Back to top
Publikacja: 26.02.2023
Bohater konkursu historycznego: gen. Józef Bem
Wybitne postacie

Po publikacjach z 12 lutego (o św. Kindze) i z 19 lutego (o królu Stefanie Batorym) przedstawiamy dziś trzeciego (i ostatniego) z bohaterów tegorocznej edycji konkursu historycznego „Polska-Węgry – Historia Przyjaźni”. Już 15 marca odbędą się eliminacje uczniów szkół średnich, z których najlepsi walczyć będą o cenne nagrody.


Piotr Boroń


Z POLSKI RODEM

Dzieje rodziny Bemów nie są dostatecznie zbadane, a raczej można powiedzieć, że liczni historycy dokładali starań, by dotrzeć do precyzyjnych informacji, ale w efekcie ich pracy powstawały dzieła ze stwierdzeniami, różniącymi się od innych. Dziadek bohatera polsko-węgierskiego otrzymał jako radny lwowski tytuł szlachecki, a niektórzy jego biografowie wywodzili pochodzenie jego rodziny z Węgier, konkretnie z hrabiów Tamassi-Cosban. Wydaje się jednak, że to przyszłe zasługi generała dla Węgrów zachęciły biografów do sztucznego skoligacenia go z naddunajskimi hrabiami. Z pewnością w XVIII wieku przodkowie generała mieszkali dłużej we Lwowie i trzymali się posad związanych z magistratem i sądownictwem. Właśnie w związku z możliwością objęcia funkcji adwokata przy tarnowskim Forum Nobilium (trybunale szlacheckim) jego ojciec przeprowadził się tu z całą rodziną.

Urodził się na przedmieściach Tarnowa, zwanych „na Burku”, 14 marca 1794 roku jako Zachariasz Józef Bem (jedynak) z Jędrzeja i Agnieszki, której nazwisko brzmiało Głuchowska lub Gołuchowska. Jeszcze tego samego dnia jako słaby na zdrowiu został ochrzczony „z wody”, a uroczyście ochrzczono go w kościele 14 stycznia następnego roku. Już ok. 1800 roku rodzina Bemów mieszkała w Krakowie i tu sześciolatek, nazywany wtedy (jak i do końca życia) Józefem, podjął pierwsze nauki w Cesarsko-Królewskim Gimnazjum Akademickim, czyli słynnym Nowodworku. W 1804 roku zmarła mu matka, a jego ojciec ożenił się powtórnie i doczekał z drugą żoną Marianną Ostafińską czterech córek i dwóch synów. Wzbogaceni, przenieśli się do swych kolejnych majątków ziemskich, by wreszcie żyć po szlachecku. Tymczasem Józef, pod wrażeniem zajęcia Krakowa przez wojska księcia Józefa Poniatowskiego w 1809 roku i za zgodą ojca, zgłosił się jako piętnastolatek do służby w artylerii narodowej.


Źródło: YouTube


KREWKI ARTYLERZYSTA

Rok 1809 zasłynął z rozszerzenia Księstwa Warszawskiego o część Galicji, a Józef Bem przeniósł się do Warszawy, by studiować w powołanej właśnie do życia elitarnej (bo przyjmującej tylko 12 kadetów) Szkole Aplikacyjnej Artylerii i Inżynierów, umieszczonej w dawnym Collegium Nobilium Stanisława Konarskiego (dziś Akademii Teatralnej przy ul. Miodowej). Jako świetny matematyk robił szybkie postępy w nauce wojskowości, ale także w projektowaniu obiektów użyteczności publicznej. Jako porucznik wziął udział w wyprawie napoleońskiej na Moskwę i zasłynął z samowolnego a brawurowego wzięcia do niewoli ok. 50 rosyjskich dragonów. Ponieważ jednak złamał przy tym rozkazy, został ukarany aresztem, co przydało mu jeszcze więcej sławy kawaleryjskiej fantazji. Z wojny wracał przez różne kraje europejskie, ucząc się błyskotliwie języków obcych, a za męstwo w obronie Gdańska otrzymał francuską Legię Honorową. Po klęsce odwiedził na krótko ojca na wsi, ale powróciwszy do służby wojskowej w Królestwie Polskim, zajmował się pioniersko doświadczeniami z bronią rakietową, co docenili jego zwierzchnicy, organizując dla niego specjalne laboratorium przy arsenale warszawskim. W 1819 roku doznał przy doświadczeniach poważnego poparzenia, ale kontynuował prace w stopniu kapitana, będąc równocześnie wykładowcą wojennego fachu.

