Back to top
Publikacja: 04.06.2023
MARIAN ZDZIECHOWSKI O WĘGRACH I TRIANON
Historia

Choć w wąskich kręgach intelektualnych, ale za to najwyżej ceniony, nasz wybitny polihistor, a nade wszystko historiozof pozostawił wręcz wzruszające świadectwa zachwytów nad narodem Madziarów. Wiele uwagi poświęcił ich największej tragedii dziejowej – traktatowi w Trianon.

 

Portret Mariana Zdziechowskiego źródło: Wikipedia

MĘDRZEC NA POGRANICZU EPOK I KULTUR

Patrząc na życie Mariana Ursyna Zdziechowskiego (1861–1938), nie możemy oprzeć się wrażeniu, że w jego osobie skupia się los milionów kresowych Polaków, strażników cywilizacji łacińskiej, intelektualisty światowej miary, a – w przeciwieństwie do zachodnich teoretyków – przesiąkniętego doświadczeniami osobistymi na styku cywilizacji Europy i Azji, urodzonego na polskiej Białorusi pod rosyjskim zaborem, mińskiego gimnazjalisty, studenta w Petersburgu, Grazu, Zagrzebiu i Genewie, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i rektora Uniwersytetu Wileńskiego. Był słowianofilem, pogardzającym rosyjskim ekspansjonizmem. Był jednym z przywódców tzw. próby zamachu stanu Januszajtisa, spacyfikowanego przez Józefa Piłsudskiego, a następnie otrzymał od tegoż propozycję objęcia funkcji premiera, a po przewrocie majowym nawet prezydenta. Gdy Piłsudski pojechał za nim do Wilna, Zdziechowski postawił liczne warunki i w efekcie odmówił Marszałkowi. Ten jednak darzył go wciąż szacunkiem mimo krytyki Sanacji przez Zdziechowskiego.

Spełniał się jako wykładowca, inspirujący do przyszłego działania studentów, ale na jego krakowskie wykłady w początkach XX wieku schodzili się tłumnie nie tylko studenci, lecz także ludzie różnych profesji i wieku. Przydzielane mu coraz większe sale wykładowe wypełniały się po brzegi. Moralista, patrzący z perspektywy sądu ostatecznego na polityczne gierki i długie trwanie narodów, przyciągał słuchaczy żądnych inspiracji do rewizji swych utartych poglądów.

Wśród jego licznych zainteresowań wyjątkowe miejsce zajęli Węgrzy. Ich języka zaczął się uczyć jeszcze za młodu i czytał książki węgierskie w oryginale. To z pewnością dowód wielkiej fascynacji a wręcz miłości do naszych Bratanków, ale Zdziechowski nie pozostawał na tafli jeziora przyjaźni. On, zagłębiając się w węgierską naturę, widział w niej sens nadany przez Opatrzność i jak ceniony przez niego Zygmunt Krasiński w Polakach tak on również w Węgrach widział wyjątkową rolę dziejową przedmurza chrześcijaństwa. Było to jednak swoiste przedmurze – stawiające czoła nie tylko azjatyckiej dziczy, ale i zachodnim, a w tym amerykańskim zakusom materialistycznym, zagrażającym tradycyjnej europejskiej ideowości, wypracowanej w średniowieczu i trwającej mimo homocentrycznym falom dziejowym, mającym na celu marginalizację Boga w dziejach ludzi i narodów. 

 

„PAIX D’IGNORANCE”

