Back to top
Publikacja: 08.10.2023
WĘGRZY A RZEŹ POLAKÓW NA KRESACH WSCHODNICH
Historia

Tragedia polska 1943 roku miała też aspekt węgierski, bo przecież wojska naszych Bratanków stacjonowały na Wołyniu podczas drugiej wojny światowej. Ten pogmatwany wątek historyczny po raz kolejny w naszych dziejach da się zrozumieć przez pryzmat odwiecznej przyjaźni polsko-węgierskiej.

 

Węgierscy żołnierze w Ukrainie w 1944 r.
Zdjęcie: Fortepan/
Gábor Kemenesi

WBREW SCHEMATOM

W największym uproszczeniu można by wnioskować, że skoro podczas II wojny światowej Węgry związane były sojuszem z III Rzeszą, a Ukraińcy także wypatrywali szans na utworzenie swej państwowości w oparciu o Niemcy to Węgrów z Ukraińcami powinno więcej łączyć niż dzielić. Przecież Hitler uczynił kilka gestów w tzw. arbitrażach przyznających Węgrom część ziem utraconych w Trianon. Przecież Węgrzy uczestniczyli w wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu jak wiele jednostek złożonych z Ukraińców… Powodów do uzasadnienia sojuszu węgiersko-ukraińskiego można by znaleźć więcej. Ale były i argumenty, by do sojuszu nie doszło. Wśród nich były doświadczenia historyczne, zmuszające do dystansu. Była wreszcie ta odwieczna, sławna i niezatarta mimo różnych sytuacji politycznych polsko-węgierska nić sympatii, która powodowała solidarność w najtrudniejszych chwilach. Gdy zatem wspominamy straszny czas wojenny, warto tym bardziej docenić gesty i postawy najszlachetniejsze, wynikające z humanitarnego współczucia wobec bezbronnej ludności cywilnej oraz niezrozumiałego dla wielu ludzi fenomenu sympatii dwóch narodów, których podobieństwo losów i ponadczasowa przyjaźń powodowała poświęcenie nawet wbrew logice politycznej. Pierwszym tak wielkim poświęceniem Węgrów dla Polski podczas II wojny światowej była odmowa Hitlerowi przez rząd węgierski nie tylko wspólnego zaatakowania Polski, ale nawet przepuszczenia przez swe terytorium jednostek niemieckich, by łatwiej im było uderzyć na Polskę. Przypomnijmy, że Słowacy chętnie uderzyli wówczas na Polskę wspólnie z Niemcami. Węgrom zaś groziły nawet represje ze strony Hitlera za solidarność z Polską – ze zbrojną agresją niemiecką na Węgry włącznie. Takiej życzliwości się nie zapomina! A później terytorium Węgier było azylem wolnościowym dla licznych uciekinierów polskich spod okupacji. Wreszcie podczas Powstania Warszawskiego Węgrzy, skierowani przez Niemców do walki przeciw Polakom odmawiali strzelania do powstańców, udzielali pomocy w sprzęcie, przepuszczali jednostki Armii Krajowej, by mogły dołączyć do udziału w Powstaniu, a nawet pertraktowali z Polakami zaangażowanie zbrojne po naszej stronie. Nie doszło do niego wobec braku jakichkolwiek szans na zwycięstwo, antypowstaniowej polityki Stalina i marazmu zachodnich aliantów oraz przede wszystkim decyzji niemieckiego dowództwa, które wycofało na czas Węgrów z okolic Warszawy. Ale Węgrzy i tak uratowali wielu Polaków, a co najmniej kilkudziesięciu Węgrów, dezerterując ze swych szeregów (często za zgodą zwierzchników) wzięło udział w Powstaniu i podzieliło tragiczny los Polaków. Za mało się o nich wspomina, a zasłużyli na najwyższe uznanie, bo przyjaźń i honor przedłożyli nad życie!

