Back to top
Publikacja: 12.11.2023
POKÓJ W KARŁOWICACH
Historia

W niewielkim dziś miasteczku, zwanym przez Serbów Sremski Karlovci 26 stycznia 1699 roku nastąpiło wielkie wydarzenie. Stanowiło zwrot nie tylko w dziejach Bałkanów, ale koniec jednej i początek kolejnej epoki w historii kilku państw.

 

WĘGIERSKIE NADZIEJE I ODWROTNY SKUTEK

Nietolerancyjna i germanizacyjna polityka Habsburgów na Węgrzech w XVI-XVII wieku powodowała wybuchy niezadowolenia, a w 1672 roku przerodziła się w wielkie powstanie, określane jako powstanie kuruców, na czele którego stanął Emeryk (węg.  Imre) Thököly, zwany też w związku z przywództwem królem kuruców (węg. kuruc király), czyli zbrojnych chłopów, którzy od początków XVI wieku cieszyli się wolnością osobistą w zamian za gotowość do walk z sąsiadującym Imperium Osmańskim. Ich status w przybliżeniu przypominał pozycję Kozaków w Rzeczpospolitej, a Habsburgowie próbowali ograniczać ich przywileje. Imre Thököly sięgnął do nich, a walczył przede wszystkim jako narodowy przywódca węgierski o suwerenne państwo. Paradoksalnie, kurucowie nazwę swą zawdzięczali krucjatom antytureckim, a teraz ich bunt przeciw Habsburgom był Turkom na rękę, więc sułtan popierał ich walkę, a nawet koronację Thökölyego, dokonaną dzięki swemu przedstawicielowi, który wręczył mu insygnia 16 września 1682 roku. Przeciwdziałanie ze strony Habsburgów dało okazję sułtanowi do skierowania wielkiego najazdu na Wiedeń. I trzeba otwarcie stwierdzić, że odsiecz Wiednia w wykonaniu Jana III Sobieskiego na czele wojsk polskich i zgodnie z niekorzystnym dla nas układem z Habsburgami z 31 marca 1683 roku postawiła nas także przeciw Węgrom Thökölyego, ale też, że walka przeciw wojskom tureckim pod dowództwem wezyra Kara Mustafy nie oznaczała wrogości polsko-węgierskiej, a nawet szukano porozumienia w postaci osadzenia pierworodnego syna Jana III Sobieskiego, czyli Jakuba na węgierskim tronie. Węgrzy unikali starć z Polakami, a nasze wojska, pobiwszy Turków, wracały co prawda z łupami, ale sponiewierane przez decyzje cesarskich urzędników, którzy – niewdzięczni za uratowanie Wiednia – odmawiali Polakom paszy dla koni, żywności dla ocalałych, pomocy rannym, a nawet grzebania poległych na austriackich cmentarzach.

Jeżeli historia ma być rzeczywiście nauczycielką życia, nasze doświadczenie z końca XVII wieku może być doskonałym materiałem do rozważań na temat polskiej racji stanu i metod postępowania, by nie być wykorzystywanym dla obcych interesów. Wokół odsieczy odżywa co pewien czas dyskusja, jak Jan III Sobieski powinien był wówczas postąpić, aby Rzeczpospolita otrzymała przynajmniej rekompensatę za wkład w zwycięstwo, a może i jeszcze lepiej skorzystała na pogmatwanej sytuacji międzypaństwowej. Pojawiają się więc pomysły, że trzeba było zwlekać (jak to zrobili choćby Litwini, którzy „nie zdążyli przybyć pod Wiedeń), a podnosić z czasem żądania wobec cesarza (aby np. zwrócił Polsce Śląsk). Niektórzy historycy nawet dopuszczają poświęcenie Turkom Wiednia, by cesarz bardziej docenił polską pomoc, o którą musiałby zabiegać tym bardziej po utracie swojej stolicy. To brutalne podejście można lepiej zrozumieć, pamiętając, że to właśnie Habsburgowie rozpoczęli w niecałe 90 lat po odsieczy rozbiory Rzeczpospolitej, zajmując Spisz (węg. Szepes), a w 1772 roku zagarniając w zaborach szmat rdzennie polskich ziem, zwanych przez nich Galicją, nie mając przy tym żadnych skrupułów.

