Back to top
Publikacja: 31.05.2019
ZWROTNICE DZIEJÓW


Wstęp

 

 

Ile razy zastanawialiście się Państwo, jak potoczyłoby się Wasze życie, jakimi ludźmi bylibyście dziś, jeśli w przeszłości podjęlibyście inne decyzje niż te, które faktycznie podjęliście? Co by było, gdybyście dokonali innych wyborów, postawili na inne osoby, wytyczyli sobie inne cele? Psychologowie odradzają jałowe rozpamiętywanie przeszłości, ale nie mają wątpliwości, że w każdym z nas odkłada się ona bardzo mocno. Nasze „tu i teraz” jest — w pewnym zakresie — sumą wyborów i zdarzeń sprzed lat, a konsekwencje niektórych decyzji mają wpływ na całe nasze życie. Szczere, krytyczne i rzeczowe spojrzenie na siebie samych z przeszłości może nas ustrzec przed popełnianiem błędów i wpadaniem w koleiny zgubnych zachowań w przyszłości. Refleksji nad tym, co już było, nie potrzebują tylko ci nieliczni szczęśliwcy, których życie jest pasmem nieustannych sukcesów w każdej dziedzinie życia. Zależność „dziś” od „wczoraj” jest oczywista zarówno w wypadku jednostek, jak i zbiorowości — ze wspólnotami narodowymi na czele. Naród nie może istnieć bez pamięci o czasie minionym. Może się ona sprowadzać do podręcznego zestawu skojarzeń i symboli, w które każdego obywatela wyposaża system edukacji. Ale może też przybrać formę dojrzalszą — budzącą pokorę wobec historii świadomość, że wszystko, co zdarzyło się nam, Polakom, podczas wspólnej drogi przez stulecia, jest aktualne także dziś i przejawia się na setki sposobów. Wzorce życia publicznego, jakość funkcjonowania instytucji państwa, dominujące typy relacji społecznych, postawy wobec określonych systemów wartości, formy odbioru i przetwarzania trendów kulturowych, metody organizowania przestrzeni, stopień rozwoju gospodarczego czy gęstość sieci drogowej i kolejowej — to wszystko (i wiele więcej), co składa się na naszą codzienność, jest w dużej mierze takie, a nie inne, ponieważ dawno temu wydarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej. A skoro znamy nasze polskie „dziś”, to czyż nie jest fascynujące pytanie, jak mogłoby ono wyglądać, gdyby wydarzenia z przeszłości przybrały inny bieg? Kiedyś historycy pewnie skrzywiliby się z niesmakiem na te słowa. Rozważania nad tym, „co by było, gdyby…”, budziły uśmiech politowania wśród uczonych. Na szczęście ta postawa uległa zmianie. Historia kontrfaktyczna przestała być traktowana jak herezja, kierująca poważnych akademików w mętne rejony fantazji i blagi. Coraz więcej historyków podziela przekonanie, że można ją uprawiać zgodnie z warsztatem naukowym, opierając się na źródłach i rezultatach prac badawczych specjalistów. To dobroczynna zmiana. Wszak każdy historyk zgodzi się, że jeżeli nie zrozumiemy dobrze naszej przeszłości, nie mamy szans na to, by zrozumieć siebie ani dzisiaj, ani w przyszłości. A nie ulega wątpliwości, że w lepszym rozumieniu przeszłości niezwykle może pomóc rzetelna, trzymająca się historycznych realiów próba odpowiedzi na pytanie: co by było z Polską i Polakami, gdyby historia naszego państwa i narodu potoczyła się w kilku kluczowych momentach nieco inaczej? Dzięki rozpatrywaniu zdarzeń możliwych, ale niedokonanych, powszechnie znany obraz historii staje się bogatszy i bardziej kompletny. Wysuwanie alternatywnych hipotez dotyczących wydarzeń historycznych uzupełnia naszą wiedzę na temat tego, co się faktycznie stało. W wyniku takiego zabiegu możemy lepiej poznać tło historyczne towarzyszące danym zajściom, głębiej wniknąć w motywacje jednostek podejmujących działania w przeszłości i — co najważniejsze — dokonać oceny skutków tych działań i ich wpływu na proces dziejowy. „Gdybanie” pozwala stwierdzić, czy istniały inne drogi, którymi można było podążyć, a także określić, jakie konsekwencje przyniósłby ich  wybór. Dlatego zdumiewa, że alternatywne scenariusze historii Polski nadal kreślą niemal wyłącznie autorzy