Back to top
Publikacja: 18.06.2019
Wystąpienie Attila Szalai 5 czerwca 2019
Pilne


Przytłaczająca gruba kreska. Upadek komunizmu – życie po życiu

Panowie Marszałkowie, panie i panowie, drodzy polscy i węgierscy przyjaciele!

Przede wszystkim pragnę podziękować Panu Marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu i Panu Marszałkowi Stanisławowi Karczewskiemu za zaproszenie na tę uroczystość. Jest to dla mnie niespodziewanie wielki zaszczyt. Serdeczne dzięki z całego serca!

Zanim przejdę do tematu – muszę przeprosić za małą dygresję.

Od 1976 do 1990 roku skutkiem małżeństwa mieszkałem w Polsce na paszporcie konsularnym i karcie stałego pobytu. Jadłem ten sam chleb, piłem tę samą wodę – i wódę – co Polacy. Byłem świadkiem ostatniej półtorej dekady komunizmu i jak niepoprawny grafoman, z werwą dziennikarsko-literacką prowadziłem zapiski. Wybór z tych pamiętników wydano niedawno, bo w grudniu 2018 roku na Węgrzech. Fachowcy określają to mianem „oral history”.. Odnośne do 1989 roku obserwacje chętnie bym podzielił z Państwem, jednak jak na razie jest to niemożliwe. Nieskromnie wyrażam nadzieję, że dzieło to ujrzy świat i w języku polskim. Tymczasem na pamiątkę wręczam egzemplarze oryginału Panom Marszałkom...

 

Cóż – 4 czerwca 1989 roku - po ponad czterech dekadach życia w ustroju komunistycznym - Polacy wybrali w częściowo wolnych wyborach Sejm kontraktowy. Znamienna data. Przecież po tym wydarzeniu komunizm upadał niby jak klocki domina w pozostałych krajach byłego bloku „realnego socjalizmu”. Przyjmuje się, że ta przełomowa data oznacza koniec komunizmu, choć politycy i historycy spierają się, czy 4 czerwca 1989 roku faktycznie można uznać za dzień upadku czerwonego ustroju..

Niemiecki poeta i dramaturg Friedrich von Schiller napisał w 1784 roku: „Die Weltgeschichte ist das Weltgericht”czyli „Historia świata jest sądem nad światem”. Profesor Zdzisław Krasnodębski w swojej pracy z 2005 roku p.t. „Komunizm — przeszłość, która nie chce przeminąć” zaś odnosząc się do werdyktu Schillera pisze, że Od dawna pojawiają się także argumenty, że trzeba zamknąć debatę o komunizmie, które nie mają charakteru tylko doraźnego i pragmatycznego, lecz wręcz historiozoficzny. Komunizm należy do przeszłości, rozsypał się w proch - tak się twierdzi mimo istnienia reżimów komunistycznych w Chinach, Korei Północnej, na Kubie. Wydaje się zupełnie zamkniętym rozdziałem, przynajmniej w cywilizacji zachodniej. Wyrok historii więc już  zapadł i w związku z tym nie potrzeba się z nim rozliczać, ani przed nim ostrzegać, ani go zwalczać.” Profesor Krasnodębski oczywiście z tym się nie zgadza porównując nazizm z komunizmem twierdzi: komunizm zabijał oraz zamieniał ludzi w materiał ludzki nie w imię wyzwolenia z degeneracji rasowej, lecz wyzwolenia z degeneracji społecznej, powołując się przy tym na ideę postępu i uniwersalnego rozumu.

Gustaw Herling-Grudziński także określił nazizm i komunizm jako bliźniacze systemy totalitarne. W obliczu symetrii zdumiewa bezkarność konstruktorów czerwonego raju. Jednak od dziesiątek lat sprawcy nie musieli ponieść konsekwencji ich zbrodniczych działań. Mimo że wiele lat minęło od upadku komunizmu w naszej części świata, nad lewakami i liberałami opary ich fascynacji komunizmem ciągle jeszcze się unoszą. Nieludzkie zbrodnie komunizmu nigdy nie bulwersowały Zachodu tak dalece, jak zbrodnie Hitlera. Warto zauważyć, że w roku 1997 wydanie „Czarnej księgi komunizmu” w Paryżu — znaczna część lewicy na Zachodzie i w USA przyjęła z pomrukiem oburzenia. W dodatku pomimo tego, że autorzy tej książki sami należeli w przeszłości do wiernych wyznawców komunistycznej ideologii.

