Back to top
Publikacja: 25.02.2023
Doktor László György: Jestem absolutnie przekonany, że węgierskie i polskie uczelnie będą z roku na rok coraz wyżej notowane w międzynarodowych rankingach
Edukacja

– Sztuczna inteligencja będzie uczyć dzieci, ale nigdy całkowicie nie zastąpi nauczycieli – prognozuje w rozmowie z portalem Kurier.plus dr László György, komisarz węgierskiego rządu odpowiedzialny za koordynację programu „Tanítsunk Magyarországért” („Nauczajmy dla Węgier”).


Dr László György podczas konferencji Europa Karpat wziął udział w panelu poświęconym przyszłości edukacji Fot. JAP


Kim będzie nauczyciel przyszłości?

Będzie swego rodzaju mentorem, który potrafi integrować dzieci pochodzące z różnych środowisk. Cyfryzacja radykalnie zmieniała system kształcenia, ale edukacja offline musi zostać utrzymana. McKinsey & Company w 2007 roku opublikowało raport „Jak najlepiej działające systemy szkolne na świecie znalazły się na szczycie”. Wnioski z tego badania sprawiają, że rozmawiając o nauczycielach przyszłości, musimy cofnąć się do przeszłości. Mój ojciec, gdy mówił o swoich sukcesach, zawsze wspominał o swej znakomitej nauczycielce. Zawsze będą więc potrzebni dobrzy nauczyciele z charakterem, wiedzą i umiejętnościami jej atrakcyjnego przekazywania.

Kiedy mówi pan „mentor”, nie ma pan na myśli chatbota, prawda?

Absolutnie nie, chociaż edukacja cyfrowa sprawia, że jesteśmy w stanie mierzyć indywidualny rozwój wiedzy i umiejętności konkretnego ucznia. Dzięki temu możemy dawać mu zadania, które będą najlepsze dla jego dalszego rozwoju. Mentor jest wówczas potrzebny głównie do tego, aby rozwijać u uczniów umiejętności interpersonalne, tak zwane soft skills.

Sztuczna inteligencja może efektywnie uczyć dzieci, dostosowując się do ich możliwości i tempa rozwoju. Niewykluczone, że AI będzie nawet lepsza niż wielu tradycyjnych nauczycieli, jednak nie zastąpi nauczycieli-mentorów.

Jak sztuczna inteligencja zmieni edukację?

Sztuczna inteligencja będzie dokładniej rozpoznawać styl uczenia się dziecka i zaproponuje ćwiczenia, które najlepiej pasują dla uczniów, którzy są słuchowcami, wzrokowcami lub kinestetykami. Oczywiście dysponujemy testami, które pozwalają nauczycielom rozpoznać style uczenia się dzieci, ale w czasach digitalizacji edukacji możemy w czasie rzeczywistym sprawdzać, jak ten styl się zmienia i błyskawicznie dostosowywać sposób nauczania.

Z drugiej strony uczniowie będą mogli prosić czatboty, by odrabiały za nich prace domowe…

Niestety, rozpoznanie, czy daną pracę domową odrobił uczeń, czy zrobił to za niego ChatGPT, nie jest takie proste. Chcę jednak podkreślić, że już teraz wielu nauczycieli jest przeciwnych pracom domowym, więc być może również w czasach rozpowszechnionej sztucznej inteligencji wcale nie trzeba będzie ich zadawać.

Pracuję również jako profesor na Uniwersytecie Eötvösa Loránda, na którym powstała innowacyjna platforma do cyfrowych egzaminów. W jednym pomieszczeniu stoi 200 komputerów. Są oddzielone specjalnymi filtrami, dzięki którym nie można podglądać, co znajduje się na monitorach dookoła. Taka platforma łączy w sobie zalety egzaminów prowadzonych offline i online. Wykładowcy nie muszą martwić się o to, czy studenci nie ściągają lub czy nie korzystają z niedozwolonych pomocy naukowych, nie muszą tracić czasu na sprawdzanie prac.  

Czy ta cyfrowa rewolucja w edukacji może pomóc krajom takim jak Polska lub Węgry w dogonieniu jakości nauczania w zachodnich szkołach?

