Back to top
Publikacja: 02.04.2023
Mistyfikator wszech czasów

Jego nazwiska używamy dla określenia osoby, która wyszła nieprawdopodobnym sposobem z ciężkiej sytuacji. Mówimy „Houdini” i nie musimy wiele tłumaczyć. To najlepsza kariera nazwiska.


Piotr Boroń


Dążył do tego, aby informacje na jego temat były sprzeczne, a co najmniej nieprawdziwe. Szokował przede wszystkim uwalnianiem się z kajdan i wszelkich rygli, co robił na publicznych popisach. Nie czynił tego jednak, by chwalić się niespotykaną siłą fizyczną, ale szokować sprytem i zręcznością. Kiedy krążący wokół niego mit cudowności osiągał szczyty, wówczas – z nieprawdopodobnym dystansem do własnej osoby i kpiną z oczarowanych – rozkoszował się demaskowaniem manipulacji, które były orężem prestidigitatorów, mediów i jego samego. Jego wypowiedzi dla mediów o tym, jak się okłamuje masy, jego zwalczanie rozpowszechnionego wówczas jak nigdy wcześniej spirytyzmu i jego publikacje demaskatorskie stanowią do dziś cenny materiał do studiów medioznawczych. Ciekawe konstatacje wyniknąć mogą z uświadomienia sobie, że gdy umierał w 1926 roku, nad niemiecką sceną filmową wschodziła gwiazda „Leni” Riefenstahl, która miała dzięki manipulacjom medialnym stworzyć miraż hitleryzmu i porwać Niemców do jednej z najzgubniejszych dla świata ideologii oraz zagładę dla wielu rodaków Houdiniego. On umarł na długo przed słynną hekatombą i umarł młodo, w sposób niejasny, co było swoistym ukoronowaniem jego zagadkowości. Tym bardziej więc spróbujmy ustalić prawdę o człowieku, którego celem życia było komplikowanie wszystkiego, od własnego życiorysu począwszy.

ŻYDOWSKI WĘGIER

Urodził się 24 marca 1874 roku w Budapeszcie w żydowskiej rodzinie jako Erik Weis (lub węg. Weisz). Jego ojcem był rabin Rabbi Mayer Samuel (1829–1892), a matką Cecilia Steiner (1841–1913). Ich rodzina przeprowadziła się do Ameryki (Appleton w stanie Wisconsin), gdy Eryk miał cztery lata i nawet po przybyciu do Stanów Zjednoczonych przedstawiał się początkowo jako Ehrich Weiss. Przyjaciele mówili na niego Harry lub Erie. Jego ojciec był cenionym rabinem. Po roku 1882 przeprowadzili się do Nowego Jorku. Na pierwszych plakatach używał imienia Eryk, a oficjalnie debiutował w wieku dziewięciu lat pokazami wyczynów na trapezie. Faktycznie można uznać za jego publiczne debiuty wtrącanie się do popisów magicznych, na które lubił chodzić i demaskować sztuczki iluzjonistyczne. Podkreślał przy tym, że występujący nie mają sił magicznych i transcendentnych, ale wszystkie ich efekty da się wytłumaczyć, np. odwracaniem uwagi widowni od zasadniczych czynności. Dogadywał więc i objaśniał błyskotliwie sąsiadom, co się wydarzyło na scenie. Ponieważ pracował jako pomocnik w zakładach ślusarskich, a był znakomitym obserwatorem i zdolnym uczniem, więc zgłębił tajniki wielu zamków drzwiowych i różnego rodzaju zamknięć, a szczególnie kłódek. Umiał też – jak to robili hazardziści na bazarach – manipulować kartami, tasując je i układając w sobie tylko zrozumiały sposób, by odnajdywać w ciemno te przez siebie wybrane. Przypominało to słynne „trzy karty” ze zgadywaniem przez naciąganych na spore sumy położenia konkretnej karty.


