Back to top
Publikacja: 19.03.2023
Węgierski przyrząd do ćwiczenia wyobraźni

Z końcem lat 70. ubiegłego wieku owładnęła sercami większości Europejczyków. Dziś przeżywa swój renesans.


Piotr Boroń


Kostka Rubika. Fot. MTVA/Bizományosi: Máté Attila


Ów przyrząd to kostka Rubika, pomysł węgierskiego inżyniera architekta i rzeźbiarza, absolwenta Budapeszteńskiego Uniwersytetu Techniczno-Ekonomicznego (węg. Budapesti Műszaki és Gazdaságtudományi Egyetem), a od 1967 roku jego pracownika naukowego, którego pierwotnym zamiarem było rozbudzenie u studentów architektury trójwymiarowego myślenia, tak potrzebnego do planowania nie tylko budynków, lecz także wszelkich konstrukcji. Doprawdy, wielu profesorów narzekało na adeptów architektury, że pojmują projekty jedynie jako dwuwymiarowe plany, a wymagane od nich widzenie trójwymiarowe zaliczają na egzaminach jako rysunki z poprawną perspektywą, ale bez odczuwania kubatury wnętrz. Specjaliści upatrywali nawet przyczyn tego zjawiska w odejściu od produkcji klocków drewnianych dla dzieci i przejściu na plastikowe elementy, których najistotniejszą cechą było precyzyjne łączenie, ale otwartość jednego boku i guzy zaburzały istotnie ich kubatury.

Ernő Rubik wiosną 1974 roku podjął więc prace nad zabawką do uczenia myślenia przestrzennego, a w styczniu następnego roku już zaczął proces patentowania. Początkowo producenci odnosili się nieufnie do pomysłu, bo obawiali się, że nie zainteresuje nabywców ze względu na prostotę kształtu i zbytnie skomplikowanie w dojściu do celu. W 1976 roku Japończyk Terutoshi Ishige zaczął masową produkcję podobnej zabawki. Wreszcie jej dystrybucją ze strony Rubika zajęła się firma Ideal Toy Company oraz sprzedawca zabawek Tom Kremer. Jej kariera rozwinęła się błyskawicznie i w Niemczech została ogłoszona Grą Roku 1980, w tym czasie w Polsce widywana była już we wszystkich środowiskach, przywożona początkowo jako szczególna zdobycz z zagranicznych wyjazdów.

Pierwotna wersja równobocznego sześcianu składała się z dwudziestu siedmiu części, tj. z dwudziestu sześciu sześcianów (po trzy na każdej krawędzi i po dziewięć na każdym boku) oraz łącznika (przegubu) w środku, który pozwala manipulować we wszystkie strony wszystkimi kolorowymi sześcianami, ale ich obracanie nie następuje indywidualnie, więc trzeba planować ruchy perspektywicznie jak przy układaniu pasjansów. Obliczono, że łączna liczba kombinacji tego typu kostki wynosi czterdzieści trzy tryliony (czyli 43 razy 10 do potęgi 18). Z czasem wymyślono rozbudowane wersje kostki – np. także o pięciu, siedmiu czy jedenastoelementowych krawędziach.

Proces zabawy kostką polega na takim manipulowaniu jej elementami, aby od jakiegokolwiek układu w ciągu najkrótszego czasu i przy najmniejszej liczbie ruchów każdy z boków miał ten sam kolor dziewięciu elementów. Stan końcowy to zatem płaszczyzny o kolorach: biały, żółty, zielony, brązowy, niebieski i pomarańczowy.

NIE TYLKO STUDENCI

Początkowo miała służyć tylko studentom, a autor zwał ją magiczną kostką (węg. Bűvös kocka, ang. Magic cube), ale wkrótce nazywano ją powszechnie od imienia twórcy. Kostkę Rubika zna dziś co siódmy człowiek na kuli ziemskiej, czy też – jak kto woli – ponad miliard ludzi. W latach przedpandemicznych dochody z jej sprzedaży wynosiły rocznie ok. 250 milionów dolarów. Doczekała się nie tylko przeróżnych wersji, jeśli chodzi o kształty, ale też wypróbowano chyba już wszystkie formy i warunki jej układania, wśród których ta z zasłoniętymi oczyma należy do oczywistych, a rekord w takim układaniu zszedł już poniżej 50 sekund. Mistrzowie tzw. speedcubingu kręcą nosem, że to bardzo długo, bo w sposób klasyczny potrzeba na to poniżej czterech sekund (i bite są wciąż nowe rekordy), a bardzo wielu „zwykłych układaczy” po kilku latach osiąga sprawność osiem do dwunastu sekund. Według plotek pierwsze jej układanie zajęło samemu Ernő Rubikowi cały miesiąc. On sam twierdzi, że nie chce tego robić na wyścigi, że to nie najważniejsze.

To, co milionom amatorów wydaje się zabawą (bywa, że dla tzw. zabicia czasu), dla wielu jest poważnym sportem, który aspiruje do umieszczenia wśród dyscyplin olimpijskich. Złośliwi pytają, czy bardziej pasuje do zimowych czy też letnich igrzysk… Mistrzowie są bardzo chętnie zapraszani do różnego rodzaju telewizji. Organizuje się pokazy w halach sportowych, gdzie np. młody Koreańczyk (z Korei Południowej) układa równocześnie trzy kostki, żonglując nimi. To prawdziwy gwiazdor i idol zarażonych magią kostki. A ludzie bardziej refleksyjni podsumowują, że sprawy zaszły gdzieś w bok od intencji Ernő Rubika. Kostka trafiła też do szkół jako element najzwyklejszego nauczania myślenia przestrzennego, co najbardziej cieszy jej twórcę.

