Back to top
Publikacja: 18.07.2022
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Przegląd prasy

„Polacy nadal bojkotują Rosję” – informuje na pierwszej stronie „Rzeczpospolita”. Na łamach innych mediów czytamy o zmaganiach polskiego rządu z kryzysem energetycznym oraz – korzystnej dla Władimira Putina – destabilizacji w części państw europejskich.


Bojkot Rosji

„Mimo miesięcy wojny w Ukrainie nadal ponad 60 proc. Polaków rzadziej lub wcale nie kupuje produktów rosyjskich czy od firm lub sieci, które nadal prowadzą działalność w Rosji” – czytamy na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej”. Piotr Mazurkiewcz zwraca przy tym uwagę, że tak zdecydowana postawa konsumentów spowodowała istną „ucieczkę zachodnich firm z tego kraju”. – Przekaz medialny, który miał miejsce na przełomie lutego i marca, na tyle utrwalił się w świadomości polskich konsumentów, że do tej pory przekłada się na ich decyzje zakupowe – tłumaczy cytowany przez dziennik Łukasz Wojciechowski, lider sektora handlu i produktów konsumenckich EY.
Czy to oznacza, że kolejne firmy pod presją sankcji i bojkotu konsumenckiego będą wycofywać się z Rosji? Jak przestrzega w rozmowie z „Rz”  Agnieszka Górnicka z prowadzącej badania konsumencie firmy Inquiry, sytuacja może się zmienić. – Bojkotem się zainteresuje klient bardziej zaangażowany, reklamy z promocjami zobaczy każdy. Życie toczy się dalej, a emocje opadają, choć dane pokazują jasno, że zwłaszcza firmy, które zdecydowały się na pozostanie w Rosji, wizerunkowo straciły bardzo dużo – tłumaczy ekspertka.

Kryzys energetyczny uderza w Polskę

Na pierwszej stronie „DGP” czytamy natomiast o pomysłach rządu na skupowanie węgla oraz wsparcie gospodarstw, które dzięki temu surowcowi zimą będą ogrzewać swoje domy. W ubiegłym tygodniu Mateusz Morawiecki nakazał spółkom Skarbu Państwa „pilny zakup” łącznie 4,5 mln ton węgla. „Polecenie premiera dotyczące zakupu surowca przez spółki jest niewykonalne – takie głosy dochodzą z Ministerstwa Aktywów Państwowych i branży węglowej” – alarmują dziennikarze gazety, analizując rządowe propozycje.    
Jednocześnie były wicepremier i minister gospodarki dr Janusz Steinhoff w rozmowie z „DGP” podkreśla, że Polacy „mają się czego obawiać” w związku z rozpoczynającym się kryzysem energetycznym. – Mamy się czego obawiać, jeżeli chodzi o konsekwencje obecnej sytuacji w odniesieniu do nośników energii, po tym jak Europa wprowadziła embargo na ich import z Federacji Rosyjskiej. Była to konieczna decyzja, ponieważ Rosja od wielu lat wykorzystywała dostawy surowców energetycznych do różnych krajów, szczególnie do Europy, do prowadzenia imperialnej polityki zagranicznej – tłumaczy polityk. W wywiadzie dr Steinhoff stwierdza także, że „jeżeli chcemy oprzeć naszą elektroenergetyką na OZE, musimy zbudować elektrownie jądrowe, które będą odgrywały rolę stabilizacyjną dla systemu elektroenergetycznego”. – Te inwestycje są kosztowne, ale konieczne. Jeżeli rozpoczniemy niebawem budowę pierwszego bloku, a takie są zapowiedzi, to mam nadzieję, że jego uruchomienie nastąpi po 2033 r. Będzie to oznaczało przebudowę naszego miksu energetycznego, czyli odejście od paliw stałych – podkreśla były minister gospodarki.