beletrystyki i do tej pory nikt „na poważnie” nie podjął próby odpowiedzi na pytanie „Co by było, gdyby…?” w odniesieniu do dziejów naszego państwa i narodu. Dotychczas ukazały się zaledwie dwie publikacje tego rodzaju, do których rękę przyłożyli historycy. Mają one charakter historycznej gawędy lub historycznego science fiction, zupełnie lekceważącego ograniczenia, jakie powinny towarzyszyć rozważaniom o historii kontrfaktycznej. Ograniczenia? Ależ oczywiście. Bez nich opowieść o zdarzeniach niedokonanych może stać się czystą fantazją. Zestaw reguł porządkujących teoretyczną spekulację na temat tego, czy dzieje mogły potoczyć się w inny sposób niż ten znany ze źródeł, zaproponował w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku niemiecki profesor historii starożytnej Alexander Demandt, który wygłosił szereg wykładów zebranych później w książkę pod tytułem Ungeschehene Geschichte, wydaną w Polsce w 1999 roku jako Historia niebyła. Według niego pytanie „Co by się mogło zdarzyć?” należy zadawać, opierając się na racjonalnych podstawach, a uzyskane odpowiedzi powinny być symulacją zdarzeń możliwych, najbardziej prawdopodobnymi wariantami tego, co mogłoby się stać. Nie należy powoływać do życia fikcji, lecz operować postaciami, zdarzeniami i procesami historycznymi wedle ustalonych i akceptowalnych naukowo reguł, tyle tylko, że w sposób nieco inny niż ten, którego się używa w stosunku do tego, co wydarzyło się faktycznie. Profesor Andrzej Chwalba to niestrudzony popularyzator historii i uczony o budzącym respekt dorobku. Gdy przyszedłem do niego z pomysłem Zwrotnic dziejów, zgodził się poprowadzić mnie i Państwa przez możliwą, ale nie dokonaną historię naszego kraju, pod warunkiem że podczas tej wędrówki będziemy trzymać się powyższych drogo wskazów. Jestem pewny, że nie zapomnieliśmy o nich ani na chwilę. Dyskutując o możliwych scenariuszach historii naszego kraju, wybraliśmy te zdarzenia, które — w naszej opinii — były decydujące dla losów Polski i Polaków. Momenty, w których na skrzyżowaniach naszej historii paliło się zielone światło, a wybór drogi miał fundamentalne znaczenie, przesądzające o losach pokoleń. W tych przełomowych chwilach często bardzo wiele zależało od jednej osobistej decyzji, czasem także od przypadku. Nieco inne nastawie nie „zwrotnic dziejów” mogłoby przynieść skutki o skali wręcz trudnej do wyobrażenia. Takie, które odczuwalibyśmy do dzisiaj. Niektóre byłyby istotne tylko dla losów Polski, inne prawdopodobnie miałyby także wpływ na dzieje Europy i świata. Czy w istocie tak by było? Tego nie możemy być pewni. W rozważaniach na temat innego niż w rzeczywistości biegu wydarzeń historycznych w pełni ujawnia się bowiem zjawisko podobne do „efektu motyla”. Zdarzenia i procesy kształtujące rytm dziejów są — tak samo jak pogoda — układem dynamicznym, w którym znikome zaburzenie parametrów na jakimś etapie może w dłuższym okresie urosnąć do dowolnie dużych rozmiarów. Naruszając znane z podręczników historii warunki początkowe, musieliśmy zmierzyć się z następstwami tego zabiegu. Zgodnie z anegdotą, która opisuje chaos deterministyczny, trzepot skrzydeł motyla na przykład w Singapurze może po kilku dniach spowodować burzę nad Karoliną Północną. W historii alternatywnej zachowanie jedności politycznej państwa polskiego po śmierci Bolesława Krzywoustego w 1138 roku może dać efekt w postaci braku okoliczności powodujących wybuch II wojny światowej. Dlatego, by nie bujać w historycznych obłokach i nie  proponować efekciarskich, ale pozbawionych prawdopodobieństwa wizji, staraliśmy się postępować ostrożnie. W każdym z rozdziałów omawiamy i analizujemy dany moment dziejowy, opisujemy jego głównych aktorów i wyjaśniamy uwarunkowania towarzyszące faktom. Następnie rozpatrujemy możliwości innych rozstrzygnięć i zastanawiamy się, jakie byłyby ich konsekwencje — w przeszłości i dziś.

