Back to top
Publikacja: 20.11.2020
Czy Biden ochłodzi stosunki z Polską i Węgrami?
Polityka

Co za rządów Joe Bidena przeważy w stosunkach USA z Polską i Węgrami: interesy strategiczne czy „moralny imperializm” Partii Demokratycznej?                                            


Olivier Bault



Z punktu widzenia obecnych rządów Polski i Węgier nie da się ukryć, że wygrana Demokraty Joe Bidena – o ile zostanie ostatecznie potwierdzona – nie jest dobrą wiadomością. O ile władze w Warszawie niechętnie wypowiadały się na temat amerykańskich wyborów i własnych preferencji, o tyle węgierski premier otwarcie popierał urzędującego prezydenta Donalda Trumpa. Viktor Orbán uzasadniał swoje preferencje m.in. obawą przed nawrotem „moralnego imperializmu Demokratów”. Już przed wyborami w USA doszło do ostrej krytyki Joe Bidena ze strony węgierskiego ministra spraw zagranicznych Petera Szijjarto. Miało to miejsce po tym, jak kandydat Partii demokratycznej, chcąc skrytykować politykę zagraniczną Donalda Trumpa, mówił, „co się dzieje od Białorusi po Polskę i Węgry”, łącząc wydarzenia w tych krajach ze „wzrostem reżimów totalitarnych na świecie”. Joe Biden był też wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych za czasów prezydentury Baracka Obamy (styczeń 2009 – styczeń 2017), kiedy stosunki USA z Węgrami uległy znacznemu pogorszeniu po dojściu do władzy koalicji Fideszu z chrześcijańsko-demokratyczną partią KDNP w 2010 r. Ponieważ prezydentura Obamy skończyła się w styczniu 2017 r., a Zjednoczona Prawica zaczęła rządzić w Polsce zaledwie nieco ponad rok wcześniej, Polska nie zdążyła doświadczyć w pełni owego „imperializmu moralnego” amerykańskiej lewicy.

Krytyczni ambasadorzy

Jak wyglądała dyplomacja USA na Węgrzech do 2017 r., przed nominacją obecnego, odchodzącego ambasadora Davida Corsteina? Węgierski premier był wówczas nazywany „neofaszystowskim dyktatorem” przez amerykańskiego senatora Johna McCaina. Choć McCain był nominalnie Republikaninem, w wielu sprawach (jak np. niechęć do Donalda Trumpa), bliżej było mu do Demokratów. McCain razem z dwoma senatorami z Partii Demokratycznej skierował, w lutym 2016 r., list do rządu Beaty Szydło, aby wyrazić swoje zaniepokojenie działaniami podejmowanymi od kilku miesięcy w stosunku do Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych. Działo się to w kontekście wieloletnich oskarżeń płynących z Waszyngtonu przeciw konserwatywnym rządom Fideszu na Węgrzech. McCain mówił w amerykańskim Senacie o „neofaszystowskim dyktatorze” z Budapesztu w grudniu 2014 r., czyli dwa miesiące po tym, jak administracja Obamy nałożyła sankcje na kilku węgierskich wysokich urzędników i biznesmenów. Waszyngton uzasadnił ten nieprzyjazny ruch niedoprecyzowanymi oskarżeniami o korupcję w kręgach węgierskiego rządu. Przez dłuższy czas najwyższym rangą amerykańskim dyplomatą w Budapeszcie był otwarcie popierający węgierską opozycję i krytykujący politykę rządu chargé d’affaires André Goodfriend. Goodfrienda zastąpiła w 2015 r. pani ambasador Colleen Bell, która była bardzo krytyczna wobec polityki węgierskiej w stosunku do nielegalnych imigrantów. Znaczne polepszenie stosunków USA z Węgrami przyniosło dopiero mianowanie przez Donalda Trumpa na stanowisko ambasadora na Węgrzech Davida Corsteina, a dokonało się to w czerwcu 2018 r. Wcześniej, jeszcze w listopadzie 2017 r. amerykańska ambasada kierowana wciąż przez poprzednią ekipę przeznaczyła grant w wysokości 700 tys. dolarów na wsparcie lokalnych mediów opozycyjnych na Węgrzech, co było rzeczą niespotykaną w sojuszniczym, europejskim kraju. Działo się to na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, które kolejny raz wygrała koalicja Fideszu z chrześcijańsko-demokratyczną partią KDNP.

Czy, jeśli potwierdzi się wygrana byłego wiceprezydenta Obamy w wyborach z 3 listopada, Stany Zjednoczone powrócą do wrogiego traktowania Węgier i będą postępować podobnie w stosunku do Polski rządzonej przez Zjednoczoną Prawicę? Z całą pewnością Ameryka Bidena będzie tak samo lewicowo-liberalna jak Unia Europejska, jak to określił prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS. Nie należy się spodziewać ciepłych stosunków personalnych z amerykańskim prezydentem, jak to miało miejsce w ostatnich latach między Donaldem Trumpem a Andrzejem Dudą i Viktorem Orbánem.