Sukcesy Kijowa i wojna pozycyjna

A co polskie media i ośrodki naukowe piszą o sytuacji na Ukrainie? Jak analizuje Ośrodek Studiów Wschodnich, w ostatnich dniach działania militarne wzdłuż linii styczności wojsk ukraińskich i rosyjskich przybrały charakter wojny pozycyjnej. „Jest to najprawdopodobniej efekt skutecznych uderzeń ukraińskiej artylerii na rosyjskie składy amunicji i bazy wojskowe. Sukcesy te nie przesądzają jednak o trwałym powstrzymaniu natarcia wroga, skoncentrowanego na przejęciu pozostającej pod kontrolą Kijowa części obwodu donieckiego” – wskazują analitycy OSW.

Jak podkreślają autorzy nowego raportu o sytuacji na wschodzie, rosyjska armia wciąż zachowuje bowiem przewagę sprzętową oraz liczebną, która „pozwala [...] na dalsze prowadzenie długotrwałych działań wojskowych obliczonych na wyczerpanie potencjału militarnego i gospodarczego państwa ukraińskiego”. Michał Potocki na łamach „DGP” wskazuje ponadto, że „Rosja grozi nasileniem działań zaczepnych przeciwko Ukrainie”, których przejawem są coraz częstsze ataki rakietowe na obiekty cywilne. „Ambasada amerykańska wezwała swoich obywateli do natychmiastowego opuszczenia Ukrainy, także wskazując na groźbę nasilenia ataków rakietowych” – podaje dziennikarz.

Na łamach tygodnika „Do Rzeczy” czytamy natomiast o „partyzantach Ukrainy”, czyli mieszkańcach okupowanych terenów, którzy stawiają opór agresorom. „Głównym celem partyzantów ukraińskich są kolaboranci” – tłumaczy Maciej Pieczyński, opisując kolejne udane i nieudane zamachy na współpracujących z Rosjanami przedstawicieli władzy. „Ukraińska partyzantka nie jest spontanicznym, nieskoordynowanym odruchem zwykłych patriotów, którzy nagle postanowili wziąć do ręki broń. Kijów do nieregularnej walki z potencjalnym agresorem i okupantem przygotowywał się od dawna” – relacjonuje dziennikarz.

Europa wobec Moskwy

„Europa politycznie trzeszczy, mamy dymisje gabinetów, kryzysy rządzących koalicji. Rosja, nie będąc w stanie złamać oporu Ukrainy, jest zainteresowana destabilizacją sytuacji, gdzie tylko jej się to uda” – opisuje tymczasem na łamach tygodnika „Sieci” Marek Budzisz, wskazując na kolejne działania rosyjskiego prezydenta, które mają dzielić Zachód. „Władimir Putin wieszczy kryzys europejskich demokracji. W trakcie niedawnego spotkania z liderami klubów parlamentarnych powiedział, grożąc Zachodowi, że Rosja Rosja »w gruncie rzeczy jeszcze niczego nie zaczęła«. Słowa te zostały odczytane jako zapowiedź możliwej eskalacji w wojnie z Ukrainą. Jednak wcześniej rosyjski prezydent mówił o tym, że »mamy wielu zwolenników, w tym w samych Stanach Zjednoczonych i w Europie, a jeszcze bardziej na innych kontynentach i w innych krajach, a będzie ich coraz więcej, nie ma co do tego wątpliwości«, co należy odczytywać raczej jako zapowiedź polityki destabilizowania sytuacji wewnętrznej w państwach postrzeganych przez Moskwę w kategoriach wroga” – czytamy.

Jak podkreśla Budzisz, tego rodzaju działania Putin zapowiadał już wcześniej, wskazując, że Europejczycy skonfrontowani z rosnącymi cenami żywności i energii poradzą sobie z kryzysem gorzej niż przyzwyczajeni do wyrzeczeń Rosjanie. Czy w konsekwencji doprowadzi to do uległości wobec Moskwy? Na razie, jak wskazuje „DGP”, „na dwa tygodnie przed rozpoczęciem unijnych wakacji KE nie zdecydowała się zaproponować siódmego pakietu sankcji” wobec Rosji. W tym tygodniu szefowie unijnej dyplomacji będą jednak dyskutować o dodatkowych propozycjach, w tym przedłużeniu obowiązujących sankcji. Kolejne decyzje w zakresie polityki wobec Moskwy zapadną najwcześniej we wrześniu.