Back to top
Publikacja: 29.01.2023
Przełomowy dla handlu polsko-węgierskiego wiek XVI
Historia

Zwany w naszych dziejach wiekiem złotym, kojarzony z błogą konsumpcją jagiellońskich osiągnięć z końca średniowiecza, był okresem przełomu, którego skutki położyły się cieniem na długiej przyszłości obu wielkich europejskich narodów.


Piotr Boroń


Motto:
„Nie masz to nad wino węgierskie – każdyć to powie:

Zrodzone na Węgrzech, dojrzałe w Krakowie!”


Dla większości miłośników historii wiek XVI słusznie kojarzy się z jednej strony ze skokiem Starego Kontynentu na głęboką wodę ekspansji na wszystkie lądy kuli ziemskiej, a z drugiej na parcie islamskie na Bałkanach, skutkujące utratą na rzecz Turcji wielu europejskich ludów chrześcijańskich. Korona Świętego Stefana nie angażowała się w odkrycia geograficzne nie tylko z powodu oddalenia od Oceanu Atlantyckiego, ale przede wszystkich ze względu na uwiązanie w sprawach zjawiska, które Polacy nazywają w stosunku do swojej polityki XVII-wiecznej „przedmurzem chrześcijaństwa”, a którą to rolę pełniły do XVI wieku Węgry. Zapłaciły za to najwyższą cenę rozbioru wielkiego państwa po bitwie w roku 1526 pod Mohaczem (węg. Mohács) pomiędzy odwiecznego wroga (Turcję) i dynastię Habsburgów, przedstawiającą się jako przyjaciel, a będącą perfidnym beneficjentem niedoli Węgrów. Polska, angażująca się wówczas w kwestie krzyżackie i moskiewskie (a szachowana politycznie przez Habsburgów licznymi intrygami) „przespała” węgierską tragedię i utraciła najlepszego partnera dla ochrony wspólnej pomyślności. Przełomowa dla Polski w 1569 roku unia lubelska, łącząca nas z Litwą i jeszcze mocniej angażująca w politykę wschodnią przeciw Moskwie ustaliła na z górą dwa długie wieki tematy, którymi żyli Polacy w polityce zagranicznej.


Panorama Krakowa. Źródło: domena publiczna


Skutkiem odkryć geograficznych i upadku Korony Świętego Stefana były też przemiany intensywności handlu na różnych szlakach: ograniczenie kontaktów Polski z Węgrami a zintensyfikowanie z Europą Zachodnią. Doskonałym przykładem tych zjawisk w świetle licznych źródeł, dokumentujących wiarygodną statystykę, może być Kraków, jako stolica Korony Królestwa Polskiego do końca XVI i podupadłe w XVII wieku miasto pograniczne na kierunku cieszącym się coraz mniejszym zainteresowaniem.

Zjawiskiem gospodarczym, do którego przykłada się mniejszą wagę, była utrata w XVI wieku znaczenia przez środkowoeuropejskie miasta i ich ponadpaństwowe związki (jak Hanza) na rzecz potężnych domów bankowych i rodów biznesmenów (jak Fuggerowie, Welserowie czy Manlichowie), utrzymujących bliższe kontakty z władcami i finansującymi nawet ich kariery polityczne (jak wybór Karola Habsburga na cesarza rzymskiego w 1519 r. przez Jakuba Fuggera, który wyłożył na przekupienie elektorów ponad trzy tony złota).

DOMINUJĄCE SZLAKI HANDLOWE

Polacy z Węgrami handlowali od wieków winem (zdecydowany priorytet), kruszcami, suknem i solą oraz towarami zbytkownymi, czyli różnego rodzaju luksusami. Z Olkusza na Węgry eksportowano wielkie ilości ołowiu. Lwów i Krosno kupowały wielkie ilości wina, a sprzedawały Węgrom piwo. Z Rzeszowa sprowadzali Węgrzy morskie solone ryby (głównie śledzie). Dominowały dwa środki transportu. Do lżejszych towarów używano „currus communes”, przypominającego tzw. wóz drabiniasty. Do ciężkich kruszców lub bałwanów solnych – wozów, zwanych z węgierska masazekerami (węg. mázsasszéker). Najchętniej jeżdżono wczesną wiosną przy użyciu sań. Zaprzęgi bywały trzykonne z jednym na przedzie. O intensywności i opłacalności handlu Polski z Węgrami najlepiej świadczyć może liczne osiedlanie się kupców po jednej i drugiej stronie przyjaznej granicy w miastach na najbardziej uczęszczanych szlakach.

