Back to top
Publikacja: 15.07.2020
Duży samochód, żłobki czy emerytura?
Ekonomia


Andrzej Duda trzy lata temu mówił, że będziemy się inspirować polityką prorodzinną Węgier. Ostatnimi czasy to Węgry, można powiedzieć, zainspirowały się nami.

Choć, jak to z inspiracjami bywa, nie mam na myśli całkowitego plagiatu.

Gdy Polska wprowadzała program 500+, na Węgrzech od 2011 roku Viktor Orbán promował rozwiązania, które miały zwiększyć dzietność: odpisy od podatków, które miesięcznie mogły wynieść np. 340 euro na troje dzieci, zasiłki wychowawcze. Nowa polityka prorodzinna zaowocowała wzrostem dzietności z 1,25 do 1,5 dziecka na kobietę. Obecnie wskaźnik ten spadł jednak poniżej 1,4.

 Nad Wisłą dzietność wzrosła natomiast z 1,32 w 2015 roku do 1,48 w roku 2019.

W tym samym roku Victor Orbán wprowadził pakiet nowych rozwiązań. Wśród nich nieoprocentowany kredyt w maksymalnej wysokości 130 tys. zł dla osób chcących założyć rodzinę, który jest umarzany przy trzecim dziecku. Nie zależy on od dochodu, wyraźnie faworyzuje natomiast wielodzietność. Podobnie ma działać ponad 30 tys. zł dotacji na zakup nowego, większego samochodu. Pomimo bowiem, że dzietność wzrosła, to niestety wciąż spada liczba ludności. Podobna sytuacja ma miejsce w Polsce.

https://forsal.pl/artykuly/1395765,wegry-szefowa-instytutu-demografii-potrzebne-zaangazowanie-ojcow-i-dziadkow.html

Więcej zaufania do rodzin

A więc widać tu zwrot w kierunku przekazywania rodzicom funduszy, bez względu na to, czy mają zamiar pozostać z dziećmi w domu, czy pracować. Wciąż funkcjonuje nad Balatonem tamtejszy zasiłek na dzieci, wynosi on jednak tylko około 200 zł.

Są również przysługujące nawet do 8 roku życia najmłodszego dziecka zasiłki wychowawcze.

W najnowszym siedmiopunktowym planie, który został wprowadzony na początku 2019 roku większy nacisk kładzie się na rozwiązywanie konkretnych problemów dużej rodziny: mieszkania i transportu.

Viktor Orbán obiecuje również miejsce w żłobku dla każdego chętnego dziecka (a raczej chętnych rodziców) oraz wypłacanie zasiłku wychowawczego dziadkom. W ten sposób daje rodzicom większy wybór, jak spożytkują przekazywane przez rząd pieniądze.

A ci w zdecydowanej liczbie chcą łączyć pracę zawodową z posiadaniem rodziny. Świadczą o tym wyniki ankiety rozesłanej wśród Węgrów.

https://fundacjarepublikanska.org/5284/

Innym pomysłem jest dożywotnie zwolnienie z podatku dochodowego rodziny z co najmniej czwórką dzieci. To ukłon w kierunku Mama4+, jednak polski rząd znów zadziałał inaczej, postanowił zagwarantować matce wielodzietnej podstawową emeryturę, dając jej wybór czy wybiera opiekę nad potomstwem, czy zwiększoną aktywność zawodową.

Stop rozwodom[FK1] 

Z krytyką na Zachodzie spotkała się zbytnia ingerencja planu Orbána w życie rodzinne. Oburzona minister spraw społecznych Szwecji Annika Strandhäll pisała po ogłoszeniu planu w lutym, że Orbán chce, by rodziło się więcej prawdziwych „węgierskich” dzieci, wyłączając z tego emigrantów, co jest sprzeczne z zasadami współczesnej Europy.  

Z kolei polskie 500+ czy Mama 4+ jest krytykowane za brak powiązania wypłacania świadczeń z aktywnością zawodową rodziców. Mityczne rodziny żyjące rzekomo za „pińcet” i niepodejmujące pracy kwitną w propagandzie antyrządowej opozycji i skutecznie utrudniają życie wszystkim wielodzietnym rodzinom, którym przypina się łatki żerujących na reszcie społeczeństwa.

