Back to top
Publikacja: 06.12.2019
Reformy Dobrej Zmiany. Rozdział IV
Polityka


ROZDZIAŁ IV. NAJWIĘKSZY PROGRAM PRORODZINNY PO 1989 ROKU

 

Kryzys demograficzny jest jednym z najpoważniejszych wyzwań współczesnej cywilizacji zachodniej. Procesy określane jako przemiana lub przejście demograficzne – od wysokiego przyrostu naturalnego do zapaści, przejawiającej się większą liczbą zgonów niż urodzeń   – obserwuje się dziś, z różnym nasileniem, we wszystkich częściach świata. Katalin Novák, sekretarz w stanu w Ministerstwie Zasobów Ludzkich (węg. Emberi Erőforrások Minisztériuma) podczas dyskusji ministrów odpowiedzialnych za politykę społeczną w krajach Grupy Wyszehradzkiej na Forum Ekonomicznym w Krynicy w 2017 roku  przypomniała, iż wśród państw członkowskich UE nie ma obecnie kraju, w którym występowałby wskaźnik urodzeń gwarantujący pełną zastępowalność pokoleń. Na Węgrzech po latach zapaści udało się w końcu podnieść ów wskaźnik do 1,49 dziecka na kobietę, jednak jest to wciąż wynik poniżej oczekiwań demografów[1]. Jeśli w przyszłości przeciętna liczba urodzin nie wzrośnie, ludność większości krajów europejskich będzie się wyraźnie zmniejszać, a procesy jej starzenia się ulegną wydatnemu przyspieszeniu.

 

Wobec zapaści demograficznej

Jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym dzietność utrzymuje się na poziomie nieznacznie tylko mniejszym od zapewniającego prostą reprodukcję ludności (średnio 2,0 dzieci na kobietę w 2007 roku wobec np. 1,27 dziecka na kobietę w Polsce) do niedawna była Francja, która długo prowadziła aktywną politykę prorodzinną. Należy co prawda w przypadku Francji podkreślić, że większa dzietność rodzin imigranckich odgrywa tam trudną do oceniania rolę, bowiem statystyki etniczne są we Francji zakazane. Z drugiej strony - czy nie należy powiązać czwartego z rzędu spadku liczy urodzeń i współczynnika dzietności, odnotowanego w 2018 r nad Sekwaną (gdzie wskaźnik dzietności wynosi już tylko 1,87 dziecka na kobietę) z kolejnymi decyzjami z ostatnich lat, które ograniczyły pomoc państwa dla rodzin lub uzależniły ją od dochodów? Tak czy owak również w krajach skandynawskich, które stosują aktywną politykę prorodzinną, dzietność jest stosunkowo wyższa niż w pozostałych krajach europejskich. Demografowie zalecają więc państwom stosowanie aktywnej polityki prorodzinnej. Zmierzać ona powinna do zwiększenia liczby urodzeń i zapewnienia trwałych świadczeń socjalnych rodzinom i dzieciom. Skuteczność prorodzinnej polityki państwa zależy od wielu czynników, m.in. od miejsca rodziny w systemie wartości społeczeństwa. W społeczeństwie polskim, jak wynika z badań socjologicznych, miejsce to jest bardzo wysokie. Dlatego można się spodziewać, że działania państwa, w szczególności przeznaczenie zwiększonych nakładów na pomoc rodzinom, przy odpowiednim wsparciu organizacyjnym instytucji pozarządowych mogłyby przynieść znaczące rezultaty. Główna trudność w omawianym kontekście polegała na tym, że nakłady te są ponoszone „tu i teraz”, podczas gdy efekty są widoczne dopiero po latach.  Odpowiednie decyzje wymagają więc od polityków dalekowzroczności i przedłożenia długofalowych interesów społecznych nad bieżące, wąskie interesy polityczne.