Wiele towarów szło przez miasta spiskie, które nawet pokusiły się z końcem XV wieku o uzyskanie tak dalekiej samodzielności, że popadły w konflikt z polskim królem, który sprawował nad nimi zwierzchność z mocy zastawu, za niezwróconą przez Zygmunta Luksemburskiego (węg. Luxemburgi Zsigmond) i jego następców pożyczkę od Władysława Jagiełły. Wręcz symboliczne znaczenie miało pograniczne miasto Biecz, ukochane przez królową Jadwigę i jej męża. Rywalizowało ona z Nowym Sączem, który w XVI wieku został tak sowicie obdarowany przywilejami, że zdeklasował Biecz, który już nigdy nie powrócił do dawnej świetności. Handel Nowego Sącza najlepiej chyba określiły nazwy jego dwu najważniejszych bram miejskich: Krakowska i Węgierska.

Tranzyt bogacił jego mieszkańców. Podobną wojnę o handel toczyły Lewocza (węg. Lőcse) i Kieżmark (węg. Késmárk), odwołując się do pomocy cesarskiej w postaci przywilejów, kierujących kupców na ich miasto. Cesarz Ferdynand preferował Lewoczę. Nie można jednak zapominać i o Żywcu, przez który wiodła główna droga na cesarski Wiedeń i pobliską – przez wieki węgierską, a dzisiejszą Bratysławę – nazywaną przez Polaków Pożoń, a pisaną przez Węgrów Pozsony. Wspaniałą przeszłość polsko-węgierską miało na Podkarpaciu w Beskidzie Niskim tzw. Wysokie Miasto, lokowane przez Kazimierza Wielkiego 28 stycznia 1366 roku, zwane Jaśliskami. Sławą piwnic na wina węgierskie cieszyły się Muszyna i – jak sama nazwa wskazuje – Piwniczna. Muszynę w swej fraszce uwiecznił Jan Kochanowski, zazdroszcząc tamtejszemu staroście, że wystarczy iż puści wolno wóz po wino z wyżyny, a ten już i bez zaprzęgu dojedzie na Nizinę Panońską, gdzie go załadują pysznym trunkiem. Po stronie węgierskiej najważniejszy był szlak z krain nad Morzem Czarnym przez Eger (i tam zaopatrywany także przez Tokaj), wiodący przez Koszyce (węg. Kassa) i Preszów (węg. Eperjes) a rozgałęziający się na Biecz lub Stary Sącz i stąd do Lwowa lub Krakowa, a dalej Wisłą nawet do Gdańska i za morza. Ale to było tylko do początków XVI wieku.

Skutki bitwy pod Mohaczem nie były zaraz odczuwalne, ale do niebezpieczeństw podróżowania karawan kupieckich przyczyniła się najpierw wojna pomiędzy Janem Zapolyą (węg. Szapolyai János) a Ferdynandem, bratem cesarza Karola V, gdyż liczni dezerterzy z obu najemnych armii zbójowali na szlakach, a dwaj królowie węgierscy walczyli przeciw sobie bardziej niż przeciw bandytom. Król Zygmunt Stary nie chciał angażować się po którejś ze stron, bo nawet rodzinnie obie były mu bliskie, więc długo nie przyznawał się do werbowania przez Zapolyę wojska w Polsce, ale wreszcie w 1529 roku (naciskany przez Sejm do ujawnienia prawdziwych zamiarów), zakazał wszelkiego przekraczania granicy, co poskutkowało powstrzymaniem handlu na jakiś czas. Zakaz nie był oczywiście przestrzegany, a Kieżmark zarabiał nawet więcej niż dotychczas, ale jeszcze bardziej przestraszyły kupców, trwające przez dziesiątki lat, kolejne wyprawy tureckie wzdłuż Dunaju w kierunku Budy, którą Turcy w końcu zdobyli w 1541 roku. Tak podupadł handel na dłuższych trasach, ale z północnych Węgier eksportowano do Polski jeszcze sporo towarów, a było to szczególnie wino w beczkach, dojrzewające w kołysaniu na pełnych kolein drogach. O tym, jak wielkie musiały być wymiany handlowe do XVI wieku, niech najlepiej świadczy szacowanie przez wielu historyków ilości wina z Węgier na dziesięć razy więcej niż w naszych czasach. Jeśli nawet przesadzoną wydaje się suma 350 tys. hektolitrów to przecież powstała w oparciu o rejestry celnicze. Rozbiór Królestwa Węgier na trzy części wprowadzał nowe cła (zazwyczaj wynoszące jedną trzydziestą wartości towaru) i nie służyło to handlowi.

