Back to top
Publikacja: 15.02.2019
Prof. Wacław Felczak Żołnierz Wyklęty Historyk Europy Środka

Wacław Felczak i Zygmunt Rosiński

Nicea 1947


„ŁATWIEJ MI BYŁO BYĆ KAMIENIEM RZUCANYM NA SZANIEC NIŻ REALIZATOREM WŁASNYCH KONCEPCJI” – ZAPISAŁ U KRESU SWYCH DNI

 

Skromność. To cecha każdego, kto wybiera karierę akademicką, czyli przede wszystkim nauczycielską. Szczególnie  gdy  jako dyscyplinę naukową wybiera historię ten musi wierzyć, że świat da się poprawić. Że ludzi można nauczyć być mądrzejszymi i lepszymi.  Prof. Wacław Felczak wybrał taką drogę. I osiągnął sukces. Na jego wykłady przychodziły w ostatnich dekadach PRL tłumy studentów. Nawet studentów innych kierunków. Znamy wszyscy – no, może nie wszyscy – wagary, zrywania się z zajęć, niebywanie na wykładach, skoro nie sprawdza się obecności. A tu – patrzcie – studenci przychodzą na ochotnika. Prawnicy, fizycy, biolodzy. Przychodzili na wykłady z historii powszechnej XIX w. A wieczny docent Felczak wykładał, że każde imperium musi upaść. Wskazywał na symptomy upadku. Jak ulał odpowiadające aktualnym kłopotom Sowietów. Podobne wykłady dawał przyjaciołom węgierskim. Co było zaczynem utworzenia węgierskiej opozycji i bezpośrednio powstania rządzącej dziś partii Fidesz. To materiał na osobną opowieść.

Z więzienia na katedrę

Jego legenda akademicka zaczęła się, gdy na naszym roku historii znalazł się spóźniony student. Właśnie po Październiku ʼ56 wypuszczony z komunistycznego więzienia, zdał maturę i rozpoczął studia – był rok 1960. I on w siwiuteńkim jak gołąbek asystencie Wacławie Fel- czaku rozpoznał kolegę z Rakowieckiej. Gdy większość katedr historii na Uniwersytecie Jagiellońskim była obsadzana młodymi, zdrowymi wychowankami Celiny Bobińskiej – kandydatki nauk Uniwersytetu w Moskwie – w katedrze historii powszechnej prof. Henryka Wereszyckiego pojawił się magister nie całkiem młody, a siwy jak gołąbek. Prof. Wereszycki, któremu dopiero po październiku 1956 r. przywrócono pełnię praw akademickich, odważył się przy- jąć asystenta, którego jeszcze w 1957 r.  skazano za „próbę obalenia przemocą ustroju socjalistycznego”.

Jak żartował sam zainteresowany, jego proces „rehabilitacyjny” był pełen kurtuazji: odjęto mu zarzut szpiegostwa, jako od początku fikcyjny, do próby obalenia ustroju sam się przyznawał, więc dożywocie zamieniono na 12 lat więzienia. Ku zadowoleniu wszystkich – prokuratora   i sędziego – bo znowu go skazali,   ale i samego Felczaka, bo w wyniku amnestii wyrok obniżono do lat ośmiu, a tyle już odsiedział, więc był wolny. Siwizny nabawił się w wieku lat trzydziestu w trakcie dwuletniego śledztwa. Prowadzony na kolejną sesję przesłuchań na osławionej Rakowieckiej zobaczył w szybie odbicie siwego człowieka. Z trudem poznał, że to on sam. Potem już zawsze chował swoje dłonie, by ukryć ślady wyrywania paznokci.

Wojenne wybory

Wacław Felczak pochodził z rodziny, która co pokolenie oddawała swoich synów w służbę Polsce. Za czym szły rekwizycje majątków, zsyłki na Syberię. Gdy w wakacje 1939 r. spotkali się w domu rodzinnym w Golbicach, wszyscy – i rodzice, i ośmioro rodzeństwa – mieli świadomość, że wobec zbliżającej się wojny w takim gronie nie spotkają się już nigdy. I tak się stało.

Wacław – najmłodszy z czterech braci – nie został powołany do wojska, od roku bowiem był stypendystą  rządu w Budapeszcie. Ale właśnie te studia zdeterminowały jego dalsze losy. Węgry w 1939 r. odmówiły Niemcom nie tylko udziału w agresji na Polskę, ale nawet zgody na przemarsz niemieckiej armii do polskiej granicy. Z kolei kilkadziesiąt tysięcy polskich żołnierzy wobec agresji sowieckiej 17 września schroniło się na Węgrzech. I okazało się, że formalnie sojusznik Rzeszy władze węgierskie tolerują, ba, wspomagają Polaków w ich masowych niemal ucieczkach z obozów internowania do tworzącej się we Francji armii polskiej. W takim razie władze wojskowe i cywilne tworzącego się państwa podziemnego w kraju wybrały Budapeszt na węzłową stację łączności z rządem na emigracji. W tym dziele osoba Wacława Felczaka znającego język węgierski, węgierskie stosunki, była nieoceniona. Został członkiem placówki łączności w Budapeszcie. Jakim sposobem udało mu się pozyskać górali do służby kurierskiej, wydaje się niezrozumiałe. Niemniej droga kurierska przez Tatry działała niezawodnie przez cztery lata. Weteran tych tras Józef Krzeptowski przemierzył drogę do Budapesztu ponad 80 razy. Sam komendant – Wacław Felczak – co najmniej kilkanaście, w misjach ważniejszych niż przerzut ludzi, poczty, depesz, raportów i pieniędzy. W 1944 r., gdy Niemcy rozpoczęły okupację Węgier, od- tworzył placówkę łączności przez Bratysławę. Kilkakroć aresztowany, z każdej opresji wychodził brawurowo.

