Back to top
Publikacja: 14.05.2022
Rocznica pierwszego meczu międzypaństwowego polskiej reprezentacji na własnym boisku. Oczywiście z Węgrami!
Sport

Dokładnie sto lat temu, 14 maja 1922 roku, polska reprezentacja piłki nożnej rozegrała pierwszy swój mecz międzypaństwowy przed własną publicznością. Po raz pierwszy stadion Cracovii skandował: „Polska, gola!”. Rozpoczęliśmy fatalnie, bo już w czwartej minucie obrońca Gintel nieudanie interweniując i podając do naszego bramkarza, strzelił samobójczą bramkę. Wynik ustalił Michály Solti, strzelając dla Węgrów jeszcze dwie bramki (w 43. i 79. minucie).


Piotr Boroń


Nie można ustalić bezsprzecznie, jakie wydarzenia można uznać za sam początek futbolu na ziemiach polskich, ale najbardziej prawdopodobne jest to, że to słynny dr Henryk Jordan sprowadził na ziemie polskie piłkę nożną. Było to w 1889 roku. Oczywiście wnikliwy badacz z ręką na sercu przyzna, że ten najpopularniejszy dziś na świecie sport, a w praktyce jakiś balon czy szmaciankę, mogli np. przywieźć ze sobą do Łodzi jacyś Anglicy, dla których był to nowy włókienniczy Manchester, że we lwowskim „Sokole” ktoś mógł kopać piłkę, bo zetknął się z nią na wyjeździe do Europy Zachodniej, ale dr Jordan zrobił to urzędowo i już na stałe. W założonym przez siebie w 1888 roku parku z wydzielonej części pastwisk norbertańskich, zwanych Błoniami, propagował nową grę, a od 1890 roku młodzież rozgrywała tam już futbolowe mecze w ramach oficjalnych turniejów. W 1891 roku odnotowano już cztery – jak je wówczas nazywano – „place gry” w Parku.

Lwowiacy upierają się, że za formalny początek bojów międzymiastowych uznać należy przedziwny mecz pomiędzy młodzieńcami z krakowskiego i lwowskiego „Sokoła”. Było to 14 lipca 1894 roku podczas zjazdu sokolstwa we Lwowie. W szóstej minucie lwowianin strzelił pierwszego gola, a wówczas organizator zawodów nakazał sędziemu z Krakowa, by odgwizdał koniec meczu, bo tłumy zgromadzonych czekały przecież na pokazy gimnastyczne. To – wydawać by się mogło – kuriozalne zakończenie nie było w dziejach światowego futbolu zupełnie odosobnione. Zasada „gramy do pierwszej bramki” miała bowiem swoje miejsce w przepisach piłkarskich, choć raczej jako rozwiązanie ostateczne, gdy trudno było wyłonić zwycięzcę. Stosowane było w rozgrywkach pucharowych do 2002 roku i zwane „złotym golem”.

Zapewne trzy pierwsze polskie kluby piłkarskie założyli uczniowie lwowskich szkół i były to: Lechia (latem 1903), Czarni (w sierpniu 1903) i Pogoń (wiosną 1904). Wizyta Czarnych Lwów w Krakowie 4 czerwca 1906 roku i rozegranie meczu w parku Jordana z młodzieżą krakowską zachęciło do założenia w Krakowie pierwszych klubów: Cracovii i Wisły. Ich spór o pierwszeństwo ciągle trwa, a nawet stwierdzeniem, że nie wiadomo, który był pierwszy, autor artykułu naraża się obu armiom kibiców… Prawie równocześnie zaczęły powstawać sekcje piłkarskie we wszystkich większych polskich miastach i znów doprawdy trudno rozstrzygnąć ich bezsprzeczną chronologię.

Polski Związek Piłki Nożnej powstał na zjeździe organizacyjnym działaczy w dniach 20–21 grudnia 1919 roku w Warszawie. Ambitne plany wystąpienia na igrzyskach olimpijskich w Antwerpii nie mogły dojść do skutku ze względu na toczoną przez Polskę wojnę z bolszewikami. Początki występów na arenie międzynarodowej mogły zatem mieć miejsce dopiero w 1921 roku.


Reprezentacja Polski przed pierwszym meczem w historii, Budapeszt, 18 grudnia 1921. Źródło: domena publiczna


