Back to top
Publikacja: 28.04.2023
Węgrzy wspierają Polaków w kwestii ukraińskiego zboża
Ekonomia

W społeczeństwach regionu Europy Środkowo-Wschodniej zapanowało niezadowolenie wynikające z trudności spowodowanych przez bezcłowy import ukraińskiego zboża. Warszawa powiedziała stop, a Budapeszt szybko do niej dołączył, podobnie jak reszta regionu Europy Środkowej. Analiza sytuacji węgierskich zbóż.

Gospodarcze konsekwencje masowego napływu ukraińskiego zboża wprowadziły w ostatnim miesiącu zamieszanie nie tylko wśród środkowoeuropejskich rolników, ale także w polskim życiu politycznym. Jak wiadomo, polski Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Henryk Kowalczyk, z powodu wzmagających się protestów i braku perspektyw na zmianę 5 kwietnia podał się do dymisji. W związku z trudnościami, z jakimi borykają się rolnicy i cały sektor rolniczy, premierzy pięciu dotkniętych krajów (Bułgarii, Polski, Węgier, Rumunii i Słowacji) zwrócili się do Komisji Europejskiej z prośbą o wsparcie w celu zaradzenia kryzysowej sytuacji gospodarczej nastałej w rolnictwie ich państw.

 

Komisja Europejska wykonała jedynie symboliczny gest wobec części regionu: przekazała 29,5 mln euro pomocy dla Polski, 16,7 mln euro dla Bułgarii i około 10 mln euro dla Rumunii, ale Węgry i Słowacja zostały pod tym względem pominięte. Wybór jedynie tych trzech krajów uzasadniano faktem, że to właśnie tam odnotowano największą presję cenową spowodowaną importem zboża z Ukrainy. Dla porównania: Komisja Europejska szacuje, że rolnicy w Rumunii, na Węgrzech, w Bułgarii, na Słowacji i w Polsce stracili łącznie 417 mln euro z powodu napływu taniego ukraińskiego zboża. Około 10% eksportowanej żywności z Ukrainy trafiało do Polski, na Węgry zaś 6%.

 

Aby rozwiązać sytuację, Polska postanowiła powiedzieć stop i zakazała importu ukraińskiego zboża, podobnie jak wielu innych ukraińskich artykułów spożywczych. Tranzyt jest jednak nadal możliwy. Moment ten nastąpił 15 kwietnia. „Znaczący import ukraińskiego zboża, którego ceny są tańszego od progów unijnych, powoduje spadek cen, co zagraża lokalnym podmiotom agrobiznesu. Z tego powodu polski rząd podjął decyzję o zakazie importu zboża i wielu innych artykułów spożywczych” — zadeklarował Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, uruchamiając lawinę w Europie Środkowej. Choć Kaczyński podkreślił, że Polska nadal pozostaje sojusznikiem Ukrainy, obowiązkiem każdego państwa jest ochrona interesów swoich własnych obywateli, w tym przypadku polskich rolników. Polska natychmiast poinformowała Ukrainę o decyzji i oświadczyła, że jest otwarta na negocjacje w sprawie zboża.

Co jest nie tak z ukraińskim zbożem?

Podstawowym problemem jest to, że z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainie pozostały duże ilości plonów (głównie zbóż, kukurydzy i słonecznika), które utknęły, nie mogąc ruszyć na eksport na rynki w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Jako jeden z największych na świecie eksporterów zbóż, Ukraina odgrywała ważną rolę w zaopatrywaniu tych regionów. Aby ułatwić dotarcie surowców do celu, Unia Europejska utworzyła tak zwane korytarze solidarnościowe, dzięki którym tanie ukraińskie plony mogły napływać do silosów w Europie Środkowej, zapełniając je. Jednak produkty te zamiast trafiać na rynki afrykańskie czy bliskowschodnie, były bezcłowo transportowane na wspólny rynek Unii Europejskiej, wypierając polskich, węgierskich czy rumuńskich rolników, którzy mogli wytwarzać surowce tylko po znacznie wyższych cenach i którzy borykali się również z trudnościami w magazynowaniu swoich plonów. Silosy stoją pełne, tanie ukraińskie zboże niszczy wspólny rynek, a rolnicy nie mogą sprzedać swoich produktów. Wszystkich ogarnia wściekłość, a rozwiązanie zdaje się nie nadchodzić.

 

 

Węgierski rząd musiał z niecierpliwością oczekiwać kroków Polaków, bo kilka godzin po ogłoszeniu zarządzenia, rząd węgierski, podobnie jak Polska, również tymczasowo zakazał importu na Węgry zboża i nasion roślin oleistych, a także kilku innych produktów rolnych pochodzących lub napływających z Ukrainy. Zdaniem węgierskiego Ministra Rolnictwa Istvána Nagya, podtrzymanie obecnych tendencji rynkowych spowodowałaby tak poważne szkody dla węgierskiego rolnictwa, że konieczne jest zastosowanie nadzwyczajnych środków w celu ich ograniczenia. Węgierskie ministerstwo zwróciło również uwagę na fakt, że ukraiński sektor rolniczy, stosujący praktyki produkcyjne niedozwolone już w Unii Europejskiej, a co za tym idzie osiągający niezwykle niskie koszty produkcji, nadużył możliwości bezcłowego i swobodnego przepływu handlowego, gdyż środkowoeuropejski rynek został zalany nie tylko przez zboża i nasiona roślin oleistych, ale pojawił się również ukraiński drób, jaja i miód, uniemożliwiając rolnikom z regionu sprzedaż swoich produktów.

