Back to top
Publikacja: 27.03.2021
ZAMEK W NIEDZICY. WĘGIERSKO-INKASKA EGZOTYKA W POLSCE
Historia

Są takie mądrości, które raz usłyszane, towarzyszą nam w całym życiu jako swoiste punkty oparcia dla dalszego rozumowania. Taki filozoficzny aksjomat usłyszałem blisko pół wieku temu na wieczornych „posiadach” od pewnego górala w Beskidach. Powiedział on jako rzecz oczywistą, że Pan Bóg najsprawiedliwiej poukładał ten świat, bo stworzywszy go kulą, od razu zastrzegł, że każdy punkt na ziemi jest równie ważny, a na przykład jego szałas i dziedzina nie jest mniej ważna w oczach Boga niż Manhattan. Zdarzyło mi się wkrótce, że zwiedzałem zamek w Niedzicy, oprowadzany przez legendarnego przewodnika po zamku i gawędziarza Franciszka Szydlaka (zmarłego w wieku 90 lat 9 IV 2020 r.). Obie sytuacje pamiętam do dziś nie tylko jako sentencje, które wykułem na kamiennych tablicach w lapidarium mojej osobowości, lecz także wręcz filmy, na których widzę np. pana Franciszka, ubranego w strój spiskich górali. Snuł rozważania o inkaskim kipu, które znaleziono pod progiem w zamku, o XVIII-wiecznym powstaniu Tupaca Amaru w Andach, o krwawym karnawale w Wenecji… Wcześniej traktowałem przygraniczną Niedzicę jako jakieś kresy, ale od tej pory widzę ten punkt na kuli ziemskiej jako miejsce szczególne.


PIOTR BOROŃ


Stolicą Zamagurza Spiskiego była od wieków Niedzica z pańskim zamkiem, górującym nad malowniczą doliną, zalaną dziś przez zbiornik czorsztyński, a będącą kiedyś ważnym szlakiem handlowym. Na przeciwległym wzniesieniu strzegł doliny nieco mniej ważny zamek czorsztyński, choć i on odgrywał w naszych dziejach pierwszoplanową rolę – jak w 1651 roku, gdy stał się centrum powstania Kostki Napierskiego, wspomagającego bunt Chmielnickiego, ale to już inna historia…

Panami Niedzicy była od czasów Andrzeja II Węgierskiego rodzina Berzeviczych, za których protoplastę uważa się komesa spiskiego Rydygiera z Tyrolu. Najstarsze dokumenty, w których pojawia się nazwa „Niedzica” (1325 r.) wymieniają jako włodarzy Jana i Rykolfa „de Berzevice”. Jak to się mówiło po staropolsku, oni „pisali się z Brzozowicy” (na terenie Słowacji). Do rozkwitu doprowadził zamek Piotr Schwarz z Berzeviczych jako podskarbi cesarza Zygmunta Luksemburczyka. Świetność zachował także za czasów Emeryka Zapolyiego (dziadka Barbary, żony Zygmunta Starego i królowej Polski oraz kuzynki króla węgierskiego Jana). Następnie jego właścicielami (upraszczając, bo z przerwami) aż po drugą wojnę światową (choć po pierwszej wojnie Niedzica znalazła się na terytorium Polski) były węgierskie rodziny Horvathów (od 1589 r. do 1858 r.) i Salamonów. Tuż po drugiej wojnie światowej (1946 r.) Andrzej Benesz znalazł (podobno pod jednym z progów bramy wjazdowej, który remontowano) zawiniątko sznurkowe, które okazało się inkaskim kipu.


 Zamek w Niedzicy. Fot. Jerzy Ochoński / PAP


POŁUDNIOWO-AMERYKAŃSKIE ZAGADKI

XVIII-wieczny potomek właścicieli dóbr niedzickich Sebastian Berzeviczy był typem poszukiwacza przygód, a jego charakter i życiorys można przyrównać do Maurycego Beniowskiego, choć zainteresowania swoje zwracał w innych kierunkach geograficznych. Jak mówią legendy, fascynowała go kozaczyzna, walczył przeciw Anglikom, pomagając hinduskim buntownikom, zasmakował pirackiego fachu na Oceanie Atlantyckim i dziwnym zrządzeniem losu trafił wreszcie w Andy, gdzie zakochał się w pięknej księżniczce, w której żyłach płynęła krew inkaskich królów, którym hiszpańscy konkwistadorzy odebrali władztwo w pierwszej połowie XVI wieku. Miał z nią córkę Uminę, a ta – wiedziona patriotyzmem i głosem serca wyszła za mąż za Andreasa, który był synem inkaskiego Tupaca Amaru II – przywódcy powstania przeciw Hiszpanom. Powstanie nazwane na cześć swego wodza rozpoczęło się w 1781 r. Jak widać, wódz legitymizował się władczym powinowactwem poprzez związek z dawną rodzina panującą, a sam (nazywając się José Gabriel Condorcanqui) przyjął imię po swoim wielkim poprzedniku, który w XVI wieku został zamordowany jako ostatni z inkaskich władców. Imię to było w wielkim szacunku wśród Indian, a dla Hiszpanów było straszne, bo – prawie jako święte dla sprawy narodowej – skupiało powstańców. Skądinąd wiemy, że do prowadzenia działań powstańczych wykorzystywał złoto, które półtora wieku wcześniej Inkowie ukryli przed zdobywcą Peru o nazwisku Francisco Pizarro.