Do połowy lat 80. XX wieku Polska należała do grupy krajów o wysokiej dynamice przyrostu ludności (około 0,9 proc. rocznie) - średnio w ciągu roku przybywało więc blisko 350 tys. mieszkańców naszego kraju. Spadek przyrostu naturalnego obserwuje się w naszym kraju od 1984 roku, a nabrał on systematycznego charakteru w latach 90. W każdym kolejnym roku poczynając od 1990 wykazywał on więc wartości spadkowe. W 1990 roku przybyło 145 tys. Polaków, w 1998 – zaledwie 7 tys. W 1999 roku po raz pierwszy w latach powojennych wystąpiło ujemne tempo przyrostu ludności i wyniosło około 0,03 proc., co oznacza, iż liczba ludności zmniejszyła się o 13 tys. Od 1989 roku współczynnik dzietności kobiet nie zapewnia już prostej zastępowalności pokoleń. Dla jej utrzymania współczynnik dzietności powinien wynosić co najmniej 2,10-2,15, a w 1998 roku wynosił tylko 1,43[2]. Polska tym samym znalazła się w grupie państw europejskich, które są najbardziej zagrożone depopulacją i zapaścią demograficzną. Do tego zmiany demograficzne dokonały się w Polsce w sposób dynamiczny i w relatywnie bardzo krótkim czasie. Choć tempo tego spadku porównywalne jest do procesów depopulacji w innych krajach Europy Środkowej oraz na Bałkanach.[3]

W 2013 r. w Polsce urodziło się tylko 370 tys. dzieci. Zdecydowanie mniej, niż wyniosła liczba odnotowanych w tym samym roku zgonów. To był rekordowy po II wojnie światowej ujemny przyrost naturalny. Jednym z powodów wpływających na ten stan było utrzymujące się w Polsce od lat 90. do połowy obecnej dekady dwucyfrowe bezrobocie, niestabilne warunki zatrudnienia i słabość świadczeń socjalnych ze strony państwa. Pośrednim dowodem tego typu przyczyn są także dane dotyczące Polaków mieszkających za granicą, gdzie wskaźnik dzietności był - w tym samym czasie, co w kraju – na znacznie wyższym poziomie. Polki chętnie decydowały się wówczas na macierzyństwo za granicą, bo dzięki prorodzinnej polityce zamieszkiwanych przez nie państw miały poczucie bezpieczeństwa, którego brakowało im w ojczyźnie. W Niemczech współczynnik dzietności Polek wynosił w 2013 roku 2,1, podczas gdy w kraju - zaledwie 1,3. Podobnie kształtował się w Norwegii (przeznaczającej 13 proc. PKB (GDP, węg. A bruttó hazai termék) na finansowanie pomocy społecznej rodzinom), gdzie Polki i inne kobiety z krajów naszego regionu rodziły w tym czasie średnio dwoje dzieci[4].

Ponad 3 proc. dzieci urodzonych co roku w Wielkiej Brytanii to Polacy. Polki mieszkające na Wyspach chętniej rodzą tam dzieci, bo mogą liczyć na pomoc brytyjskiego państwa, zarówno w czasie ciąży, jak i po urodzeniu pociechy. W momencie, kiedy na jedną Polkę mieszkającą w Wlk. Brytanii przypadało więc 3,3 dziecka (według badań brytyjskiego urzędu statystycznego z 2015 roku), w Polsce wskaźnik oscylował wokół zaledwie 1,3 dziecka.[5]

Obok słabości polityki socjalnej kolejnych ekip, sprawujących w Polsce władzę do 2015 roku, negatywne zjawiska są w dużej mierze konsekwencją zbudowanego przez dwie dekady po 1989 roku kształtu systemu podatkowego, który dyskryminował rodziny świadomie decydujące się na dzieci i ich wychowanie, traktując dzieci bardziej jako wyraz luksusowej konsumpcji niż inwestycje w przyszłość wspólnoty narodowej[6].