WOŁYŃ I MAŁOPOLSKA WSCHODNIA

Na terenach Generalnej Guberni przez całą okupację przybywało wojsk węgierskich. Służyć miały one do zabezpieczania szlaków transportowych na front, a po 1941 roku pomagać miały w okupacji Dystryktu Galicja. Niemcy używali Ukraińców do walk przeciw Armii Czerwonej, ale chcieli korzystać z zadawnionych animozji węgiersko-ukraińskich, by według starej rzymskiej zasady „divide et impera” łatwiej rządzić skłóconymi nacjami. W maju 1943 roku w Kijowie utworzono Dowództwo Węgierskich Królewskich Sił Okupacyjnych, a pod jego rozkazami funkcjonowały całe dywizje. Zanim nadszedł tu front, Węgrzy byli często widoczni jako patrolujący miasta i wsie oraz pilnujący przepraw mostowych, głównych tras i stacji kolejowych, a nawet ważniejszych dróg. Zdając sobie sprawę z tego, że znajdują się na terytorium, które nie miało by im przypaść po wojnie, że służą tylko niemieckim interesom, a wreszcie, że państwa Osi Berlin-Rzym-Tokio zmierzają do klęski, Węgrzy czuli się coraz bardziej sfrustrowani. W perspektywie mieli walkę przeciw olbrzymiej nawale sowieckiej w obronie Niemiec, a nie terytorium Węgier, na które miała wkroczyć Armia Czerwona. W takiej sytuacji żołnierze węgierscy stali się świadkami coraz częstszych aktów przemocy band ukraińskich wobec polskiej bezbronnej ludności cywilnej. Pierwsze ataki miały miejsce już w 1941 na terenach zajmowanych przez Niemców w agresji na Związek Radziecki, a ich kulminacja na Wołyniu miała miejsce w 1943 roku z datą 11 lipca, czyli „krwawą niedzielą” na czele. Żołnierze węgierscy mieli liczne okazje do obejrzenia ofiar nocnych napadów, leżących długimi rzędami wzdłuż płotów. Ślady na pomordowanych świadczyły o szczególnym okrucieństwie zabójców. Widok pomordowanych wzbudzał wielokrotnie spontaniczne reakcje odwetu, a ponieważ bandyci z Ukraińskiej Powstańczej Armii czuli się bezkarni, więc łatwo było ich zidentyfikować. Dochodziło do krwawych zemst, które dziś najczęściej historycy ukraińscy pokazują jako równoważące winy ukraińskie, a Polacy rozumieją jako efekt wymierzania sprawiedliwości przez Węgrów. Oczywiście trudno gdybać, jaka była rola Węgrów w ograniczeniu krwawej rzezi… Jak ustalili pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, zdarzało się, że nawet sami polscy mieszkańcy wsi na Wołyniu prosili, aby żołnierze węgierscy nie dokonywali pacyfikacji bandytów z Ukraińskiej Powstańczej Armii, bo to powodowało dalszą eskalację nastrojów.

Częste były przypadki, gdy posterunki węgierskie przepuszczały żołnierzy Armii Krajowej, zmierzających w szyku z pomocą atakowanym wsiom. Zdarzało się, że Węgrzy sprzedawali polskim partyzantom i cywilom broń i amunicję. Tak było podczas walk o Przebraże, gdzie Polakom pomogli nie tylko Węgrzy, ale nawet rosyjscy partyzanci. Wielokrotnie Polacy prosili Węgrów o zbrojne ubezpieczanie uroczystości pogrzebowych ofiar rzezi wołyńskiej. W Małopolsce Wschodniej pomagali Polakom przedostawać się na Węgry, gdy ktoś chciał zbiec przed niebezpieczeństwem. Władysław i Ewa Siemaszkowie w swej pracy pt. „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1943-1945” opisali np. pomoc, jakiej udzielili w budynku stacji kolejkowej w Jezioranach Węgrzy ściganym przez Ukraińców Polakom. W bardzo ciekawym artykule pt. „Bratankowie w chwili próby. Węgrzy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach II wojny światowej” Maria Zima-Marjańska przytacza raporty polskiego podziemia, w których opisano prewencyjne aresztowania ukraińskich rezunów przez żołnierzy węgierskich, którzy udaremniając ich napaści na polską ludność cywilną wiązali Ukraińcom ręce i nogi oraz przywiązywali do nich narzędzia zbrodni, jakimi zamierzali torturować Polaków. Doszło i do tego, że Polacy i Węgrzy sporządzali słowniczki do przyjaznego porozumiewania się i uniknięcia nieporozumień w przypadkach wejścia na siebie zbrojnych. Informowano się też nawzajem, jakie mundury mają którzy zbrojni. Efektem wydatnej pomocy Węgrów dla Polaków stały się nawet przekazy, mylące Węgrów z Niemcami (którym oficjalnie podlegali) i wdzięczność dla Niemców za pomoc Polakom, a to zdarzało się bez porównania rzadziej.

WOBEC ARMII CZERWONEJ

Przełom 1943-44 roku przyniósł nową sytuację na polskich i węgierskich kresach. Nadchodził front, partyzantka zmieniała formy walki, a Ukraińcy musieli liczyć się z potęgą, która miała wyraźnie na celu włączenie ich wszystkich ziem do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Na przedwojenne ziemie Rzeczpospolitej Polskiej Armia Czerwona wkroczyła w pierwszych dniach 1944 roku (podaje się zazwyczaj 3-6 stycznia) i Polacy stanęli przed problemem walki z Sowietami, o których wiedzieli, że są agresorem, chcącym zamienić niemiecką okupację na swoją – choć oficjalnie mienili się naszymi sojusznikami. Dla Węgrów Armia Czerwona była de facto i de iure wrogiem. Chętnie zatem walczyli z nimi ramię w ramię z Polakami. Tak było w Nadwórnej i Stanisławowie, gdzie walczył węgierski II Korpus Rezerwowy (posłany później w okolice Warszawy). W Stanisławowie sporo węgierskich żołnierzy dostało się w ręce ukraińskie, ale większość z nich została uratowana.

Trzeba również odnotować, że wobec wkraczających Rosjan zmieniał się stosunek Węgrów do Ukraińców, którzy podejmowali walkę z Armią Czerwoną. Wówczas Węgrzy odsprzedawali im broń, a nawet dochodziło do rozbrajania Węgrów, którzy nie widzieli już szans na zwycięstwo, a walki z dala od rodzinnych stron wydawały się niektórym bezsensowne. Dla nich wojna światowa dobiegała końca i mogli co najwyżej ratować własne życie, ewakuując się np. długą drogą (często przez Niemcy) do Ameryki. Wielu jednak powracało w rodzinne strony, by toczyć jeszcze tragiczne boje o Budapeszt.

Piotr Boroń