Gdy w 1781 r. naówczas 40-letni José Gabriel stanął na czele powstania i przyjął imię Tupac Amaru II, wydawało się, że ma wszelkie szanse powodzenia, bo zgłaszali się do niego nie tylko niewolniczo pracujący u Hiszpanów Indianie, lecz także metysi, a nawet niektórzy kreolowie. Wojska wicekróla Peru zdobyły jednak szybko przewagę i drakońskimi metodami tłumiły powstanie, wykorzystując je teraz do przyspieszenia hiszpanizacji Ameryki Południowej. Tupac Amaru II został stracony publicznie w stolicy, czyli Cuzco, ale zwycięzcy – w obawie przed następnymi powstaniami, które mogły zawiązać się wokół potomków królów inkaskich – postanowili wymordować wszystkich jego krewnych, a w pierwszym rzędzie Andreasa i Uminę. Prawdopodobne w tym momencie Sebastian Berzeviczy podsunął im myśl o schowaniu się w jego rodzinnym zamku na pograniczu węgiersko-polskim.

WENECKIE TROPY

Puśćmy nieco wodze fantazji i wyobraźmy sobie, jak przez Andy przedziera się niewielki orszak, objuczony skarbami potrzebnymi do uratowania inkaskich potomków, a być może nawet finansowania kolejnego powstania przeciw Hiszpanom. Wyobraźmy sobie upór, z jakim liczni Hiszpanie tropią uciekinierów. Może nawet wśród uciekających mają agenta, który zostawia im ślady. Na to wskazywałyby podania, że Hiszpanie dość łatwo zlokalizowali uciekinierów w zatłoczonej Wenecji, która leży na trasie do Niedzicy i której karnawał z maskami na twarzy dawał nadzieje na utrzymanie incognito ludzi o charakterystycznych rysach twarzy. Gdy sztylety dosięgają niektórych uciekinierów, Umina postanawia przedostać się jak najszybciej do zamku, który dla niej wydaje się leżeć na końcu świata… Dociera tam i żyje bezpiecznie w ukryciu, chroniona przez grube mury, jakby wyrastające pionowo z naturalnych skał oraz przez strażników zamkowych. Aby jej zagrozić, akcję musieli by podjąć już nie jacyś sztyletnicy, ale regularne wojsko, które mogłoby zdobyć obwarowaną twierdzę. Tak daleko nie sięgała hiszpańska ręka, a może rozkazodawcy z Madrytu uznali, że z takich zaświatów tak łatwo do Ameryki się nie wraca. Tymczasem w Ameryce Południowej wybuchło antyhiszpańskie powstanie białych kolonistów, którzy wzorem powstania północnych sąsiadów oraz pobudzeni przez ideologie doby napoleońskiej wyzwolili się spod władzy wicekrólów. Kwestia potomków Tupaca Amaru stała się bezprzedmiotowa.


Dziedziniec zamku. Fot. Mariusz Rzepkowski / wikipedia / licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 Generic 


MITYCZNE SKARBY

Pozostaje oczywiście pytanie o skarby, które po Uminie mogły pozostać jeszcze w sporej ilości, mimo wydatków w podróży, bo przecież nie chciała w Niedzicy demaskować się przez szastanie pieniędzmi lub handel inkaskimi precjozami… Odkryte kipu nie daje odpowiedzi, a ci, którzy nawet mają jakieś podejrzenia, nie tylko nie podejmują poszukiwań, lecz także nie chcą nawet o tym rozmawiać. Podobno na tych, którzy nie uszanowaliby tajemnicy skarbu Inków, ciąży klątwa. Spory szmat okolicy został zatopiony przez Jezioro Czorsztyńskie, co automatycznie wyłączyło te tereny z poszukiwań. Od okolicznych skał echo odbija coraz ciszej dawne podania o pani zamku, która miała dziwne rysy, krucze włosy i posługiwała się tłumaczami. Wielka liczba zwiedzających corocznie przemyka po turystycznych ścieżkach, ale przecież nikt z gości nawet nie pokusi się o dźwignięcie tego czy owego okolicznego głazu, nie mówiąc już o kuciu ścian zamkowych. Patrzymy zatem na przepiękny zamek, dziedzictwo węgierskich rodzin magnackich w dzisiejszych granicach Polski z wielkim szacunkiem i ciekawością. Mamy nadzieję, że jakieś przypadkowe odkrycia (może w archiwach węgierskich) dopiszą kiedyś ciąg dalszy do tej fascynującej historii.