Niska dzietność nie jest tylko problemem dotyczącym przyszłości i niepokojącym od strony demograficznej. Jest to realny problem milionów Polaków, którzy chcieliby mieć więcej dzieci, ale nie pozwalają im na to, albo przynajmniej mocno utrudniają, warunki materialne. Wedle badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej w 2013 roku, niemal wszyscy dorośli Polacy wyrażają chęć posiadania potomstwa. Jedynie 3 proc. badanych preferowało z różnych powodów, w tym sytuacji życiowej lub stanu zdrowia, bezdzietność. Największa grupa respondentów (49 proc.) zadeklarowała, że chciałaby mieć dwoje dzieci, a jedna czwarta (26 proc.) – troje. Zdecydowanie mniej liczni są ci, którzy chcieliby mieć jedno dziecko (7 proc.) oraz badani optujący za rodziną wielodzietną – złożoną z czworga dzieci (6 proc. wskazań) lub jeszcze większej ich liczby (4 proc). Dowolną, zależną od wypadków losowych liczbę potomstwa deklarowało 3 proc. ankietowanych, a niemal tyle samo nie potrafiło jednoznacznie wyrazić swoich preferencji. Okazuje się, że oczekiwana liczba potomstwa w znacznym stopniu odbiega od faktycznie posiadanej. Jak wynika ze zgromadzonych danych, ponad jedna czwarta dorosłych Polaków (27 proc.) w ogóle nie ma dzieci, jedna piąta (20 proc.) ma jedno dziecko, niespełna 31 proc. – dwoje, a co ósmy (13 proc.) – troje. Statystyki dotyczące preferencji odpowiadały rzeczywistości jedynie w przypadku rodzin wielodzietnych. Czworo dzieci miało w chwili badania 6 proc. ankietowanych, a pięcioro lub więcej – 4 proc[7].

W kolejnych latach mógł więc nastąpić dalszy spadek współczynnika dzietności. Z kolei trzymanie się tej tendencji groziło zmniejszeniem tylko do 2020 roku liczby ludności Polski o milion osób.

Reakcje polityczne

Przez długi czas jedynym pomysłem kolejnych rządów w Warszawie na problem zapaści demograficznej były prorodzinne ulgi podatkowe (odpowiednik a családi kedvezmény). Rządząca w latach 2007-2015 koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego proponowała co prawda od 2007 roku opracowanie koncepcji spójnej, długoterminowej polityki prorodzinnej, zapewniającej promocję samodzielności oraz aktywizacji zawodowej, zwiększania satysfakcji z rodzicielstwa i macierzyństwa poprzez stopniowe wydłużanie urlopów, poprawę jakości i dostępności opieki zdrowotnej itp. Dopiero jednak w programie PO z 2011 roku znalazły się sformułowania o możliwości wypłacania bezpośredniej pomocy finansowej rodzinom z dziećmi. Od 2006 roku – czyli okresu pierwszych rządów PiS - istniała w Polsce jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia się dziecka, którą jednak  w 2013 roku uzależniono od kryterium dochodowego. 

Prawo i Sprawiedliwość już podczas kampanii wyborczej w 2005 roku dostrzegało problem złego położenia polskich rodzin, co stanowiło wówczas pewnego rodzaju novum na polskiej scenie politycznej. Zwracano uwagę, iż Polsce grozić może załamanie demograficzne. Zauważono, iż dzietność systematycznie spadała, a postanowieniom o powiększeniu rodziny nie sprzyjała sytuacja gospodarcza: bardzo duże bezrobocie (sięgające przed kilkunastu laty 20 proc.) i niskie dochody gospodarstw domowych. Decyzje o macierzyństwie i ojcostwie oznaczały zatem dla większości polskich rodzin drastyczne obniżenie poziomu życia i rezygnację z korzystania z możliwości, które oferuje współczesna cywilizacja. Najwięcej dzieci przychodziło wówczas na świat w rodzinach żyjących w niedostatku bądź wręcz cierpiących biedę. Mechanizmy wyrównujące szanse życiowe dzieciom pochodzącym z rodzin ubogich praktycznie nie istniały, a większość z nich nie była  w stanie wyrwać się z kręgu ubóstwa[8]. Jako główne remedium na te działanie proponowano wtedy zmiany w podatku dochodowym od osób fizycznych PIT (SZJA) i wprowadzenie ulg na dzieci dla rodzin. Ulgami objęte miały być rodziny o dochodzie brutto  nie większym niż 500 PLN na jedną osobę w rodzinie.

