Back to top
Publikacja: 25.07.2022
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Przegląd prasy

Wojna na Ukrainie pozostaje tematem numer jeden, ale w polskich mediach sporo jest również informacji o różnych aspektach walki polskiego rządu z pierwszymi symptomami kryzysu gospodarczego. 


Sankcje i problemy z węglem

Sankcje i ich skuteczność, a raczej jej brak, są okładkowym tematem tygodnika „Do Rzeczy”. „W Polsce obłożenie Rosji sankcjami uznawane jest za dogmat. Przede wszystkim dlatego, że to moralnie słuszne. Jednak sankcje mają sens, jeśli prowadzą do oczekiwanych skutków. Na razie nic takiego się nie dzieje” – pisze Łukasz Warzecha. „Sankcje wydają się bardziej szkodzić Europie niż Putinowi. Objęto nimi już ropę – ceny benzyny szaleją i dokładają się do galopującej inflacji. W tej konkurencji w UE Polska znów wysuwa się na czoło. Od 10 sierpnia wejdzie unijne embargo na rosyjski węgiel, ale Polska wprowadziła już własne od 15 kwietnia. Skutki możemy właśnie obserwować – sami zgotowaliśmy sobie kryzys węglowy” – tłumaczy dziennikarz, pytając w tekście, czy kiedy „po 24 lutego, [...] europejscy przywódcy podejmowali decyzje o kolejnych pakietach sankcji, ktokolwiek analizował, na ile będą one w stanie zaszkodzić Putinowi i ograniczyć jego imperialne ambicje, a na ile wykończą nas samych”.

I to właśnie kryzys związany z brakiem surowców zajmuje pierwsze strony „Rzeczpospolitej” i tygodnika „Sieci”. „Od trzech dekad Polska konsekwentnie ograniczała produkcję węgla kamiennego. I choć krajowe wydobycie zaspokaja potrzeby przemysłu i energetyki, to węgla nie starczało już dla indywidualnych odbiorców, którzy musieli opalać swoje domy importowanym surowcem. W warunkach wojny i kryzysu to się musiało zemścić” czytamy na łamach „Sieci”. W odpowiedzi na ten problem w ubiegłym tygodniu Sejm przyjął przepisy, które gwarantują dodatek w wysokości 3 tysięcy złotych dla gospodarstw domowych,  które korzystają z tej formy opału. Jak jednak alarmuje „DGP”, „weryfikacja dodatków węglowych może się okazać trudna, system będzie podatny na nadużycia”. Ponadto, „opozycja czy Polski Alarm Smogowy podnoszą, że dodatek wypłacany tylko właścicielom węglowych kopciuchów, z pominięciem grup opalających się innymi paliwami, jest niesprawiedliwy”. „Zwłaszcza jeśli wcześniej ktoś zainwestował w wymianę pieca na bardziej ekologiczny” – czytamy.

W okładkowym wywiadzie w tygodniku „Sieci” prezes PKN Orlen Daniej Obajtek tłumaczy natomiast: „Sytuacja jest trudna dla wszystkich i jest to bezpośredni efekt wojny Władimira Putina. Inną kwestią jest wykorzystywanie cen paliw do celów politycznych, co upodobali sobie politycy opozycji z panem Donaldem Tuskiem na czele”. – Władimir Putin najechał sąsiednią Ukrainę, co zdestabilizowało rynki energetyczne na całym świecie i uderzyło też w Polskę. Niestety, ma u nas bezwstydnych, otwartych ambasadorów, którzy w jego imieniu atakują demokratyczne instytucje państwa polskiego, a także narodowy koncern energetyczny, którym jest PKN Orlen. W tych atakach podważają zasady logiki, ekonomii i prawa, udają, że nie widzą kłopotów obiektywnych, które nadeszły z zewnątrz: pandemii, wojny za naszą granicą, związanej z tymi czynnikami ogólnoświatowej inflacji. To działania bardzo szkodliwe, narażające bezpieczeństwo energetyczne państwa – podkreśla Obajtek.

Drogie wakacje

„Polacy rezygnują z wyjazdów na urlop albo skracają pobyty. Powód? Wysokie ceny” – informuje natomiast „Rzeczpospolita”. „W zeszłym roku średni czas rezerwacji krajowych wakacji wynosił cztery–pięć dni, w tym roku są to średnio trzy–cztery dni – wynika z informacji platformy rezerwacyjnej Noclegi.pl” – czytamy. Jak podkreśla w tekście Danuta Walewska, badania wskazują, że co piąty badany w ogóle zrezygnował z wyjazdu. – Decyzje o rezygnacji z urlopu lub spędzeniu go blisko domu wynikają przede wszystkim z rekordowej inflacji i cen usług turystycznych, paliwa czy żywności. Obserwujemy też obawy przed lataniem wynikające z wojny w Ukrainie oraz z problemami z płynnością w zakresie obsługi ruchu lotniczego w Europie. Z pewnością będą to wakacje inne niż wszystkie i wiele sektorów bardzo mocno to odczuje – tłumaczy cytowana przez „Rz” dyrektor firmy badawczej GfK Dominika Grusznic-Drobińska. W tekście zwrócono jednocześnie uwagę, że nad Wisłę powoli wracają cudzoziemcy, ponieważ Polska przestaje być postrzegana jako kraj frontowy. „Najwięcej jest ich w Warszawie i Wrocławiu oraz w Poznaniu i Trójmieście. W lipcu pojawili się Skandynawowie, Włosi, Niemcy i Hiszpanie” – czytamy.

Zakupy dla silnej armii

Na łamach tygodnika „Sieci” szef polskiego resortu obrony Mariusz Błaszczak mówi o – niezwykle istotnym w kontekście sytuacji międzynarodowej – wzmacnianiu polskich sił zbrojnych. – Zarówno jeśli chodzi o artylerię, jak i o wojska pancerne, to nie będzie finalnie w Europie silniejszego państwa niż Polska. Wśród europejskich państw NATO będziemy mieli najsilniejsze wojska lądowe – przekonuje Błaszczak w wywiadzie. – Podstawowa zasada jest prosta: to musi być broń spójna z bronią państw NATO, szczególnie z bronią amerykańską. Dlaczego? Dlatego że w razie agresji każde państwo w pierwszym etapie musi bronić się samo, a dopiero potem przychodzi wsparcie. Co ważne, w Polsce, w której państwem ramowym są USA, powstają duże magazyny sprzętu amerykańskiego. Jeśli nasi żołnierze będą mieli uzbrojenie kompatybilne, tożsame z amerykańskim, to będziemy w bardzo korzystnej sytuacji – tłumaczy minister. – Przez lata osłabiano Polskę pod względem siły militarnej, likwidowano jednostki wojskowe na wschód od Wisły. Najwięcej szkód narobiła koalicja PO-PSL. Lista strat jest długa: pułk w Suwałkach, dywizja zmechanizowana w Warszawie, brygada w Lublinie, batalion w Siedlcach. To było działanie na szkodę Polski – wymienia polityk. Jak bowiem zwraca uwagę szef polskiego MON, założenie, że obrony Polski będzie przebiegać na linii Wisły (co oznaczałoby zgodę na okupację znacznej części kraju), oznacza też zaryzykowanie sytuacji ludności na zajętych terenach. – Rosja – czy to biała, czy czerwona, czy putinowska – zawsze dopuszcza się zbrodni wojennych. To jest dobrze udokumentowane w naszej historii. Nasi poprzednicy o tym zapomnieli. Zlekceważyli zasadniczą kwestię bezpieczeństwa Polski – stwierdza Błaszczak.