Back to top
Publikacja: 23.04.2023
Bálint Balassi w poetyckim zwierciadle
Kultura

Najwybitniejszy węgierski poeta renesansowy wart jest poznania przez polskich przyjaciół Węgier, bo sam był przyjacielem Polaków. 


Piotr Boroń


Urodził się 20 października 1554 roku w Zwoleniu (węg. Zólyom) koło Bańskiej Bystrzycy (węg. Besztercebánya), czyli na terenie dzisiejszej Słowacji, którą Węgrzy wówczas nazywali Felvidék. Jego ojciec, baron János Balassi, był komendantem twierdzy Zwoleń i potężnym magnatem. Naturalną koleją rzeczy było więc dla niego wykształcenie, służba swej ojczyźnie i skłonności do twórczości artystycznej. Realizował to poprzez studia w Norymberdze, Egerze i Padwie, karierę wojskową i poezję. Można zatem podsumować, że szczęśliwy los dał mu bogactwo i łatwy start życiowy, ale zarazem dodać należy, że żył w czasach dla patriotycznych Węgrów bardzo nieżyczliwych, bo żądających od nich opowiedzenia się po stronie Habsburgów (węg. Habsburg-család) i Zapolyów, a następnie Batorych (węg. Báthori-család), a nawet może i kolaborowania z Turkami, którzy okazywali się momentami bardziej przychylni Węgrom niż Austriacy. Życie Balassiego odzwierciedliło te rozterki, bo służąc Habsburgom z racji swego zamieszkania pod ich panowaniem, walczył przeciw swemu dalekiemu krewnemu Stefanowi Batoremu (węg. Báthory István erdélyi fejedelem). Wpadłszy w jego niewolę w 1575 roku, został potraktowany łaskawie, a nawet wzięty w orszak nowego króla Polski i powieziony nad Wisłę i nawet uczestniczył w koronacji królewskiej na Wawelu. Rozkochał się w Polsce i licznych Polkach, ale sprawy majątkowe co i rusz wzywały go do jego rodzinnych dóbr, a wydaje się, że jego poetycka natura nie sprzyjała skuteczności w interesach. Próbował nawet handlu winem, ale nie odniósł znaczących sukcesów. Po śmierci Stefana Batorego skłonił się ponownie ku Habsburgom (zgodnie z sojuszami Zygmunta III Wazy) i walczył za ojczyznę przeciw Turkom, którzy kontynuowali napór na chrześcijańską Europę na węgierskim froncie. Przypłacił to życiem, bo w walkach o Esztergom w szeregach Mikołaja Pálffy'ego (węg. Pálffy II. Miklós) został ciężko raniony pociskiem armatnim i wkrótce zmarł 30 maja 1594 roku.


Źródło: domena publiczna


ZMIENNY W SZCZĘŚCIU KOCHANEK

W 1570 roku Balassi po raz pierwszy trafił do Polski, gdzie w stołecznym Krakowie nie tylko miał okazję spotkań z Janem Kochanowskim (ówcześnie świeckim proboszczem zwoleńskim, ale nie można mylić Zwolenia na Mazowszu ze Zwoleniem na Słowacji), a także dokonywał prawdopodobnie jako szesnastolatek pierwszych podbojów miłosnych, co kapitalnie ilustruje późniejszy jego wiersz w znakomitym tłumaczeniu Teresy Worowskiej:

„Diabelski Kupidzie, krok w krok za mną idzie

wrogość twa i nienawiść,

Z domuś mnie przepędził i krzywd nie oszczędził,

chciejże mnie już ostawić,

Nie rozniecaj ognia, dawna miłość zwodna

niech mnie jadem nie trawi”.

Z niektórych wierszy Balassiego wynikają nawet imiona adorowanych Polek, jak „Wiersz, który opiewa polską dziewczynę z cytrą” („Szít Zsuzsanna tüzet...”), który przetłumaczył Stanisław Jerzy Lec, a niniejszym cytujemy pierwszą i ostatnią strofę:

„Zuzanna w sercu moim roznieca płomienie,

A ty jej w tym pomagasz, miły Kupidynie,

Lice i usta róży podobne ma młódka,

A włosy jej błyszczące, jako gwiazd pozłótka,

Kibić wąziutka. (…)

W cytrę trąca Zuzanna, cudna polska dziewa,

I do jej wtóru piękną pieśń tobie zaśpiewa.