Konkretny pomysł stałych, wspierających rodzinę świadczeń pieniężnych ze strony państwa dla rodzin z dziećmi pojawił się w kręgach PiS jeszcze w czasie zasiadania w ławach opozycji w 2013 roku. Prof. Krzysztof Rybiński - były wiceprezes NBP (węg. MNB) i ekspert doradzający PiS - zaproponował, aby rodzice dzieci, które nie ukończyły 18 roku życia, otrzymywali stypendium demograficzne w wysokości 1000 PLN miesięcznie (ponad 74 tys. HUF według obecnego kursu) za „każde dziecko urodzone w polskiej rodzinie". Rybiński przedstawił także pomysły na pozyskiwanie finansów na wprowadzenie takiego stypendium. Jego koncepcje wówczas ostro skrytykowali ekonomiści i finansiści o orientacji liberalnej i monetarystycznej[9]. Pomysł świadczeń realizowanych obecnie przez polski rząd pojawił się na rok przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Brakowało go w Polsce od 25 lat.

Wypłata tego typu świadczeń stosowana jest w Europie dość powszechnie. Tego rodzaju zasiłki istnieją w 21 spośród 32 krajów Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EEA).

Flagowy program rządu. „Rodzina 500 +”

Program „500+” służy realizacji aktywnej polityki rodzinnej. Jego celem jest zmniejszenie obciążeń finansowych rodzin związanych z wychowywaniem potomstwa, a tym samym zachęcenie do posiadania większej liczby dzieci. Zgodnie z nim wszystkim rodzinom – bez względu na osiągany dochód – jest wypłacane 500 PLN miesięcznie (37 tys. HUF po bieżącym kursie) na drugie i kolejne dziecko do ukończenia przez nie 18 lat. Rodziny o niskich dochodach otrzymują wsparcie także na pierwsze lub jedyne dziecko. Warunkiem jest nieprzekroczenie określonego kryterium dochodowego, przypadającego na jedną osobę w rodzinie – w 2018 roku było to 800 PLN – ok. 59 tys. HUF)[10].

Argumentując potrzebę wprowadzenia tego programu Prawo i Sprawiedliwość podkreślało podczas kampanii wyborczej latem 2015 roku, że Polska ma jeden z najniższych wskaźników dzietności w krajach UE i znajduje się poniżej granicy zastępowalności pokoleń. Chcąc to zmienić należy po prostu wspierać rodziny z dziećmi, szczególnie wielodzietne. W kampanii wyborczej i w momencie objęcia władzy jesienią 2015 roku nie było jeszcze jasne, jaki urząd państwowy na szczeblu centralnym lub lokalnym będzie wypłacał to świadczenie. Na pojawiające się sugestie, iż świadczenie może być niewłaściwie wykorzystywane przez rodziców dzieci, przedstawiciele nowego rządu podkreślali, że to właśnie rodzice najlepiej wiedzą, na co wydawać pieniądze zasilające domowy budżet, a przypadkami złego wykorzystania takich środków zajmować się będzie opieka społeczna i wyspecjalizowane jednostki administracji, zajmujące się pomocą rodzinie[11].

Zapowiedź świadczenia „500+” została wymieniona w sejmowym exposé premier Beaty Szydło w listopadzie 2015 roku. Premier zapowiedziała wówczas, że świadczenie zostanie formalnie przygotowane do wypłacania w ciągu pierwszych 100 dni działania rządu.