W 2003 roku ukazała się druga część znanej „Czarnej księgi komunizmu”  – także opracowana przez Stephane Courtois — tym razem pod ironicznym, nawiązującym do bolszewickiej, komunistycznej „Międzynarodówki” tytułem, można przetłumaczyć jako „Wyrzućmy pamięć o przeszłości na śmietnik! Historia i pamięć o komunizmie w Europie”.

Dwa lata wcześniej, jeszcze w 1995 roku, w jednym ze swoich felietonów, profesor Ryszard Legutko słusznie zauważył, że: „PRL ma w sobie coś z wampira. Już dziesiątki razy go grzebano, a on ciągle żyje i daje znać o sobie. Wszystko wskazuje na to, że kołek osikowy, który mógłby go unicestwić, jeszcze nie został wystrugany”. Słowa profesora Legutki pozostają aktualne do dzisiaj.

Niestety, m.in. skutkiem neomarksistowskiego i lewicowo-liberalnego zafascynowania krwawym komunizmem – nigdy nie doszło do utworzenia miedzynarodowego sądu nad komunistycznymi zbrodniarzami oraz komunizmem. Chociaż komunistyczne zbrodnie przeciwko ludzkości powinny zostać osądzone tak samo, jak kiedyś osądzono hitleryzm i hitlerowskie zbrodnie przeciwko ludzkości w Norymberdze. Takie przybliżenie jednak wciąż powoduje oburzenie w tzw. „postępowych kręgach” świata, które uważają, że kieruje nami prosta chęć zemsty i – nie muszę chyba po nazwisku wymienić autora określenia – „jaskiniowa nienawiść”. A my, ofiary tego ustroju nie chcąc wyjść na troglodytów, zastosowaliśmy „grubą kreskę” i właściwie daliśmy z tym całym rozliczeniem spokój. Ostatnio pojawiają się i takie argumenty, że społeczeństwo nie jest zaineresowane pociąganiem do odpowiedzialności sprawców. Jednak brak poniesienia konsekwencji zbrodni zniekształca moralność społeczeństwa – konsekwencje tego mogą być nieobliczalne.

Mój stary przyjaciel, Czesław Bielecki w odnośnej rozmowie powiedział: „Owszem, nienawiść nie powinna mieć miejsca, tak samo jak i oportunizm. Te dwie rzeczy noszą w sobie największe zagrożenia dla naszej wolności. Tego nas uczą doświadczenia faszyzmu, nazizmu i komunizmu. Powinniśmy wreszcie wyciągnąć naukę. Jeśli za morderstwa i ucisk całych społeczeństw, za zrujnowanie życia dziesiątki milionów, za wierutne kłamstwa można unikać karę, to raczej prędzej niż później wyjdzie z ludzi potwór i nie będziemy mogli powiadać, że należymy do pięknych stworzeń.” Krystalicznie jasny postulat:  musimy zrobić porządek w naszych duszach i w naszej historii. Lepiej później niż wcale!

Szczególnie ważne jest to w naszej dobie, gdy tylko ślepy nie widzi przepoczwarzenie słów ujętych w Międzynarodówce, tylko pod innym teraz sztandarem – globalizmu. Znane wszystkim polskie tłumaczenie jednak nie oddaje posłanie francuskiego oryginału, który brzmi dosłownie: „Bój to będzie ostatni, / Łączmy tylko siły / I świat będzie międzynarodowy / I stanie się nasz!” A więc uwaga, wraca nowe!

Proszę Państwa, nie powinniśmy pozwolić na to! Zamiast nowej Międzynarodówki zaśpiewajmy raczej klasykę Młynarskiego: „Na tym dziś się skupmy / I z uporem róbmy swoje!”

Attila Szalai

*