Omawiając tę wojnę, przypomnieć trzeba, z drugiej strony, że przystępowaliśmy do niej w sytuacji, gdy pod panowaniem tureckim było Podole i Bracławszczyzna, zajęte przez Turków w 1672 roku, więc mieliśmy powód, by zaangażować się po stronie Habsburgów. Mogliśmy to jednak zrobić z powodzeniem, argumentując właśnie, że musimy walczyć w tamtym rejonie, a Habsburgom pozostają już „tylko” zmagania o Wiedeń. Dodatkowym skutkiem wojny przeciw Turkom było zmuszenie Rzeczpospolitej do rezygnacji z połowy Ukrainy na rzecz Rosji (i dodatkowo Kijowa w 1686 roku w moskiewskim pokoju Grzymułtowskiego), aby zaangażować Rosję przeciw imperium Osmanów. Znów więc Polska płaciła za cudze sukcesy… Rosja zaś jako sojusznik Świętej Ligi walczyła z Chanatem Krymskim i cieszyła się zdobyczami na jego ziemiach, które równie dobrze mogły przypaść Rzeczpospolitej w ramach walki przeciw Turcji i jej nadczarnomorskim wasalom. Są i historycy, którzy twierdzą, że należało stanąć po stronie Turcji i Węgrów przeciw Habsburgom i Rosji. Przecież w końcu to Turcja nie uznała rozbiorów Rzeczpospolitej, co najpiękniej uczczono w 1933 roku, wznosząc pierwszy  toast za zwycięzców spod Wiednia, ale drugi za życzliwych nam w XIX wieku Turków.

 

KORZYŚCI CESARSKIE PO ODSIECZY

Sobieski powrócił do Polski ze swymi wycieńczonymi bohaterami, a cesarz Leopold rozpoczął zbierać plony odsieczy, niszcząc dalszy opór Węgrów Thökölyego i wysyłając na Bałkany kolejne wyprawy, które miały wyzwalać dawne ziemie należące do Korony Świętego Stefana (węg. Szent István Koronájának Országai), ale teraz miały one już należeć do Habsburgów. Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Rzeczpospolita, Papiestwo i Wenecja zawarły w 1684 roku tzw. „Świętą Ligę”, a każdy z jej członków działał inaczej i na innym froncie. Już w 1684 roku Leopold podjął pierwszą próbę zdobycia Pesztu, a w 1686 roku udało się to jego wojskom pod dowództwem Karola Lotaryńskiego (węg. Lotharingiai Károly) i Ludwika Wilhelma Badeńskiego (węg. Badeni Ludwik Wilhelm).

Całość działań habsburskich przeciw Turcji po odsieczy wiedeńskiej aż do pokoju w Karłowcach (węg. Karlócai béke) w niemieckiej historiografii nosi miano V wojny austriacko-tureckiej. Bardzo ważnym jej sukcesem habsburskim było zdobycie Belgradu w 1688 roku, który po długiej przynależności do Korony Świętego Stefana znajdował się aż 167 lat pod tureckim panowaniem.

