Back to top
Publikacja: 13.03.2020
Rozmowa z artystą rzeźbiarzem, Piotrem Biesem
Kultura


Proszę powiedzieć, kiedy spotkał się Pan z postacią sługi bożego, Janosa Esterhazego?

To było kilka lat temu, gdy byłem na plenerze rzeźbiarskim na Węgrzech, wybrałem się do Budapesztu. Tam spotkałem Imre Molnara, który był kiedyś w Polsce konsulem. Bardzo dobrze mówi po polsku, lubi nas Polaków i on napisał , we współpracy z Istvánem Zomborim, biografię Esterhazego. Wydał ją w 2015 roku. Byłem później niedaleko Nitry w Dolnych Obdokowcach, w sanktuarium poświęconym tej postaci. Tam planujemy razem z Imre zrobić plener artystyczny dla młodzieży, którą uczę rzeźby w Liceum Plastycznym w Zakopanem. Ta postać mi niezwykle zaimponowała bo to był człowiek, który nie dał się złamać. Myślę zresztą, że takich ludzi było więcej, gdyż w krajach okupowanych przez Niemców i potem Rosję bolszewicką trudno było by mówić, że tylko jeden był sprawiedliwy. Ich było wielu, oni są często bezimienni, oni zginęli w mrokach niepamięci, nie wiele o nich wiemy. Znamy historie nielicznych. Takimi bohaterami byli rotmistrz Witold Pilecki, święty Maksymilian Maria Kolbe, który ofiarował swoje życie za innego człowieka. Podobnie Esterhazy, mógł uciekać z kraju, ratować siebie, ale on został, żeby bronić wartości. Dzisiaj Unia Europejska mówi o „wartościach europejskich” ale jakie to są wartości? To jest w zasadzie brak wartości, albo są to wręcz antywartości. Natomiast János Esterházy jest taką świetlaną postacią,  o której z przykrością muszę stwierdzić, niewiele ludzi w Polsce wie.

A jest przecież ważny wątek polski w jego biografii

Oczywiście, matka Polka z rodu Tarnowskich, ojciec Węgier. Esterhazy fantastycznie łączy te nasze dwa narody, które od tysiąca lat spaja przyjaźń, to jest fascynujące. Myśmy się tego w szkole nie uczyli, ja wciąż teraz uczę się historii, chociażby o wojnie polsko-bolszewickiej, gdy to Węgrzy przekazali swoją amunicję by ratować przed bolszewizmem Polskę, ratować Europę. Wspaniały gest. I Esterhazy jest takim mocnym zwornikiem, chociażby z racji swojego pochodzenia.

Jest też w jego biografii ważny wątek przywiązania do wartości, o których Pan wspominał i to są bardzo konkretne wartości – Bóg, religia katolicka…

Tak, myślę, że nawet dla ludzi niewierzących te wartości chrześcijańskie są jednak niezwykle istotne bo to jest obrona prawdy i obrona moralności. To jest ta moralność, której powinniśmy bronić dzisiaj a która kiedyś była zwykłą przyzwoitością. Janos Esterhazy był po prostu człowiekiem przyzwoitym.

Jest Pan autorem rzeźby, popiersia sługi bożego, Janosa Esterhazego. Czy to jest już pewien zamknięty etap w pańskiej karierze artystycznej czy planuje Pan dalsze prace związane z tą tematyką?

Myślę, że trzeba by wykonać parę tablic pamiątkowych, może pełny pomnik, żeby ta postać stała się bardziej znana. Rzeźba w przestrzeni publicznej przemawia do nas w sposób bezpośredni. Przechodzimy, patrzymy, oglądamy, czytamy napis i dowiadujemy się, kto to jest.  Dzisiaj jest taka możliwość, że dzięki kodom i aplikacjom telefonicznym możemy wczytać sobie na miejscu całą historię. Uważam, że za mało mamy w przestrzeni publicznej uwiecznienia takich postaci jak Janos Esterhazy. Teraz dopiero odkrywamy tę historię, po latach tak zwanego „historycznego wstydu”. Kiedyś w latach dziewięćdziesiątych, krew się we mnie burzyła, na to wyparcie historii. Mój ojciec był więźniem stalinowskim. Co prawda, jego cierpienia są nieporównywalne z cierpieniami Esterhazego, ale te dwa lata i osiem miesięcy jego uwięzienia, oraz spotkania z panią Luną Brystygierową też swoje znaczą. Ojciec przeszedł cały szlak więzień: Montelupich, Wronki, Strzelce Opolskie, Kłodzko, Areszt Śledczy w Gdańsku, był torturowany.  Ja sobie trochę w postaci Janosa Esterhazego zapisałem taką prywatną pamięć o moim ojcu. Mój ojciec też miał na imię Janusz, pochodził z Podhala i w jego i w moich żyłach również płynie odrobinę węgierskiej krwi.

 

Bardzo dziękuje za rozmowę

Rozmawiał Marcin Bąk

 

Rysunki wykonane przez Piotra Biesa podczas konferencji Europa Karpat w Krasiczynie