Z końcem XVI wieku do Krakowa i Lwowa docierało już coraz więcej towarów zachodnich wrocławskim szlakiem niż węgierskich lub lennych księstw tureckich znad dolnego biegu Dunaju i Morza Czarnego. Nie dziwota, skoro coraz częściej wprowadzano okresowe zakazy przekraczania granic Rzeczpospolitej – jak w 1572 roku w związku z pierwszym bezkrólewiem. W świetle akt sejmowych z 1592 roku podnoszoną była przez kilku posłów kwestia zniesienia zakazu handlu z kupcami zagranicznymi, którego przyczyny z perspektywy blisko pół tysiąca lat już nawet trudno dociec… Być może był to efekt wojny o tron w 1588 roku Jana Zamoyskiego z Maksymilianem Habsburgiem.

WIDOCZNY REGRES

Szeroko w Europie zaznaczyła się tak zwana rewolucja cen, spowodowana napływem z Ameryki wielkiej ilości kruszców, z których bito monety, a że towarów nie produkowano równie szybko, więc drożały one wyraźnie. Nie była to inflacja w wymiarze, jaki znamy z XX czy XXI wieku, ale wzrost cen w latach 1520-1570 o 70 proc. przerażał wówczas bardziej niż w kilkaset lat później o 100 proc. Ci Węgrzy, którzy słynęli w XIII-XIV wieku z wielkiego wydobycia złota, w wieku XVI nie uczestnicząc w eksploatacji Nowego Świata, byli przerażeni zwyżką cen w Europie Zachodniej i zamykali się na import towarów z Niemiec i z Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

W drugiej połowie XVI wieku rządzący na Węgrzech Habsburgowie nie chcieli zezwalać kupcom z Koszyc, Bardjowa, Lewoczy i Preszowa (czyli potentatom handlu zagranicznego) na wyjazdy do Polski, gdyż miasta te miały średniowieczne przywileje na handel z Polską, które pomniejszały dla nich cła. Habsburgowie obawiali się cofnąć te przywileje, ale robili wszystko, aby ich poddani sprzedawali swe towary tylko w swoich miastach. To utrudnienie wystarczało do zniechęcania Polaków do importu towarów swoim transportem, a polskie mieszczaństwo wówczas słabło z powodu deprecjonowania go przez szlachtę. W efekcie cierpiała na tym wymiana gospodarcza i jakość życia. Wciąż – a może przez ekskluzywność – jeszcze bardziej, ceniono węgrzyna na stole, ale w ogólnym bilansie regres w stosunku do średniowiecza był widoczny.

Jeżeli uświadomimy sobie, że w samym tylko średniowiecznym Krośnie funkcjonowało trzydzieści browarów, a miasto i tak porwało się na budowę wielkiej składnicy win węgierskich, bo „tak wielka była ich potrzeba”, to doprawdy możemy ujrzeć skalę handlu i radości z przewożonych towarów. Dziś, po latach regresu handel z Węgrami się odradza, a podróżujący mają w rytuale przewiezienie pamiątkowych butelek na miłe prezenty. Nadzieje łączymy z odbudową tras samochodowych.