W 1822 roku w niejasnych okolicznościach został oskarżony przez władze z kilku różnych paragrafów (za nierozliczenie pieniędzy wojskowych w żądanym terminie, przynależność do masonerii narodowej i zakazane wówczas pojedynki) i skazany na rok więzienia, a przede wszystkim zdegradowany. Wielki książę Konstanty złagodził mu wyrok, ale po powrocie do służby krewki Józef Bem zabił kogoś w pojedynku, a sam został postrzelony w udo. To stało się przyczyną zdymisjonowania go 23 grudnia 1824 roku i definitywnego zwolnienia z wojska 29 stycznia 1826 roku. Kulał już do końca życia.

CIEKAWY EPIZOD CYWILNY

Kolejnych pięć lat biografii Józefa Bema przedstawia się tyleż ciekawie, co i nietypowo dla tej postaci, kojarzonej jednoznacznie z wojskowością. Przeniósłszy się mianowicie w okolice Lwowa, gdzie stryj odstąpił mu wieś Basiówkę, zajął się gospodarzeniem na folwarku oraz pracą inżynierską przy adaptacji dawnego lwowskiego klasztoru karmelitanek trzewiczkowych na potrzeby zbiorów książąt Ossolińskich, za co Sejm Stanowy wyraził mu wdzięczność, że „przestając jedynie na szacunku współobywateli nie żąda za swe prace nagrody”. Zatrudniony wkrótce przez Potockich, modernizował ich dobra, zakładając cukrownie i gorzelnie, budując fabryki z nowoczesnymi maszynami parowymi i papiernię. Dla oceny Bema zasługi te mają wielkie znaczenie, gdyż przeczą stereotypowi burzyciela i rewolucjonisty, skłonnego wyłącznie do walki w ideowym szale. Pokazują go raczej jako uzdolnionego budowniczego, pracującego dla postępu gospodarczego, a gotowego do poświęceń dla ojczyzny na wypadek wojny. Bliżej mu zatem do skutecznie rozpowszechnianego przez Amerykanów etosu rozsądnego patrioty, który chwyta za broń tylko z konieczności dziejowej, a nie z upodobania do zapachu prochu strzelniczego. Wątek ten wart jest innego, szerszego opracowania do walki z szerzonym przez naszych wrogów stereotypem Polaka-wichrzyciela.

OJCZYZNA W POTRZEBIE!

Wieści o przekształceniu podchorążowskiej rebelii z 29 listopada 1830 roku w regularne powstanie narodowe przyjął kapitan Bem jako obowiązek stawienia się z powrotem w armii, która miała walczyć o wolność ojczyzny. Uregulowawszy sprawy własnościowe, ruszył do Warszawy i 10 marca zameldował się w Kwaterze Głównej, gdzie przyjęto jego usługi, awansowano na majora i dano dowództwo nad 4 baterią lekkokonną. Około godz. 2 w nocy 31 marca ruszył z nią w bój, przeprawiając się za Wisłę mostem wyścielonym słomą, by nie robić hałasu. Wyróżniwszy się w bitwach pod Domanicami i Iganiami opanowaniem i zdecydowaniem, dostrzeżony został przez zwierzchników i awansowany przez gen. Jana Skrzyneckiego na podpułkownika. W kolejnych bitwach odnosił zwycięstwa, a w przegranej bitwie pod Ostrołęką 26 maja dzięki zgrabnemu manewrowi swej baterii i umiejętnemu ostrzałowi nacierającego wroga udało mu się znacznie ograniczyć rozmiary klęski i ocalić wielu Polaków przed śmiercią lub niewolą. Sam został ranny, a jako rekonwalescent został 4 czerwca awansowany do stopnia pułkownika. Powstanie chyliło się ku upadkowi, a on opóźniał klęskę umiejętnymi działaniami. 1 sierpnia otrzymał Złoty Krzyż Orderu Virtuti Militari, a 22 sierpnia wraz z płk. Józefem Sowińskim zostali awansowani na generałów. Sowiński zginął bohatersko, broniąc warszawskiej Woli, a Bem udał się na emigrację. Po przekroczeniu pruskiej granicy rozwiązano jego oddział, a on dotarł do Paryża, gdzie związał się ugrupowaniem księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Dzięki niemu wydał szereg książek (m.in. o historii Polski oraz wspomnienia powstańcze). W przekonaniu, że emigracja to tylko chwilowe wycofanie się z działań wojennych szykował oddziały, by powrócić w granice Królestwa Polskiego. W 1835 r. założył w Paryżu organizację politechniczną dla szkolenia polskich inżynierów. Jego działalności o mało co nie przerwał na zawsze zamach na jego życie dokonany przez ppor. Pasierbskiego. W myśl zasady „za wolność waszą i naszą” zaangażował się po stronie brazylijskiego króla Piotra w walkę przeciw Portugalii i dwa lata więziony był w wieży Belem w Lizbonie. Popadłszy w długi i odsunięty od głównego nurtu emigracji a nawet okradziony, gdy odnowiła mu się rana uda i nie mógł wstać z łóżka, ozdrowiawszy, ratował się finansowo sprzedając obrazy swego autorstwa i pracując dorywczo (także przy hodowli drobiu).