KOSTKA GWIAZDĄ KULTURY MASOWEJ

Kostka weszła w publiczny obieg. Stała się czymś w dłoniach ludzi wszystkich kontynentów czymś tak zwyczajnym jak talerz na stole czy komputer (a to dobre skojarzenie, bo jest prawie rówieśniczką Internetu). Znalazła się w wielu filmach jako ważny, wręcz kluczowy element. W amerykańskim filmie z 2006 roku pt. „W pogoni za szczęściem” (The Pursuit of Happyness) główny bohater Steve Gardner, odtwarzany przez supergwiazdę kina Willy’ego Smitha (np. „Wróg publiczny”) właśnie dzięki niej osiąga zamierzony cel. Jest bardzo inteligentny, ale bezrobotny i bezdomny, więc tuła się po schroniskach ze swym synem. I oto szybkością układania kostki Rubika zwraca na siebie uwagę pewnego biznesmena, który zachwycony jego sprawnością pomaga mu zostać maklerem giełdowym. Tu kostka – jak by wynikało z jej pierwotnej nazwy – okazuje się magiczna. Hollywood plotkuje, że także w życiu prywatnym Will Smith jest pasjonatem układania kostki Rubika.

Pochodzący z 2009 roku szpiegowski film w reżyserii i według scenariusza Tony’ego Gilroya ze znakomitą obsadą (Julią Roberts i Clivem Owenem w rolach głównych) zawiera znamienną scenę, w której dwoje ludzi poznaje się po breloczkach w kształcie kostki Rubika i to wystarczy, by się zrozumieli. Kostką Rubika zainteresował się Steven Spielberg, który w 2018 roku nakręcił bardzo kasowy film „Ready Player One” według powieści Ernesta Cline’a o tym samym tytule z 2012 roku. 

W 2016 wszedł na ekrany film o największej aferze szpiegowskiej, której bohaterem był funkcjonariusz amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Edward Snowden. Reżyser pokusił się o przedstawienie kostki Rubika jako kluczowej roli zabawki w przemycie informacji, gdyż Snowden (w filmie Joseph Gordon Levitt) ukrył właśnie w niej nośnik, na który ściągnął pliki. Prawdziwy Snowden półsłówkami potwierdził, że właśnie tak się stało, gdyż zwiódł pogranicznego urzędnika, dając mu bezczelnie kostkę do zabawy podczas, gdy był przeszukiwany.

TWÓRCA KOSTKI

Przyszedł na świat 13 lipca 1944 roku w rodzinie żydowskiej i pierwsze miesiące jego życia polegały na ciągłym ukrywaniu się przed szalejącymi w poszukiwaniach Niemcami. Jego ojciec, także Ernő Rubik, był z zamiłowania konstruktorem maszyn transportowych, a szczególnie obiektów latających (szybowców i samolotów). Jego matka Magdolna Szántó była poetką. Szczęśliwie cała rodzina przeżyła wojnę, a przyszły milioner we wczesnej młodości przejawiał większe skłonności do sztuki niż techniki. Szkołę średnią ukończył jako rzeźbiarz, co uczuliło go na kwestie przestrzenne, przydatne również bardzo w projektowaniu budowli. Prototyp magicznej kostki tworzył przy użyciu ośmiu drewnianych klocków i gumek, zwanych recepturkami.

Ernő Rubik to dziś blisko osiemdziesięcioletni, raczej introwertyczny pan, którego życie ubiegło w większości pod rządami komunistycznymi (które nie sprzyjały prywatnej inicjatywie), ale ich upadek zbiegł się szczęśliwie z rozwojem kostkowego biznesu. Stał się dzięki swemu wynalazkowi jednym z najbogatszych mieszkańców Węgier. Nie zmieniło to jednak jego trybu życia. Budapesztanin nie jest nawet skłonny do wyjazdów, które nie są konieczne. Nie lubi się pokazywać w studiach telewizyjnych czy nawet na rozlicznych mistrzostwach w układaniu kostki Rubika. Został doceniony w 2014 roku najwyższym odznaczeniem węgierskim – Orderem Węgierskim Świętego Stefana (węg. Magyar Szent István Rend). Jego życie zawodowe ułożyło się spokojnie. Poza pracą dydaktyczną był redaktorem czasopisma popularno-naukowego „És játék”, zajmującego się grami. W 1983 roku założył Rubik Stúdió, zajmujące się projektowaniem mebli i wnętrz oraz gier towarzyskich. Zaakceptował nową erę informatyczną i włączył się w projektowanie gier elektronicznych. Od 1987 roku nosi tytuł profesora. W 1990 roku został prezesem Węgierskiej Akademii Inżynierskiej (Magyar Mérnöki Akadémia). W 2020 roku wreszcie ukazała się książka Ernő Rubika pt. „Cubed. The puzzle of us”, która w 2022 doczekała się wydania w polskim tłumaczeniu.