Kontrowersje wokół żłobków

Jak zauważa szefowa Związku Dużych Rodzin „3+” Joanna Krupska, żłobek nie zawsze jest dla małego dziecka najlepszym rozwiązaniem, a psychologowie podkreślają, że najlepiej, gdy opiekę nad dzieckiem do trzeciego roku życia sprawuje matka. Do tego dochodzi niska często odporność na choroby młodszych dzieci. Jednak jeżeli mama spędzi czas na wychowawczym z większą liczbą pociech, to może on się porządnie rozciągnąć. Dlatego Krupska apeluje, by decyzję o tym, czy wysyłać maluchy do żłobka pozostawić rodzicom.

W węgierskim pakiecie siedmiopunktowym jest również mowa o możliwości wykorzystania urlopu wychowawczego przez dziadków dziecka. Otrzymuje się wtedy 70 proc. poprzedniego wynagrodzenia. Może to nastąpić po szóstym miesiącu życia malucha. Dziadkowie muszą udowodnić, że dla opieki nad wnukiem musieli zrezygnować z pracy zawodowej. W polskim prawie na razie takich rozwiązań brak. Rodzic może ewentualnie zatrudnić dziadka lub babcię jako nianię, a państwo odprowadzi za niego składki na ubezpieczenie.

https://www.infor.pl/prawo/prawa-seniora/praca-seniora/3088560,Opieka-nad-wnuczkiem-umowa-uaktywniajaca-dla-babci-lub-dziadka.html

Zmiana polityki społecznej

Niestety, jako relikt po okresie „słusznie minionym” pozostał w krajach postkomunistycznych negatywny stosunek do dużych rodzin. Już od czasów Gomułki kwitła propaganda wyśmiewania rodzin ponad model 2 plus 2. Wciąż można spotkać się z takimi praktykami w służbie zdrowia, szkolnictwie, a na stronach ośrodków pomocy społecznej często pojawia się informacja, że wielodzietność jest jednym z czynników, zwiększających potrzebę takiej pomocy.

Również media przedstawiają duże rodziny głównie w kontekście problemów finansowych czy wychowawczych, a nie jako pozytywne przykłady drogi życiowej. Dopóki to się nie zmieni, same zachęty ekonomiczne nie pomogą zwiększyć dzietności.

Wydaje się, że Węgry lepiej przygotowały się do walki ze skutkami dawnej propagandy oraz obecnego dyskursu liberalnej lewicy.

Przede wszystkim rządowi przychylne są media i nie prezentują one antyrodzinnej agitacji, jak to ma często miejsce w Polsce. Rząd przeprowadził też wiele kampanii na rzecz dużej rodziny.

Nie przekłada się to jednak na dzietność, m.in. ze względu na trendy emigracyjne czy też niższy poziom religijności, który również ma wpływ na decyzje prokreacyjne.

Hejt na wielodzietnych

Jednak unijne konwencje, pozwalające na daleko idące ingerencje w życie rodzin i kształtujące obecnie politykę społeczną także w Polsce i na Węgrzech mogą również prowadzić do zamykania się rodzin na wielodzietność, niwecząc rządowe wysiłki ekonomiczne.

W badaniach z 2015 roku dotyczących przyczyn, dla których Polacy mają mało dzieci, przeważały względy materialne i mieszkaniowe:

http://tajnikipolityki.pl/dlaczego-polki-nie-chca-miec-dzieci/

Natomiast z rozmów z rodzicami z dużych rodzin wynika, że często czują się dyskryminowane, ośmieszane, a także zwracają w negatywnym sensie uwagę urzędników państwowych. Nawet te najbardziej w Polsce znane. – Jak znajdujemy się w miejscu publicznym, ludzie zaczynają nas liczyć i robić nam zdjęcia. Mnie osobiście to bawi, chociaż odkąd wprowadzono 500+, wiele osób patrzy na nas wrogo i to jest przykre – mówi Debora Broda, matka 11 dzieci, które wraz z nią i znanym muzykiem Joszko Brodą tworzą muzyczny zespół.

Taki klimat społeczny z pewnością nie przyczyni się do wzrostu dzietności.

 

Dominika Kaźmierczyk. Dziennikarz, socjolog. Pracowała m.in. w "Dziennik. Gazeta Prawna", dzienniku "Polska", współpracowała z "Rzeczpospolitą", "Do Rzeczy" i in. Specjalizuje się w tematyce społecznej.