PIERWSZY MECZ MIĘDZYPAŃSTWOWY NASZEJ REPREZENTACJI

Oczywiście, z Węgrami! Oczywiście, bo w 1921 roku, gdy Polska jeszcze nie ostygła z zapału wojennego, a pamięć o pomocy węgierskiej, decydującej o zasobach broni i amunicji dla obrony Polski przed bolszewicką nawałą była żywa, także oczy piłkarzy zwracały się ku odwiecznemu przyjacielowi, który w 1920 roku potwierdził słowa o braterstwie czynami. Węgry tymczasem traktowane były przez sąsiadów wrogo. I jak to niejednokrotnie bywało w historii, kontakty sportowe potwierdziły sympatie międzynarodowe. Spotkanie sparingowe odbyło się zatem 18 grudnia 1921 roku w Budapeszcie na boisku Hungária körúti stadion w dzielnicy Józsefváros. Stadion należał do klubu założonego w 1888 roku przez bogatą a zasymilowaną z Węgrami (głównie pesztańską) społeczność żydowską, nazywającego się Magyar Testgyakorlók Köre. W okolicach pierwszej wojny światowej i do 1939 roku był to zdecydowanie przodujący klub na Węgrzech, cieszący się na przestrzeni od 1904 do 1939 roku siedmiokrotnie zdobyciem pucharu Węgier i 15 razy mistrza Węgier. Stale plasował się na czele ligi węgierskiej, a jego drużyna piłkarska, nazywana była popularnie Hungi. Pierwsze wielkie sukcesy zachęciły działaczy (z wielkim przemysłowcem i prezesem klubu Alfrédem Brüllem na czele) do przebudowy obiektów sportowych i w 1912 roku powstał stadion lekkoatletyczno-piłkarski (taki jakie w XX wieku zazwyczaj budowano), który spełniał wszelkie wymogi do rozgrywania spotkań międzynarodowych. Mógł pomieścić 40 tysięcy widzów na trybunach. Zaraz po otwarciu zasłynął z pobicia rekordu świata w biegu na 500 metrów przez Ferenca Rajza.  

Naszej drużynie w białych spodenkach i czerwonych koszulkach z dużymi orłami na piersiach zrobiono zdjęcie przed meczem i ukazało się ono w „Kurierze Ilustrowanym”, a następnie „Księdze Pamiątkowej w Dziesięciolecie Polski Odrodzonej 1918–1928”. Stoją na zdjęciu od lewej: Pozsonyi, Kuchar, Szyc, Einbacher, Weyssenhoff, Sperling, S. Loth, Marczewski, J. Loth, Mielech, Cetnarowski, Babulski, Kałuża, Leser, Gintel. Klęczą od lewej: Styczeń, Cikowski, Synowiec.

Warto nieco przybliżyć postaci ze zdjęcia, bo stanowią piękne karty w dziejach naszego sportu. Pierwszy od lewej na zdjęciu, Imre Pozsonyi, to wcześniej „król środka boiska” z Magyar Testgyakorlók Köre i kapitan tej drużyny, a od 1921 r. szkoleniowiec piłkarzy Cracovii, którą poprowadził jeszcze w tym samym roku do zdobycia w rozgrywkach ligowych pierwszego tytułu mistrzów Polski. Jak błyskotliwie stwierdził Maciej Kmita, krakowianie zawdzięczali mu „wyleczenie” z tzw. choroby wiedeńskiej, polegającej na bawieniu się podaniami i dryblingiem, ale lekceważeniem tego, co o wyniku stanowi, czyli wykorzystywaniu wszystkich okazji do uzyskania przewagi bramkowej. Zadbał o kondycję piłkarzy i stworzył faktyczny team, tłumacząc szerokie rozstawienie na całym boisku. Jego podopieczni wspominali, że robił to z nimi na posiedzeniach kawiarnianych. Był przy tym despotyczny, ale skuteczny. Był nie tylko fascynatem sportu, lecz także spoiwem polsko-węgierskim.

To faktycznie jemu zawdzięczaliśmy nawiązanie kontaktów z Węgrami w kwestii pierwszego meczu międzypaństwowego, a z wielkim sentymentem traktował murawę, na której święcił triumfy jako piłkarz. Cracovię trenował w latach 1921–1924. Osławiony sukcesem Cracovii, podpisał kontrakt trenerski z FC Barcelona, wynosząc ten kataloński zespół na szczyty sportu hiszpańskiego (zdobywając np. Puchar Hiszpanii). Tak samo zrobił w latach 1926–1928 w lidze jugosłowiańskiej z klubem, który dziś nosi nazwę Dinamo Zagrzeb. Ten wybitny sportowiec wart jest lepszego upamiętnienia – może wspólnego przez Polaków i Węgrów.

Wacław Michał Kuchar to prawdziwy multisportowiec, bo także mistrz i rekordzista Polski w biegach na różnych dystansach, skokach w dal, trójskoku, dziesięcioboju, a nawet hokeju na lodzie i łyżwiarstwie. A i to jeszcze nie wszystko… Na zdjęciu 32-letni działacz sportowy Jan Wirgiliusz Weyssenhoff to także wybitny naukowiec – fizyk, profesor Uniwersytetu Wileńskiego, Jagiellońskiego i Politechniki Lwowskiej, członek PAU… Pierwszy prezes PZPN Edward Cetnarowski, założyciel „Przeglądu Sportowego” to także prezes KS Cracovia, ale i wybitny ginekolog, doktor medycyny i współpracownik dr. Jordana. Józef Ignacy Kałuża to środkowy napastnik i legenda polskiej piłki nożnej, a dziś patron ulicy, przy której stadion Cracovii się znajduje. Poprowadził jako działacz polską reprezentację do najlepszej czwórki na igrzyskach olimpijskich w Berlinie (gdzie Polacy pokonali wreszcie Węgrów 3 do 0), odmówił kolaboracji z okupantem hitlerowskim, jego pogrzeb w 1944 roku przerodził się w manifestację antyniemiecką. Tadeusz Synowiec (32-letni kapitan reprezentacji Polski podczas meczu z Węgrami) to wybitny dziennikarz sportowy.

