Back to top
Publikacja: 04.09.2022
Węgierski arcymistrz szachowej pedagogiki
Historia

„Geniuszy się tworzy, nie rodzi” – przekonywał László Polgár, który z trzech swoich córek stworzył arcymistrzynie szachowe światowej sławy. Nie dziwota więc, że on sam uchodzi za arcymistrza szachowej pedagogiki, a nawet klasyka w kwestii zdolności wrodzonych i nabytych.


Piotr Boroń


László Polgár urodził się 11 maja 1946 roku w niewielkim mieście Gyöngyös (na północ od Budapesztu w drodze na Eger). Położone wśród winnic, było traktowane zwykle jako typowa prowincja. Może właśnie dlatego dwukrotnie ukryto tutaj królewskie insygnia, by podczas wojennej zawieruchy czasów napoleońskich nie wpadły w obce ręce. Polgára od dzieciństwa dręczyła myśl, skąd się borą geniusze. Przeczytał podobno około czterystu książek o najwybitniejszych postaciach historycznych i doszedł do wniosku, że ich geniusz nie był wrodzony, ale dojrzewał poprzez umiejętną pracę nad rozwinięciem predyspozycji. W regionie masowej produkcji win pan László musiał czuć się nieco wyobcowany jako miłośnik szachów, ale brnął w swą pasję, którą – według analityków jego sukcesów – miał rozsądnie wybrać spośród predyspozycji, a nie ulec jej jako wszechmocnej sile. Niektórzy nawet orzekli, że równie dobrze mógł zająć się dowolną inną dziedziną, którą by rozwijał z premedytacją. Od młodych lat gromadził literaturę szachową, a jego dom przekształcił się z czasem w wielką czytelnię z podręcznym księgozbiorem sięgającym dziesięciu tysięcy woluminów w wielu językach – a prawie wszystkie na temat szachów! Co ciekawe, on sam nie osiągnął wyżyn mistrzowskich. Sprawdzał się natomiast doskonale jako nauczyciel i trener szachowy. Wielu uznawało (i uznaje) go za dziwaka, bo jeszcze jako kawaler ogłosił, że poszukuje żony, która urodzi mu dzieci i dopomoże mu w ich wychowaniu na wybitnych szachistów. Napisał nawet książkę, która w 1989 roku została wydana na Węgrzech pod znamiennym tytułem „Nevelj zsenit!” („Wychować geniusza!”) i przetłumaczona następnie na różne języki – najbardziej znana na świecie pod angielskim tytułem „Bring Up Genius!”.

Wkrótce ożenił się z panią Klarą – Ukrainką, która przeprowadziła się na Węgry. Niektórych przerazić może fakt, że do „autoswatania” podszedł tak na zimno, ale prawdą jest, że szukał żony, korespondując z wieloma kobietami. Dokonał chłodnej selekcji i zaproponował ukraińskiej nauczycielce języków obcych spotkanie. Klara wspominała po latach ten eksperyment następująco: „Jak wielu w tamtym czasie, uważałam, że zwariował. Ale zgodziłam się spotkać”. Spotkanie miało ciąg dalszy w kolejnych randkach, a z pozoru sucho kalkulujący młodzieniec oczarował Klarę i przekonał do „planowego życia”. Notabene, było to w czasach, gdy zarówno na Ukrainie jak i na Węgrzech panowała socjalistyczna gospodarka planowa, dotycząca tak zasiewów, jak i plonów, tak produkcji przemysłowej, jak i sukcesów z niej płynących. Ludzie widzieli bezsens pięcioletnich planów gospodarczych, a z planowania wychowania jawnie szydzili. Klara uwierzyła jednak mężowi i mógł na nią liczyć w realizacji śmiałych pomysłów. Podobno zastanawiali się wspólnie nad doborem dziedziny, w której ich potomstwo mogłoby osiągnąć największe sukcesy, i doszli do wniosku, że to właśnie lubiane przez niego, a nieznane jej szachy będą najlepsze, bo lepiej niż jakakolwiek dziedzina dają się zmierzyć. Śpiew, taniec czy malarstwo – to wszystko kwestia gustu. Jakiekolwiek gry karciane mają subiektywny kontekst. Gra w szachy ma od razu zwycięzcę, natychmiast weryfikuje się, kto lepszy, a aktualizowane rankingi pozwalają stwierdzić na bieżąco, kto jest na czele tabeli. Postawili na szachy i zamieszkali w Budapeszcie.


