Back to top
Publikacja: 01.04.2024
POLSKA-WĘGRY - HISTORIA PRZYJAŹNI. WOKÓŁ ROKU 1920
Historia

Trwa III edycja konkursu „Polska-Węgry. Historia przyjaźni”. Konkursowicze mają do przyswojenia bogatą literaturę, a ten cykl artykułów adresujemy do naszych Czytelników, którzy dopingują uczniów szkół średnich, ale i sami chcą zainteresować się tematyką konkursu. A warto!

Pomnik pomocy w Skierniewicach

 

SKUTKI PIERWSZEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Do XVIII wieku na świecie dominowało myślenie, że to król (dynastia) tworzy państwo, a warstwa arystokratyczna jest podporą tronu. Wielkim podobieństwem dziejowym Węgrów i Polaków było istnienie silnej magnaterii, która posiadała wielkie majątki ziemskie – także na terenach, których nie uznawano za ich etniczne. Nawet do dziś niektórzy historycy widzą w tym ekspansję militarną Polaków i Węgrów, ignorując zupełnie fakt, że polskość i węgierskość były – po prostu! – tak atrakcyjne kulturowo, politycznie i religijnie, że światlejsze warstwy przywódcze najpierw nam obce, z czasem wzorowały się na etnicznych Węgrach i Polakach. Ale wiek XIX przyniósł rygorystyczną identyfikację językową ze swym narodem, co musiało doprowadzić do zupełnie innego stanowienia granic, bo etniczność miała wyznaczać od teraz zasięg terytorialny państw. W tym duchu obradował kongres w Wersalu w 1919 roku. W tym duchu Litwini i Ukraińcy postanowili obrać samodzielną drogę polityczną i nie wracać do unii z Polakami. W tym duchu – jak najtrafniej w „Dwóch bratankach” pisze Endre László Varga – „Węgrom, które znalazły się po stronie przegranych, koniec wojny przyniósł załamanie struktur państwowych, wielokrotne zmiany gabinetów rządzących, przewroty i rewolucje, wojnę domową, degradację gospodarczą i faktyczny rozbiór ziem Korony Świętego Stefana. Możemy nawet powiedzieć, że to Węgry – w większym stopniu – zapłaciły za Austrię i dynastię Habsburgów dług za wszystkie najcięższe grzechy dualistycznej monarchii, wraz z kosztami udziału w wojnie w bloku państw centralnych”. Dawni mieszkańcy Korony Świętego Stefana – Chorwaci, Słowacy, Serbowie, Rumuni i Słoweńcy… – w większości opowiedzieli się za przyłączeniem do swych państw narodowych wcześniej istniejących lub powstających.

Podczas pierwszej wojny światowej w Rosji Lenin dokonał też skutecznej próby przejęcia władzy przez grupę chcącą dokonywać zmian ludzkości według ideologii marksistowskiej. Jedni z nich twierdzili, że najpierw należy w tym duchu dokonywać eksperymentów w jednym państwie, ale inni chcieli natychmiast eksportować rewolucję na całą Europę albo i świat. Jedną z pierwszych ofiar takiej akcji stały się Węgry. Głównie za sprawą sowieckich agentów wśród zwalnianych z niewoli rosyjskiej weteranów i dwudziestu (narodowości węgierskiej) członków Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików), weszły na drogę budowy komunizmu, co zraziło do nich zwycięską Ententę, reorganizującą Europę.

 

Brygada ochotnicza w Warszawie

 

WYROK NA WĘGRY

Rządy socjaldemokratyczne w postaci Węgierskiej Republiki Rad (węg. Magyarországi Tanácsköztársaság) trwały tylko 133 dni (od 21 marca 1919 do 1 sierpnia 1919), ale przyniosły ogrom nieszczęść dla Madziarów. Ilość ofiar wewnętrznych rozrachunków wciąż pozostaje otwarta, tragedie podziałów bratobójczych wciąż nie są do końca zabliźnione, ale skutki międzynarodowe okazały się jeszcze gorsze. W kwietniu Węgry prowadziły wojnę już na trzech frontach: przeciw Rumunii, przeciw Królestwu Serbów-Chorwatów-Słoweńców (zwanego później Królestwem Jugosławii) i przeciw Czecho-Słowacji. I choć interwencja Ententy rozgraniczyła walczące strony, gdy siły antywęgierskie miały trzykrotną przewagę to odnowienie walk sprowadziło na Węgry ponowną agresję Rumunii i Czecho-Słowacji. Ogromna skala rabunku węgierskiej gospodarki przez interweniujące obce wojska, tłumaczona obciążeniem Węgrów kosztami interwencji zubożyła tragicznie i tak już bardzo wyczerpane państwo. Porządek wewnętrzny przywrócił co prawda (ogłoszony później jako „regent”) admirał Miklós Horthy, ale przywódcy światowi rozdający karty w Paryżu potraktowali Węgry najgorzej ze wszystkich, których uznano za winnych w pierwszej wojnie światowej. W traktacie 4 czerwca 1920 roku w pałacu Grand Trianon w Wersalu Węgry zostały okrojone z 325 tys. km2 i 21 mln mieszkańców (wg stanu z 1914 roku) do 93 tys. km2 i 8 mln mieszkańców. Utraciły dostęp do morza. Narzucono im też ogromne ograniczenia militarne, przez które Węgry stały się w zasadzie bezbronne, gdyby którykolwiek z sąsiadów podjął z nimi wojnę. Zabroniono Węgrom posiadania lotnictwa i marynarki wojennej, nie wolno było przeprowadzać szkoleń w tzw. powszechnej służbie wojskowej, a armia mogła liczyć najwyżej 35 tys. ludzi. Nie wolno też było Węgrom budować innych linii kolejowych niż jednotorowe. Miały zapłacić wysokie kontrybucje i ponieść inne poniżające kary.

