Back to top
Publikacja: 05.06.2024
Potencjał obronny poszczególnych krajów Grupy Wyszehradzkiej. Debata ekspertów na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Polityka

O potencjale obronnym poszczególnych krajów Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Węgier, Czech i Słowacji), zachodzących w nich przemianach politycznych i społecznych, rosyjskiej inwazji na Ukrainę, możliwych scenariuszach zakończenia wojny oraz roli mediów w czasach wojny hybrydowej przez niemal trzy godziny rozmawiali eksperci na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.


W dyskusji wzięli udział dr Péter Tálas (John Lukacs Instytut Badań Politycznych i Strategicznych NKE Ludovika), dr Kinga Wojtas-Jarentowska (Instytut Nauk o Polityce i Administracji UKSW), dr Krzysztof Dębiec (Ośrodek Studiów Wschodnich) oraz red. Paweł Lekki z  Polskiego Radia. Moderatorem debaty był lider Koła Naukowego Badań nad Europą Dawid Gołębiewski.

Debatę zorganizowaną przez Koło Naukowe Badań nad Europą, Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka oraz Instytut Nauk o Polityce i Administracji UKSW otworzył dyrektor IF prof. Maciej Szymanowski.

Eksperci zastanawiali się między innymi nad tym, czy istnieje coś takiego jak wspólna polityka bezpieczeństwa Grupy Wyszehradzkiej. 

Dr Péter Tálas z Instytut Badań Politycznych i Strategicznych NKE Ludovika w Budapeszcie przekonywał, że nie ma wspólnej polityki bezpieczeństwa krajów regionu, ponieważ kraje Grupy Wyszehradzkiej mają różne interesy i współpracują ze sobą tylko w wybranych obszarach.

Redaktor Paweł Lekki, który na antenie  Polskiego Radia specjalizuje się między innymi w kwestiach bezpieczeństwa zauważył, że rząd PiS sporo zainwestował w relacje w ramach Grupy Wyszehradzkiej, ale po rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę zaczął modyfikować swoją politykę. Nowa koalicja, która objęła władzę po jesiennych wyborach, całkowicie odwróciła się zaś od spraw regionu, stawiając na grę wśród wielkich mocarstw, na przykład w ramach zaniedbanego przez PiS Trójkąta Weimarskiego. Red. Paweł Lekki zwrócił też uwagę, że po rosyjskim ataku na Ukrainę radykalnie przyspieszono modernizację polskich sił zbrojnych, inwestując między innymi w nowoczesne samoloty bojowe (nie tylko amerykańskie, ale również południowokoreańskie). Istotnym wsparciem dla obronności Polski okazały się też budzące wcześniej polityczne kontrowersje Wojska Obrony Terytorialnej.

Dr Kinga Wojtas-Jarentowska z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW odpowiadając na pytanie o to, jak pozostałe kraje Grupy V4 odnoszą się do Polski, która militarnie wyraźnie dominuje w regionie, zaznaczyła, że taka teza nie jest prawdziwa. Podobała przykład sił powietrznych - jeszcze niedawno dziesięciomilionowe Czechy dysponowały w tym obszarze podobnymi siłami jak dużo większa Polska. 

Dr Kinga Wojtas-Jarentowska zwróciła także uwagę na fakt, że w organizacjach międzynarodowych, Grupie Wyszehradzkiej czy Unii Europejskiej, nie ma oczywistej hierarchii ze względu na wielkość: polski interes w tych organizacjach jest więc tak samo ważny jak interesy narodowe Węgier, Czech czy Słowacji.

Dr Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich zauważył podczas dyskusji, że Grupa Wyszehradzka nigdy nie była podobna do NATO czy Unii Europejskiej i od początku swego istnienia była organizacją bardzo elastyczną, której funkcjonowanie wynikało z potrzeby realizacji wspólnych celów. Te wspólne cele - jak podkreślił dr Krzysztof Dębiec - trzeba teraz na nowo zdefiniować.

Ekspert z OSW zwrócił uwagę, że najbardziej kraje Grupy Wyszehradzkiej różni stosunek do potrzeby wsparcia broniącej się przez rosyjską inwazją Ukrainy. Od początku największymi zwolennikami pomocy militarnej dla władz w Kijowie byli Polacy oraz Czesi, wspierani początkowo również przez rząd Słowacji, który reprezentował w tej kwestii inny pogląd niż większość słowackiej opinii publicznej. Obecnie Słowacja plasuje się zaś pomiędzy skrajnymi postawami Czech i Węgier: społeczeństwo jest dość prorosyjskie, choć jednocześnie zdecydowanie wspiera Ukrainę. Premiera Roberta Ficę można zaś nazwać politykiem prorosyjskim, choć nawet jemu daleko do Viktora Orbána... - Fico jest w tej kwestii znacznie bardziej pragmatyczny, nie chce konfrontacji z UE i nie ma ambicji wielkomocarstwowych - zauważył dr Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich, zwracając uwagę na zacieśnianie przez węgierskie władze współpracy z Rosjanami nie tylko w dziedzinie energetyki.

Z tą tezą nie zgodził się dr Péter Tálas, przekonując, że zarówno węgierski naród, jak i rząd w Budapeszcie bardziej się obecnie martwią o zagrożenia płynące z południa (nielegalna imigracja, kwestia stabilności Bałkanów), a jednocześnie uważają kwestię ukraińsko-rosyjską za konflikt lokalny i nie traktują zagrożenia rosyjskiego tak poważnie, jak Polacy czy Czesi.

Autorzy zdjęć: EG, GK