 

Wstawienie się Budapesztu za Polską nie jest niczym zaskakującym, a sytuacja zboża z Ukrainy daje także szanse na odrodzenie się jedności krajów Grupy Wyszehradzkiej. Jak zatem wygląda sytuacja z perspektywy Węgier?

W pierwszej kolejności przeanalizujmy wady:

    Posunięcie Węgier jest zasadniczo niewłaściwe: podmioty unijne mogą kupować ukraińskie zboże zmagazynowane np. w Rumunii, ponieważ zgodnie z art. 29 TFUE jest ono uznawane za znajdujące się w swobodnym obrocie w UE.

    Decyzja ta dodatkowo zaszkodzi wizerunkowi Węgier w oczach zagranicznych inwestorów. W ubiegłym roku rząd węgierski zaapelował do nabywców zboża, aby nie kupowali produktów węgierskich, a raczej wybierali ukraińskie, ponieważ krajowe zboże jest potrzebne hodowcom zwierząt. Teraz państwo ingeruje w stosunki umowne, które zostały nawiązane zgodnie z poprzednim apelem. Węgry w zeszłym roku ograniczyły eksport, teraz import — wszystkie te kroki zwiększają nieufność przedsiębiorców.

    Nie jest pewne, czy przetwórcy zakupią stanowiące większość w węgierskich magazynach ukraińskie zboże, ponieważ w kręgach przedsiębiorców skupujących je panuje powszechne przekonanie, że w węgierskich silosach znajdują się setki tysięcy ton toksycznego zboża. W Polsce, gdzie ubiegłoroczne zbiory były udane, niedobór utraconego ukraińskiego surowca będzie możliwy do nadrobienia, na Węgrzech jednak postawi przetwórców zboża w trudnej sytuacji, nie rozwiązując jednocześnie istniejących problemów. Z toksycznego zboża ma powstać etanol, ale czas goni zarządców węgierskich magazynów, bo już za kilka tygodni rozpoczynają się żniwa.

    Porównując sytuację w Polsce i na Węgrzech nie wolno zapominać też o tym, że Węgry postulują o wyższe ceny zbóż, podczas gdy panuje rekordowa inflacja cen żywności, natomiast Polska ma tylko nieco wyższą inflację cen żywności niż średni jej poziom w Unii.

 

Przejdźmy teraz do zalet:

    Węgierscy producenci zbóż, podobnie jak ich koledzy w Polsce, już od pewnego czasu postrzegają ukraińskie zboże jako na czynnik zaniżający ceny. Należy podkreślić, że ceny spadły również na poziomie globalnym, co zbiegło się z trudnościami spowodowanymi importem ukraińskim. Rolnicy domagali się wstrzymania ukraińskiego importu, a ich prośby nie pozostały bez echa.

    Wyłania się obraz silnego przywództwa politycznego z Polską na czele oraz zdecydowanym wsparciem ze strony rządu węgierskiego, gotowego do konfrontacji z Unią, by bronić interesu rolników. Na Węgrzech jest to istotne z punktu widzenia wizerunku politycznego, a dla Warszawy być może jeszcze ważniejsze: dla polskiego rządu, który szykuje się na jesienne wybory parlamentarne, poparcie polityczne wyborców z obszarów wiejskich oraz rolników jest szczególnym priorytetem.

    Choć analiza skupia się głównie na zbożu, to wprowadzenie polskiego zakazu najbardziej ucieszy węgierskich i polskich hodowców drobiu, ponieważ zniweluje to presję rynkową na przetwarzane i/lub przepakowywane w Polsce ukraińskie kurczaki. Przeniesienie procesów produkcyjno-przetwórczych do innych krajów będzie prawdopodobnie przebiegało wolniej niż restrukturyzacja ścieżki handlu zbożem.

    Najbardziej znacząca zaleta: oba kraje stworzyły dla siebie przestrzeń polityczną i negocjacyjną. Do tej pory rozszerzenie liberalizacji celnej dla Ukrainy wydawało się oczywiste, ale polityczny przekaz napływający z obu krajów ponownie otworzył temat, uważany dotąd za kwestię zamkniętą. Komisja Europejska z początku zajmowała zdecydowane stanowisko, gdy ogłoszono zakaz, ale w ciągu kilku dni wycofała się z niego, zapewniając, że znajdzie rozwiązanie problemu krajów Europy Środkowej i że wprowadzenie zakazu jest uzasadnione. Zjawisko zwraca uwagę również na to, że kraje Europy Środkowej nie mogą być „poświęcone” w imię celów polityki zagranicznej.

    Rozkwit współpracy krajów Grupy Wyszehradzkiej? Premier Węgier zaznaczył, że pozostałe państwa V4 współpracują w tej sprawie i pójdą w ślady Polski. Ten krok jest wyrazem jedności i chęci współpracy z Polską.

 

Odrodziła się środkowoeuropejska jedność, Ukraińcy ustępują, a Komisja Europejska pozostaje uważna na postulaty kierowanej przez Polaków „koalicji zbożowej”. To bardzo przydatna lekcja polityki na przyszłość.

 

Barnabás Heincz

 

(za Agrina Consulting, Hype&Hyper)

 

Borítókép: Pixabay