Kultura

Festiwal w „krzakach” nad Popradem. „Pannonica to miejsce spotkań”

2024-09-03

Festiwal mierzony milionami uderzeń serca i ponad setką koncertów mówią o Pannonica Festival organizatorzy, a rosnąca z roku na rok liczba uczestników imprezy pokazuje, że jest to fenomen na muzycznej i kulturalnej mapie Europy. – Pannonica to jest pewna harmonijna całość i tak naprawdę tu trzeba być, żeby to zrozumieć – podkreśla Wojciech Knapik, pomysłodawca festiwalu, dyrektor Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu. 

– Na naszym pierwszym festiwalu Pannonica było około czterystu ludzi, ale co to byli za ludzie – wspomina Wojciech Knapik, ojciec festiwalu, który pod koniec sierpnia już po raz 11. gościł w dolinie Popradu. Od 2013 roku wielbiciele muzyki bałkańskiej, karpackiej, cygańskiej i węgierskiej spotykają się w Beskidzie Sądeckim, a sława Pannoniki roznosi się daleko poza granice Polski.

 

Bałkańskie korzenie

Najgorętsza muzyka na północ od Dunaju – bałkańskie i karpackie rytmy, piękna przyroda, energetyczna zabawa – czytamy w relacjach z festiwalu. Jak jednak zapewniają uczestnicy Pannoniki, to za mało żeby opisać trzy dni zabawy w atmosferze wolności, gdzie w tle cały czas gra muzyka. 

Festiwal wziął się z pasji i uporu grupy osób, które zdecydowały, że kultury wywodzące się z rzymskiej Pannoni powinny mieć swoje miejsce na mapie Polski. Pomysł na festiwal był wielokrotnie odrzucany, aż nowy dyrektor Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu Wojciech Knapik postawił na swoim i wraz z objęciem stanowiska wynegocjował organizację pierwszej edycji imprezy. – Na pierwszy festiwal przyjechali do nas ludzie z całego kraju, fani bałkańskich zespołów, którzy znali wszystkie utwory, studenci filologii słowiańskiej, hungaryści. Fantastyczna grupa ludzi, którzy potwierdzili nam, że czekali na tego typu imprezę, no i festiwal zaczął się z roku na rok rozwijać – opowiada Wojciech Knapik. 

Mit założycielski? Pomysłodawcy podkreślają, że organizując Pannonicę udowadniają – jak mówił pisarz Andrzej Stasiuk – że Bałkany są już tutaj, za tymi wzgórzami. Region Beskidu Sądeckiego to natomiast fragment dawnego szlaku, którym wędrowały ludy z południa Europy, przedzierając się przez Karpaty, aż do jednej z bram na północ, właśnie w dolinie Popradu. – U nas była Galicja, ale w tym samym kraju żyli Węgrzy, Bośniacy, ludy Banatu, Sławoni czy Bośniacy z Sarajewa – tłumaczy dyrektor Pannoniki i dodaje: Wydaje mi się, że dlatego w kulturze i zachowaniach gdzieś ta wspólnota i bliskość z tymi kulturami wciąż istnieje.

 

KRAM-y, a teraz Pannonica Festiwal

Przez pierwsze lata festiwal odbywał się w małej górskiej wsi Barcice, jednak od dwóch lat gospodarzem imprezy jest Myślec. Położona kilka kilometrów dalej na północ miejscowość może być znana starszym pokoleniom z KRAM-ów, czyli Konfrontacji Ruchu Artystycznego Młodzieży, organizowanych w latach 70. i 80. W podobnym duchu jak na obecnym festiwalu kultowe KRAM-y były miejscem spotkań środowisk artystycznych z całej Polski. Nad Poprad przyjeżdżali muzycy, fotograficy, poeci, aktorzy i tancerze. Amatorzy i gwiazdy, jak Jacek Federowicz, Andrzej Zaucha, Marek Grechuta czy Krystyna Prońko. Szczególnie w okresie realnego socjalizmu była to oaza wolności, gdzie ludzie mogli szczerze rozmawiać, bawić się i uciec od trudów codzienności. 