Ja rozum tracąc, ku niej afektem ciągniony

I w sercu mym płomieniem wewnętrznym trawiony,

Już usidlony”.

Kolejne pobyty Balassiego w Polsce także obfitowały w miłostki, a liczne jego wiersze dowodzą, że nie był zbyt wybredny w lokowaniu zachwytów, o czym świadczy bardzo znany na Węgrzech wierszyk o wiele mówiącym tytule „Wiersz łotrzykowski o kurtyzanie Hannuszce Budowskionce” („Friss szép fehér póka”) w tłumaczeniu Teresy Worowskiej:

„Biała poduszeczko,

Słodka wiewióreczko,

Chrupiąca Aneczko,

Moja kochaneczko,

Przecz się złościsz?

I nie gościsz

Mnie, com u pań w miłości?

Spójrz, jak tańczą w radości!”

Największą miłością jego życia była ta do poznanej w 1578 roku arystokratki Anny Losonczi – o zgrozo, żony bana Chorwacji. Bálint Balassi zawarł uczucia do niej w licznych wierszach. Pierwszy z nich (w stylizowanym na staropolszczyznę tłumaczeniu Jerzego Litwiniuka) oddaje dramat bezsilności wobec możniejszego konkurenta. Porównując Annę i siebie do pary łabędzi, przedstawia bana jako sępa:

„…Gdy tak cicho i szczęśliwie miłośników dwoje pływie,

Wonczas to w przeważnym zrywie z nieba srogi sęp zdradliwie

Spada na nie i jednego barziej przedsię nadobnego

Pazurami tardze srogo jak miłośniczkę niebogą.

A towarzysz mizerota rozkrzyczy się, zatrzepota,

Wiatr nim po jeziorze miota, tak przejęła go zgryzota.

Widzi swe z druhem rozstanie, siebie zaś we wdowim stanie,

W żałości, co nie ustanie, czeka rychłoż śmierć nastanie?”

Nie mogąc dosięgnąć Anny, trwonił uczucia w licznych przelotnych miłostkach, a w trosce o pozycję majątkową, gdy latach 1579–1582 służył w twierdzy Eger, ożenił się z Krisztiną Dobó (córką możnego komendanta egerskiej twierdzy Istvána Dobó), ale ich związek został unieważniony. Miłość do Anny Losonczi znów odżyła w 1588 roku, gdy służył jako żołnierz w Érsekújvár (obecnie słowackie Nové Zámky), a ona była już wdową.

„DEO, VITAE MORTISQUE ARBITRO” (BOGU, SĘDZIEMU ŻYCIA I ŚMIERCI)

Balassi, przyjmując za jedynie właściwy, Boży punkt widzenia rzeczy ziemskich, był przekonany, że wszystko dzieje się z Bożego zrządzenia lub przynajmniej z Bożym przyzwoleniem, świadomie dawał się unosić falom losu. Było to też konsekwencją stanu żołnierskiego, z którego pochodził, do którego był wychowany i w którym rozkazy zwierzchników decydują o wpadaniu w sytuacje, w których trzeba sprostać coraz to innym wyzwaniom. Swoją postawę życiową wyraził w wierszu „Deo, vitae mortisquae arbitro”, w którym idealnie zgrane finezyjne treści i wykwintna, barokowa forma nic nie utraciły z oryginału w tłumaczeniu Jerzego Litwiniuka:

„Święty Boże, w życia porze i w śmierci wieczorze

nadziejo jedyna,

Żyć nam w Tobie i lec w grobie, gdy stosowna Tobie

wyda się godzina,

Zetleje ciało, nas przecie z chwałą

przyjmie do siebie świętych dziedzina”.

Szczególnym prezentem uhonorował Polaków, nadając tytuł pięknemu wierszowi „Pieśń polska” (Áldj meg minket Úristen) w tłumaczeniu Teresy Worowskiej:

„Racz nam także dozwolić, najłaskawszy Panie,

Twojej świętej istoty prawdziwe poznanie.

