Back to top
Publikacja: 07.08.2022
WĘGRZY W LEGIONACH PIŁSUDSKIEGO
Historia

Stanowili zdecydowanie największą ochotniczą grupę cudzoziemców. Pozostali wierni sprawie polskiej nawet po II wojnie światowej. Duże zasługi dla odkrywania ich dziejów ma w ostatnich czasach Endre László Varga – autor publikacji z tekstami źródłowymi.


    Powitanie Józefa Piłsudskiego przed Dworcem Wiedeńskim w grudniu 1916 roku. Fot. CAF


Istotą pomysłu Józefa Piłsudskiego na zorganizowanie Legionów było przekonanie, że z trojga zaborców najgorsza jest Rosja, a polska siła zbrojna będzie przydatna nie tylko na czas wojny, lecz także w ogóle do zaistnienia państwowości. Orientacja na państwa centralne oznaczała organizację werbunku na terenach przez nie zajmowanych. Nadgraniczny Kraków wydawał się do tego znakomity. Austria widziała także dla siebie korzyści w inicjatywie Piłsudskiego. Strona polityczna i militarna przedsięwzięcia miały zapewne wielkie znaczenie historyczne, ale w tym artykule skoncentrujmy się na wątku uczuciowym, jaki niewątpliwie towarzyszył zaangażowaniu Węgrów w przedsięwzięcie, któremu mogli przecież pozostać obojętni bez czyichkolwiek pretensji. Tymczasem równolegle z akcją polską ruszyła inicjatywa na Węgrzech, by zasilić polskie oddziały, których historyczne wyjście z krakowskich Oleandrów 6 sierpnia 1914 roku stało się symbolem walki zbrojnej celem wskrzeszenia naszej państwowości.

Jeszcze w tym samym sierpniu 1914 roku w Budapeszcie szczególnie za sprawą trzech działaczy, kochających tak Węgry, jak i Polskę, ruszył werbunek do Legionów Polskich. Baron Albert Nyáry, prezes budapeszteńskiego Towarzystwa Węgiersko-Polskiego, Tadeusz Stamirowski, prezes lwowskiego Klubu Polsko-Węgierskiego i poseł do Parlamentu Węgierskiego Gyula Pekár udali się na audiencję do premiera Rządu Królestwa Węgier hr. Istvána Tiszy, a ten uwarunkował pozwolenie na werbunek tylko od wystąpienia do niego oficjalnych czynników polskich. Wkrótce powstał Komitet Werbunkowy w Budapeszcie przy ul. Wesselényi, a w 1915 roku jego siedzibą po wstępnym rozruchu został ostatecznie dom przy Erzsébet körút 14 (w Dzielnicy V). Prezesem komisji poborowej został kpt. Julius Guttman, a komendantem placu kpt. Andrzej Wais. Wśród działaczy zasłużyli się szczególnie hr. Władysław Stadnicki (uciekinier spod panowania rosyjskiego, który zajmował się regulacją Dunaju w Budapeszcie), Janusz Bartel i Leo Ferdynand Miklósi.

ODZEW I TRUDY WOJENNE

Działacze liczyli na zgłaszanie się wielu Polaków, którzy w tym czasie w dużej liczbie pracowali na Węgrzech (szczególnie w sektorze budowlanym i browarniczym) oraz rodowitych Węgrów, którzy zawsze lubili Polaków. Według urzędowych założeń miano przyjmować w szeregi mężczyzn w wieku od 16 do 23 lat. W praktyce jednak zgłaszało się wielu starszych, ale i młodszych, bo nawet czternastoletnich. Oświadczali, że nie posiadają dokumentów, ale ich wiek pozwala na sprostanie wymaganiom wojskowym i podawali fałszywe daty urodzin. W duchu odpowiedzialności za „dzieciaki” nakazano wszystkim podejrzanym dostarczać przynajmniej pisemne zgody rodziców na ich zgłoszenie się do Legionów. W 1915 roku został wysłany do Budapesztu specjalny lekarz, kpt. Mieczysław Kaplicki (pierwotnie Kapellner), który miał pilnować, by przestrzegano bariery wiekowej ochotników. W późniejszym czasie była to postać dobrze znana w Polsce jako prezydent miasta Krakowa w latach 1933–1939.

Już we wrześniu 1914 roku pierwsi ochotnicy pożegnali Budapeszt ze śpiewem „Isten, ki lengyelhon” („Boże, coś Polskę”) na ustach, przybyli przez Suchą Beskidzką do Krakowa i zasilili Legiony jako osobny pluton w 2. Pułku Piechoty. 14 września „Alkotmány” (popularne węgierskie czasopismo) pisał: „Wczoraj wieczorem o godz. 10.00 wyjechała pierwsza grupa Legionu Polsko-Węgierskiego. Liczny tłum odprowadził na dworzec Kéleti w Budapeszcie entuzjastyczną grupę ochotników liczącą 80 osób. 50 spośród nich stanowią Węgrzy, resztę – Polacy. […] znajduje się wśród nich 60-letni sędziwy starzec [sic!]. Pierwsze dwa wagony pociągu wyruszającego na północ, w których miejsca zajęli członkowie Legiony, zostały bogato udekorowane sztandarami polskimi i kwiatami”. Kolejne partie przybywających były raczej rozdzielane po różnych jednostkach. Bardzo trudno dziś ustalić, ilu dokładnie Węgrów walczyło w polskich szeregach, gdyż do Biura Werbunkowego w Budapeszcie zgłaszali się zarówno Węgrzy, jak i Polacy, których rejestrowano, madziaryzując ich imiona i nazwiska (bo np. już od kilku lat tam mieszkali). Może wręcz łatwiej by było szacować ich liczbę na podstawie powojennych danych o członkostwie w stowarzyszeniach kombatanckich, odznaczeniach lub zmarłych. Tu jednak też napotykamy na problem osiedlenia się w Polsce węgierskich legionistów, którzy traktowali Polskę jak taką samą ojczyznę jak Węgry. Szacunkowo historycy przyjmują, że przez Legiony Polskie przewinęło się ok. 600 rodowitych Węgrów, co – zważywszy, że przeciw temu samemu wrogowi mogli walczyć w oddziałach węgierskich – było liczbą bardzo dużą. Mogło jednak być ich więcej, ponieważ 14 lutego 1915 roku „Piast” pisał, że „w Legionach Polskich znalazło się obecnie 600 Węgrów”. A przecież przybywali następni. Niektórzy dawali przykłady wyjątkowego męstwa, jak Károly Kismóki, który już na wstępie zadziwił wszystkich, zgłaszając się do Biura Werbunkowego jako trzydziestolatek, niechcący podać motywacji wstąpienia do Legionów, a następnie trzynastokrotnie ranny i powracający w szeregi kolegów po rekonwalescencjach. Warto dodać, że zgłosiwszy się też jako ochotnik w szeregi polskiej armii w 1939 roku, poległ w szeregach polskich podczas wojny obronnej Polski we wrześniu u podnóża Karpat.