Mocno wierzę, że tak. Zresztą nie tylko w edukacji. W takiej Austrii nadal trzeba kupić winietę na przejazd autostradą, tymczasem na Węgrzech czy w Polsce za podobny przejazd błyskawicznie można zapłacić w smartfonowej aplikacji. Rewolucje technologiczne umożliwiają naszym krajom przeskakiwanie kolejnych etapów rozwoju. Na Węgrzech stworzyliśmy świetną platformę e-learningową i jednolity system zarządzania informacją dla szkół podstawowych, dla szkół zawodowych i dla szkół wyższych. Z tego co wiem, w Polsce uniwersytety korzystają z podobnego systemu. Nowoczesne technologie pozwalają nam określić, jak szybko absolwent danego kierunku znajduje pracę, czy jest ona zgodna z jego wykształceniem, a nawet ile osoby po danych studiach zarabiają. Takie dane pozwalają nam na przekazywanie w czasie rzeczywistym istotnego feedbacku studentom, nauczycielom i szkołom wyższym.

A jak obecnie wypadają uczelnie węgierskie czy polskie w porównaniu z zachodnimi? Jesteśmy nadal mocno z tyłu?

Nie sądzę, aby jakość nauczania na uniwersytetach w Polsce czy na Węgrzech odbiegała znacząco od tego, jak kształcą najlepsze uczelnie na świecie. Największe różnice, na przykład widoczne w rankingach uczelni wyższych, dotyczą wielkości uniwersytetów oraz ocen, które danym uniwersytetom wystawiają przedsiębiorstwa. Jest oczywiste, że duże anglosaskie uczelnie, które od setek lat współpracują z wielkimi firmami, wypadają w tym rankingach lepiej. Ja sam 20 lat temu wyjechałem uczyć się na uniwersytecie w szwajcarskim St. Gallen – który cieszy się opinią jednej z najlepszych uczelni wyższych w niemieckojęzycznym świecie, ale nie widziałem dużych różnic między tym, czego uczyłem się w rodzinnym Budapeszcie, a tym, czego uczono mnie w St. Gallen. Nie widziałem dużej różnicy w jakości kadry pedagogicznej, wiedza ma charakter międzynarodowy i nasi profesorowie wcale nie są gorsi. To, co musimy zrobić, i Węgry zaczęły już to robić, to zwiększyć wydatki na edukację wyższą i sprawić, że ocena uczelni zależy m.in. od tego, jak dobrze oferta edukacyjna lokalnych uniwersytetów jest dostosowana do zapotrzebowania na konkretnych specjalistów na lokalnym rynku pracy.

Myślę, że Polska może sobie poradzić jeszcze lepiej, bo uczelnie wyższe radzą sobie dobrze w tych regionach, w których lokalne firmy chętnie przyłączają się do uniwersyteckiego ekosystemu innowacji. Polska od lat 90. realizuje własną strategię gospodarczą i – choćby wykorzystując wielkość kraju – rozwija duże rodzime firmy. Te zaś są bardziej patriotyczne i chętniej niż korporacje międzynarodowe integrują się z lokalnymi uczelniami.

Jestem więc absolutnie przekonany, że w kolejnych latach węgierskie i polskie uczelnie będą coraz wyżej notowane w międzynarodowych rankingach. Jest coraz większy popyt na studia w naszym regionie. W całej Europie Środkowej już obserwujemy rosnące zapotrzebowanie na dobrze wykształconych pracowników, a nasz region może dodatkowo zyskać na trendach deglobalizacyjnych następujących po pandemii COVID-19, takich jak nearshoring czy offshoring. Widzimy, jak ogromny kapitał napływa do naszego regionu, a wraz z nim jak rośnie popyt na badania i rozwój. A przecież my, Węgry, Polska i inne kraje Europy Środkowej, tradycyjnie mamy we krwi innowacyjną kulturę, co powinno dodatkowo wspierać wartość naszych uczelni wyższych.

Jak w tym polepszaniu pozycji lokalnych uniwersytetów może być pomocna współpraca polsko-węgierska?

Mocno wierzę w to, że dzielenie się doświadczeniami może być pomocne dla obu stron. Jestem również przekonany, że wielu naszych partnerów z Azji czy ze Stanów Zjednoczonych postrzega wszystkie kraje naszego regionu jako jedno, bo trudno im sobie wyobrazić, że istnieją takie kraje jak Węgry, z mniej niż 10 milionami mieszkańców. Musimy więc wspólnie tworzyć pozytywny obraz edukacji Europy Środkowej i łączyć różne punkty nauczania w naszym regionie.

(JAP)