Wybory powojenne

Gdy w 1945 r. w Krakowie władze Polskiego Państwa Podziemnego uległy samorozwiązaniu, wysłano Wacława Felczaka z misją wytłumaczenia Rządowi RP w Londynie motywów tej decyzji. Ponownie uruchomił siatkę łączności z krajem, w oparciu o emigracyjnych polityków Stronnictwa Narodowego. Gdy czynniki wojskowe utrzymywały polskie podziemie zbrojne – skupione zarówno w WiN, jak i w organizacjach narodowych – w przekonaniu o nadchodzącej wojnie z Rosją, sam wyprawiał się do kraju kilkakroć, by studzić te nadzieje. Uważał, że podziemie należy rozładować, ale bez ujawniania się. Każda akcja ujawnieniowa otwierała bowiem drogę do masowych represji. Po ośmiu latach nielegalnych podróży opuściło go szczęście. W 1948 r. został aresztowany i znalazł się w łapach katów z UB. Potem brutalne śledztwo, proces, więzienie i siwe włosy. Po każdej misji do kraju sporządzał wnikliwe raporty o sytuacji politycznej, społecznej, gospodarczej. Jednocześnie za pomocą siatki kurierskiej z czasów wojny zbierał i opracowywał materiały o sytuacji całej Europy Środkowej. Jeden z takich raportów brzmi nadspodziewanie aktualnie. Szczególnie ostatnie zdanie – pytanie: „Po prostu: na co nas  stać?”.

 

„Uwagi o sytuacji w Europie Środkowej”

Europa Środkowa dziś więcej niż kiedykolwiek stała się punktem newralgicznym świata. Jest to przede wszystkim wynikiem trwałego procesu rozwojowego u poszczególnych narodów, które coraz bezwzględniej domagają się swych praw, komplikując jednocześnie światową politykę wielkich mocarstw. Z zagadnieniem przyszłej organizacji Europy Środkowej po zakończeniu drugiej wojny światowej wiąże się nierozdzielnie kwestia niepodległości Polski i przyszła polityka Polski na przestrzeni na południe od Karpat.

Brak jednolitej spójni rasowej, politycznej i kulturalnej w południowej Europie środkowej otwierał szerokie możliwości dla infiltracji ościennych państw i wielkich mocarstw świata, które urządzały sobie na tych terenach przedpole osobistych porachunków, targowisko i ośrodek gier politycznych o światowej skali. Jak w kalejdoskopie przesuwają się na krwawych kartach dziejów narodów środkowo-europejskich obce wpływy, obca polityka i obce panowanie. Każde z wielkich mocarstw osobno lub jedno przeciw drugiemu stosowało w myśl zasady divide et impera politykę osłabiania samodzielnych tworów państwowych i kłócenia ich ze sobą.

[...]

Dwa główne kompleksy zaciążyły nad całą przestrzenią Europy środkowej w czasach nowoczesnych, a mianowicie: imperializm niemiecki i rosyjski. Oba te czynniki dążą konsekwentnie do wyrugowania z basenu dunajskiego i Bałkanów trzecich wpływów, które w ciągu wieków niemałą odgrywały rolę. Po likwidacji Cesarstwa Otomańskiego i monarchii Austro-węgierskiej odsunięto Francję i Italię. Odpływ francusko-angielski roz-począł się z chwilą Anschlussu i trwał stopniowo w czasie wojny, tak że w momencie rozbicia Niemiec Anglia utrzymała się faktycznie jedynie na małych skrawkach Adriatyku i Morzu Egejskim.

W ślad za odpływem francusko-angielskim fale hitlerowskich Niemiec rozlały się po ogromnych przestrzeniach od Bałtyku po Adriatyk i Morze Czarne z Ukrainą. Przypływowi niemczyzny towarzyszyła koncepcja niemieckiej Mitteleuropy, która znalazła wiele sympatii u niektórych narodów, a której faktycznie i moralnie nie poddała się jedynie Polska.

[...]

