Back to top
Publikacja: 25.10.2019
Poetyckie larum albo w poszukiwaniu źródeł zła
Kultura


Poetyckie larum albo w poszukiwaniu źródeł zła                                       

(O twórczości Konrada Sutarskiego w osiemdziesiątą piątą rocznicę urodzin)

 

            W przedmowie do zbioru esejów, artykułów, wywiadów i przekładów wierszy poetów węgierskich Zanim zmierzch zapadnie (1995), przedmowie zatytułowanej Przykazania, Konrad Sutarski opisuje swoją przygodę z dzieciństwa, kiedy to miał sześć lat i mieszkał na wsi. Wybrał się do lasu zbierać jeżyny i zabawił tam do zmierzchu, a wracając biegiem do domu, gnany był strachem. Tak to opowiada: „Strach, który mnie wtedy za wsią opętał – w okolicy bliskiej mi skądinąd i miłej, niedaleko Częstochowy i jasnogórskiego klasztoru pochodzących z Węgier ojców Paulinów – łączy się w mym umyśle do dziś ze strachem, jaki ogarnia (czy raczej: powinien ogarniać; jak źle, że nie ogarnia) ludzi przekraczających granice zakreślone przez doświadczenia i cierpienia tysiącleci (...) Spośród przewinień najbardziej chyba wyczuleni jesteśmy na przypadek zabójstwa.” I uzupełnia, że są różne rodzaje zabójstw, od popełnianych na jednostkach, do wojen wszczynanych przeciw całym narodom.

Konsekwencją tych rozważań jest podejrzenie poety, że to Mojżesz zawinił, gubiąc część kamiennych tablic z przykazaniami otrzymanymi od Boga. „Kamienie były na pewno niesamowicie ciężkie” – czytamy w zakończeniu tego tekstu. – „Musiał upuścić i zgubić przynajmniej jedną z nich – jakkolwiek nie przyznał się do tego – tablicę z napisem: „żyj bez nienawiści”. Gdybyśmy ją mieli, zapewne nie trzeba byłoby tak często spoglądać na tablicę:  ”nie zabijaj”. Wszak przykazaniowe ostrzeżenia wiążą się w cały spójny ze sobą system. Z tym jednym wyjątkiem. A przecież bez nienawiści i opluwania się życie na co dzień byłoby prostsze. I do lasu można byłoby chodzić częściej bez obawy, że zmierzch znów za chwilę zapadnie.”

W przypomnianej tu opowieści, w owej polemice z Mojżeszem, a może – pośrednio –  z samym Panem Bogiem, zawiera się główna idea i geneza twórczych dokonań Konrada Sutarskiego. A jest to właśnie poszukiwanie źródeł obecnego w świecie zła wraz z próbami zwrócenia uwagi na to, co stanowi przeciwieństwo zła, a więc – dobro, miłość, braterstwo i empatia, w wydaniu poety naprawdę kosmiczna. Sutarski wskazuje bowiem w swojej poezji na liczne zagrożenia, czyhające na nas pojedynczych, na całe grupy i pokolenia ludzi w ciągu wieków naszego istnienia, nazywając te zagrożenia po imieniu i już przez to, starając się  poskromić zło słowem artysty. Takie jest właściwie zasadnicze przesłanie wszelkiej sztuki. Jednak głęboki pesymizm poznawczy poety utrudnia mu to zadanie.

Urodzony w roku 1934 roku w Poznaniu, część dzieciństwa i młodości spędził poza miejscem urodzenia, wracając tu w ważnych dla niego i kraju momentach. W roku 1956 powstała w Poznaniu poetycka grupa „Wierzbak”, którą obok Sutarskiego stworzyli m.in. Józef Ratajczak i Marian Grześczak. Był to u nas początek walki o wolność polityczną i demokrację, więc wspomniani poeci przekazywali w wierszach oprócz przeżyć osobistych swoje pasje obywatelskie. Publikowali razem w almanachach i osobno. Konrad Sutarski pierwszy indywidualny zbiór wierszy Skraj ruchu wydał w Wydawnictwie Poznańskim w roku 1960. W swoich wczesnych wierszach poeta wiedzie dialog z istnieniem, z własnym pojedynczym losem nieodwracalnie związanym z życiem społecznym, z dramatami historii, pułapkami cywilizacji, ze światową kulturą, religią, przyrodą, z uczuciem miłości i solidarności międzyludzkiej, rozdarty wewnętrznie, między własne rozpoznania i niepokoje.