Ustaw została uchwalona w lutym 2016 roku[12] w niecodziennym zupełnie tempie.  Rząd skierował projekt ustawy o „500+” do Parlamentu na początku lutego 2016 i w tym samym miesiącu była ona zaaprobowana przez obie izby i podpisana przez prezydenta. Nazajutrz po publikacji ustawy, czyli 18 lutego, zostały podpisane akty wykonawcze. W ciągu tygodnia od opublikowania ustawy w Dzienniku Ustaw (17 lutego 2016 roku) przekazano samorządom środki na jej realizację. Resort rodziny, pracy i polityki społecznej wydał specjalny podręcznik dla samorządów, zawierający szczegółowe wyjaśnienia dotyczące ustawy, w tym informacje o zasadach ustalania dochodu. Dwa dni po podpisaniu ustawy przez prezydenta rozpoczęły się też szkolenia dla pracowników gmin (község) zajmujących się realizacją programu „Rodzina 500+”. Od marca 2016 roku w ministerstwie i we wszystkich urzędach województw uruchomiono specjalne numery kontaktowe. Korzystają z nich rodzice i opiekunowie zainteresowani świadczeniami, a także pracownicy samorządów. W maju 2016 roku wnioski o przyznanie świadczenia złożyło 2,3 mln osób, a gminy wydały jeszcze w tym samym miesiącu prawie 1 mln decyzji.[13]

W styczniu 2016 r. obszernego wywiadu na temat realizacji projektu udzielił dziennikowi „Rzeczpospolita” podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Bartosz Marczuk. Zauważył w nim, iż nigdy po 1989 roku żaden rząd RP nie wprowadził tak szerokiego programu wsparcia, jakim był jeszcze wówczas planowany program „500+”. Wiceszef resortu wyjaśnił równocześnie całą filozofię stojącą za projektem.

Największą wartością, jaką dysponuje państwo, są ludzie. O jego sile, rozwoju, przyszłości i podmiotowości decyduje liczba obywateli oraz ich kompetencje. Jest to uniwersalne prawo, potwierdzające się na całym świecie. USA, Brazylia, Niemcy, Chiny, Indonezja, Nigeria to hegemoni lub przyszli hegemoni w swoich regionach. Bez ludzi nie ma także silnej gospodarki. PKB  jest równy sumie wzrostu zasobów siły roboczej produktywności. O sile danej gospodarki, a zatem danego państwa, decyduje więc potencjał ludnościowy oraz to, jak wykorzystujemy ich pracę.

Drugi fundament opiera się na zerwaniu z przekonaniem, że polityka rodzinna jest równoznaczna z polityką socjalną, a pieniądze na nią wydane zniechęcają do aktywności zawodowej. Polityka rodzinna to inwestycja. To fundamentalne spostrzeżenie, które potwierdza nie tylko intuicja – jeśli inwestujemy w ludzi, budujemy silne państwo. Przed Polską stoją wielkie wyzwania. Po 25 latach transformacji zorientowaliśmy się, że model naszego rozwoju oparty na taniej pracy i imporcie zagranicznego kapitału może sprowadzić nas do roli operatorów pokręteł wózków widłowych oraz dostarczycieli łatwych zysków zagranicznym koncernom.

Takim samym wyzwaniem – to trzeci fundament programu „500+” – jest ochrona Polski przed katastrofą demograficzną. Jej widmo wzmacniają trzy dodatkowe czynniki: mała liczba rodzących się dzieci, emigracja - głównie młodych - ludzi (po wejściu do UE Polskę opuściło ok. 10 proc. populacji urodzonej w latach 1976–1985) oraz brak realistycznej i strategicznej polityki imigracyjnej.

Najbardziej narażone na nędzę w Polsce były dzieci. Dane GUS w momencie zakończenia rządów koalicji PO-PSL pokazywały, że blisko 840 tys. polskich dzieci żyło poniżej tzw. minimum egzystencji (nie wystarczającego na zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych), a ponad milion było zmuszonych korzystać z pomocy społecznej.

