Back to top
Publikacja: 10.09.2022
50. rocznica zdobycia olimpijskiego złotego medalu w piłce nożnej. W Monachium Polacy pokonali Węgrów 2:1
Sport

10 września 1972 roku na stadionie w Monachium dwie najlepsze wówczas na świecie reprezentacje piłkarskie walczyły o olimpijskie złoto. Reprezentacja Polski pokonała wtedy drużynę Węgier 2:1 i zdobyła złoty medal na XX Letnich Igrzyskach Olimpijskich. Brązowe medale przypadły drużynom NRD i Związku Sowieckiego, które w meczu o trzecie miejsce remisowały 2:2.


Piotr Boroń


W 1896 roku w Atenach odbyły się pierwsze nowożytne letnie igrzyska olimpijskie, ale piłka nożna nie miała na nie wstępu. Będąca jeszcze w powijakach, nawet w 1900 roku w Paryżu i w 1904 roku w St. Louis, traktowana była z przymrużeniem oka i dopuszczona została jako gra pokazowa reprezentacji uniwersyteckich i kółek amatorskich. W związku z tym, że nie były to reprezentacje państwowe, w 1904 roku zdarzył się szczególny precedens, bo dwie drużyny amerykańskie zdobyły medale srebrne i brązowe. Na igrzyskach olimpijskich w Londynie w 1908 roku po raz pierwszy piłkarze mogli wziąć udział w walce o oficjalne medale, liczące się do klasyfikacji. Od tego roku to nasi przyjaciele Węgrzy okazali się mistrzami wszechczasów, zdobywając trzy razy medale złote, raz srebrny i raz brązowy. Indywidualnie także Węgier – obrońca Dezső Novák – jest najbardziej utytułowanym piłkarzem olimpijskim spośród wszystkich graczy. Szczyt jego formy przypadł na lata 60. XX wieku.

Największy kłopot organizatorom piłkarskich zawodów olimpijskich sprawiała kwestia, jak rozróżnić sportowców zawodowych od amatorskich. Państwa bloku wschodniego z ZSRR na czele ogłosiły, że ich cały sport jest amatorski (a piłkarze byli fikcyjnie zatrudniani w fabrykach lub kopalniach, które sprawowały pieczę nad drużynami), natomiast państwa zachodnie ściślej przestrzegały zasad amatorstwa. Sumiennie trzeba więc uznać, że to na piłkarskich mistrzostwach świata dochodziło do prawdziwej konfrontacji sił. Z drugiej strony, zarobki sportowców zachodnich tak odbiegały od ich socjalistycznych kolegów, że można mówić śmiało o różnicach w motywacjach, ubezpieczeniach i warunkach szkoleniowych. Polska kadra otrzymała solidne wsparcie finansowe i logistyczne dopiero w czasach trenera Kazimierza Górskiego, który wraz z całym sztabem fachowców wyniósł polską piłkę nożną na wyżyny. Co prawda w 1938 roku Polacy awansowali do finałów mistrzostw świata, ale tam po wspaniałym meczu z Brazylią (5:6) jednak odpadli. Z końcem sierpnia 1939 roku pokonaliśmy ówczesnego mistrza świata (Węgry) stosunkiem bramek 4:2, ale wojna pokrzyżowała dalsze plany. Po wojnie długo powracaliśmy do siebie, a zwycięski mecz z reprezentacją ZSRR w 1957 przeszedł do legendy polskiego sportu, ale na sukcesy światowe trzeba było czekać do 1972 roku.


Mecz finałowy piłkarzy reprezentacji Polski i Węgier zakończony zwycięstwem Polaków 2:1. Włodzimierz Lubański (z numerem 10) walczy w wyskoku o piłkę z jednym z Węgrów. Z prawej przygląda się Robert Gadocha. Fot. STANISŁAW DĄBROWIECKI /  CAF/ADM / PAP


ELIMINACJE OLIMPIJSKIE 1972 
 

Chęć udziału w igrzyskach zgłosiły 84 drużyny z całego świata. Po wstępnych eliminacjach w strefach geograficznych do turnieju w Niemczech zakwalifikowano 16 reprezentacji. Te podzielono na cztery grupy. W grupie A zwyciężyli dość łatwo gospodarze, a drugie miejsce zajęła reprezentacja Maroka. Za burtą znalazły się Malezja i USA. W grupie B brylowała drużyna ZSRR, a wyszedł z grupy także Meksyk. Odpadły: Birma i Sudan. W grupie C faworytami byli Węgrzy, którzy zremisowali z Brazylią, a pokonali Danię i Iran. Ostatecznie odpadli jednak obok Irańczyków także Brazylijczycy. W grupie D Polacy odnieśli trzy zwycięstwa, a obok naszych przeszli dalej także piłkarze NRD. Odpadli reprezentanci Ghany i Kolumbii. 