Harry Houdini. Źródło: McManus-Young Collection/Library of Congress/domena publiczna


ILUZJONISTA

Popisy iluzjonistyczne są stare jak świat, ale za pierwszego nowożytnego profesjonalistę na tym polu uznaje się powszechnie Francuza z królewskiego Blois, który nazywał się Jean Eugène Robert-Houdin. Żył on w latach 1805–1871 i zajmował się zegarmistrzostwem. Rozkoszował się iluzjami i zasłynął sztuczkami sztuczką z „magicznym drzewkiem pomarańczowym”, na którym pojawiały się w kilka chwil po zniknięciu kwiatów owoce, a Jean Houdin znajdywał chusteczkę, którą wraz ze sproszkowanym na oczach tłumów jajkiem przed chwilą spalił. Takie i inne pokazy rozsławiły jego imię po całym świecie, a w 1891 roku Harry Weiss zaczął używać pseudonimu Houdini, aby łatwiej popłynąć na fali popularności, a zarazem złożyć hołd swemu wielkiemu poprzednikowi. On sam miał kiedyś wyjaśnić, że to jeden z przyjaciół wytłumaczył mu, iż język francuski ma zasadę, że dodając na końcu nazwiska literkę „i” możemy przetłumaczyć je jako „taki jak Houdin”. Nie brakło i takich, którzy orzekli, że wielki francuski magik po prostu odżył w swym kolejnym wcieleniu.

W 1893 roku Houdini spotkał miłość swego życia, która miała także wznieść na wyższy poziom jego iluzje, przydając im wartości transcendentne. Była to artystka estradowa Wilhelminy Beatrice (Bess) Rahner. Ich wzajemne zauroczenie miało tak piorunujący przebieg, że już po trzech tygodniach znajomości wzięli ślub, a ona pozostała do końca życia jego wspólniczką i asystentką przy pokazach scenicznych.

SŁOŃ

Ukrywanie słonia to w wielu językach świata synonim mistrzostwa magii. Ten związek frazeologiczny trafił nawet do przysłów. Może dlatego stał się dla Houdiniego ponętnym wyzwaniem. Przygotował pokaz na scenie cyrkowej, gdzie wytrawny treser ćwiczył ze słoniem przy setkach publiczności, obserwującej wyczyny z zapartym tchem, gdy słoń stawał na tylnych nogach, a człowiek stawał przy nim jak najbliżej, prawie dotykając słoniowego brzucha i skutecznie zachęcał do zadzierania przez niego jak najwyżej przednich nóg i trąby. To były jednak sztuczki, które można było zobaczyć w wielu cyrkach. Jednak w pewnym momencie, przygaszano światła, a wokół człowieka i zwierzęcia zaczynały pojawiać się czarodziejskie opary, a oni – za sprawą Houdiniego – jakby zapadali się pod ziemię. Widoczność polepszała się, a tresera i słonia nikt nie mógł znaleźć. Tymczasem byli oni pod sceną, która przed chwilą zapadła się i podniosła skrywając tajemnicę pokazu. Sztuczka okazała się tak wielkim sukcesem, że jej pokaz urządzono nawet na londyńskim hipodromie, by mogły oglądać ją niezliczone tłumy. 

WODNA KOMORA CHIŃSKICH TORTUR

Harry Houdini miał wśród swych dokonań całą serię skoków do wody z różnych mostów, skrępowany łańcuchami, z których się uwalniał i wypływał szczęśliwie na powierzchnię. Z czasem przygotował jednak wyjątkowy pokaz, który nazwał medialnie „wodną komorą chińskich tortur”. W centrum wielkiej sali stawiano szczelny pojemnik pełen wody, w którym umieszczano Harry’ego Houdiniego. Jego nogi wystawały z wody, ale on skrępowany wieloma sznurami, a nawet kajdanami, łączonymi kłódkami, zanurzony był głową w dół. Czasem znajdował się nawet w kaftanie bezpieczeństwa, dodatkowo obwiązany kajdanami. Wówczas maksymalnie nadymał się, a pod wodą wypuszczał powietrze i umniejszając objętość uwalniał z więzów. W kolejnych próbach posuwał się coraz dalej mnożąc trudności. Cała operacja wyzwolenia się z łańcuchów zajmowała mu do trzech minut.  Nie odstępowała go jednak ochota do demaskowania swych sztuczek, co opisał w książce pt. „Sekrety kajdan” („Handcuff Secrets” – 1909).

