Back to top
Publikacja: 21.10.2022
Kultura zaklęta w muzyce... i w węgierskich przysmakach
Kultura

Polscy uczniowie, którzy podjęli trud nauki węgierskiego, dostają nie tylko szansę na wejście do elitarnego grona znawców języka Sándora Petőfiego, lecz także mogą brać udział w programach uzupełniających kurs języka kraju bratanków. W piątek w siedzibie Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka uczniowie trzech warszawskich liceów brali udział w wykładzie i koncercie światowej sławy muzyka, multiinstrumentalisty, producenta muzycznego i kompozytora Joszka Brody.


Joszko Broda podczas wykładu podkreślał znaczenie korzeni i tradycji poprzednich pokoleń. Fot. JAP


Okazje do usłyszenia takiej muzyki w tak doskonałym wykonaniu nie zdarzają się często. Podczas pierwszego w tym roku szkolnym spotkaniu w siedzibie Instytutu im. Wacława Felczaka uczniowie trzech szkół, w których prowadzone są lekcje języka węgierskiego – LO im. Mikołaja Kopernika, LO im. Lajosa Kossutha oraz LO im. Jana III Sobieskiego, które w tym roku dołączyło do naszego Programu Nauczania Języka – mogli poznać dawne instrumenty i wydobywające się z nich niezwykłe brzmienia w wykonaniu Joszka Brody. 

Korzenie najważniejsze

– Ten drucik to drumla. Drut ze sprężyną. Najstarszy tego typu instrument znajduje się w Pekinie i ma ponad trzy tysiące lat. Dla Węgra to jest narodowy instrument, dla Czecha też, dla Niemca też, dla Rumuna też, dla Polaka też – tłumaczył uczniom multiinstrumentalista, pokazując najróżniejsze instrumenty służące do gry, zastrzegając, że choć nie wie, czy Eskimosi na tym grają, to gra na tym w zasadzie cały świat. – Zagrałem na drumli, żeby zaprezentować wam przykład muzyki źródłowej – tłumaczył artysta pochodzący z Karpat, ze wsi, której nie było w Polsce 600 lat. – Istnieje w kulturze coś takiego jak gen kulturowy. Dobrze znać swoje korzenie i wiedzieć, skąd się pochodzi i kim się jest – podkreślał Joszko Broda.


Joszko Broda pokazał licealistom tradycyjne instrumenty, które wciąż służą do gry nie tylko w Polsce czy na Węgrzech, lecz także na przykład w Hiszpanii. Wiele z nich kosztuje kilka, a niektóre nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Fot. JAP


Artysta z Istebnej, który muzyki źródłowej uczył się między innymi od swojego ojca, Józefa Brody, gra nie tylko na drumli, lecz także na fujarze postnej, fujarze sałaskiej, fujarkach pięciootworowych, fujarkach sześciootworowych, etc. Młodzieży w Instytucie Felczaka pokazał, że potrafi również wydobyć fascynujące brzmienie ze zwykłego liścia, a także ze znalezionego kamienia z dziurkami, słomki czy trzciny. 

Klasyczne leczo po węgiersku


Pięknie pachnące, gorące leczo (na razie jeszcze w wersji wegetariańskiej). Fot. JAP


Po muzycznej uczcie uczniowie warszawskich szkół mogli nakarmić zmysły, próbując oryginalnych węgierskich potraw. Zespół warszawskiego Sklepu Papryka przygotował do degustacji leczo w wersji wegetariańskiej, a także zestaw typowo węgierskich kiełbas, w tym jeden rodzaj w wersji idealnie podsmażonej.


Podsmażona tradycyjna węgierska kiełbasa, którą można dodać na przykład do leczo. Fot. JAP


– Leczo na Węgrzech, takie samo w sobie, występuje bardzo rzadko. Węgrzy zawsze podają je z czymś, na przykład na śniadanie je się je z jajkiem. My dla uczniów przygotowaliśmy wysmażoną kiełbaskę, którą można dodać do leczo, aby zyskać dodatkowy aromat wędzenia i tłuszczyku. Dołożyć do leczo można też przepyszne węgierskie kluseczki czy też zacierki, zwane przez Węgrów tarhonya, które bardzo dobrze nasączają się sosem. Węgrzy potrafią zresztą wymyślić kluski do każdego dania. Do spróbowania są również dzisiaj klasyczne kawałki węgierskich kiełbas. Są inne niż polskie, bo Węgrzy nieco grubiej mielą wędliny, więc ich kiełbasy bardziej przypominają klasyczne chorizo – tłumaczyła w rozmowie z portalem Kurier.plus Joanna Petrovics ze Sklepu Węgierskiego "Papryka" na warszawskiej Saskiej Kępie.


Leczo z pikantną kiełbasą i kluseczkami tarhonya. Węgierskie tradycyjne potrawy to jeden z bardzo wielu powodów, dla których warto bliżej poznać kraj bratanków. Fot. JAP


Jeśli przyszły hungarysta uznał zaś, że dania są za mało pikantne, mógł szybko doprawić je przy użyciu tradycyjnej Erős Pista, czyli przecieru z piekielnie ostrych świeżych papryczek chili (z tą ostrością to wcale nie przesada, sami sprawdziliśmy i po nieco zbyt dużej porcji jeszcze łzawią nam oczy). 


Dwie wersji węgierskiej kiełbasy – łagodna i bardziej pikantna – ozdobione bardzo łagodną i delikatną węgierską papryką o fantastycznym zapachu. Fot. JAP 


Po typowym dla Węgrów posiłku przyszedł zaś czas na tradycyjne węgierskie desery: bardzo słodki gesztenyepüré (mączna masa z jadalnych kasztanów rozmieszana z bitą śmietaną) oraz somlói galuska

(JAP)