Back to top
Publikacja: 26.10.2020
Przegląd prasy Zofii Magdziak
Polityka

Szczyt Trójmorza w Estonii przyniósł nie tylko nowe decyzje dotyczące inwestycji w Fundusz Trójmorza, ale także nowe deklaracje w zakresie współpracy polsko-amerykańskiej.

 

Wielkie inwestycje w ramach Inicjatywy Trójmorza

Październikowy szczyt Inicjatywy Trójmorza w Tallinie poświęcony był głównie walce z kryzysem gospodarczym, wywołanym przez epidemię koronawirusa. Jednym z narzędzi ma być Fundusz Inwestycyjny Inicjatywy Trójmorza, który ma finansować kluczowe projekty infrastrukturalne w regionie. W trakcie spotkania, chęć uczestnictwa w Funduszu Trójmorza (na poziomie 30 proc. wysokości, maksymalnie do 1 mld euro) potwierdzili Amerykanie. Polski Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) poinformował zaś o podniesieniu swojego zaangażowania w Fundusz o 250 mln euro. BGK jest inicjatorem, współzałożycielem i głównym inwestorem Funduszu.  – To doskonały moment, aby nie zatrzymać gospodarki, dlatego trzeba inwestować, szczególnie w infrastrukturę, w poszczególne branże, w które tak mocno uderzyła pandemia – tłumaczyła prezes BGK Beata Daszyńska-Muzyczka na antenie Polskiego Radia.

Jak tymczasem podaje serwis 300gospodarka.pl Fundusz Trójmorza dokonał już pierwszej inwestycji i kupił 100 proc. udziałów w spółce Cargounit, działającej w branży kolejowej. „Wzrost skali działania spółki Cargounit, możliwy dzięki środkom Funduszu Trójmorza, wpłynie korzystnie na rozwój połączeń towarowych w regionie Trójmorza i usprawni wymianę handlową w naszej części Europy. Plany ekspansji spółki na sąsiednie kraje doprowadzą do wzmocnienia współpracy w osi północ-południe pomiędzy państwami Inicjatywy Trójmorza” – podano w komunikacie BGK.

Atom w Polsce

Podczas szczytu Trójmorza w Estonii podpisana została także polsko-amerykańska umowa o rozwoju polskiego programu energetyki jądrowej. Jak relacjonują media, oznacza to wstęp do budowy w Polsce pierwszej elektrowni jądrowej w amerykańskiej technologii. „Porozumienie przewiduje, że Amerykanie w 1,5 roku stworzą ofertę uczestniczenia w budowie, finansowaniu i eksploatacji reaktorów jądrowych w Polsce. Przedstawienie oferty nie będzie jeszcze przesądzać o wyborze Amerykanów. Sama umowa została już notyfikowana w Komisji Europejskiej i nie wzbudziła jej zastrzeżeń” – opisuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jak jednak zwraca uwagę dziennikarka "DGP", teraz Polska musi uzyskać zgodę ze strony KE na pomoc publiczną przy budowie elektrowni jądrowej. – To jest przed nami, będziemy rozmawiali na ten temat z KE, mając już strukturę finansowania i przewidywany budżet – wskazuje cytowany przez dziennik pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. „Tymczasem czas goni, ponieważ (...) Polska przyjęła na siebie wszystkie zobowiązania wynikające z europejskiego Zielonego Ładu. Musimy zatem zasadniczo zmienić nasz miks energetyczny” – przypomina jednocześnie na łamach „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha, podkreślając, że następstwem rezygnacji ze źródeł wysokoemisyjnych musi być uzupełnienie naszego miksu energetycznego przez inne źródła. „Jeśli (...) nie będziemy w stanie sprostać produkcji z własnych źródeł, to czystą energię będziemy musieli po prostu kupować za granicą. Na przykład od Niemiec” – tłumaczy dziennikarz.

Warszawa przygląda się wydarzeniom na Białorusi

W polskich mediach nie brakuje też doniesień z Białorusi, gdzie w ubiegły weekend minął termin ultimatum postawionego Aleksandrowi Łukaszence. Liderka opozycji Swiatłana Cichanouska  zażądała ustąpienia Łukaszenki, zwolnienia wszystkich więźniów politycznych oraz wstrzymania się przez siły porządkowe od stosowania przemocy. W przypadku niespełnienia tych warunków, opozycja zapowiada protesty i strajk powszechny. Jak relacjonuje na łamach „Rzeczpospolitej" Rusłan Szoszyn, urzędujący od 1994 roku na Białorusi Aleksander Łukaszenko zignorował ultimatum. „Wyprowadził natomiast na ulice miast tysiące uzbrojonych funkcjonariuszy wojsk wewnętrznych i milicji. W stolicy mundurowi ogrodzili drutem kolczastym wszystkie najważniejsze budynki rządowe oraz zablokowali główne arterie miasta” – opisuje dziennikarz. Jak podkreśla Soszyn, teraz o  losie dyktatury zdecyduje skala poniedziałkowych strajków i odpowiedź Białorusinów na apele  Cichanouskiej. „Największe niedzielne protesty odbyły się w stolicy, tam dymisji dyktatora domagało się ponad 200 tys. ludzi (szacuje niezależny portal Nasza Niwa), protestowało też tysiące mieszkańców Grodna, Brześcia, Witebska i wielu innych miast kraju” – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”.