3 październiku 1915 roku przy Muzeum körút 11 przez bp. sufragana tarnowskiego Władysława Bandurskiego – który miał wielkie zasługi dla powstania Biura Werbunkowego – została poświęcona także Stacja Zborna, gdzie ranni legioniści, po leczeniu szpitalnym, powracali do pełni sił. Przy tej okazji wybitny historyk dr Jan Dąbrowski (autor podręczników gimnazjalnych w XX-leciu) wygłosił odczyt o rocznicy powstania listopadowego. „Dziennik Narodowy” donosił, że w tym samym roku miała tam miejsce uroczysta wigilia legionowych kombatantów.

Wspólna walka (jak choćby pod Jastkowem, Kamionką, Kostiuchnówką, Łowczówkiem itp.) dawała okazję do wspólnego świętowania, a 15 marca 1916 roku delegat NKN w Budapeszcie Tadeusz Ligęza-Stamirowski miał okazję pod pomnikiem Sándora Petőfiego przy licznie zgromadzonych słuchaczach podziękować Węgrom za jednoznaczną deklarację ich Parlamentu w kwestii restytuowania Państwa Polskiego.


 

Legionowi ułani tzw. Beliniacy (od pseudonimu swego dowódcy – Władysława Beliny-Prażmowskiego) w czasie patrolu. Fot. KM PAP/CAF/Reprodukcja


ROZDZIELENI, LECZ NIE PODZIELENI

Kryzys przysięgowy oznaczał to samo dla Polaków, jak i Węgrów. Rozbrojeni, internowani, licznie trafili do różnych oddziałów. Liczba Węgrów poległych do 1917 roku w szeregach Legionów Polskich sięga jednaj trzeciej wszystkich, którzy się zgłosili jako ochotnicy. Wielu Węgrów brało udział w dalszych walkach Polaków o granice na Śląsku Cieszyńskim przeciw Czechom, a najwięcej w wojnie obronnej 1920 roku. Tam też ginęli.

W 1930 roku Węgrzy spotkali się w Budapeszcie na obchodach Święta Konstytucji Trzeciego Maja i przy tej okazji powołali do życia Towarzystwo Legionistów Węgierskich, które miało zrzeszać kombatantów walk w Legionach Piłsudskiego i Hallera. Uroczystości były podniosłe, a „Magyar Hírlap” zwrócił uwagę na akcenty antyaustriackie, dotyczące czasów zaborów oraz solidarności polsko-węgierskiej przeciw Wiedniowi. Bohaterami spotkania byli zatem w pierwszym rzędzie Károly Abancourt (polski szlachcic pochodzenia francuskiego, który w czasach Wiosny Narodów został zamordowany jako wróg Habsburgów) oraz książę Mieczysław Woroniecki (powieszony przez Austriaków jako winny powstania przeciw cesarzowi). Zgromadzeni odwiedzili też oczywiście mogiły osób, związanych z wydarzeniami 1914 roku. Na prezesa Stowarzyszenia został wybrany Leo Ferdynand Miklósi.

W 1935 roku z inicjatywy Węgrów służących w Legionach postawiony został Pomnik Legionów Marszałka Piłsudskiego. Odsłonięty został 24 marca – jak raportowała Ambasada Polska – „w najbliższą niedzielę po imieninach Marszałka”. Pułkownik Władysław Belina-Prażmowski, legenda polskiej kawalerii, były dowódca 1. Pułku Ułanów Legionowych podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Legionistów Polskich w Budapeszcie powiedział do zgromadzonych weteranów: „Zapisaliście się w historii Polski”.

Szczególnie uroczyste obchody legionowe w Budapeszcie miały miejsce w 1939 roku, gdyż wiązały się z przyznaniem węgierskim kombatantom legionowym około 200 polskich odznaczeń, a mianowicie Medali i Krzyży Niepodległości.

Na wieść o agresji hitlerowskiej na Polskę 56 działających wówczas w stowarzyszeniu węgierskich legionistów zdecydowanie zaprotestowało i zgłosiło chęć pomocy Polsce. W latach II wojny światowej (w latach okupacji niemieckiej 1944–1945) za pomoc Polakom kilkunastu poniosło śmierć. W wyniku polityki stalinowskiej represjonowani byli po wojnie, a wytrwali w stowarzyszeniu do 1948 roku.