Back to top
Publikacja: 29.12.2021
Jan Rokita: Światoburczy eksperyment Marki-Zaya
Przegląd prasy

„Coraz mocniej przypuszczam, iż jeśliby antyorbanowska opozycja wygrała nadchodzące wybory, to Węgry staną się laboratorium światoburczych idei, mogących zrewolucjonizować to, co uchodzi w demokratycznej Europie za niepodważalne i konstytutywne dla jej politycznego porządku” – zauważył Jan Rokita w nowym felietonie z cyku „Z podbieszczadzkiej wsi” opublikowanym w grudniu na łamach „Teologii Politycznej”.


Kandydat zjednoczonej opozycji na premiera Węgier Péter Márki-Zay. Fot. Monasse Thierry/ANDBZ/ABACA/PAP/Abaca


Publicysta, polityk, współzałożyciel Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego i były polski premier w swoim felietonie zauważa, że trudno jest przewidzieć wynik zaplanowanych na kwiecień wyborów parlamentarnych na Węgrzech, ponieważ różnica w sondażach między rządzącym od roku 2010 Viktorem Orbánem a kandydatem tzw. zjednoczonej opozycji Péterem Márki-Zayem jest zbyt mała, aby formułować jakiekolwiek realistyczne prognozy.

Jan Rokita zauważa jednocześnie, że w przypadku gdyby „antyorbanowska opozycja wygrała te wybory, to Węgry staną się laboratorium światoburczych idei, mogących (bez cienia przesady)  zrewolucjonizować to, co uchodzi w demokratycznej Europie za niepodważalne i konstytutywne dla jej politycznego porządku. Przypuszczenie owo opieram na obserwacji arcyciekawej debaty, jaka toczy się w łonie węgierskiej opozycji, choć (jak to zwykle bywa z debatami wpływającymi potem na losy świata), chyba poza Węgrami, nie budzi dotąd niczyjego zainteresowania”.

Publicysta zwraca uwagę na fakt, że rządzący od 2010 roku Orbán „zrobił coś, czego nigdzie nie próbowano dotąd na taką skalę. Przeprowadził operację konstytucjonalizacji większości istotnego ustawodawstwa państwowego, które Fidesz ustanowił od podstaw, zgodnie z ogłoszoną wtedy doktryną <narodzenia się Węgier na nowo>”. Jan Rokita zauważa, że dzięki przewadze przekraczającej konstytucyjną większość dwóch trzecich głosów w jednoizbowym parlamencie, Fidesz „nie tylko uchwalił konstytucję i niemal całe ustawodawstwo państwowe na nowo, ale przekształcił również dziesiątki zwykłych praw w ustawy organiczne, czyli de facto niewzruszalne. Tak stało się m.in. z prawami dotyczącymi podatków, emerytur, rodziny, religii, mediów, partii politycznych, czy obywatelstwa”.

Tymczasem z sondaży wynika, że nawet w przypadku przejęcia władzy w wyniku kwietniowych wyborów parlamentarnych obóz lewicowo-liberalny nie będzie z pewnością dysponował większością dwóch trzecich głosów. „Obóz lewicowo-liberalny stoi w obliczu karkołomnej łamigłówki, co miałby począć, w razie przejęcia władzy, z ustrojową spuścizną trwających przeszło dekadę rządów Orbána” – zauważa publicysta Jan Rokita, zwracając uwagę na fakt, że kandydat zjednoczonej opozycji na premiera Węgier Péter Márki-Zay już zdradził sposób, w jaki chce rozwiązać ten węzeł gordyjski. „Zapowiedział, że jego przyszły rząd zażąda od przyszłego parlamentu zignorowania wymogów proceduralnych i unieważnienia konstytucji oraz ustaw organicznych bez konstytucyjnie wymaganej większości.” – pisze Rokita na łamach „Teologii Politycznej”, zwracając uwagą, że opozycja konieczność „szybkich chirurgicznych cięć konstytucyjnych” może tłumaczyć faktem niemożności sprawowania władzy. Tym samym jeszcze przed wyborami to „obóz Orbána staje się żarliwym obrońcą formalnej praworządności, a lewica dowodzi, iż wiedzie to do politycznego imposybilizmu”.

„W całej sprawie kluczowe jest to, iż światoburczy eksperyment Marki-Zaya dokonywałby się w ramach Unii, a tym samym musiałby albo zostać zakwestionowany, albo uznany przez instytucje europejskie” – podkreśla Jan Rokita, zauważając, że kwestionując łamanie prawa konstytucyjnego przez następcę Orbána, Bruksela de facto usankcjonowałaby dalsze obowiązywanie reguł stworzonych przez konserwatywny Fidesz, zdradzając tym samym „interesy antyorbanowych prawników, gejуw, feministek, budapeszteńskich profesorów i postępowych studentów, eurofanatyków, i Bóg wie kogo jeszcze”. Zwracając uwagę na „orbanowską pułapkę” były premier stwierdza, że akceptacja Unii Europejskiej dla jawnego łamania konstytucji przez nowy lewicowy rząd prowadziłaby zdaniem publicysty do tego, że „powojenna Europa musiałaby aż zatrząść się w posadach, w obliczu sponiewierania i odrzucenia konstytucyjnych procedur, na rzecz nagiej woli politycznej”.

Pełen tekst felietonu TUTAJ

(JAP)