Zaufanie do Polaków i zerwanie z paternalizmem – tak wiceminister Marczuk podsumował ostatni fundament „500+”. Przekazanie pieniędzy rodzicom jest wyrazem wiary w zasadę, że to oni wiedzą, czego potrzebują ich dzieci. I to rodzice, a nie urzędnicy powinni decydować, czy mają wydać te pieniądze na edukację czy żywność. Oczywiście, w programie pozostawiono założenie, iż skrajnych przypadkach poważnych dysfunkcji wychowawczych i rodzinnych, pomoc może być przekazana w formie rzeczowej.

„Nie chcemy przerażać Państwa licznymi danymi, które wskazują, w jak trudnej sytuacji demograficznej jesteśmy. Wystarczy powiedzieć, że Polska zajmuje 216. miejsce na świecie na 224 kraje w kategorii „wskaźnik dzietności”. A to już ostatni dzwonek. W dorosłość wkraczają właśnie ostatnie liczne roczniki, urodzone w latach 80. i na początku lat 90. Jeśli nie zachęcimy tych ludzi, by zostali w Polsce i tu mieli dzieci, możliwość poprawy naszej sytuacji przepadnie bezpowrotnie. Dlatego nie ma już czasu na drapanie się po głowie. Trzeba zacząć działać (...) – oznajmił wiceminister [14].

Szczegółowe zasady. Skutki programu

Od kwietnia 2016 roku świadczenie w wysokości 500 PLN miesięcznie jest w Polsce wypłacane na drugie i każde kolejne dziecko do ukończenia 18 roku życia, bez względu na osiągany przez rodzinę dochód. Świadczenie na pierwsze dziecko przyznawane jest wówczas, gdy dochód w rodzinie nie przekroczy 800 PLN na osobę. W przypadku, gdy w rodzinie znajduje się dziecko niepełnosprawne, kryterium to podwyższono do 1200 PLN (ok. 89 tys. HUF).

Dzięki programowi „Rodzina 500 plus” zagrożenie ubóstwem wśród dzieci zmalało  z 23 do 11 proc. Zaznaczając, że na rozpatrywanej ustawie nie kończy się program demograficzny rządu, minister poinformował o środkach przeznaczanych m.in. na żłobki czy przedszkola. Powołując się na szacunki banków oznajmił, że wdrożenie programu spowoduje przyspieszenie wzrostu gospodarczego - przyczyni się do wzrostu PKB o 0,5 proc.[15].

Po wejściu w życie ustawy bezpośrednio odpowiedzialna za organizację programu minister Rafalska podkreślała, że realizacji programu „Rodzina 500+” przyświeca, obok inwestowania w kapitał ludzki i redukcji ubóstwa wśród najmłodszych, także cel pronatalistyczny. Założono wstępnie na podstawie prognozy GUS, że program będzie  się wiązał ze wzrostem liczby urodzeń o 278 tys. w ciągu 10 następnych lat, a sam wskaźnik dzietności wzrośnie z 1,29 do 1,6.

Już po roku jego funkcjonowania program zdecydowanie pozytywnie wpłynął na liczbę urodzeń w Polsce. Jak podał GUS, z danych dotyczących urodzeń w pierwszym półroczu 2017 roku wynikało, że w Polsce po raz pierwszy od wielu lat w ciągu 6 miesięcy urodziło się blisko 200 tysięcy dzieci. Ostatecznie, według danych za cały 2017 rok, w Polsce urodziło się 403 tys. dzieci, nastąpił więc widoczny wzrost w stosunku do prognoz o blisko 57 tys. zarejestrowanych urodzeń[16]. I tak, współczynnik dzietności, wynoszący 1,32 dziecka na kobietę w 2014 i 2015 r, podniósł się do 1,36 w 2016 i 1,45 w  2017 r.