O tym, jak Węgrzy potraktowali warunki pokojowe, jakich nie spodziewali się nawet w najgorszych snach, niech najlepiej świadczy fakt, że Albert  hr. Apponyi – szef węgierskich negocjatorów – odmówił podpisania traktatu, a dwaj inni  dyplomaci węgierscy (minister zdrowia i ambasador w Paryżu), podpisawszy, podali się do dymisji. Dzień 4 czerwca stał się odtąd dniem żałoby narodowej, w którym biły dzwony i odprawiano żałobne nabożeństwa. Do 1938 roku Węgrzy pozostawili opuszczone do połowy masztu flagi. Polska w duchu solidarności z Węgrami nie ratyfikowała traktatu z Grand Trianon.

 

DECYDUJĄCA POMOC WĘGRÓW DLA POLSKI

Mimo wyraźnie życzliwych gestów ze strony Polski dla Węgrów w latach 1918–1920 nasi Bratankowie ponieśli klęskę militarną i dyplomatyczną. Tak się złożyło, że wkrótce po tragedii węgierskiej w Grand Trianon teraz Polska znalazła się w śmiertelnym zagrożeniu, ponieważ sytuacja na froncie bolszewickim przybrała najgorszą postać od początku wojny na Wschodzie. Odbudowa granic Rzeczypospolitej po pierwszej wojnie światowej napotkała na liczne konflikty z kilkoma sąsiadami, ale wojna z bolszewikami oznaczała walkę o wszystko, głosili oni bowiem podbój całej Europy, a mając na Zachodzie licznych zwolenników w Niemczech i obolałe oraz zrezygnowane społeczeństwa europejskie, mogli liczyć na sukces po przejściu ich nawałnicy przez Polskę. Wówczas miała miejsce tzw. Bitwa Warszawska, nazwana 14 sierpnia przez Stanisława Strońskiego (wówczas publicystę) „Cudem nad Wisłą”, bo przypominająca sytuację Francuzów z „cudem nad Marną” w 1914 roku. Znakomite zwycięstwo Polaków było możliwe dzięki obronie stolicy oraz wbiciu klina pomiędzy dwa fronty sowieckie, z których jeden już sięgał Torunia, a południowy (gdzie komisarzem politycznym był Józef Stalin) nie nadążał. Wbicie klina pomiędzy te fronty kontratakiem znad Wieprza według planów gen. Tadeusza Rozwadowskiego dało nam wspaniałe zwycięstwo.

Wśród historycznych narracji o sukcesie oraz sporach o zasługi często pomijano rzecz decydującą o możliwości prowadzenia walk przez Polaków. Naszym największym zmartwieniem w decydujących o obronie Warszawy i kontrataku chwilach był bowiem brak broni i amunicji. Zapał naszych ochotników nie wystarczał przecież do osiągnięcia zwycięstwa nad rozpędzonym czerwonoarmistami, a transporty uzbrojenia i amunicji do Polski były skutecznie hamowane bądź to przez środowiska lewicowe (np. międzynarodówki komunistyczne) w Europie Zachodniej, bądź nieżyczliwe nam władze państw ościennych. I w tej sytuacji to Węgry przyszły nam z decydującą pomocą, wyrażającą się w transportach broni i amunicji. Doszło nawet do tego, że Węgrzy wysłali nam milion nabojów, które stanowiły ostatnią ich rezerwę, czyli poważnie zaryzykowali własne bezpieczeństwo, by udzielić Polsce pomocy. W sumie otrzymaliśmy od Węgrów różne rodzaje wsparcia (broni, opatrunków, lekarstw itd.), a w tym 58 milionów naboi. Węgrzy przesyłali nam tranzytem wsparcie wojenne, które wysyłali Francuzi i Włosi (zachęcani do pomocy przez Watykan), a fałszowali przy tym dokumenty przewozowe… Spłaciliśmy to transportami węgla dla potrzebujących go Węgrów. Nie do końca znane są nawet badaczom tego okresu przygotowania Węgrów pod przywództwem admirała Horthyego do pomocy Polsce w postaci całych dywizji kawalerii i piechoty, które miały walczyć przede wszystkim przeciw osławionej armii gen. Budionnego, siejącej pożogę i postrach swym okrucieństwem i początkowymi sukcesami. Warto docenić, jak w świadomości wielu Węgrów w 1920 roku funkcjonowała chęć walki ramię w ramię z Polakami przeciw bolszewickiemu najeźdźcy! Warto też kontynuować badania nad źródłami historycznymi z tamtych czasów, bo wiele z nich wskazuje zarówno na pragnienia zawarcia sojuszu niemiecko-sowieckiego (prasa niemiecka sugerowała nieuchronną klęskę Polski, a w Królewcu Niemcy już zbierali ochotników do pomocy bolszewikom na froncie) jak i starania dyplomatyczne Polaków, by pogodzić Bukareszt z Budapesztem (po to np., by zwycięskie w wojnie przeciw bolszewikom ziemie mogły stanowić polsko-węgierskie pogranicze).

Dzieje przyjaźni polsko-węgierskiej wydają się zatem szczególnie fascynujące, gdy jeszcze uświadomimy sobie, że przecież po pierwszej wojnie światowej ententa potraktowała Polskę jako sojusznika i państwo zwycięskie, a Węgrów jako naród przegrany w wojnie. Tymczasem postawy i konkretne działania Polaków i Węgrów w okresie międzywojennym udowodniły, że nasza przyjaźń górowała nad innymi uwarunkowaniami, a podczas drugiej wojny światowej przetrwała jeszcze cięższą próbę.

Piotr Boroń

Zdjęcia: Wikimedia Commons, mkidn.gov.pl