Panny Polgár: Judit, Zsuzsa, Zsófia i ich ojciec, László Polgár. Fot. Fortepan / Tamás Urbán


 

WYCHOWAĆ GENIUSZA!

Z ich związku przyszły na świat trzy córki: Zsuzsa (ur. w 1969 r.), Zsófia (ur. w 1974 r.) i Judit (ur. w 1976 r.). Rodzice zastosowali śmiałe, wręcz drakońskie metody wychowawcze i edukacyjne. Zuzię uczyli gry w szachy już od czwartego roku życia. Nie posłali córek do szkół. Sami uczyli je w domu wszystkich przedmiotów, by zdawały egzaminy eksternistycznie. Zaoszczędzony w ten sposób czas (wyeliminowane dojazdy do szkoły, rezygnacja z niepotrzebnych lekcji) wykorzystali na intensywną naukę gry w szachy. Często treningi pochłaniały im dziesięć godzin dziennie. Nie obyło się bez płaczu, ale i wybuchów radości z udanych akcji – to były, jak zawsze u dzieci, tylko przejściowe nastroje. W sumie ciężka praca miała przynieść niesamowite efekty, a przede wszystkim, po latach wszystkie stwierdziły, że bardzo miło wspominają te lata nauki i że dwie młodsze zaangażowały się w naukę szachów głównie dlatego, że widziały, jak starsza Zuzia fajnie się uczy.

W swej książce László Polgár wielokrotnie rozwinął myśl „Geniuszy się tworzy, a nie rodzi”, co szeroko zaakceptowali zwolennicy uniwersalnej teorii „tabula rasa”, mówiącej, że człowiek rodzi się jako „czysta tablica”, na której od zera zapisują się doświadczenia i wiedza, kształtujące charakter, a nawet poziom inteligencji. Posunął się nawet do stwierdzenia, że „gdy dziecko rodzi się zdrowe, jest potencjalnym geniuszem”. Przeciwnicy jego teorii stwierdzali, że László Polgár to człowiek o nadprzeciętnej inteligencji, którą obdarzył w genach swoje córki. On – ograniczając się do szachów – upierał się, że „geniusz to praca i szczęśliwe okoliczności” i poprzez setki proponowanych metod edukacji sugerował wznoszenie się na coraz wyższy poziom sprawności intelektualnej.

PER ASPERA AD ASTRA 

Stare rzymskie przysłowie zawiera fundamentalną wartość wychowawczą. Sugeruje, że idąc przez trudy do gwiazd, doznajemy zarówno uciążliwości, jak i radości z osiągniętego celu, co więcej, że obie rzeczy są ze sobą immanentnie związane. To piękne zjawisko, które w przypadku Polgárów sprawdziło się w całej rozciągłości. Ojciec odniósł sukces, bo wyedukował wszystkie trzy swoje córki na mistrzynie szachowe, niezależnie od ich indywidualnych predyspozycji.