W gruzach leży niemiecka Mitteleuropa. Na za-kręcie dziejów znalazła się cała Europa środkowa, uwolniona od głównego po Turkach kata własnej niepodległości, własnego rozwoju politycznego i kulturalnego. Niemcy znienawidzone nawet wśród najbardziej germanofilskich Węgrów, Niemcy rozbite przestały być czynnikiem atrakcji. Ich miejsce zajęły wyłącznie Sowiety.

[...] Wyzwolone od proniemieckich rządów i germanofilskich klik, popadły narody środkowo-europejskie w nową niewolę prosowieckich i komunistycznych grup. Zalew sowiecki równie jak zalew niemiecki jest spowodowany żądzą panowania nad światem. Podobnie jak niemiecka Mitteleuropa, organizowana przez Sowiety Europa środkowa wszystkie swe wysiłki, pracę, bogactwa naturalne i zasoby ludzkie złożyć ma totalnie do użytku obcych celów i obcego mocarstwa.

[...]

Zanim Europa środkowa doczeka się rosyjskiego odpływu, a przez to uwolnienia ostatecznego jej terytorium od obcych mocy, zanim sięgnie po wykutą krwawymi doświadczeniami syntezę swych dziejów i na zasadzie wspólnoty interesów wybuduje w trójkącie Adriatyku, Bałtyku i Morza czarnego niezależny blok swej całkowitej niepodległości, przeżyć musi jeszcze jedną bolesną próbę, okupację sowiecką i jej likwidację.

[...]

W dobrze zatem rozumianym interesie polityki polskiej, jak i w obowiązku wierności misji dziejowej, leży, aby idea szczerej federacji środkowoeuropejskiej nie zaprzepaściła się w powodzi pseudowolnościowych haseł komunistycznych, by nie wygasły oparte na przeszłości ogniska wolności i rodzimej kultury lub by nie zostały przez obcą przemoc zdławione.

[...]

Chwila obecna unaoczniła dziejami potwierdzone zjawisko wspólnoty interesów i losów środkowoeuropejskich z interesami i losami narodu polskiego.

W przyszłości nie da się zamknąć narodu polskiego w granicach Karpat i Bałtyku. Przestrzeń ta może dwudziestomilionowemu narodowi zapewnić jedynie warunki wegetacyjnego życia, lecz nie potrafi już w nowej rzeczywistości europejskiej zapewnić mu trwałej niepodległości i możliwości rozwoju gospodarczego i kulturalnego. Polska, która przez swe antyniemieckie i antyrosyjskie stanowisko wcieliła niejako w siebie prawdziwą wolę skołatanych ludów środkowo-europejskich – wyjść musi poza Karpaty i razem z tamtejszymi ludami organizować przyszłą wolną Europę środkową. Nie należy się zrażać wewnętrznymi trudnościami, zamykającymi się niejednokrotnie w określeniu: problemy bałkańskie...

... działające w historii siły odśrodkowe przeżyły się i są na wyczerpaniu, a u wszystkich jednocześnie narodów zdobywają sobie prawo obywatelstwa rodzime wartości wspólne, ukryte siły twórcze.

[...]

Siły twórcze w środkowej Europie będą więc: wola niepodległego bytu u każdego, choćby najmniejszego narodu, zasady federacji, przyjęte na całej przestrzeni od Bałtyku po Adriatyk i Morze Czarne, możliwe do osiągnięcia tylko przy pełnym zwycięstwie prawdziwej demokracji, wreszcie ludowość, jako próba syntezy kulturalnej.

Dzieje środkowo-europejskich ludów stanowią tak ogromny splot wzajemnych oddziaływań i wspólnych przeżyć, że w rezultacie wytworzył się mozaikowy obraz kultury ludowej, wyodrębniający ją od sąsiednich kultur zachodniej i wschodniej.

Stworzenie  atrakcyjnej  siły  wewnątrz Europy środkowej staje się palącym zagadnieniem, by ideowe, kulturalne i polityczne rozproszkowanie ściągnąć w ramy środkowo-europejskiej spójni.

W interesie Polski leży, by Europa środkowa odzyskała jak najszybciej swą spójnię kulturalną i wyzwoliła ukryte siły twórcze w ludach, które wiekami niewolone padały ofiarą odśrodkowych sił, tłumiących rodzime wartości i rozpalających pożogę niezgody, aż do ostatecznego upadku.

[...]

Ogólnie biorąc, Europa środkowa nie posiada jeszcze zdecydowanych grup prowadzących otwartą walkę z okupacją sowiecka, są to dopiero elementy oporu, które, zależnie od zaogniania się sytuacji, przerodzić się mogą w powszechny zbrojny ruch wyzwoleńczy. Nakłada to specjalne obowiązki na politykę polską, która w obliczu ostatecznych rozgrywek o Europę środkową znalazła się na rozstaju dróg, z których jedna prowadzi do wielkości, a druga do nicości, a patos tego stwierdzenia nie leży w słowach ... Po prostu na co nas stać?

 

Wacław Felczak

10 czerwca 1945 r."

 

 

Artur Janicki

Tekst ukazał się w miesięczniku "wSIECI Historii" nr 3 marzec 2019