Back to top
Publikacja: 16.01.2022
Niezapomniane gry szachowe marszałka na Węgrzech
Historia

Edward Rydz-Śmigły miał – prócz wojskowości – dwie życiowe pasje: malarstwo i szachy. Obu doświadczył dziadek naszej rozmówczyni na Węgrzech. Anna Gallas-Dropińska jest autorką książki „Niezapomniani”. Pisze w niej o swych przodkach, sięgając do średniowiecza. Łączy więc przeszłość z przyszłością jak klepsydra czasu, dozująca ziarenka piasku…  A to epizody historyczne, wśród których nie mogło zabraknąć – jak w dziejach całej Polski – wątków węgierskich, które znakomicie uzupełniają historię podręcznikową o perełki dziejów prywatnych.


Piotr Boroń


Piotr Boroń: Czy może pani wyróżnić z „Niezapomnianych” najciekawsze postaci z ostatniego pół tysiąca lat?

Anna Gallas-Dropińska: Weryfikowalna historia familii Gallas rozpoczyna się na przełomie XVI i XVII wieku w Trydencie, w Górnej Adydze, w posiadłości Castel Campo, gdzie 16 września 1584 roku przyszedł na świat Mathias Gallas. Podczas toczonej w latach 1618–1648  wojny trzydziestoletniej postawił on na karierę wojskową w armii Habsburgów. Pod rozkazami Albrechta Wallensteina odnosił militarne sukcesy, które oprócz awansów wojskowych przyniosły mu tytuł barona, później hrabiego Rzeszy oraz cesarskie nadania majątków po pokonanych wrogach. Ukoronowaniem jego kariery stało się objęcie po zamordowanym Wallensteinie stanowiska naczelnego wodza cesarskiej armii. Zmarł w 1647 roku. Zanim jednak to nastąpiło, zadbał o zabezpieczenie bytu, tytułów i stanowisk dla rodziny. Tak rozpoczął się trwający do czasów współczesnych proces ekspansji rodziny (z Castel Campo) w różne strony świata.

Powstały linie: austriacka, czeska, holenderska i amerykańska. Moja ma korzenie czesko-śląsko-polskie, a jej przedstawicielami odnotowanymi przez historyków są m.in. hrabia Walter von Gallas – właściciel zamku Grodziec, Filip Franciszek von Gallas właściciel Bobolic, czy Franciszek Andrzej von Gallas od 1728 roku komorzy cesarza Karola VI. Później zaczęła się polonizacja rodziny. I tak Marcin Gallas zapisał się na kartach historii jako starszy sierżant 8. pułku piechoty Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego, który za zasługi na polu walki został kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojska Polskiego. Ostateczną polskość rodzina zawdzięcza Salomei Marii z Gumińskich, która poślubiła w 1881 roku Jakuba Jana Gallasa.

Od tego czasu kształtowało się patriotyczne zaangażowanie kolejnych pokoleń. Dziadek Leon (wnuk Jakuba i Salomei) jest najlepszym tego przykładem. Urodził się 22 marca 1889 roku w podtarnowskich Siedliszowicach jako czwarte z dziewięciorga dzieci Józefa Gallasa i Ludwiki z Nagawieckich. Był od 1906 roku członkiem „Promienistych”. Po  maturze w tarnowskim gimnazjum realnym podjął w 1909 roku studia na Politechnice Lwowskiej, które przerwało powołanie w 1911 roku do armii austro-węgierskiej. Tam ukończył kurs podoficerów rezerwy. Zimą 1913 roku został zastępcą, a potem komendantem tarnowskiego Związku Strzeleckiego. Doprowadził do zakonczenia waśni pomiędzy tarnowskimi organizacjami niepodległościowymi.

