Back to top
Publikacja: 20.03.2019
Polska w oczach Węgra

 

 


Bycie cudzoziemcem w Polsce szczególnie dla Węgra jest czymś wspaniałym. W zasadzie wszyscy są świadomi faktu naszej wspólnej przyjaźni, aczkolwiek wielu ludzi niekoniecznie wie, skąd to się wzięło.

Mieszkam w Polsce dwa i pół roku z krótszymi przerwami. Przeprowadziłem się do Gdańska we wrześniu 2016 r., a w roku akademickim 2016/17 byłem słuchaczem tamtejszego uniwersytetu w ramach stypendium Erasmus+, jako student magisterskiego kierunku translatorskiego Uniwersytetu Debreczyńskiego, a jesienią 2017 r. wróciłem do miasta nad Bałtykiem na trzymiesięczne praktyki, też w ramach Erasmusa+ i pracowałem wtedy jako tłumacz tekstów pisemnych, zwłaszcza z polskiego na angielski.

Na licencjacie spędziłem dwa semestry erasmusowe na Uniwersytecie Bolońskim, też jako student Uniwersytetu Debreczyńskiego, więc na studiach magisterskich koniecznie chciałem wyjechać do takiego kraju, gdzie jeszcze nie mieszkałem i którego język znam. Zacząłem uczyć się polskiego jeszcze wiosną 2013 r., rozmawiając ze studentami z Polski, którzy byli na Erasmusie w Debreczynie, a w 2016 r. zdałem z niego egzamin C1. Stwierdziłem, że nauczę się polskiego, ponieważ chciałbym dbać o przyjaźń polsko–węgierską m. in. poprzez swoją znajomość języka polskiego oraz poprzez wynikające z niej możliwości. To jest jeden ze stereotypów, który istnieje o Polakach na Węgrzech.

Co do reszty stereotypów, oprócz sympatii wobec Polaków istnieje również taki wizerunek naszych bratanków na Węgrzech, że Polacy to katolicy, lubią wódkę, mają niewymawialny język, mają silną tożsamość narodową i że w trudnych sytuacjach zawsze sobie radzą. Nasi wspólni władcy oraz papież Jan Paweł II, udzielone nam wsparcie ze strony Polaków w 1956 r., zakopiański raj narciarski itd. kojarzą się nam zdecydowanie z Polakami.

W Polsce bardzo mi się podobają np. pociągi, to, że jadąc Pendolino można dojechać z Tatr nad Bałtyk w ciągu 5 godzin; że nawet takie mniejsze miasta, jak Lublin, Olsztyn czy Rzeszów posiadają lotnisko (my mamy 3 czynne lotniska międzynarodowe: Budapeszt Międzynarodowe Lotnisko im. Ferenca Liszta, Debreczyńskie Lotnisko Międzynarodowe i Międzynarodowe Lotnisko Hévíz–Balaton); że Polska nie jest tak centralizowana, jak Węgry (bywa to denerwujące, że pewne sprawy da się załatwić tylko w Budapeszcie, co z całą pewnością można jednak przypisać różnicy w wielkości terytorialnej); że za ok. 40 zł można dojechać np. z Krakowa (mojego obecnego miasta uniwersyteckiego, gdzie odbywam studia doktoranckie) do Gdańska; że nawet na bilety jednorazowe są zniżki studenckie, więc często płacę za nie tylko 1,40 zł; że istnieje wiele mobilnych aplikacji bankowych czy transportowych (np. Millennium czy Jakdojade), jakich u nas nie ma itd.

Niemniej jednak spotkał mnie również pewien szok kulturowy: jest to dla mnie dziwne, że na polskich dworcach numeruje się nie tylko tory, ale i perony – zarówno na rozkładach jazdy, jak i w komunikatach głosowych, co często mnie miesza i szczerze mówiąc nawet sens tego jest dla mnie wątpliwy, bo my numerujemy tylko tory, ale i tak dobrze sobie radzimy. Można to chyba przypisać przyczynom historycznym. A poza tym mam wrażenie, że w porównaniu do Węgier zwyczaj zdejmowania butów przy wchodzeniu do jakiegoś mieszkania jest w Polsce bardziej rozpowszechniony. Dla mnie jest to trochę dziwne i uważam to trochę za coś nienaturalnego, ponieważ brudu, którego nawet bez chodzenia w butach po mieszkaniu nie da się uniknąć, można jednak uniknąć wycierając nogi przy wchodzeniu do mieszkania. W każdym razie staram się dostosowywać do tutejszych zasad i miara szoku kulturowego jest zdecydowanie mniejsza w porównaniu do wszystkich tych przyjemnych doświadczeń, które mnie dotychczas spotkały.

 

 

 

Áron Fodor

Autor ukończył studia z zakresu  filologii włoskiej i francuskiej na Uniwersytecie w Debreczynie w 2015 roku, oraz studia translatorskie z języka włoskiego, angielskiego i węgierskiego na tej samej uczelni w roku 2018. Od września 2018 roku jest doktorantem Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmuje się badaniem eufemizmów w języku politycznym krajów Grupy Wyszehradzkiej w latach osiemdziesiątych.