W 2018 r. liczba urodzeń nieznacznie spadła w stosunku do 2017 roku, (do 388 tysięcy dzieci), podczas gdy w tym samym roku zmarło 414 tys. mieszkańców Polski, co było największą liczbą zgonów od zakończenia II wojny światowej. A zatem z wyjątkiem roku 2017 utrzymuje się ujemny przyrost naturalny ludności Polski, ocenionej przez GUS na 38 mln 412 tys. na koniec roku 2018.   Nie oznacza to jednak porażki programu „Rodzina 500+”, gdyż ponowny spadek liczby urodzeń jest naturalną konsekwencją starzenia się społeczeństwa. Spadająca liczba urodzeń wynika po prostu z faktu, że kobiet w wieku rozrodczym jest coraz mniej. Ministerstwo Rodziny zakładało zresztą w opisie ustawy wprowadzające „500+”, że urodzi się 378,2 tys. dzieci w 2017 i 379,5 tys. w 2018 r. Założeniem programu „500+” było więc od początku powstrzymanie lub ograniczenie spadku liczby urodzeń, gdyż na jej zwiększenie jest już za późno. Z podobnymi trudnościami borykają się Węgry, gdzie pomimo prowadzonej od początku dekady polityki prorodzinnej i pomimo wzrostu współczynnika dzietności kobiet liczba urodzeń nadal maleje, a ludność dalej się kurczy.[17]

Do końca 2016 roku z programu „Rodzina 500+” zostało wypłacone ponad 17,6 mld PLN, czyli 0,6 mld zł więcej niż wcześniej przewidywano w budżecie państwa. Z programu na koniec 2016 roku korzystało już 3,8 mln dzieci i w związku z tym poprawił on znacznie sytuację materialną rodzin wychowujących dzieci, ponieważ zmniejszyła się wyraźnie liczba takich rodzin obejmowanych pomocą społeczną. Programem na koniec 2016 roku było objętych 55 proc. wszystkich dzieci do 18 roku życia, przy czym w gminach wiejskich było to aż 63 proc. dzieci, w gminach miejsko-wiejskich 58 proc. dzieci i w gminach miejskich 48 proc. dzieci, co tylko potwierdza, że do tej pory najwięcej wielodzietnych niezamożnych rodzin funkcjonowało w środowisku wiejskim.

Zgodnie z nową ustawą, uchwaloną przez polski Parlament w styczniu 2019, od marca br. wszedł w życie program „Mama 4+”, na mocy którego matki z czwórką lub więcej dzieci (lub ojcowie, którzy wychowali czwórkę lub więcej dzieci w przypadku śmierci matki lub porzucenia ich przez matkę) będą mogły otrzymywać minimalną emeryturę, nawet jeśli nigdy nie pracowały zawodowo lub nie wypracowały minimalnego stażu pracy (20 lat). Po rewaloryzacji roku 2019 r. minimalna emerytura wynosi w Polsce 1100 zł miesięcznie.

Generalnie uznaje się, że program „500+” przyczynił się w znaczący sposób do ograniczenia ubóstwa w Polsce. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, co potwierdziły raporty GUS za kolejny, 2017 rok, że czynnikami, które w największym stopniu przyczyniły się do poprawy sytuacji materialnej gospodarstw domowych oraz spadku zasięgu ubóstwa skrajnego i relatywnego, były: wzrost wynagrodzeń, spadek bezrobocia, a w przypadku rodzin z dziećmi świadczenie „Rodzina 500 +”[18]. Za sprawą programu "Rodzina 500 +" i spadku stopy bezrobocia znacząco spadła też liczba osób, które korzystają z pomocy społecznej. GUS zaprezentował dane, z których wynika, że liczba beneficjantów pomocy społecznej spadła w 2016 roku o 9,2 proc. Był to największy taki spadek od 2008 roku. Liczba gospodarstw domowych, które korzystały z pomocy społecznej w 2016 roku, zmniejszyła się o 5,3 proc. W raporcie podkreślono, że program znacząco pomógł ubogim beneficjantom pomocy społecznej.