Jak podkreślają organizatorzy Pannoniki, historia Myślca inspiruje i festiwal jest przestrzenią, żeby na bazie legendy KRAM-ów dalej definiować to miejsce. Czy uczestnicy Pannoniki znają historię Myślca z lat 70. i 80.? Wojciech Knapik przyznaje, że prawdopodobnie nie, ale w przyszłym roku podczas imprezy ma zostać zaprezentowany film dokumentalny poświęcony kultowym „Konfrontacjom”. – Może wtedy więcej uczestników naszego folkowego festiwalu zainteresuje się tamtą inicjatywą sprzed lat – dodaje.

 

Line-up z Bałkanów

– Chyba najbardziej przyciągnęła mnie tu muzyka. Przyroda i ludzie też, ale te zespoły często można złapać tylko tutaj, na Pannonice. Dlatego przyjechałam na kilka dni znad morza – przyznaje Zuza, która na festiwalu jest po raz drugi. Jak tłumaczy, szukała muzyki serbskiej i trafiła nad Poprad. – Koncerty to ogień, pełno energii, pasji, zmuszają do tańca, nie pozwalają stać w miejscu. To coś niesamowitego – dodaje.

Co zachwyciło uczestników w tym roku? Zaczęło się od nastrojowych, jazzowych aranżacji muzyki klezmerskiej, które już na pierwszych koncercie poderwały uczestników do tańca. Potem zachwycały też zespoły z Chorwacji, Ukrainy czy wspomnianej już Serbii. 

Nie zabrakło również muzyków z Węgier – już pierwszego dnia na scenie pojawili się artyści z Fanfara Complexa. Powstała w Budapeszcie grupa gra muzykę mołdawską Csángó i koncentruje się na odtwarzaniu atmosfery wiejskich kapel, balów i wesel.

Zachwycający był koncert drugiego zespołu z Budapesztu – Góbé Band. Artyści odważnie eksperymentujący z muzyką ludową od początku swej działalności natchnienia szukają w tradycji Transylwanii i Wojwodiny, łącząc folklor z współczesnym brzmieniem. Organizatorzy w zapowiedziach zapewniali, że żywiołem Góbé są koncerty i muzycy wywiązali się z tej obietnicy.

 

„Po to robimy ten festiwal”

– Na Pannonice byłem dopiero drugi raz i pierwszy w nowej miejscówce, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Bliskość przyrody, zieleń, piękne drzewa, cisza, bez odgłosów miasta – mówi Dionizy, który nad Poprad przyjechał spod Warszawy. Porównując organizację Pannoniki z innymi imprezami, chłopak chwali też organizację wioski festiwalowej, gdzie można było nie tylko smacznie zjeść, ale też wejść między kolorowe stoiska z ubraniami i rękodziełem. – Do tego codziennie rano trębacze ćwiczyli, stojąc w rzece. To nastraja na wieczorne koncerty – dodaje śmiejąc się Dionizy.

Zapytany o techniczną stronę funkcjonowania festiwalu Wojciech Knapik podkreśla, że organizatorom zależało na stworzeniu przestrzeni dla wszystkich – młodych ludzi, którzy przejeżdżają na Pannonicę dla muzyki i zabawy, artystów, którzy szukają inspiracji, czy rodzin z dziećmi, dla których kluczowe są bezpieczeństwo i spokój. – Zależy nam, żeby festiwal nad Popradem był miejscem dla każdego. Stąd pomysł cichego pola namiotowego, czy polityka cenowa, zgodnie z którą dzieci do granicy 140 cm wzrostu mogą wejść na festiwal za darmo. – Zdarzyło nam się, że w rozmowie czy e-mailach uczestnicy przyznawali, że po raz pierwszy na Pannonicę przyjechali z rodzicami, a teraz zabierają znajomych – dodaje dyrektor Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari.

Opisując Festiwal jako „miejsce spotkań”, Wojciech Knapik podkreśla też, że tegoroczna edycja Pannoniki była bardzo udana. – Nasza publiczność nam ufa, i chociaż jak co roku były różnego rodzaju obawy, to wydaje mi się, że z uczestnikami mówimy jednym głosem. Mamy podobne cele – tłumaczy. – Chodzi o to, żeby przez kilka dni słuchać muzyki, tańczyć, cieszyć się życiem i żyć pełnią życia. Po to robimy ten festiwal – dodaje pomysłodawca Pannoniki.

 

Zofia Magdziak

 

 

 

 

zdjęcie: Pexels - Wendy Wei