Dodać należy, że zdecydowanie rzeczowa, może raczej urzeczowiona poezja Sutarskiego ma z pewnością związek z jego technicznym wykształceniem. Jest on inżynierem mechanikiem, doktorem nauk technicznych, twórcą nowatorskich rozwiązań w dziedzinie urządzeń rolniczych. Konstruktywizm językowy poety, od początku spokrewniony z lingwistyczną tradycją (Peiper) i wyprzedzający przewrót nowofalowy, w połączeniu z wizyjnością, przenikliwością i buntowniczością wyobraźni oraz ironiczną przekorą składają się na kreację artystyczną o silnym ładunku emocjonalnym i etycznym. Wiara Sutarskiego w prawy moralnie trzon osoby ludzkiej, wywiedziona z dekalogu i pamięci przeszłości, a także jego przeczucia eschatologiczne, łączą się w spójny wizerunek człowieka myślącego, czującego i odpowiedzialnego nie tylko za własne istnienie.

Rozstawszy się na chwilę z pisaniem wierszy, w roku 1964 przybywa do Warszawy, gdzie zostaje asystentem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Jednak już w roku 1965 wyjeżdza do Budapesztu ze swoją węgierską ukochaną, którą poślubił w roku 1962. Od tej pory dzieli swoje życie między dwie ojczyzny – Polskę i Węgry – niezwykle aktywnie uczestnicząc w życiu literackim obydwu krajów jako poeta, tłumacz, eseista, krytyk literacki, także dyplomata i dziennikarz telewizyjny. Wśród dzieł Sutarskiego znajdują się jego własne książki poetyckie, przekłady na polski poezji węgierskiej wielu pokoleń, od Petofiego, przez Miklosa Radnotiego i Sandora Csooriego po najmłodszych, ale też przekłady polskich poetów na węgierski. Wśród nich są m.in Leśmian, poeci Awangardy Krakowskiej i współcześni z Różewiczem, Herbertem i Szymborską. Szokiem dla Węgrów była poezja Białoszewskiego, ale tłumacz znalazł powinowactwo z nim węgierskiego poety Sandora Weoresa.

Konrad Sutarski wydał niewiele osobnych zbiorów wierszy, wszystkie wszakże są ważne w jego twórczości. Po Skraju ruchu, ukazała się w roku 1975 Wyprawa na pole nieudeptane, potem zbiór Zgęstniałe powietrze (1984). Wiele własnych utworów poetyckich zamieszczał w antologiach i zbiorach polsko-węgierskich, jeden z ostatnich to Jakkolwiek już późno. Polsko-węgierski dyptyk wydany w roku 2015 w „Bibliotece Toposu”. Jest też autorem szkiców o literaturze polskiej i węgierskiej oraz o wzajemnej recepcji obu tych literatur. O wierszach Sutarskiego przetłumaczonych na węgierski wypowiadało się wielu krytyków, w tym Bela Pomogats. Jego esej Nowoczesna godzina historii znajduje się w przełożonym na polski zbiorze wierszy i szkiców Na podwójnej ziemi, opublikowanym w Budapeszcie w roku 2005: „Węgierska literatura wiele zawdzięcza Konradowi Sutarskiemu. Jego książki o tematyce węgierskiej, książkowe wydania jego poezji w tłumaczeniu węgierskim, wybory wierszy poetów węgierskich w polskim przekładzie, zbiory opracowań o charakterze naukowym i publicystycznym (z których większość wydał już jako czołowa osobistość węgierskiej Polonii) tworzą całą biblioteczkę, wszak znaczna część poezji węgierskiej brzmi dziś w jego tłumaczeniu, bądź powstała z jego inicjatywy.”

O tym samym zbiorze szkiców polski krytyk, Paweł Gembal, napisał: „Sutarskiego interesuje przede wszystkim miejsce przecięcia tego, co indywidualne, z tym, co zbiorowe.(...) Jego twórczość proponuję więc czytać jako osobisty dialog z najważniejszymi problemami naszych czasów. Przecież nie tylko towarzyszyła ona przeobrażeniom ostatniego pięćdziesięciolecia, ale i w nich uczestniczyła, będąc często wnikliwą analizą rozgrywającej się na naszych oczach historii.” (Akcent 1/2008).

