Back to top
Publikacja: 10.09.2019
Salvini stracił rozum
Ekonomia


Matteo Salvini, do niedawna wicepremier Włoch, postradał zmysły. Zresztą najwyraźniej nie tylko on – premier Węgier Viktor Orbán także. Orbán dał dowód, że stracił rozum, bo jedną z pierwszych decyzji swego rządu wprowadził na Węgrzech powszechny podatek liniowy – na poziomie 16 proc., a jedną z kolejnych – obniżył jego poziom do 15 proc. Natomiast Salvini zdradza objawy utraty rozumu, bo zapowiada, że jeśli jego partia wygra wybory (na razie ich perspektywa się odsunęła), to wprowadzi powszechny podatek liniowy we Włoszech. A przecież nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie zaplanował i tym bardziej nie wprowadził w życie. Po co im powszechny podatek liniowy i w ogóle – po co im proste, jasne i nieskomplikowane podatki, w dodatku niskie, skoro – zamiast upraszczać – mogliby swoje systemy podatkowe jeszcze bardziej skomplikować? Dorzucić stawki, wprowadzić bez liku nowych ulg i wyjątków – tak dużo, żeby już nikt nie mógł się w tym gąszczu połapać bez narażenia na niepomyślną dla siebie najpierw interpretację, a potem decyzję skarbówki. na początek Salvini i Orbán mogliby na przykład zwolnić z płacenia podatku dochodowego wszystkich rolników i – rzecz jasna – podnieść podatki wszystkim nierolnikom – po to, by uzupełnić powstałą z tego powodu dziurę w budżecie. A potem do stawek podatku progresywnego powinni dołożyć jeszcze jedną stawkę – zerową, ale żeby było mniej przejrzyście – zaoferować ją tylko młodym Węgrom i Włochom – takim, którzy jeszcze nie ukończyli 26. roku życia, i w dodatku tylko tym z nich, którzy pracują „na etacie”. No i na okrasę tak zagmatwać sposób obliczania kwoty wolnej od podatku, żeby już nikt nigdy nie umiał bez pomocy księgowego obliczyć, czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu, mu ona przysługuje. Skąd więc ów niedorzeczny pomysł wprowadzenia prostacko prostego powszechnego podatku liniowego zagościł najpierw w głowie Viktora Orbána, a teraz Matteo Salviniego? Po jakie licho zapatrzyli się w dzieło setek, a może i tysięcy polityków, którzy dali się omamić tej idei i wprowadzili powszechny podatek liniowy w Czechach, na Litwie, Łotwie, Ukrainie, w Rumunii i Bułgarii, a nawet – o zgrozo! – na Białorusi i w Rosji?! No bo jeśli już podatek liniowy – to nie powszechny, lecz na przykład taki, z którego mogłaby korzystać tylko jakaś jedna grupa – a choćby wyłącznie przedsiębiorcy, czyli ludzie prowadzący działalność gospodarczą. Ale i to byłoby za proste – najlepiej więc, żeby o tym, czy ten i ów ma prawo uznawać się za prowadzącego działalność gospodarczą, a więc także uiszczać ów podatek liniowy, powinien decydować urzędnik skarbowy. No, wtedy to miałoby ręce i nogi – i byłoby wreszcie dostatecznie zagmatwane i niepewne – jak na porządny system podatkowy przystało.

Piotr Gabryel 

Tekst opublikowany w DoRzeczy 37/339