Back to top
Publikacja: 11.09.2023
WĘGIERSKI ROMANTYZM
Kultura

Dwieście lat temu, równolegle z przewartościowaniami literackimi wśród Polaków i Litwinów zaszły w mentalności twórców węgierskich zmiany, które określa się potocznie jako wejście w epokę romantyzmu.

 

PERIODYZACJA, NOŚNIKI, TWÓRCY

Zaczęło się od niemieckiego przełomu, zwanego zazwyczaj „okresem burzy i naporu”, którego najwybitniejszym przedstawicielem był Wolfgang Goethe. Na naszych ziemiach za symboliczną datę początkową romantyzmu uznaje się rok 1822 (wydanie „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza), a dla Węgrów jest to rok 1821, gdy ukazał się po raz pierwszy rocznik literacki pt. „Aurora”, którego redaktorem naczelnym został wybitny dramaturg Károly Kisfaludy (1788–1830), autor m. in. sztuki o nieszczęśliwej kochance Kazimierza Wielkiego Klarze Zách. Publikacje w „Aurorze” zmieniły nutę, na którą teraz wypadało grać. Klasycyzm stawał się niemodny, a pokolenie romantyków wypierało zasłużonych i poważanych literatów, starszych o ok. trzydzieści lat. Największy autorytet Węgrów w dziedzinie literatury Ferenc Kazinczy – cieszył się wciąż szacunkiem, ale przestawał być wzorem, a świadom tego, odsuwał się w zacisze rodzinnej posiadłości. Nad Dunajem nie odczuwało się – jak nad Wisłą czy Niemnem – walki klasyków z romantykami, a zachodzące zmiany można by nazwać raczej aksamitną rewolucją. Młodzi czerpali siły witalne nie tyle z przeciwstawienia się starym, ale z sukcesów w Europie Zachodniej, gdzie np. w 1830 roku John Bowring wydał antologię poezji Madziarów w tłumaczeniu na język shakespearowski. Dla oddania sprawiedliwości naddunajskim kręgom literackim wspomnieć trzeba oczywiście także o zjawisku węgierskiego preromantyzmu, podobnego do „burzy i naporu” u Niemców. Tu na czoło wybił się sentymentalny kawalerzysta Sándor Kisfaludy (o sześć lat starszy brat Károlya). Właśnie w jego twórczości zaznaczyła się też być może po raz pierwszy ciekawa a istotna cecha węgierskiego romantyzmu, a mianowicie wychodzenie twórczości poza kręgi arystokratyczne i nawet zacieranie granic międzystanowych. Miłość do dziewczyny lub chłopca z ludu były już nie tylko tematem utworu, ale coraz częściej utwór był autorstwa ludzi, dla których uprawianie poezji nie wynikało z tzw. wolnego czasu. Był to oczywiście wynik powstania i rośnięcia w siłę nowej grupy społecznej – inteligencji, która wywodziła się nie tylko ze szlachty, ale i uboższych warstw społecznych, a utrzymywała się z pracy umysłowej. Co charakterystyczne, inteligencja czuła też odpowiedzialność za naród i przyszłe państwo nie mniej niż szlachta. Przykładem takiego inteligenta z niebogatej szlachty może być Ferenc Toldy (1805–1875, pierwotnie nazywał się Schedel), który wydał w Peszcie w 1828 roku wiekopomne dwutomowe dzieło „Handbuch der ungrischen Poesie”, czyli podręcznik poezji węgierskiej. Z podobnych kręgów (i również z Górnych Węgier – dziś Słowacja) wyszedł ks. József Ignác Bajza, który podjął się redagowania czasopisma literackiego „Athenaeum” po tym, jak w 1837 roku upadła zawsze niemiła habsburskiej cenzurze „Aurora”. Przy okazji sporów autorskich pomiędzy piszącymi a wydającymi „Aurorę” powstała też – po raz pierwszy wśród Węgrów – kwestia własności intelektualnej. Warto więc w XXI wieku, gdy na tym punkcie jesteśmy coraz bardziej wyczuleni (a wciąż nie jesteśmy w stanie rozwiązać wielu problemów prawa autorskiego) pamiętać, że na Nizinie Panońskiej myśli się o tym już blisko dwieście lat...

NAJWIĘKSZY Z WĘGIERSKICH ROMANTYKÓW

Współpracownikiem Bajzy w redagowaniu „Athenaeum” był Mihály Vörösmarty, którego węgierscy historycy literatury z Ferencem Toldym na czele – choć z wykształcenia lekarzem, przecież zwanym „ojcem historii literatury węgierskiej” – uznali za najwybitniejszego ze swoich przedstawicieli romantyzmu. Mihály Vörösmarty w ich towarzystwie był jednym z najmłodszych, bo urodził się w 1800 roku. Podstawy wykształcenia – jako katolik – otrzymał w szkołach cystersów w Szekesfehervarze i u pijarów w Peszcie. Śmierć jego ojca w 1817 roku pchnęła go w skrajną biedę, a cierpienia uszlachetniły. Podjął pracę jako guwerner w domu Perczelów i dzięki temu opłacał studia w Peszcie. Gdy jeszcze – jakże by nie! – zakochał się nieszczęśliwie w Etelce Perczel, postanowił oddać wszystkie swe siły i talent sprawie narodowej. Tu chyba każdemu z polskich Czytelników musi przyjść na myśl historia Adama Mickiewicza jak i jego Gustawa vel Konrada z „Dziadów” i może nawet skłonni byli byśmy szukać w Vörösmartym pierwowzoru Konrada, gdyby nie fakt, że prawie każdy romantyk w tym czasie przeżywał nieszczęśliwą miłość, która pomagała mu zrozumieć, że poświęcenie dla ojczyzny może być jeszcze wyższym dobrem niż rozpamiętywanie  osobistego zawodu w uczuciach do pięknej niewiasty. Wyjątkiem wydaje się więc Werter Goethego, który nie wspiął się ku wyżynom narodowym, choć Niemcom już z końcem XVIII wieku doskwierał brak zjednoczenia narodowego…

