Pod koniec września na Słowacji odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne. Wszystko wskazuje na to, że w ich wyniku do rządów powróci lewica. Jedyne pytanie brzmi, czy wygra radykalny Smer byłego premiera Roberta Fico, czy bardziej umiarkowany Hlas Petra Pellegriniego – kierowany przez innego byłego premiera, i jednego z liderów partii Smer w okresie rządów premiera Fico.
Z Bratysławy Jozef Majchrák, zastępca redaktora naczelnego portalu Postoj.sk
Sytuacja słowackiej prawicy kilka miesięcy przed wyborami jest żałosna. Najsilniejsze ugrupowanie tworzące dotychczas rządzącą prawicową koalicję – OĽaNO, rozpadło się. Premier Eduard Heger odszedł z tej partii, zakładając własną: Demokrati.
Eduard Heger. Fot. OLIVIER HOSLET/PAP/EPA
Upraszczając sytuację, można stwierdzić, że politycy bardziej konserwatywni zostali w OĽaNO. Ci nieco bardziej liberalni poszli pod sztandary Demokratów. Co łączy te partie? W sondażach opinii publicznej obie odnotowują poniżej 5 procent...
Żelazna agenda
Istnieje oczywiście jeszcze partia SaS, która w ub.r. – po licznych konfliktach z przewodniczącym OĽaNO, premierem Igorem Matovičem –opuściła rząd. Pozostaje w opozycji, choć dalej popiera wybrane pomysły rządu, co nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem wyborców. SaS to partia dość liberalna. Wielu jej polityków zgłasza w debacie publicznej progresywne tematy. „Jedyny” ich problem polega na tym, że podobne tematy należą do żelaznej agendy partii Progresívne Slovensko, z której wywodzi się pani prezydent Zuzana Čaputová. Co do samego przewodniczącego SaS – Richarda Sulíka, byłego ministra gospodarki –dałoby się powiedzieć, że w sprawach ekonomicznych jest liberałem. Jednocześnie, co do takich zagadnień jak masowa migracja czy Green Deal prezentuje poglądy eurosceptyków.
Istnieje jeszcze chadecka KDH – partia prozachodnia, a jednocześnie konserwatywna w sprawach cywilizacyjno-kulturalnych. W ostatnich wyborach nie udało się jej wejść do parlamentu, ale dalej pozostaje silna na poziomie regionów i… Parlamentu Europejskiego. Podobnie jak w przypadku politycznej reprezentacji Węgrów na Słowacji (Aliancia), KDH boryka się na chwilę obecną z deficytem wyrazistych polityków, a wyborcze preferencje kołyszą się na poziomie bliskim granicy 5 proc. Warto dodać, że rząd cieszy się niską popularnością z uwagi na to, że zdaniem opozycji nie poradził sobie z trzema kryzysami, z którymi ostatnio byliśmy konfrontowani, czyli: pandemią, wojną na Ukrainie oraz kryzysem energetycznym.
„Wojna o pokój”
Co do wojny, to jest to kwestia, którą najchętniej nagłaśnia opozycja. Zwłaszcza Robert Fico uczynił z tego tematu temat wyborczej kampanii, co zręcznie zostało ubrane w słowa dotyczące pomocy Ukrainie oraz tzw. wojny o pokój. Aż dwie trzeci Słowaków nie zgadza się ze świadczeniem pomocy wojskowej dla Ukrainy. Także pomoc dla uchodźców wojennych z Ukrainy cieszy się umiarkowanym społecznym wsparciem. Słowem, to właśnie na Słowacji mamy do czynienia z największą różnicą w omawianej kwestii pomiędzy tym, co robi rząd, a tym, co myśli społeczeństwo. Z czego zręcznie korzysta opozycja. Prawda jest więc taka, że partie prawicowe znajdują się w tej chwili w głębokiej defensywie. Brak im nośnych tematów oraz większego zapału. W zasadzie jedynym ważnym zagadnieniem, które podnoszą, jest pomoc dla Ukrainy, która z kolei nie jest zbyt popularna w społeczeństwie. Zasoby własne partie tracą na rokowania o przedwyborczej współpracy i integracji, w efekcie jednak trwa proces politycznej dezintegracji.
Należy więc się spodziewać, że przyszły premier Słowacji będzie nosił nazwisko Fico albo Pellegrini. W wymiarze polityki zagranicznej ten pierwszy zawsze wspierał współpracę i integrację V-4. Lubi się też z premierem Orbánem. Choć zarazem charakteryzują go poglądy prorosyjskie i antyamerykańskie. Z drugiej strony po wielokroć w swojej karierze pokazał, że jest pragmatykiem, który hasła z kampanii wyborczej łatwo zapomina. Na tym tle Peter Pellegrini rysuje się jako prozachodni polityk, dysponujący silnymi kontaktami zwłaszcza z niemiecką SPD, o czym zresztą dość otwarcie sam mówi. Za wcześnie jest jeszcze dzisiaj przewidywać, czy przyszłym słowackim premierem będzie Fico czy Pellegrini. Polska i cała Grupa V4 miałaby się w kontekście Słowacji przygotować jednak na jedno: na zmianę.