Maluczką wiarą naszą dozwól się radować

I zechciej się nad nami w dzień sądu zmiłować”.

Na tle ówczesnych przemian religijnych wydaje się typowym konwertytą, którego przodkowie, niesieni falami reformacji wybrali węgierski kalwinizm, ale on sam z nasileniem reformy katolickiej w drugiej połowie XVI wieku powrócił do katolicyzmu. Niemałą rolę odegrały przy tym przyjaźnie z Polakami, którzy za panowania Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy masowo wyrzekali się błędów reformacyjnych.

ŻYWA PAMIĘĆ O BALASSIM W KRAKOWIE

Na fasadzie słynnego Pałacu pod Baranami (w swoim czasie Pałacu Batorych, a następnie Potockich) od strony ul. Św. Anny znajduje się tablica, upamiętniająca fakt, że w nim mieszkał w roku 1590 Bálint Balassi i nazwany jest na niej „największym poetą węgierskim renesansu”. Tablicę umieścił tu w 1995 roku bardzo życzliwie wspominany Konsul Generalny Węgier w Krakowie István Kovács w rocznicę śmierci Balassiego. Powstała w 2023 roku Federacja Balassiego, która za misję obrała sobie dobro stosunków polsko-węgierskich, znalazła swą siedzibę w sąsiednim Pałacu Spiskim, a Prezes Zarządu Dominik Galas, zapytany o wybór patrona, tak uzasadnia decyzję założycieli Federacji: „Poszukiwaliśmy patrona węgierskiego związanego z Krakowem. Wśród wielu zgłoszonych kandydatur – a mamy pośród naszych członków pisarzy i pasjonatów poezji – z głębi serca podła kandydatura właśnie Balassiego i zaraz uzyskała najwięcej głosów. Mamy zamiary, by jego poezję ożywić poprzez wydania tomików w języku oryginalnym węgierskim i polskim. Chcemy powrócić do wieczorów poezji węgierskiej w ogóle i by właśnie on patronował tym polsko-węgierskim spotkaniom”.

Akurat niedawno, bo 11 kwietnia nadarzyła się znakomita okazja, by w związku z Dniem Poezji Węgierskiej złożyć po raz kolejny hołd jego twórczości, a zaszczyt przypadł Konsulowi Generalnemu Węgier w Krakowie dr. Tiborowi Gerencsérowi i delegatom Federacji Balassiego w osobach Prezesa Dominika Galasa i członka zarządu Aleksandra Małkiewicza. Symboliczny wieniec z barwami flagi węgierskiej został umieszczony przy tablicy i zwraca uwagę tysięcy turystów i mieszkańców Krakowa. Zapytany o Dzień Poezji Węgierskiej Konsul wyjaśnia: „Na Węgrzech to jedno z najważniejszych corocznych wydarzeń kulturalnych, a święto można porównać do polskiego Dnia Komisji Edukacji Narodowej. W dniu 11 kwietnia Węgrzy z całego świata w sposób szczególny – dzięki poezji – uzmysławiają sobie i demonstrują łączność z ojczyzną”. W dłuższej rozmowie o Balassim dr Tibor Gerencsér akcentuje, że „Znaczenie Balassiego dla Węgrów można uzmysłowić Polakom, porównując go do Jana Kochanowskiego, bo żył on w tym samym czasie. Mimo iż posługiwał się doskonale łaciną (a znał dobrze osiem języków), napisał pierwszy dramat w języku narodowym pt. „Piękna węgierska komedia”. Darzony jest zatem wielkim szacunkiem przez specjalistów od dziejów literatury. Ale cieszy się także wielką sympatią ze strony przekornej młodzieży, która znajduje w jego twórczości śmiało a finezyjnie wyrażone akcenty frywolne. Tak więc, dla każdego coś miłego. Jak u Adama Mickiewicza. A wszystko to dowodzi, jak obfite w przeżycia było raptem czterdziestoletnie życie Balassiego, które poprzez jego poezję warto zgłębiać jako reprezentanta epoki pełnej sprzeczności”.