Back to top
Publikacja: 19.09.2019
Sztuka zarządzania strachem
Polityka


Od czterech lat Polska poddawana jest ciekawemu eksperymentowi politycznemu. Siły polityczne, które przegrały wybory w 2015 r., w połączeniu z liberalno-lewicową opinią publiczną przedstawiają stan życia politycznego w Polsce jako bezpośrednie zagrożenie i zanegowanie demokracji. Rządząca partia w odpowiedzi prowadzi politykę, która musi łączyć zmiany wynikające z jej planu politycznego z dużą dozą zręczności i wyczucia. PiS dba, aby nie dopuścić do bardziej masowych protestów społecznych. Warto pokusić się o analizę tej przedziwnej rywalizacji. Z jednej strony taniec na linie PiS, a z drugiej – kolejne próby Platformy, by przekonać Polaków, ale i polityków europejskich w Brukseli, że w Polsce niszczona jest demokracja.

(…)

 

Zjawisko to nazwać możemy zarządzaniem strachem. Chodzi o tak intensywne rozkręcenie nastrojów obawy o stan demokracji, że gabinet „populistyczny” ma ograniczone pole do działania w kraju i musi się zmagać z ciągłymi oskarżeniami o zagrożenie demokracji na forum międzynarodowym. W każdym wypadku lewicy takie działanie się opłaca. Wytwarza ono tak nerwową atmosferę, że prawicowe gabinety mające słabą większość mogą łatwo się wywrócić. W wypadku rządów posiadających solidną większość ciągłe tyrady o końcu demokracji też mają sens. Dana władza musi tyle wysiłku wkładać w zmaganie się z demonstracjami ulicznymi i krytyką na forum zagranicznym, że musi znacznie ograniczyć liczbę zmian, bo musi bo każda może wywoływać minikryzys.

(…)

O ile większość Polaków nie dała się przekonać o jakimś nowym antydemokratycznym okresie w historii Polski, o tyle obóz opozycyjny doskonale lansował swoją opowieść na forum międzynarodowym. Można było odkryć przy okazji rzeczy, które wcześniej nie były tak widoczne. To na przykład absolutne zunifikowanie relacji o wydarzeniach w Polsce w najważniejszych zachodnich mediach. Trudno zliczyć, ile wątpliwych albo stronniczych opinii przedstawiano jako stwierdzone fakty. Powodowało to swoiste sprzężenie zwrotne. Zachodni politycy czy unijni komisarze wypowiadający się na temat zagrożenia demokracji w Polsce pytani, na jakiej podstawie formułują swoje opinie, mówili, że czerpią informacje z mediów. A te były w zatrważającej liczbie wypadków stronnicze.

 

(…)

 „Gazeta Wyborcza” przesadziła już z tyloma pseudodramatycznymi historiami, że dziś jej czołówki na nikim nie robią wrażenia. Taktyka zarządzania strachem skłoniła jednak także PiS do odpowiadania pięknym za nadobne. Wiele razy demonizowano zagrożenie ze strony opozycji. Przykładem sytuacji, gdy przejęcie przez PiS metod adwersarzy zaszkodziło tej partii, był dramatyzujący klip na temat groźby nawrotu fali uchodźców w ostatnim tygodniu kampanii wyborczej w październiku 2018 r. Klip był tak „przegrzany”, że zmobilizował proplatformerski elektorat w dużych miastach. Innym przykładem notorycznego, przesadnego straszenia Platformą są „Wiadomości” TVP.

 

(…)

Znacznie skuteczniej sterować zbiorową świadomością. W starej bajce mały pastuszek, który dla zabawy krzyczał, że zagrażają mu wilki, został zjedzony, gdy już wilki naprawdę się pojawiły, bo nadużywał ludzkiej łatwowierności. Jednak dzisiejsze czasy przyniosły nam pastuszków, którzy potrafią skutecznie wmawiać, że wilki są stałym zagrożeniem, i budować na tym władzę nad wspólnotą. I w tej mierze liberalna lewica wciąż jest nieporównanie sprawniejsza i skuteczniejsza niż konserwatyści.

 

Piotr Semka

Cały tekst w DoRzeczy 38/340