Zdobywcy pierwszego i drugiego miejsca w każdej grupie awansowali do dwóch czterodrużynowych grup, a z nich najlepsi mieli się spotkać w finale o złote medale, zaś reprezentacje z drugą lokatą miały trafić na siebie w walce o srebro. Tu Węgrzy pokonali obie drużyny niemieckie oraz Meksyk, a Polacy zremisowali z Duńczykami, ale roznieśli Maroko 5:0, a największą radość sprawili kibicom, wygrywając ze Związkiem Sowieckim 2:1 (bramki Kazimierza Deyny i w ostatnich chwilach Zygfryda Szołtysika). 

W walce o medal brązowy spotkały się zatem 10 września drużyny Związku Sowieckiego i NRD. Na stadionie w Monachium padł wynik remisowy 2:2, a władze olimpijskie uznały, że obdarzą obie reprezentacje medalami brązowymi. Był to precedens, który już nigdy się nie powtórzył.


Tego samego dnia i na tym samym stadionie stanęły naprzeciw siebie drużyny z Polski i Węgier. Fachowcy dawali nieco więcej szans piłkarzom znad Dunaju, którzy „kosili medale” od 1960 roku na wszystkich igrzyskach. Drużyna trenera Górskiego zrobiła jednak furorę w eliminacjach, więc pojedynek zapowiadał się interesująco.


Mecz finałowy piłkarzy reprezentacji Polski i Węgier zakończony zwycięstwem Polaków 2:1. Na zdjęciu: w walce o piłkę Kazimierz Deyna (z lewej). Fot. STANISŁAW DĄBROWIECKI /  CAF/ADM / PAP


WIELKI FINAŁ

Spotkanie Polaków z Węgrami na Olympiastadion München kończyło igrzyska olimpijskie 1972 roku, co przydawało mu dodatkowo splendoru, a – jak wiadomo – ostatni akcent sportowych zmagań najlepiej zapada w serca kibiców. Bardzo efektowna konstrukcja zadaszeń na stadionie, przypominająca wielkie ożaglowanie, dodatkowo onieśmielała zawodników. Mimo chłodu i deszczu, na widowni zasiadło ponad 40 tys. kibiców. Węgrzy wybiegli na murawę ubrani w białe spodenki i koszulki, a Polacy w czerwone kostiumy. 

Spotkanie przebiegało długo bez wyraźnej przewagi, ale oto w 42. minucie Antal Dunai znalazł się w sytuacji sam na sam z polskim bramkarzem i tylko dzięki znakomitej postawie Huberta Kostki nie straciliśmy gola. Można powiedzieć, że wróciliśmy z dalekiej podróży, ale oto minutę później Béla Váradi – jak to określił nasz legendarny komentator Jan Ciszewski – „otrzymał piłkę w prezencie od naszych zawodników” i gdy nasz bramkarz spodziewał się, że cofnie do będącego znów na świetnej pozycji Antala Dunaia, strzelił z ostrego konta w krótki róg i ustanowił wynik pierwszej połowy na 1:0 dla Węgrów. Przerwa upłynęła w minorowych nastrojach i to nie tyle ze względu na samą przewagę jednobramkową, ale komentarze specjalistów, którzy co prawda podkreślali, że w drugiej połowie może się wszystko przydarzyć, ale już zaczynali tłumaczyć, że Węgry mają od dłuższego czasu tak wspaniałe tradycje piłkarskie, że przegrana z nimi nie przyniesie ujmy. Takie rozumowanie skłaniało bardziej do pogodzenia się z przegraną niż wiarę w zwycięstwo biało-czerwonych. Ale oto już w drugiej minucie po przerwie Kazimierz Deyna, otoczony przez piłkarzy węgierskich na linii pola karnego, zrobił tak charakterystyczne dla siebie kółeczko i huknął z lewej nogi płaski strzał przy słupku, rozciągając na murawie i zmuszając węgierskiego bramkarza Istvána Gécziego do kapitulacji. Mecz rozpoczynał się od początku...

Teraz Węgrzy ruszyli całym impetem do boju, by odzyskać jak najszybciej przewagę, by remis nie „przyjął się”. Takiego właśnie ich naporu spodziewali się Polacy w pierwszej połowie, ale nastąpił w części spotkania, gdy miało się wszystko rozstrzygnąć. I oto w chwili, gdy cisnęli Polaków, przesuwając coraz częściej rozgrywkę w okolice polskiego pola karnego, udało się nam przejąć piłkę, a Zygmunt Maszczyk (popularny „Zyga”) przerzucił piłkę na pole karne, gdzie po pojedynku główkowym Włodzimierza Lubańskiego wyłuskał ją spod nóg trzech obrońców węgierskich Kazimierz Deyna i po raz drugi umieścił w bramce Istvána Gécziego. Wynik ustanowiony w 77 minucie spotkania Polacy donieśli do końca meczu mimo rozpaczliwych ataków węgierskich. Deyna został na tych igrzyskach królem strzelców. 

