzić” – pisze Marcin Wikło. Dalej dziennikarz szczegółowo opisuje jak podczas uroczystości w Pucku, podczas transmisji telewizyjnej było słychać w tle uciążliwe gwizdy i niezrozumiałe okrzyki. „Relacje osób, które były na miejscu, są szokujące. Po drugiej stronie portu zebrała się grupa z flagami Komitetu Obrony Demokracji (ruch społeczny, agresywnie protestujący przeciwko władzy Prawa i Sprawiedliwości – red.). Byli dobrze przygotowani do zadymy, mieli gwizdki i solidne nagłośnienie. Nie powstrzymało ich to, że prezydent wspominał ofiary obozów koncentracyjnych, z głośników wylewała się nienawiść (...) Później to samo w Wejherowie. (...) Zamiast chwili zadumy – gwizdy i okrzyki” – relacjonuje Wikło.

 

„Do Rzeczy” o zwycięstwie konserwatystów

 W okładkowym tekście w nowym numerze tygodnika "Do Rzeczy" Krystian Kratiuk analizuje natomiast ostatnią adhortację papieża Franciszka. "Wbrew usilnym prośbom progresywnych biskupów papież Franciszek nie zniósł kapłańskiego celibatu. Czy zapisy adhortacji >>Querida Amazonia<< mogłyby brzmieć inaczej, gdyby nie wyjątkowo silny opór w łonie Kościoła?" –  pyta dziennikarz. „Co zatem papież Franciszek napisał o celibacie w swej adhortacji? Otóż… nic. Owszem, sporo miejsca poświęcił kwestii kapłaństwa i  >>inkulturacji posługi<<, a pewne fragmenty „Querida Amazonia” wprost można interpretować jako skierowane do tych, którzy pragnęliby zniesienia celibatu. I tak np. w punkcie 90. czytamy: >>Ta nagląca potrzeba skłania mnie do zachęcenia wszystkich biskupów, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, by nie tylko krzewili modlitwę o powołania kapłańskie, lecz także byli bardziej szczodrzy, ukierunkowując tych, którzy okazują powołanie misyjne, do wyboru Amazonii<< – a więc odpowiedź na prośbę o rozwiązanie problemu terytorialnych trudności w docieraniu do ludów Amazonii papież rozwiązuje sugestią pracy nad nowymi powołaniami oraz bardziej ochoczym kierowaniem misjonarzy na ten teren. Tak to z pewnością zinterpretują konserwatyści” – pisze dalej Kratiuk.


Kamila Baranowska  na łamach tygodnika pisze tymczasem o kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy – polityka, który walczy o reelekcję. "Pięć lat temu siłą Andrzeja Dudy był skuteczny i sprawnie działający sztab. Od tego, czy obecny okaże się równie zgraną drużyną, będzie w dużej mierze zależeć wyborczy sukces prezydenta" – tłumaczy dziennikarka. „Sztabowcy zwracają jednak uwagę, że nie ma sensu porównywać obecnej kampanii do tej z 2015 r., bo ówczesny Andrzej Duda był innym kandydatem niż ten dzisiejszy. Dzisiaj nie trzeba skupiać się na budowaniu rozpoznawalności kandydata i budowaniu jego >>prezydenckości<< bo to wszystko Andrzej Duda już ma. Zadaniem sztabu jest raczej pokazanie, że żaden z pozostałych kandydatów nie ma do zaoferowania nic lepszego” – czytamy dalej.


W nowym numerze „Do Rzeczy” znajduje się też artykuł o Katarzynie Łęskiej, polskiej wokalistce, aktorce musicalowej i dubbingowej, która w tym roku zaśpiewała na gali wręczenia Oscarów. „Kiedy odebrała telefon z zaproszeniem na oscarową galę, nie była nawet pewna, czy ma ważny paszport. Katarzyna Łaska w Dolby Theatre zaśpiewała dzięki temu, że użyczyła głosu bohaterce animacji >>Kraina lodu<<” – czytamy. „Katarzyna Łaska, choć nie gości w kolorowych magazynach, nie pozuje na ściankach, to od 25 lat występuje na scenie. Była gwiazdą muzycznego teatru Roma (…) Przez kilka lat współpracowała z Jonem Lordem, byłym muzykiem Deep Purple, z którym dała kilkadziesiąt koncertów na światowych scenach” – pisze Agnieszka Niewińska o Łęskiej, którą większość dzieci i rodziców w Polsce zna jednak właśnie z filmu „Kraina lodu”.