Wydane w Wilnie w 1933 roku wiekopomne dzieło Mariana Zdziechowskiego pt. „Węgry i dookoła Węgier. Szkice polityczno-literackie” zawiera jakże charakterystyczną odautorską dedykację „Pamięci Juliusza Andrássy, który w latach wojny światowej, gdy obie wojujące strony sprawę Polski pogrzebać usiłowały, sprawę tę pierwszy podniósł i odtąd niezmordowanie konieczność odbudowy niepodległej Polski głosił, pracę te poświęcam jako wyraz wdzięczności dla narodu, który o Polsce pamiętał, gdy wszyscy o niej zapomnieli”. Z punktu widzenia niniejszych rozważań, Zdziechowski już we wstępie wyjaśnił zarówno swój stosunek do metod uprawiania polityki przez demokratycznych „wybrańców ludu” w jego czasach jak i przede wszystkim dał wyraz swego stosunku do traktatu, którego smutną rocznicę 4 czerwca każdego roku pamiętają rozproszeni po wielu państwach wszyscy Węgrzy, ale też własnego sceptycznego realizmu, który nie pozwala mu wierzyć w przebicie się moralnych racji przez bezduszne interesy kreślących powojenne granice zachodnich dyplomatów. Pisze jasno: „Ignorancja panuje niepodzielnie w demokracjach; córą jej napuszona głupota. Jest to bardzo ważna dama: tyranizuje parlamenty, wodzi za nos mężów stanu i dyplomatów. Jej dziełem był traktat w Trianon, który G. Hanotaux nazwał paix d'ignorance, pokojem dezorganizującym Europę. Szkice te są protestem przeciw traktatowi w Trianon. Oczywiście protest mój nikogo nie wzruszy…”

 

LOGIKA WĘGIERSKICH DZIEJÓW

Bywa, że historiozofowie w natchnionych syntezach widzą wielosetletnie dzieje całych narodów jak życie jednego człowieka. Dość spopularyzowany został z tej serii np. pogląd – odnoszący się nawet do całej naszej cywilizacji –  że średniowiecze to jakaś młodość człowieka, który starzeje się w kolejnych epokach, a – jak dodają już nieliczni dowcipni – właśnie w naszych czasach przeżywa starcze zdziecinnienie (co by nawet oddawały pojęcia „postmodernizm” i teoria Francisa Fukuyamy, streszczona w sloganie o „końcu historii”), a owo można nazwać fiksacją. Zdziechowski dokładnie sto lat temu na wileńskim wykładzie w stulecie urodzin Sándora Petőfiego dokonał zgrabnej syntezy dziejów Madziarów, a cytowany przez niego (w przekładzie St. Rossowskiego) wielki poeta stał się uosobieniem całego narodu jak Mickiewicz, który cierpiał za miliony:

„Po ciele mojem rozgrzana bojem

Zwycięską niech przemknie konnica nawałą...”

Gdy już Węgrzy odzyskali w latach 60-tych XIX wieku niepodległość, stało się to w formie bardzo wadliwej i prowadzącej do ponownego upadku, a przyczyną nienawiści ze strony postępowych polityków z całego świata było związanie z Habsburgami, którzy wcześniej byli traktowani przez wielu patriotów jako uzurpatorzy. Powstanie Austro-Węgier oznaczało zatem uzyskanie przez wrogów monarchizmu akceptacji na zniszczenie Korony Świętego Stefana jakby przy okazji niszczenia starego systemu habsburskiego. Pod tym względem myślenie postępowe zachodnich polityków zbiegało się z dążeniami rosyjskiej – jakże przestarzałej w ich oczach – monarchii. Ambicje bałkańskie Habsburgów stały w jawnej sprzeczności z imperializmem rosyjskim, a aneksja Bośni i Hercegowiny przesądziła o konsolidacji rosyjskich kręgów władzy z prostym ludem we wspólnym celu, by zniszczyć monarchię naddunajską. Akt aneksji stał się argumentem, przekonywującym nawet sceptycznych wobec wojny chłopów. Odżyły emocje antywęgierskie z czasów interwencji rosyjskiej podczas Wiosny Narodów. W wydanej w 1937 roku książce „Węgry i Polska na przełomie historii” Marian Zdziechowski dał następującą wykładnię swych jaskrawych poglądów na kwestię zamiarów rosyjskich: „Zniszczenie Monarchii Habsburgów staje się odtąd świadomym celem polityki rosyjskiej. Polityka ta znajduje entuzjastyczny oddźwięk zwłaszcza po klęsce w Japonji, po której Rosja, widząc się zmuszoną zwrócić zdobywcze plany swoje od Dalekiego Wschodu z powrotem ku Wschodowi Bałkańskiemu musiała z natury rzeczy zacząć akcję swoją od usunięcia tej zawady na drodze, jaką był austro-węgierski rywal”. Zdziechowski przytoczył w swym dziele całą serię zdarzeń, świadczących o tym, że uznane za winne wybuchu pierwszej wojny światowej państwa centralne, w gruncie rzeczy prowokowane były na Bałkanach przez Rosję, ufającą w tamtejsze sympatie słowiańskie i dufną w swoją moc. Rzeczywiście, w różnych listach polityków rosyjskich przełomu wieków funkcjonują zapowiedzi „rozwalenia Habsburgów” z łatwością. Francja czy to lekceważąc sytuację, czy nawet chcąc rozprawy z Habsburgami dla ich definitywnego zniszczenia, patrzyła przychylnie na prowojenną politykę rosyjską i mobilizowała siły. Po wojnie zaś to zwycięzcy sądzili pokonanych, więc nie ma się co dziwić, że za winnych uznano przegranych, a wśród nich Węgrów. I mimo, że leninowska rewolucja przeraziła wielu polityków zachodnich, a nawet sprowokowała do interwencji wojskowej to przecież osłabiając Węgrów politycy francuscy i angielscy przyczynili się do wzrostu siły Rosji, eliminując z wielkiej gry podmiotowość Węgier. 