11 września 1697 roku doszło do największej bitwy w trakcie tej wojny. Starło się w niej ok. 50 tys. wojska Eugeniusza Sabaudzkiego (węg. Savoyai Jenő) z ok. 60-tysięczną armią turecką. Znalezienie słabej strony tureckiego wojska umożliwiło odcięcie i wybicie dużej części z nich. To wzbudziło panikę u reszty muzułmanów i odmieniło bitwę w rzeź. Zginęło ok. 30 tys. Turków, a chrześcijanie stracili najwyżej dwa tysiące ludzi. Bitwa oznaczała zwrot w wielkiej wojnie i prowadziła wprost do ostatecznej klęski Turcji. Zwycięstwo miało też swój wielki wymiar religijny, bo w 1696 roku mieszkańcy Pócs (obecnie Máriapócs) zauważyli, że czczona przez nich grecka ikona Matki Boskiej łzawi. Przed jej wizerunkiem gromadziły się coraz większe tłumy na modlitwach i to jej przypisano pomoc w zwyciestwie w bitwie pod Zentą (węg. Zentai csata) w 1697 roku. Cesarz Leopold przeniósł ikonę do Wiednia, którego Matka Boska Płacząca stała się patronką. Dopiero liczne i silne nalegania mieszkańców Pócs doprowadziły do powrotu świętej ikony do ich miasta, które do dziś słynie z licznie nawiedzanego sanktuarium. Leopold I w poczuciu zwycięstwa doprowadził w 1687 roku do koronacji swego syna Józefa na króla Węgier. Dodajmy, że w 1691 roku Habsburgom udało się również wyprzeć Imre Thökölyego nawet z Transylwanii.

 

LOSY MIASTECZKA

W historiografii polskiej panuje niepodzielnie nazwa Karłowice, ale prof. Wacław Felczak przy różnych okazjach podkreślał, że skoro w oryginalnym języku używa się określenia Sremski Karlovci to słusznym byłoby i po polsku pisać Karłowce zamiast Karłowice. Może kiedyś rzeczywiście tak się stanie… Póki co tytuł artykułu musi – aby nie okrzyknięto go w świetle obecnie panującego nazewnictwa błędem – zawierać nazwę „Karłowice”, ale apeluję, by w imię pamięci o prof. Felczaku przeprowadzić rewizję nazewnictwa. Miejscowość leżąca w Wojwodinie nad brzegiem Dunaju pomiędzy Nowym Sadem a Belgradem. Zamieszkałe głównie przez Serbów, pozostawały pod panowaniem tureckim do 1688 roku, a okupanci spalili je, wycofując się przed wojskami chrześcijańskimi.

16 listopada 1698 roku zjechały tu przedstawicielstwa państw Świętej Ligi (oraz Rosji i Chanatu Krymskiego) i zaczęły się pertraktacje ze stroną turecką, jak mają być zakończone zmagania wojenne, trwające już piętnaście lat i świadczące o upadku Imperium Osmańskiego. Pokój z 1699 roku był tego upadku przypieczętowaniem. Obrady toczyły się ponad dwa lata po śmierci zwycięzcy spod Wiednia, Jana III Sobieskiego, a dla Rzeczpospolitej owoce jego sukcesu zbierał niezasłużenie August II Sas. Odzyskiwał on jednak tylko to, co utraciliśmy za czasów Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Papiestwo świętowało triumf moralny, pozbywając się trapiącego je od kilkuset lat zagrożenia.

Największym beneficjentem był cesarz Leopold I, który zagarniał przede wszystkim serce Królestwa Węgier, czyli Nizinę Panońską z Budą i Pesztem, Chorwację i Transylwanię, a także inne kraje na Bałkanach (bez Banatu). Obłowiła się Wenecja, zdobywając m.in. Peloponez i Dalmację bez Raguzy oraz niektóre wyspy na Morzu Jońskim. W konsekwencji zwycięskiej wojny w 1700 roku Rosja podpisała z Turcją pokój w Konstantynopolu, zyskując liczne kluczowe tereny do ekspansji morskiej (np. Azow i ujście Donu).

Obecnie można jeszcze zwiedzać w Sremskim Karlovcu dużą „kaplicę pokoju”, gdzie negocjowano warunki traktatu. Zadowolony z jego warunków cesarz ogłosił dla buntujących się przeciw niemu Węgrów amnestię, ale nie obejmowała ona znienawidzonego przez Habsburgów Imre Thökölyego, który zmarł jako niezłomny w walkach przeciw cesarzowi w 1705 roku.  

 

Piotr Boroń

Źródło zdjęć: Wikimedia commons