Należy jednak również przypomnieć, że prezydent Trump nigdy nie odwołał deklaracji prezydenta Baracka Obamy i sekretarza stanu Hillary Clinton z 2011 r., która uczyniła z promocji praw LGBT jeden z priorytetów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie ambasady USA w Polsce i na Węgrzech, również w czasie republikańskiej administracji Donalda Trumpa, aktywnie wspierały żądania lobby LGBT i tzw. marsze równości. Mianowana przez Donalda Trumpa pani ambasador w Warszawie Georgette Mosbacher jest prominentnym członkiem takich organizacji o zabarwieniu globalistycznym i lewicowo-liberalnym jak Atlantic Council i aktywnie występuje w obronie lewicowo-liberalnej telewizji TVN, będącej własnością amerykańskiego koncernu Discovery. Ambasador Mosbacher stwierdziła ponadto w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że „w kwestii LGBT” Polska jest „jest po złej stronie historii”, grożąc, iż może mieć to negatywny wpływ na inwestycje amerykańskie w Polsce, ale także „na sprawy militarne”, co wywołało oburzenie w kręgach konserwatywnych zarówno w Polsce jak i w samych Stanach Zjednoczonych.

 

Naciski  w sprawach światopoglądowych


Zmiana ekipy nie musi zatem oznaczać diametralnej zmiany kierunków polityki amerykańskiej wobec sojuszników ze wschodniej flanki NATO, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą amerykańskie interesy. O ile należy się spodziewać wsparcia administracji Bidena dla nacisków Brukseli na Polskę i Węgry w sprawach światopoglądowych oraz związanej z nimi kwestii tzw. praworządności, a także polepszenia stosunków USA z Francją i Niemcami, Stany Zjednoczone nie przestaną żądać od krajów sojuszniczych, aby te zwiększały swoje wydatki na obronę do poziomu min. 2% PKB. W tym zakresie Polska jest jednym z niewielu europejskich sojuszników NATO, które się z tego zobowiązania wywiązują. W sprawie Nord Stream 2 Demokraci zdają się być nie mniej zdeterminowani niż Republikanie, jeśli chodzi o nakładanie sankcji na firmy biorące udział w budowie drugiej nitki rosyjsko-niemieckiego gazociągu i w tej materii Waszyngtonowi będzie nadal bliżej do Warszawy niż do Berlina i Paryża. A skoro mowa o energetyce, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem, w interesie USA pozostaje rozwijanie sprzedaży gazu LNG do krajów należących do Inicjatywy Trójmorza – również do uzależnionych od rosyjskiego gazu Węgier – poprzez terminale w Chorwacji i Polsce. Pod rządami Zjednoczonej Prawicy Polska stała się także ważnym odbiorcą amerykańskiego uzbrojenia, m.in. poprzez podpisanie wielomiliardowych kontraktów na systemy przeciwpowietrzne i przeciwrakietowe Patriot oraz na wielozadaniowe samoloty bojowe V. generacji F-35. Warto też przypomnieć, że to za czasów prezydenta Baracka Obamy i wiceprezydenta Joe Bidena podjęto decyzję o ulokowaniu ok. 4,5 tys. amerykańskich żołnierzy na terenie Polski i że pomimo głośnych deklaracji za czasów prezydentury Donalda Trumpa obecność amerykańskiej armii w Polsce niewiele się zwiększyła.

Chociaż Węgry nie są tak ważnym odbiorcą amerykańskiego gazu i uzbrojenia z USA, są o tyle w lepszej sytuacji niż Polska, że utrzymują względnie dobre stosunki z Rosją. Wobec odczuwanego rosyjskiego zagrożenia Polska potrzebuje nieustannego wsparcia Brukseli i przede wszystkim Waszyngtonu, co może być wykorzystywane przeciw Polsce w momencie ewentualnego frontalnego zderzenia z Brukselą z powodu spraw wytoczonych przez Komisję Europejską przed ETS oraz w ramach negocjacji budżetowych na lata 2021-27 i powiązania funduszy europejskich z tzw. praworządnością, albo też w ramach prób narzucania Polsce agendy lobby LGBT. Tymczasem, gdy zarówno Waszyngton jak i Bruksela ostro krytykowały Węgry, Budapeszt mógł sobie pozwolić na wysłanie do obu stolic sygnału ostrzegawczego, podpisując w styczniu 2014 r. z rosyjskim Rosatom umowę na modernizację elektrowni jądrowej Paks wraz z budową nowych bloków. 
Dlatego też w ramach zapowiadanej przez Joe Bidena i obóz Demokratów polityki przeciwstawiania się rosyjskiemu imperializmowi interesy strategiczne Stanów Zjednoczonych przemawiają za utrzymaniem dobrych stosunków zarówno z Polską jak i z Węgrami. Należy też przypomnieć, że Senat odgrywa ważną rolę w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych, a z powodu organizacji drugiej tury wyborów w dwóch okręgach stanu Georgia do 5 stycznia nie będzie wiadomo, czy większość w nim będą mieli Republikanie czy Demokraci. Tymczasem ze względu na sprawy sądowe o oszustwa wyborcze wytoczone w kilku kluczowych stanach przez zwolenników Donalda Trumpa, dopiero w połowie grudnia, kiedy to zbiorą się elektorzy mających wybrać prezydenta Stanów Zjednoczonych, można będzie z całą pewnością wskazać zwycięzcę amerykańskich wyborów prezydenckich.

 

Photo by David Everett Strickler on Unsplash