Konstruując alternatywne scenariusze, nie mnożymy ponad konieczną potrzebę piętrowych hipotez, nieuniknionych w momencie oddalania się na osi czasu od „zwrotnicy dziejów”. Nie ma w tej książce fantastycznych domysłów, nie ma fikcyjnych postaci, nieistniejących uwarunkowań i okoliczności. Nikomu nie przedłużamy życia, nikogo nie kładziemy wcześniej do grobu, nie każemy królowym rodzić synów zamiast córek, nie wygrywamy przegranych bitew i odwrotnie. Co ważne, zarówno podczas wyboru „zwrotnic”, jak i konstruowania alternatyw, nie interesowały nas zdarzenia wysoce nieprawdopodobne, nieuwzględniające realnego kontekstu historycznego lub epizodyczne, pozbawione bardzo wyraźnego, kluczowego znaczenia z punktu widzenia dziejów Polski. Naszym zdaniem nie ma sensu stawiać pytań o to, co by się stało, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu. Mocno prawdopodobne bowiem jest, że uczyniłby to kolejny Piast lub przedstawiciel innej formującej się wspólnoty ponadplemiennej, którego nie znamy. Podobnie jałowe były by na przykład pytania o to, co by się stało, gdyby Jan III Sobieski nie poszedł pod Wiedeń lub gdyby Polacy zwyciężyli w powstaniu listopadowym. Wiktoria wiedeńska nie zapobiegła wszak agonii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, powstania zaś nie mogliśmy wygrać, gdyż za duża była dysproporcja sił obu walczących stron. A Polska przyjmująca w 1939 roku niemieckie warunki i atakująca później u boku Adolfa Hitlera Związek Radziecki? To właśnie przykład bajkopisarstwa historycznego — w 1939 roku w Warszawie o sojuszu z Niemcami nikt nie myślał, elitypolskie nawet hipotetycznie nie rozpatrywały takiego manewru w polityce międzynarodowej. Pracując nad książką, odrzuciliśmy natomiast trzy możliwości, o których warto wspomnieć — koronację królewicza Władysława Wazy na cara Rosji po zajęciu Moskwy przez  Polaków w 1611 roku, inne niż w rzeczywistości rozstrzygnięcie przez Rzeczpospolitą problemu kozackiego w 1648 roku oraz brak powstania listopadowego w 1831 roku — przy jednoczesnym założeniu, że Polacy chwyciliby za broń przeciwko Rosji w 1853 roku, podczas wojny krymskiej. Dlaczego zrezygnowaliśmy z ich rozpatrzenia, choć z pewnością byłyby ciekawe? Powodowały nami szacunek dla realiów historycznych i wierność założeniu, że interesujemy się tylko kluczowymi momentami dziejów Polski. Wysoce prawdopodobne jest bowiem, że objęcie przez  Władysława Wazę władzy w Rosji nie odbiłoby się znacząco na stosunkach Rzeczypospolitej ze wschodnim sąsiadem. Spodziewane ożywienie kontaktów kulturalnych i gospodarczych nie zmieniłoby w sposób zasadniczy kierunków polityki Moskwy oraz nie unieważniłoby jej programu „zbierania ziem ruskich”. Po jednym, najwyżej dwóch pokoleniach Wazowie rosyjscy staliby się wyrazicielami imperialnych dążeń Rosji. Z punktu widzenia Rzeczypospolitej bez znaczenia byłoby, czy w Moskwie rządzi Waza, czy Romanow. Z kolei w 1648 roku (a także wcześniej) nikt w Rzeczypospolitej nie chciał ugody z Kozakami, polegającej na nadaniu im praw politycznych i dowartościowaniu ruskich ziem Korony w ramach państwa polsko­litewskiego. Nie możemy zatem uznać, że Rzeczpospolita była wtedy zdolna do działań, które uniemożliwiłyby wybuch i eskalację wojny domowej. Natomiast powstanie w 1831 roku mogło nie wybuchnąć. Nie mamy jednak wystarczających przesłanek, by sądzić, że Królestwo Polskie doczekałoby do 1853 roku w kształcie sprzed nocy listopadowej — z własną konstytucją i organami państwa, silną armią i pełnym skarbcem. A tylko taka sytuacja pozwoliłaby na zakończone odzyskaniem niepodległości wystąpienie przeciwko Rosji u boku Turcji, Anglii i Francji podczas wojny krymskiej. We wszystkich innych omawianych przez nas momentach dzieje Polski i Polaków mogły potoczyć się inaczej. Czasami aż narzuca się myśl, że wręcz powinny. Zdajemy sobie sprawę, iż zaproponowane przez nas scenariusze są subiektywne i każdy z pasjonatów historii może kreślić i rozwijać odmienne wizje rozwoju wypadków po innym niż w rzeczywistości nastawieniu „zwrotnic dziejów”. Zachęcamy do tego. Mamy nadzieję, że ta książka przyniesie Państwu intelektualną frajdę, stanie się inspiracją do refleksji nad ścieżkami naszej historii oraz pozwoli lepiej zrozumieć nie tylko przeszłość, ale i dzisiejszą kondycję Polski, jej sąsiadów i całej Europy. Mnie rozmowy z prof. Chwalbą pozostawiły z myślą, że nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie znaczenie dla przyszłości może mieć nasze „dziś”. Zamknięci w kokonie teraźniejszości, nie zastanawiamy się, czy na naszych oczach motyl nie zatrzepotał właśnie skrzydłami. Nie myślimy o tym, jakie konsekwencje decyzje podjęte „tu i teraz” będą miały za kilka, kilkadziesiąt lub kilkaset lat. A mogą mieć olbrzymie. Takie, których nawet nie przeczuwamy. Tego właśnie uczy historia, która się nie wydarzyła.

 Serdecznie dziękujemy za wszystkie uwagi i sugestie naukowcom z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego — mediewiście prof. dr. hab. Stanisławowi Sroce oraz specjaliście od historii nowożytnej dr. hab. Markowi Ferencowi. Były dla nas bardzo cenne.

Wojciech Harpula

 

Książka Zwrotnice Dziejów ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w 2019 roku