Gdyby, wzorem historii literatury polskiej, szukać jakiegoś jednego dzieła (jak zbioru „Ballad i romansów”), otwierającego epokę romantyzmu, to dla Węgrów byłby to niewątpliwie epos „Ucieczka Zalana” (węg. „Zalán futása”), wydany w 1824 roku, autorstwa Vörösmartyego. Największy z romantyków węgierskich w swych dziełach zawierał też sporo aluzji do sprawy polskiej, szukając analogii węgierskich marzeń narodowowyzwoleńczych. Przejęty nimi bez reszty zbliżył się do młodszego od siebie o dwa lata bojownika o niezawisłe i suwerenne państwo węgierskie Lajosa Kossutha. Niezwykle płodny literacko, tworzył nie tylko wiersze i poematy, ale też dużo dramatów, które chętnie wystawiano w Teatrze Narodowym (m.in. „Cserhalom” (1825) i „A két szomszédvár” („Sąsiednie zamki”, 1831).

 

NIEOFICJALNY DRUGI HYMN WĘGIERSKI

Jak to często bywa z wielkimi poetami, Mihály Vörösmarty pozostaje w powszechnej pamięci nie jako twórca dramatów scenicznych, ale przede wszystkim jednej pieśni, która zapadła głęboko w serca jego rodaków i stała się niejako ich drugim hymnem. Podobne zjawisko notujemy np. u Brytyjczyków, którzy mają oficjalny hymn „God save the king” (ewentualnie, gdy rządzi nimi monarchini: „Queen”), a uwielbiają „Rule Britannia”. W przypadku Węgrów jest to „Szózat” („Wezwanie” z 1826 roku), autorstwa Vörösmartyego. Nie cytując jej w całości, ale zachęcając naszych Czytelników – przyjaciół Narodu Węgierskiego do zapoznania się z jej treścią, przytoczmy choćby pierwszą zwrotkę w oryginale:

„Hazádnak rendületlenűl

Légy híve, oh magyar;

Bölcsőd az s majdan sírod is,

Mely ápol s eltakar.”

i bardzo dobrym literackim tłumaczeniu Tadeusza Nowaka, wydanym w „Antologii poezji węgierskiej” z 1975 roku:

„Twojej ojczyzny niezłomnie,

Wierny Madziarze, strzeż!

Ona jest twoją kołyską

Aż po mogilny dreszcz!”

Mocne słowa przejęły szczególnie młodych Węgrów w dobie przebudzenia narodowego i towarzyszą wszystkim pokoleniom Madziarów po dziś, nie ulegając nawet sączonemu z Europy Zachodniej zjawisku internacjonalizmu. Właśnie do tej Europy apelował Mihály Vörösmarty ostatnimi słowami pieśni:

„Do ciebie, ojczyzno ludów,

Śmiało woła mój kraj:

„Za tysiącletnie cierpienia

Życie lub śmierć nam daj!”

Na szczęście nie stracił swego życia za ojczyznę, ale poświęcił go ojczyźnie, pracując wydatnie (np. redagując beletrystyczne czasopismo „Athenaeum”, tłumacząc wraz Sándorem Petőfim dzieła Shakespearea i... pracując w Sądzie Najwyższym). 

 

SZCZEGÓLNE MIEJSCE REFLEKSJI

Gdy jesienią nasilają się wyjazdowe plany na jarmarki bożonarodzeniowe, pamiętajmy, że najsławniejsze na Węgrzech odbywają się w Budapeszcie właśnie na placu Vörösmartyego (węg. Vörösmarty tér). Na środku placu znajduje się – wspólne dzieło rzeźbiarzy Ede Kallós i Ede Telcs, odsłonięty w maju 1908 roku - pomnik wielkiego poety w otoczeniu m. in. pastuszka, chłopa, szlachcica, studenta i matki z dzieckiem. Postaci te symbolizują naród węgierski połączony wspólną pieśnią, a niektórzy dopatrują się w nich postaci z utworów  Vörösmartyego, a on nad nimi – siedząc - góruje. Budapeszteńczycy z wielką troską traktują pomnik i wiele dyskutują, jak można go ocalić przed zimowymi zniszczeniami. Mówi się o przykryciu go metalowo-szklanym rozkładanym pawilonem, ale pomysł – choć już zaakceptowany przez władze miasta – natrafia na złośliwą krytykę, że „powstanie coś w rodzaju palmiarni bez palmy”, więc póki co okrywa się pomnik na zimę folią, co chyba jeszcze bardziej godzi w estetykę. Gdy zatem wybierzemy się na targi bożonarodzeniowe do Budapesztu i siądziemy w jakże historycznej a ekskluzywnej (mimo wstrząsów od najstarszej w Europie linii metra, otwartej przez Franciszka Józefa I właśnie tu 6 maja 1896 roku), Café Gerbeaud, zajadając się lodami (a najlepsze lody są w zimie!), oby nic nie zakłóciło widoku pięknego pomnika, a my wspomnijmy węgierski romantyzm, jakże podobny do swojego rówieśnika w Polsce.

Piotr Boroń

Żródło zdjęć:

Zdjęcie tytułowe: Triumf geniuszu zniszczenia Mihálya Zichyego - Wikimedia Commons

Pomnik Vörösmatryego: Wally Gobetz – Flickr https://www.flickr.com/photos/wallyg/

Strony tytułowe czasopism: Wikimedia Commons