Wielki rozgłos zdobył dzięki menedżerowi o nazwisku Martin Beck, z którym przygotował tournée po Stanach Zjednoczonych. Następnie w latach 1900–1904 z ogromnymi sukcesami objechał Europę, a potem znów Amerykę i Australię. Głośnym echem w świecie odbiła się jego udana próba przepłynięcia pod wodospadem Niagara. O mało nie stracił życia, udusiwszy się w brawurowym pokazie wydobywania się z kajdan i umieszczenia w zaimprowizowanym grobie sześć metrów pod ziemią.

DEMASKOWANIE TAJEMNIC I TAJEMNICA ŚMIERCI

Houdiniego łączyły bardzo ścisłe więzy z rodziną. Występował często z bratem, który również był iluzjonistą, a po śmierci matki, która dała się wciągnąć w seanse spirytystyczne, zapałał nienawiścią do takich praktyk, upatrując w nich główną przyczynę utraty rodzicielki. Podobno obiecała mu ona, że nawiąże z nim kontakt po śmierci, ale gdy to się nie stało, zaczął zwalczać spirytyzm.

Arthur Conan Doyle zasłynął nie tylko jako wybitny pisarz i twórca przygód Sherlocka Holmesa, ale również entuzjasta magii. Był przyjacielem Houdiniego, ale ich dobre relacje zostały zerwane właśnie przez różnice w podejściu do spirytyzmu. Stali się nawet otwartymi wrogami, polemizującymi poprzez media. Zwalczając spirytyzm, Houdini opublikował książkę pt. „A Magician Among the Spirits” (1924). Rozwijał rzeczowe poglądy na świat jako ekspert „Scientific American” – najstarszego amerykańskiego czasopisma popularnonaukowego.

Pewnego październikowego dnia 1926 roku w teatrze „Princess Theater” Montrealu student Gordon Whitehead z kolegami odwiedził Houdiniego w szatni po jednym z szalonych występów i zapytał, czy gotów jest on przyjąć uderzenia w korpus i nie odczuć bólu. Ten zgodził się, a Whitehead zadał mu kilka ciosów, aż Houdini jęknął i skrzywił się. Obecni przy epizodzie twierdzili, że student zaczął bić Houdiniego zanim jeszcze ten przygotował się do przyjęcia ciosów. Wydawało się jednak, że bolesny epizod nie będzie miał groźnych skutków.

Houdini jednak zmarł wkrótce po tym incydencie 31 października 1926 roku. Podczas ostatniego występu zemdlał i został przewieziony do szpitala, gdzie udzielono mu pomocy, ale nawet po odzyskaniu przytomności bardzo cierpiał. Wreszcie wyszeptał, że już nie ma sił walczyć i zmarł. Firma ubezpieczeniowa wypłaciła podwójne odszkodowanie, przyjmując, że śmierć nastąpiła w wyniku wypadku w Montrealu. Po pewnym czasie rozeszły się poglądy ekspertów, że przyczyną jego śmierci była posocznica, związana z zapaleniem woreczka żółciowego, czyli podważono oficjalną przyczynę wypłaty odszkodowania wdowie, ale na to odezwali się inni specjaliści, twierdząc, że właśnie nastąpiło to w wyniku uderzeń, zadanych przez Whiteheada.

Epilogiem życia Houdiniego, zwalczającego spirytystów, była długo nadzieja wdowy, że odezwie się po śmierci poprzez ich ulubioną piosenkę, ale wreszcie stwierdziła, że już się nie doczeka… Wielbiciele i jego koledzy po fachu spotykają się w rocznice śmierci Houdiniego nad jego grobem i wykonują iluzjonistyczne sztuczki na jego cześć. W 1953 roku ukazał się głośny film o Houdinim, a w jego postać wcielił się inny żydowski Węgier Tony Curtis.