GWIAZDA WIOSNY NARODÓW

W 1848 roku udał się do Lwowa i tam dotarła do niego wiadomość o zamieszkach w stolicach europejskich. Pospieszył do Wiednia, gdzie zorganizował w dwa tygodnie ponad 25 tys. powstańców. Walczył przeciw despotyzmowi kanclerza Metternicha, ale znacznie liczebniejsze wojska cesarskie stłumiły powstanie i rozprawiały się brutalnie z pojmanymi oficerami, a dowódca Bem w przebraniu (i z odłamkiem kartacza w ciele) zbiegł do Pozsony (dzisiejsza słowacka Bratysława), gdzie Węgrzy przyjęli go z otwartymi ramionami. Szybko zdrowiejąc, popędził do Budy, gdzie rząd powstańczy mianował go dowódcą na obszary Banatu i Transylwanii. I znów dowodził, i znów ocalał mimo próby zamachu ze strony polskiego ochotnika Franciszka Ksawerego Kołodziejskiego, który chciał utworzenia polskiego legionu i miał za złe Bemowi, że zataja uczestnictwo Polaków w walkach węgierskich. Bem motywował to obawami przed rosyjską interwencją. Miał rację. Wkrótce marszałek Iwan Paskiewicz wkroczył do Transylwanii, motywując interwencję rosyjską obawami przed rozprzestrzenianiem się rewolucji poza Węgry. I znów gen. Bemowi przyszło walczyć przeciw Paskiewiczowi, podobnie jak w powstaniu listopadowym. I znów Rosjanie mieli kilkukrotną przewagę. Bem, uwielbiany przez Węgrów po szeregu zwycięstw na Austriakami i genialnemu zorganizowaniu zaplecza wojennego[1], poniósł 9 sierpnia 1849 roku w bitwie pod Temesvarem (dzisiaj rumuńska Timisoara) porażkę, ranny już na początku bitwy, a jako, że był wówczas już wodzem naczelnym całego powstania, więc oznaczało to upadek Węgrów. Wręcz cudownie ocalony, wywieziony został do Turcji.

W INNYCH REALIACH

Internowanie w Turcji stworzyło nowe dylematy dla Polaków, a najważniejszym z nich była oferta sułtańska, by zostali u niego na etatach wojskowych, co miało ratować ich przed silnymi roszczeniami carskimi do wydania ich w ręce rosyjskie jako zbiegów. Niestety, posady oficerskie wiązały się z przejściem na islam. To podzieliło katolickich Polaków. Gen. Bem zdecydował się zostać muzułmaninem i jako Murad Pasza pracował w Aleppo, gdzie odkrył bogate złoża saletry i znów wykazał się przedsiębiorczością. Awansowany na tureckiego generała zorganizował w 1850 roku obronę cytadeli przed zbuntowanymi Beduinami, ale podczas oblężenia zmarł na malarię. Jego prochy sprowadzono do rodzinnego Tarnowa w 1929 roku.

Jego 56-letnie życie trudno zamknąć w jednym artykule, tym bardziej że gen. Józef Bem jako patron przyjaźni polsko-węgierskiej wciąż dopisuje nowe rozdziały już pośmiertnej skuteczności.