  •  

„500 +” na każde dziecko. Pięć nowych reform

Pod koniec lutego 2019 roku, podczas konwencji PiS przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, Jarosław Kaczyński zapowiedział  zrealizowanie kolejnych potężnych programów socjalnych, przeznaczonych dla rodzin i emerytów, a ponadto podatkową pomoc dla młodych wchodzących dopiero na rynek pracy oraz usprawnienie - a w praktyce nierzadko reaktywowanie - publicznego transportu na obszarach wiejskich. Co charakterystyczne, realizacji tych planów nie przesunięto na czas po eurowyborach lub jesiennym głosowaniu do Sejmu i Senatu, ale już w samym wyborczym 2019 roku, a ściślej: przed wyborami. Nowych pięć zaproponowanych reform, to:

  • Przyznanie świadczenia „500+” na każde dziecko;
  • zniesienie podatku PIT (węg. Személyi jövedelemadó, SZJA) dla młodych rozpoczynających pracę, którzy nie ukończyli 26 roku życia;
  • obniżenie PIT dla pozostałych pracowników;
  • rokroczna, trzynasta emerytura dla osób pobierających tego rodzaju świadczenie;
  • reaktywowanie połączeń autobusowych w gminach i powiatach.

W tym ostatnim przypadku proponowana zmiana ma szczególny wymiar  na tzw. prowincji, gdzie poczynając od lat 90. systematycznie likwidowano transport publiczny (np. z małych wsi do większych ośrodków miejskich, siedzib gmin lub powiatów). Przejmujące tę gałąź usług firmy prywatne często likwidowały mniej dochodowe połączenia, skazując licznych mieszkańców, szczególnie tych, którzy nie dysponowali własnym samochodem, na faktycznie wykluczenie komunikacyjne, a co za tym idzie - wykluczenie kulturowe i instytucjonalne (trudności w załatwieniu niezbędnych spraw w urzędach, w dotarciu do placówek służby zdrowia, szkół itp.). Do tego dochodził również kryzys polskich kolei. W przeciwieństwie chociażby do Czech i Słowacji, po 1989 roku zlikwidowano w Polsce dużą część mało dochodowych połączeń kolejowych na prowincji. Na samym początku transformacji silne niegdyś przedsiębiorstwo państwowe zajmujące się transportem autobusowym – PKS - podzielono najpierw na mniejsze, lokalne spółki. Resztki tych spółek sprywatyzowano w czasach rządów koalicji PO-PSL w latach 2009-11. Niekiedy przekazano nieodpłatnie majątek i infrastrukturę tych regionalnych spółek władzom samorządowym. Te jednak, cierpiące na chroniczny brak środków lub zmagające się z problemem zadłużenia, nie były w stanie na dłuższą metę utrzymać tego rodzaju połączeń.

Z kolei zmiany w podatku PIT dotyczące młodych wpłyną pozytywnie na chęć zatrudniania absolwentów wchodzących dopiero na rynek pracy. Podstawową barierą zgłaszaną przez przedsiębiorców przy zatrudnianiu młodych były bowiem wysokie koszty pracy, widoczne w jej opodatkowaniu.

Dalsze inwestycje w rodzinę i większą mobilność obywateli, także na rynku pracy, oraz solidaryzm społeczny – tak w największym skrócie przedstawia się program Prawa i Sprawiedliwości na 2019 rok. I niewykluczone, że także na kolejne lata.[19]

 


[2]             Szymańczak J., Tendencje demograficzne w Polsce w latach 90. (kwiecień 2002), s. 1-2.

[3]             Żołędowski, C., Starzenie się ludności— Polska na tle Unii Europejskiej, IPS UW 2012, s. 41-42

[6]             Program wyborczy PiS  2005, s. 9-10.

[7]             Komunikat z badań Rodzina – jej współczesne znaczenie i rozumienie, BS/33/2013  s. 16. https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2013/K_033_13.PDF

[8]             Program wyborczy PiS 2005, 9-10.

[10]            Kronika Sejmowa nr 48 (867), listopad 2017.

[12]            Kronika Sejmowa nr 8 (827), 15 lutego 2016, s.2-4.

[13]            Tamże, nr 15 (834) 15 maja 2016, s. 21.

[15]            Kronika Sejmowa, nr 8 (827), 15 lutego 2016, s. 2-4.