 

Antybolszewicki plakat z lat 20-tych XX w. żródło: Polona

BOLSZEWIZM JAKO APOGEUM ROSYJSKIEJ POLITYKI ANTYWĘGIERSKIEJ

Wyciągając naukę z tragicznego epizodu przejęcia władzy w Budapeszcie przez bolszewicką, a węgierskojęzyczną agenturę wyciągnął Zdziechowski wnioski ogólniejsze (jakże i dziś aktualne): „Dawniej, w epokach najazdów tatarskich i tureckich, wszystkie narody, pomimo dzielące je przeciwieństwa, czuły się solidarnemi, dziś bolszewictwo ma wszędzie sprzyjające jemu żywioły, czyli obok barbarzyństwa z zewnątrz grozi nam groźniejsze jeszcze barbarzyństwo wewnętrzne”.

Dumny z odparcia nawały bolszewickiej przez Polaków (z pomocą Węgrów) w 1920 roku, oddawał też cześć Madziarom za to, że umieli zdusić w podobnym czasie bolszewizm, który groził im w postaci piątej kolumny: „Zrozumieli to Węgrzy i mężnie przeciwstawili temu tę potęgę, jaką jest tradycja – tradycja religijna, chrześcijańska i tradycja polityczna, u nich na idei monarchizmu oparta. Dzięki temu zwyciężyli, zdeptali bolszewictwo. Dlatego tak cenną dla nas jest, w głębokiem przekonaniu mojem, przyjaźń z niemi”.

Marian Zdziechowski należał przez długi czas do europejskiej elity intelektualnej, był wysoko cenionym politykiem i naukowcem, a mimo granicznych barier i słabo jeszcze (w porównaniu np. z dzisiejszymi możliwościami) rozwiniętej komunikacji, lista jego spotkań z przywódcami wielu narodów może wzbudzać podziw. Do jego najbliższych – nawet osobistych – przyjaciół należał prezydent Masaryk, z którym zerwał relacje po tym, jak w decydujących dla obrony Polski w 1920 roku chwilach, Czechy nie tylko odmówiły nam pomocy, ale nawet zakazały pomocnego dla Polski transportu przez ich terytorium z Węgier. Ubolewał nad upadkiem monarchii na Węgrzech (mimo pozostawienia jej fasady w postaci regenta). W osłabieniu Węgier i stworzeniu nowego systemu europejskiego upatrywał zarzewia przyszłych konfliktów. W zerwaniu z monarchizmem i demokratycznym eksperymentowaniu widział moralną niestałość. Małą Ententę postrzegał jako twór sztuczny i wadliwy, bo targany sprzecznością interesów jego członków. Nade wszystko żałował, że brakuje na mapie Europy silnych Węgier, którym przyznawał rolę stabilizatora tej miary, jaką była przedrozbiorowa Rzeczpospolita, zdolna do hamowania różnych zakusów na ład chrześcijański.   

 

PIOTR BOROŃ