Słuchaliśmy ze wzruszeniem „Mazurka Dąbrowskiego” i oglądaliśmy naszych złotych medalistów tym razem triumfujących nad piłkarską reprezentacją Węgier. 


NAJLEPSI PIŁKARZE IGRZYSK OLIMPIJSKICH

Naszym bramkarzem był wówczas 32-letni Hubert Kostka. Jako zawodnik Górnika Zabrze zasłynął świetną postawą w meczach z AS Roma i Manchester City. Na lewej obronie grał Zygmunt Anczok, świetny kolega Kostki z Górnika Zabrze. Pamiętamy jego pojedynki z legendarnym napastnikiem brazylijskim Pele, którego skutecznie powstrzymywał. Górujący nad wszystkimi wzrostem Jerzy Gorgoń w środku obrony to ostoja naszej defensywy – człowiek z oczami dookoła głowy, któremu niejedna dama zazdrościła blond fryzury. Mieliśmy też w zapasie jako stopera Mariana Ostafińskiego, ale Gorgoń nie ulegał kontuzjom. W obronie grał Zbigniew Gut, a wspomagał obrońców, cofający się z pomocy Jerzy Kraska. Typowym obrońcą był Antoni Szymanowski, zaczynający w 1972 roku wielka karierę. Niezapomniany pomocnik z kadry Górskiego to wielokrotny reprezentant Polski Lesław Ćmikiewicz. Wspaniały Kazimierz Deyna określany był zarówno jako ofensywny pomocnik, jak i defensywny napastnik i chyba do dziś trudno zaszufladkować tak wybitnego króla środka pola, który wpływał uspokajająco na całą drużynę i dystrybuował piłkę ze spokojem godnym naśladowania, a bywało, że i sam powalał przeciwnika strzałami z dystansu, które dziś są powszechne, ale 50 lat temu były rzadkością.


Polska drużyna na podium olimpijskim odbiera złoty medal. Fot. STANISŁAW DĄBROWIECKI /  CAF/ADM / PAP


Wszechstronny był również skrzydłowy Robert Gadocha, panujący na swej linii, świetny drybler, potrafiący znakomicie centrować. Grzegorz Lato grywał i na pomocy, ale pamiętamy go szczególnie jako przebojowego napastnika, najszybszego sprintera z naszej kadry, a w 1974 roku króla strzelców mistrzostw świata w tym samym Monachium. Joachim Jerzy Marx wystąpił na igrzyskach tylko w dwóch meczach (nie w finale), a szkoda, bo w innych meczach Węgrzy poznali go jako świetnego przeciwnika zarówno w ataku, jak i obronie, a przede wszystkim zdobywcę kilku goli (np. w meczu towarzyskim Polska-Węgry aż dwóch w 1975 roku w Warszawie). Na igrzyskach w 1972 roku często padało nazwisko Zygmunta Maszczyka, który jako pomocnik przechodził kontrami do ataku. Podobnie grał niewysoki, ale przebojowy Zygfryd Szołtysik. Ewidentnym napastnikiem był tak w reprezentacji Polski, jak i w polskiej lidze bramkostrzelny krakowski piłkarz Kazimierz Kmiecik, którego matka do dziś pozostaje symbolem kibicowania ukochanej drużynie. W Monachium 21-letni był jeszcze w cieniu sławnego Włodzimierza Lubańskiego, do którego adresowali koledzy większość podań, a on wiedział jak je wykańczać.

Drużyna Węgier została na 1972 rok trochę odmłodzona. Wspomniany István Géczi stał na igrzyskach dwukrotnie w bramce (przeciw ZSRR i Polsce), a w pozostałych meczach bramki węgierskiej bronił Ádám Rothermel. Na obronie grali: László Bálint, przechodzący czasem lewym skrzydłem do ataku Péter Juhász, Péter Vépi, Miklós Páncsics i Lajos Szűcs. W defensywnej pomocy sprawdzał się Ede Dunai, ale potrafił tez strzelać gole. Typowymi pomocnikami byli Csaba Vidáts, Lajos Kocsis i József Kovács. Atak stanowili László Branikovits, Mihály Kozma, Lajos Kű, Kálmán Tóth i obdarzeni świetnymi warunkami fizycznymi Antal Dunai i Béla Várady, którzy dali się nam we znaki.