Back to top
Publikacja: 03.07.2023
Czescy publicyści o przymusowych kwotach migrantów i „wojnie domowej” w Paryżu
Przegląd prasy

„W sprawie kwot migrantów zawiedliśmy Grupę Wyszehradzką” – zauważył publicysta Daniel Kaiser w poniedziałkowym komentarzu na portalu Echo24.cz. Czołowy czeski dziennikarz Zbyněk Petráček, wieloletni szef redakcji zagranicznej tygodnika „Respekt”, a przed zmianą ustrojową sygnatariusz słynnej Karty 77, napisał zaś na łamach dziennika „Lidové noviny”, że obserwując ostatnie wydarzenia we francuskich miastach, trudno się dziwić słowom polskiego premiera Mateusza Morawieckiego, który napisał na Twitterze: „Nie chcemy takich scen na polskich ulicach”. Jana Marková przypomina zaś, że premier Czech zdecydowanie sprzeciwiał się jakimkolwiek unijnym „kwotom migrantów”.


  Starcia protestujących z policją we francuskich miastach coraz bardziej przypominają wojnę domową – zauważył Zbyněk Petráček. Fot. YOAN VALAT/PAP/EPA


„Francja znana jest z tego, że związkowcy czy członkowie ruchu żółtych kamizelek nie szczędzą wysiłków w podpalaniu pojemników na śmieci. Jednak to, co się tam ostatnio stało, to już zupełnie inna liga” – napisał dziennikarz Zbyněk Petráček, zauważając, że ostatnie wydarzenia w Paryżu i innych francuskich miastach miały charakter bardziej „wojny domowej niż protestu”. 

W tekście zatytułowanym „Cień nad ideą migracji. Co pokazują nam francuskie protesty” znany czeski publicysta przyznał, że życie w jednym kraju różnych narodów czy mniejszości wiąże się z pewnymi problemami, czego doświadczają nawet sami Czesi. Przywołał przykład starć między Ukraińcami i Romami w Pardubiciach czy morderstwa na tle etnicznym w Brnie. „We Francji płoną auta, rabowane są sklepy, strzela się z kałasznikowów [...]. Z tego powodu nie można się dziwić słowom polskiego premiera Morawieckiego, którzy napisał na Twitterze: »Nie chcemy takich scen na polskich ulicach«”.

Zbyněk Petráček stwierdził wprost, że sceny z ulic francuskich miast rzucają cień na politykę migracyjną w Europie. „Mówią, że skoro kraje ze wschodniej flanki Unii Europejskiej przyjęły setki tysięcy Ukraińców, to powinny być również otwarte na porozumienie w sprawie redystrybucji migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ostatnie dni osłabiły ten argument. Migrantów nie można wrzucać do jednego worka” – argumentuje czeski publicysta w tekście opublikowanym wczoraj na łamach dziennika "Lidové noviny".

Zdrada sojuszników?

Do kryzysu migracyjnego dziś nawiązał z kolei publicysta Daniel Kaiser. „W sprawie kwot migrantów zawiedliśmy Grupę Wyszehradzką” – napisał wprost w komentarzu na portalu Echo24.cz, odnosząc się do ostatniego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli, podczas którego premierzy Polski i Węgier zażądali, aby relokacja migrantów odbywała się na zasadzie dobrowolności, a nie przymusu. Polska zaproponowała stosowne poprawki do projektu konkluzji szczytu. Nie udało się jednak w tej sprawie uzyskać jednomyślności.

Premierzy Viktor Orbán i Mateusz Morawiecki – jak podkreślił Daniel Kaiser – „nawet po jedenastu godzinach negocjacji nie pozwolili pozostałym na przyjęcie komunikatu końcowego. Brakowało im zobowiązania, że decyzje w sprawach imigracyjnych będą ponownie podejmowane jednomyślnie”. 

Czeski premier Petr Fiala zdystansował się jednak od stanowiska zajmowanego przez Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbána i wyraził ubolewanie, że domagając się jednomyślności w decyzjach dotyczących unijnej polityki azylowej premierzy Polski i Węgier zablokowali konkluzje szczytu, w którym Czechom udało się uzyskać zapis o dodatkowej pomocy Unii Europejskiej dla krajów członkowskich przyjmujących uchodźców z Ukrainy. Petr Fiala przekonywał także, że postawa szefów rządów z Polski i Węgier zagroziła ustaleniom z liderami Danii i Austrii dotyczącymi przeniesienia części procedur azylowych poza Unię Europejską i powrotu nielegalnych migrantów do krajów, z których wyruszyli w podróż do UE.

Daniel Kaiser zdemaskował jednak manipulację Fiali i zauważył, że plany dotyczące budowy centrów azylowych poza unijnymi granicami „były gotowe i w zasadzie zaakceptowane na długo zanim Fiala mógł się w ogóle na ten temat wypowiadać”. Według czeskiego publicystę w ten sposób Fiala próbuje się dystansować od swego politycznego konkurenta byłego premiera Andreja Babiša, który wspólnie z Viktorem Orbánem tworzył wspólny front antyimigracyjny i konsekwentnie sprzeciwiał się relokacji migrantów wewnątrz UE. Premier Węgier Viktor Orbán i Czech Andrej Babiš razem udali się nawet na węgierską granicę, aby sprawdzić "stan płotu chroniącego unijną granicę przed uchodźcami”. I spodziewa się, że premier Fiala będzie kontynuował tego typu politykę, w ramach której Praga i Bratysława będą dystansować się od „polsko-węgierskiego buntu". Daniel Kaiser podkreślił jednak, że Czesi i Słowacy to „słabsza połowa Grupy Wyszehradzkiej”. I retorycznie zapytał, jak wielka musi być niepewność w czeskim rządzie złożonym z pięciu koalicjantów, co do budżetu państwa, „skoro sama już tylko perspektywa otrzymania kilku miliardów z funduszy europejskich prowadzi do rezygnacji z jednej z podstawowych cech suwerennego państwa”.

„Były czasy, kiedy Fiala wspierał V4”

„Niegdyś Fiala stanowczo sprzeciwiał się jakimkolwiek kwotom migrantów. Były czasy, gdy udawał, że zależy mu na Republice Czeskiej i nie chciał tu dyktatu Brukseli. Były czasy, kiedy wspierał Grupę Wyszehradzką” – zauważa z kolei Jana Marková, podkreślając, że te czasy skończyły się jak za zdmuchnięciem świecy, gdy Fiala objął fotel premiera i zaczął mieć nadzieję na pochwałę ze strony Ursuli von der leyen. „Fiala stał się pochlebcą oderwanym od rzeczywistości, który nie widzi nic poza perspektywą stania się przywódcą numer jeden na świecie. Tyle że nigdy nim nie był i nigdy nie będzie. Nawet w Brukseli po prostu się z tego śmieją. Tu i tam będzie po prostu służył jako pożyteczny idiota” – komentuje publicystka, mając nadzieję, że premierzy Polski i Węgier nigdy nie ulegną szantażowi ze strony obecnego szefa czeskiego rządu.

(J)