Back to top
Publikacja: 07.05.2020
Proszę Węgrów o przebaczenie za obraźliwe słowa Donalda Tuska
Polityka


Konrad Sutarski

W imieniu Polaków o uczuciach narodowych, którzy od stuleci są wielkimi przyjaciółmi narodu węgierskiego, jako obywatel polski mieszkający na Węgrzech, proszę o przebaczenie wszystkich Węgrów za obraźliwe słowa, które skierował Donald Tusk do premiera Węgier Viktora Orbána.

Wcześniej i my uważaliśmy Tuska za Polaka. Został wybrany na przewodniczącego liberalnej partii zwanej Platformą Obywatelską (PO). Partia ta wyrosła z Solidarności, tak samo jak prawicowe i konserwatywne Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Jego partia dostała się do Parlamentu Unii Europejskiej, do wówczas prawicowej Europejskiej Partii Ludowej, podobnie jak i Fidesz. Tusk został także premierem naszego kraju (w roku 2007).

Kiedy Viktor Orbán został wybrany na stanowisko premiera, już po raz drugi (w 2010 roku), wielokrotnie spotykał się z Tuskiem, zarówno w ramach współpracy wyszehradzkiej, jak i podczas rozmów dwustronnych. Pamiętam jedno takie spotkanie, kiedy Tusk podarował swojemu węgierskiemu partnerowi polski miecz, a Orbán odwzajemnił mu się beczułką węgrzyna, po czym uścisnęli się po przyjacielsku. Mogliśmy byli pomyśleć, że tak będzie zawsze, że taka powinna być polsko-węgierska przyjaźń.

Tylko że doszło do katastrofy polskiego samolotu rządowego 10 kwietnia 2010 roku, z prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim i 95 innymi wybitnymi osobistościami na pokładzie. Nad krajem zaciążyła żałoba narodowa.

Wtedy to rozdzieliły się drogi narodu polskiego i DonaldaTuska. Dochodzenie wszczęte w sprawie wyjaśnienia katastrofy zostało przekazane państwu rosyjskiemu. Tusk i jego rząd zachowywali się jak komunistyczni lokaje ludowo-demokratycznej Polski w poprzedniej epoce. Rosyjski raport ze stycznia 2011 roku został celowo sfałszowany i wypaczony przez stronę rosyjską, aby udowodnić odpowiedzialność Polaków i polskich pilotów. Polski raport (sygnowany nazwiskiem ministra Jerzego Millera) faktycznie stał się kopią rosyjskiego. Dlatego już wcześniej (w czerwcu 2010 roku) pod przewodnictwem ministra Antoniego Macierewicza została powołana niezależna komisja parlamentarna, która rozpoczęła badanie prawdziwych – do tej pory ukrytych przed światem – przyczyn katastrofy.

Śledztwo to musiało zostać przeprowadzone bez wraku samolotu i bez taśm z czterech czarnych skrzynek, mimo że zawierały one wydarzenia ostatnich minut i sekund lotu. Dowody te zostały jednak bezprawnie zatrzymane przez Rosję Putina, chociaż były one własnością Polski. Polska otrzymała jedynie zmanipulowane kopie taśm.

Oryginalne dowody mogłyby ujawnić inną wersję katastrofy: eksplozję w samolocie, a więc zamach; lub też jednoznacznie wykluczyłyby to podejrzenie. Tusk i członkowie ówczesnego rządu nie domagali się tych podstawowych dowodów ani też pełnego, dogłębnego uczestnictwa w śledztwie – byli marionetkami w rękach Rosjan.

Tymczasem coraz więcej wskazywało na to, że nie była to zwykła katastrofa. Okazało się, że samolot został źle poinformowany przez rosyjską wieżę kontrolną i nie był kierowany na pas startowy, oprócz tego ani sosny, ani niski lot nie były przyczyną zderzenia z rzekomym drzewem, ale prawdopodobnie eksplozja w lewym skrzydle i jego oderwanie się, a druga eksplozja miała miejsce w części salonowej, w której przebywał prezydent.

Dlatego właśnie części samolotu były rozrzucone w znacznie większym promieniu, niż gdyby doszło do tego w trakcie zwykłego upadku na ziemię. Szczątki płyt samolotu nie były zakrzywione do wewnątrz, lecz na zewnątrz, a tam gdzie była część salonowa, w kadłubie samolotu ziała ogromna dziura. Zwłoki były porozrywane na kawałki, trudne do zidentyfikowania. Przykłady można by mnożyć.

Dlatego Tuska, od którego zależał sposób przeprowadzenia śledztwa, odtąd uważa się w Polsce za zdrajcę interesów swojej ojczyzny, i jeśli nie funkcja dyplomatyczna, którą powierzono mu w liberalnej Unii Europejskiej, prawdopodobnie powinien odpowiadać za zdradę stanu.

Obecnie Tusk jest Europejczykiem, który jako przewodniczący Partii Ludowej współpracuje z liberalnymi elitami, które dążą do zniszczenia mającej chrześcijańskie korzenie Europy, w tym naszych krajów, czyli stoi po drugiej stronie barykady, nie tak jak premier Węgier, który wraz z PiS-em i jego prezesem ochrania nasze wspólne tradycje i suwerenność. A teraz na dodatek – używając obraźliwych wyrażeń wobec premiera Węgier – Tusk pokazał, ile znaczy dla niego przyjaźń łącząca go z Viktorem Orbánem, co oznacza partnerstwo wiążące go z Węgrami. Donald Tusk jest więc Europejczykiem, ale już nie Polakiem.

Autor jest polskim poetą i pisarzem mieszkającym na Węgrzech, byłym przewodniczącym Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej na Węgrzech.

Tekst oryginalny opublikowany w :  Magyar Nemzet