Zsuzsa Polgár zaczęła naukę po okiem ojca już w wieku czterech lat. László zaprowadził ją jeszcze latem 1973 roku do budapeszteńskiego klubu szachowego, położył na krześle poduszkę, by siedząc na niej, lepiej widziała szachownicę, i zaprosił doświadczonych graczy, którzy konserwując się papierosowym dymem, grali w klubie od dziesiątek lat. Początkowo nie dojrzeli małej Zsuzsy, ale po namowach ojca kilku się przysiadło i… przegrali z nią dość gładko. Tak zaczęła się jej legendarna kariera, bo wkrótce zdobyła mistrzostwo Węgier, pokonując wszystkich (nawet bez remisów), dwu- i trzykrotnie starszych od niej graczy, co w tym wieku ma niebagatelne znaczenie. Zgodnie z zaleceniem ojca unikała turniejów czysto kobiecych. W 1991 roku została „męskim” arcymistrzem i był to pierwszy taki przypadek, bo do tej pory światowa organizacja szachowa FIDE nadawała te tytuły w kategorii kobiet. W latach 1996–1999 była mistrzynią świata w kategorii kobiet (bo nie chciano inaczej jej klasyfikować). Zamieszkała w Nowym Jorku i od 2002 roku reprezentowała Stany Zjednoczone na turniejach, prowadząc też szkołę szachów i fundację, promującą tą grę na świecie. Była też bohaterką „Księgi rekordów Guinnessa”, gdyż rozegrała symultanicznie 326 partii, z których wygrała w ciągu szesnastu godzin aż 309. Obliczono, że chodząc tego dnia pomiędzy stolikami, pokonała 15 kilometrów.

Zsófia Polgár była uważana przez rodzinę za najzdolniejszą z sióstr i wiązano z nią największe nadzieje, ale nie zechciała podporządkować się ojcu w planach wyłącznie szachowych, rozwijała różne talenty i w efekcie osiągnęła na niwie szachowej najmniej. To „najmniej” w przypadku Polgárówny oznacza, że została zaliczona do dziesięciu najlepszych szachistek świata na szóstym miejscu, otrzymała tytuł arcymistrzowski i wygrała szereg szachowych turniejów w wielu stolicach na całym świecie.

Judit Polgár jako jedenastolatka pokonała na turnieju w San Bernardino arcymistrza. W 1988 roku na kobiecej olimpiadzie szachowej w Salonikach, grając przeciw czołówce światowej, zdobyła dwanaście i pół punktu na trzynaście możliwych, to znaczy, że nie przegrała żadnej partii, a tylko jedną zremisowała. Po prostu rozniosła przeciwniczki! Jako dwunastolatka została mistrzynią świata juniorów (włączając chłopców). Po tym turnieju podjęła decyzję, że nie będzie startować w turniejach obsadzanych wyłącznie przez kobiety. Wygrała między innymi ze sławnym Garym Kasparovem. W dalszej karierze rankingi wykazały, że jest najbardziej efektywną spośród wszystkich szachistek na świecie. Jako jedyna z całej rodziny pozostała na Węgrzech. Inni – jako z pochodzenia Żydzi – wyjechali do Izraela, Kanady i USA. Jest szczęśliwą żoną lekarza weterynarii i matką dwojga dzieci.

Szczególnym wydarzeniem w dziejach rodziny Polgár były odwiedziny w ich domu Bobby’ego Fishera, który zafascynowany ich wynikami, przybył do Budapesztu i na rozmowach z nimi spędził wiele czasu. Ostatecznie pokłócił się z ich ojcem o sprawy żydowskie, ale przez kilka tygodni żył wśród nich jak członek rodziny Polgárów.

Doświadczenie László Polgára, prócz bezprecedensowego sukcesu szachowego stało się niezwykle ważnym krokiem w poznaniu ludzkiej natury i głosem w dyskusji, ile zawdzięczamy genom, ile talentowi, a ile ciężkiej pracy, by odnieść sukces życiowy. László Polgár wyznał, że do tak ważnego przedsięwzięcia jak chęć udowodnienia światu, iż każde z jego dzieci może zostać w jakiejś ważnej, a wymiernej dziedzinie mistrzem, skłonił go slogan, który przeczytał na fasadzie jednej z nowojorskich szkół, a trafił na niego przypadkowo podczas wyjazdu do USA za młodu: „Every child is a promise” („Każde dziecko jest obietnicą”) i o tym wszyscy powinniśmy pamiętać.