Przytoczę jeszcze jedną podwójną węgierską wypowiedź, przypomnianą w roku 2014 przez Janusza Drzewuckiego: „Poeta Sandor Csoori napisał swego czasu: ‘Od lat uważaliśmy Konrada Sutarskiego za ambasadora literatury. Węgry do Polski zawozi, ale i własną ojczyznę na plecach tu do nas dźwiga. Jest to szczególny, wyjątkowo piękny los’; natomiast krytyk Lajos Szakolczy, zastanawiając się w szkicu Rozkołysana klatka serca nad węgierskim charakterem polskiego poety, zwraca uwagę, jak dobrze brzmią jego wiersze w przekładach na węgierski: ‘tego pragmatycznego umysłu wychodzącego z konstrukcyjnego porządku maszyn i kreślarskich desek na pełne słońca polany natury’. Nic więc dziwnego, że uhonorowano go prestiżową Nagrodą im. Gabora Bethlena, po Zbigniewie Herbercie, a przed Bohdanem Zadurą.” („Twórczość” 9/2014). Konrad Sutarski otrzymał też wiele innych węgierskich i polskich nagród i odznaczeń, w tym Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP (2004).

Najnowsza książka eseistyczna Sutarskiego nosi tytuł Polska i Wegry w obronie Europy i wydana została po polsku i węgiersku przez Fundację Irott Szó (Budapeszt 2019). W ponad dwudziestu szkicach autor ustosunkowuje się m.in do historycznej roli Polski i Węgier w obronie chrześcijaństwa w Europie dawniej i obecnie, a także do współczesnych zagrożeń se strony intensywnego napływu pozaeuropejskich emigrantów, naporu islamu na kraje Europy, w tym kraje związane Układem Wyszehradzkim oraz coraz powszechniejszej globalizacji, która zmierza do likwidacji narodów na rzecz zuniformizowania świata. Uważa, że tylko silny opór państw narodowych może temu procesowi zapobiec. Dużo miejsca poświęca też eseista młodej polskiej i węgierskiej demokracji i sposobom przeciwdziałania  globalizacji w dziedzinie gospodarki, moralności i kultury. W kilku wierszach tutaj zamieszczonych, a zwłaszcza we wstępie do nich, poeta przedstawia swoją tezę o konieczności kontynuowania znanego z epoki Romantyzmu posłannictwa poezji w obronie naszych odwiecznych cywilizacyjnych i kulturowych zdobyczy.

Na zakończenie przywołam kilku strof z jego książki Jakkolwiek już późno. Chcę przede wszystkim podkreślić poczucie przynależności poety do wielkiej wspólnoty nie tylko językowej, ale i ogólnoludzkiej, przekraczającej wszelkie granice naszego świata. Już w pierwszym wierszu zbioru pt. Twórczość czytamy:

                                   To dosypywanie drobnych ziaren pyłu do piasków pustyni

                        to dolewanie kropel wody do wód oceanu

                                   to także wchodzenie ze swoimi drobnymi ziarnami w piaski pustyni

                                   i zanurzanie się wraz z kroplami wody w wody oceanu. (...)

                                   To wreszcie niejasne tajemne przekonanie zespalania się

z tym co nas tak niepomiernie przerasta

                                   wszak urzekające swoim ogromem piaski pustyni i wody

                                               oceanu właśnie z takich oto dodawanych przez

tysiąclecia drobnych ziaren postawały

Mając poczucie współobcowania z wielkim obszarem twórczej ekspansji, kształtującej oblicze naszej kulturalnej, moralnej i metafizycznej tożsamości, poeta nie odkłada broni w walce o jeszcze rozleglejszy teren oddziaływania ocalającej, budzącej nadzieję sztuki. Określony przez Sergiusza Sternę-Wachowiaka mianem „Kandyd 56”, z podniesioną przyłbicą rycerza-moralisty, nie wątpiąc w sens swojej misji, wciąż pisze z troską o poziom mądrości i godności dzisiejszego mieszkańca ziemi oraz o zachowanie przynależnych nam uniwersalnych wartości – prawdy, dobra i piękna – dla przyszłych pokoleń. Oto urywki z poematu Drzewa mądrości (u Szymborskiej to chmury nie liczą się z granicami  państw, tutaj są to gałęzie drzew):        

O – drzewa wszelkiej mądrości

                                   jakże ułomne jesteście w swej wyłączności

                                   i my kalecy jesteśmy wraz z wami

                                   – przecież ptaki miejsc zacisznych nie znajdują –

Czemuż nie pozwalacie

by wiatry wasze gałęzie przygięły do ziemi

i kołysząc nimi

granice osobnych królestw zamazały (...)

O drzewa wszelkiej niepewności

chciałbym natknąć się na was już w tym zjednoczeniu

więc wychodząc za rogatki miasta w którym więcej jest złej gry

i złorzeczeń niż nadziei

już nawet teraz

w każdym napotkanym lesie was poszukuję

            Przyznajmy, że maksymalizm poetyckiej aksjologii Konrada Sutarskiego, nestora „pokolenia 56”, zasługuje na rozwagę i uznanie. Życzmy mu więc, by nadal pisał.

                       

                                                                                                          Adriana Szymańska