Mecz odbył się praktycznie bez kibiców z Polski, a w ogóle wszystkich widzów dotarło na stadion ok. 8 tys. – czy to nie doceniali swych reprezentantów, czy też w połowie grudnia nie chcieli marznąć dwie godziny na wolnym powietrzu… Sparing zakończył się zwycięstwem Węgrów 1:0, ale porażka nie była traktowana przez sympatyków piłki nożnej jako bolesna, gdyż nasza reprezentacja jechała 37 godzin koleją, a na odespanie podróży miała raptem siedem godzin w hotelu (Astoria).


 

Źródło: domena publiczna / http://historiawisly.pl


PIERWSZY MECZ BIAŁO-CZERWONYCH U SIEBIE

14 maja 2022 roku Polacy z Węgrami rozegrali pierwszy mecz międzypaństwowy na swoim terenie, tj. na stadionie Cracovii. Wszyscy wiedzieli, że Węgrzy są jedną z najlepszych drużyn na świecie i są w doskonałej formie. Selekcjonerem był Józef Lustgarten. Skład naszej reprezentacji przedstawiał się następująco: Jan Loth – Polonia Warszawa, Ludwik Gintel – Cracovia, Józef Klotz – Jutrzenka Kraków, Stanisław Cikowski – Cracovia, Stefan Śliwa – Wisła Kraków, Tadeusz Synowiec – Cracovia, Henryk Reyman - Wisła, Józef Kałuża – Cracovia, Zygmunt Krumholz – Jutrzenka Kraków, Wacław Kuchar – Pogoń Lwów i Leon Sperling – Cracovia. Rezerwa to: Schneider II (Makkabi), Szporna (Wisła) i Kaczor (Wisła). Ustalono go głównie na podstawie meczu pomiędzy zawodnikami Wisły i Cracovii, rozegranego 3 maja (specjalnie w rocznicę Konstytucji), by wyłonić najlepszych. Gwiazdami tego meczu byli Kałuża i Reyman, a mecze w święto Konstytucji stały się tradycją. Skład drużyny węgierskiej prasa polska zanotowała następująco: Neuhaus (III Ker.), Zatyko (Vasas), Kovacs (VII Ker.), Szabo (F. T. C.), Kleber (III Ker), Tomecsko (Vasas), Katzer (Vasas), Razso (Juvel), Priboj (U. T. E.), Seiden (U. T. S. E.), Solti (Szegedi A. C.). Po powitaniach tysięcznych rzesz na dworcu kolejowym 12 maja i noclegu w hotelu Pollera, gości z Węgier oprowadzono po kościele Mariackim i Muzeum Narodowym w Sukiennicach. Zawieziono ich też na Panieńskie Skały i boisko Makkabi, gdzie właśnie toczył się mecz z drużyną Unii Łódź. Publiczność przywitała gości owacją.

14 maja od rana publiczność wypełniała po brzegi i tak nadsypane na tę okazję trybuny ziemne. Prasa kalkulowała, że widzów na stadionie Cracovii było 16 tysięcy. O godz. 17.22 pierwszy gwizdek sędziego Karola Gratza z Pragi rozpoczął mecz. Rozpoczęliśmy fatalnie, bo już w czwartej minucie obrońca Gintel nieudanie interweniując i podając do naszego bramkarza, strzelił samobójczą bramkę. Wynik ustalił Michály Solti, strzelając dla Węgrów jeszcze dwie bramki (w 43. i 79. minucie).

Tego samego dnia o dziewiątej wieczorem w gościnnych progach sławetnego krakowskiego Bractwa Kurkowego odbył się bankiet z licznymi przemowami, w których podkreślano, że dwa pierwsze mecze międzypaństwowe rozegrane właśnie z Węgrami to nie przypadek, ale potwierdzenie wielowiekowej przyjaźni. Odegrano hymny obu państw, a prezes Cetnarowski wzniósł toast „Niech żyją Węgry!”.

Kolejne dni ubiegły na zwiedzaniu Krakowa przez węgierskich gości, ofiarowaniu przez Węgrów sporej kwoty pieniężnej na odbudowę zamku królewskiego na Wawelu (co przypomina do dziś cegiełka w ścianie fortyfikacji), gorących dyskusjach o piłce nożnej, w które angażowali się ludzie, zainteresowani futbolem dopiero od 14 maja… Gazety rozpływały się w niewczesnych żalach, a najsilniej użądliła działaczy PZPN „Gazeta Warszawska”, pisząc, że „mecz przegrał Kraków, a nie Polska”. Najmilej wyraził się na koniec wizyty w Polsce działacz węgierski Aleksander Klement: „Wiemy dobrze, że w całej Europie mamy jedynych braci – a nimi są Polacy!”