„Newsweek”:  Gra o Hollywood 

– Odkąd pamiętam, chciałem robić filmy. Animacją zacząłem się zajmować tylko dlatego, że nie miałem dostępu do kamery, za to miałem komputer – mówi w rozmowie z „Newsweekiemrysownik, animator i reżyser Tomasz Bagiński. Jak opisuje Jacek Tomczuk, „Bagiński zaczynał od animacji, ale przez ostatnie 12 lat próbował swoimi pomysłami na aktorską fabułę zainteresować hollywoodzkie studia, zdobywał doświadczenie i kontakty”. Praca opłaciła się i Bagińskiemu zaufał serwis Netflix – Polak został producentem wykonawczym serialu „Wiedźmin”. A serial – oparty na serii powieści fantasy Andrzeja Sapkowskiego – jest obecnie  najchętniej oglądaną produkcją na świecie spośród wszystkich platform streamingowych.  Bagiński zapytany czy 12 lat po rozpoczęciu starań o sfilmowanie „Wiedźmina” czuł radość z premiery serialu, stwierdził: „Nie czułem eksplozji radości, ale fajnie, ze się udało”.  Obecnie pod Londynem trwają prace nad drugim sezonem serialu.

 

„Gość Niedzielny” o seniorach



„Seniorzy to przyszłość” – przekonuje tymczasem na łamach „Gościa Niedzielnego” Franciszek Kucharczak. „Za 30 lat liczba osób w wieku 65+ podwoi się. Problem? Nie. Ludzie starsi są bogactwem” – tłumaczy dziennikarz. „Mówi się, że emerytura zabija więcej ludzi niż praca. W rzeczywistości zabijają związane często ze starością samotność, zerwanie relacji, poczucie opuszczenia i braku celu. Czy tak musi być? –  pyta dalej Kucharczak i opisuje jak na te problemy odpowiada jedna z parafii. „Często wystarczy ludzi zmotywować, zainspirować, a okaże się, że schyłek może być nowym początkiem, pełnym energii i radości. Przykładem takiej sytuacji jest parafia św. Karoliny w Tychach. Od 30 lat istnieje tam środowisko, w którym ludzie starsi odnajdują relacje i zyskują świadomość własnych możliwości. Gdy trzeba, otrzymują pomoc, ale sami też mają możliwość pomagania. Najdłużej działa przy parafii grupa seniora. Aktualnie liczy 80 osób. Uczestnicy w każdy poniedziałek po Mszy św. spotykają się w kawiarence. Mają stałe miejsca przy stolikach, po osiem osób przy każdym. Piją herbatę, rozmawiają, wymieniają poglądy. Potem odbywa się blisko godzinne spotkanie z zaproszonym gościem, na przykład z lekarzem, psychologiem czy urzędnikiem. Są też zajęcia związane z liturgią, śpiew, a całość kończy modlitwa?” – czytamy.
 

„Tygodnik Powszechny” o polskich skoczkach

W okładkowym tekście „Tygodnika Powszechnego” czytamy o narodowym sporcie, jakim dla wielu Polaków stały się skoki narciarskie. „Skoki narciarskie są w Polsce od dwudziestu lat ruchomym świętem i narodową sagą. Przedstawiają nam nas samych w sposób, na jaki bezpośrednio byśmy się nie zdobyli. We wzniosłym i radosnym dramacie” – pisze na łamach gazet Dariusz Kosiński. „To jedna z najdziwniejszych dyscyplin sportowych. Przez kilka miesięcy w roku grupa kilkudziesięciu młodych mężczyzn o specyficznie ukształtowanych ciałach jeździ po Europie i Azji, by dwa razy w tygodniu popisywać się na specjalnie dla nich zbudowanych, drogich, brutalnie ingerujących w przyrodę obiektach, które poza tymi kilkoma dniami stoją prawie nieużywane” – opisuje dziennikarz i przypomina jak zaczęła się polska pasja do skoków. „Fenomen polskich skoków narodził się wraz z nieprawdopodobną historią Adama Małysza, skromnego dekarza, który stał się narodowym bohaterem, >>Orłem z Wisły<<. Małysz bardzo długo był zawodnikiem przeciętnym, a nawet mniej niż przeciętnym. Dopiero pod koniec ubiegłego stulecia, gdy zmienił metody treningowe i rozpoczął pracę z psychologiem Janem Blecharzem i fizjologiem Jerzym Żołędziem, nastąpiła zmiana. Ale rytm sezonu i kilka przypadków (m.in. odwołane konkursy na początku sezonu kolejnego) sprawiły, że efekty tej zmiany eksplodowały na samym początku nowego tysiąclecia” – tłumaczy Kosiński.