Początek pierwszej wojny światowej przyniósł mu mobilizację do 30. pułku piechoty. W bitwie pod Kraśnikiem odniósł poważne rany i odesłano go do szpitala wojskowego w Pradze. Dopiero w połowie marca 1915 roku wrócił na front jako dowódca kompanii w 30. pp. Powtórnie ranny w 1916 roku, został skierowany do tarnowskiego szpitala, a jako rekonwalescent przed powrotem na front służył w administracji wojskowej. W 1917 roku awansował  do stopnia porucznika. Natomiast bez odpowiedzi pozostały jego wielokrotne podania o zgodę przełożonych na przejście do Legionów. Armia nie chciała pozbyć się ze swoich szeregów doświadczonego oficera liniowego. W marcu 1918 roku urlopowano go, aby podjął przerwane studia na Politechnice, ale to nie był czas przychylny powrotowi do sal wykładowych. Schyłek działań wojennych zastał go w Tarnowie, gdzie 30 października 1918 roku samorzutnie podjął akcję rozbrojenia Austriaków. Dziadek z kolegami zajął komendę miasta oraz posterunek żandarmerii.


Leon Gallas. Fot. Autor Nieznany. Narodowe Archiwum Cyfrowe, Domena publiczna


Zatem powołanie go na szefa żandarmerii tarnowskiej było nagrodą za przywrócenie Polsce ratusza?

I stało się początkiem jego wieloletniej kariery zawodowej jako komendanta w Wadowicach, komendanta powiatowego Policji Państwowej oraz komisarza rządu w Lublinie, komendanta powiatowego PP w Białymstoku, Kielcach, naczelnika Urzędu Śledczego i zastępcy komendanta Okręgu PP w woj. poleskim, komisarza powiatowego w Kowlu, komendanta PP w Krakowie oraz oficera inspekcyjnego w Lublinie. Został nawet starostą grodzkim w prestiżowym Lwowie (1930–1932). Następnie powierzono mu funkcję starosty w sławnej ze strajku dzieci Wrześni (1932–1934), ale na swoją prośbę powrócił do Małopolski jako starosta w Żydaczowie (1934–1939). Zamieszkał z żoną, córką i synem Henrykiem (moim przyszłym ojcem) w Żurawnie, w willi z ponad hektarowym ogrodem. W 1939 roku do ostatka pozostał na swoim posterunku, pilnując sprawnej ewakuacji (m.in. najwyższych władz).

A kiedy on się ewakuował?

Dopiero 18 września opuścił posterunek i przedostał się na Węgry. Tam przez pół roku przebywał wraz z kilkunastoma uchodźcami w położonym w północnych Węgrzech miasteczku Hatvan. Pomocy udzieliła im rodzina baronostwa Hirschów (Żydów, właścicieli miejscowej cukrowni i majątku ziemskiego, obojga zamordowanych później przez Niemców w obozach zagłady).

Jak znosił izolację polityczną na Węgrzech?

Po opuszczeniu gościnnego Hatvan dziadek został skierowany najpierw do Balatonfeldvar, później do Budapesztu. Dzięki pomocy rzeczowej i finansowej, którą dla cywilnych i wojskowych Polaków zorganizował węgierski mąż stanu József Antall, tworząc Komitet Obywatelski do Spraw Opieki nad Uchodźcami Polskimi na Węgrzech, dziadek nie został bez środków do życia. Miał dach nad głową, wyżywienie oraz skromne, zaspokajające najbardziej podstawowe potrzeby, zasiłki. Była to dla cywilów kwota dwóch pengo i dziesięciu fillerów na miesiąc. Antall zorganizował też dla Polaków (pod kierownictwem profesora nauk medycznych, gen. Jana Kołłontaja-Śrzednickiego) przychodnię lekarską w Budzie. W niej dziadek Leon leczył skutki ciężkiego tyfusu i początków anginy pectoris.


Edward Rydz-Śmigły. Oficjalne zdjęcie opublikowane po raz pierwszy w „Gazecie Polskiej” w 1937 roku. Fot. domena publiczna


I miał wreszcie dużo czasu, by grywać w ulubione szachy?

Właśnie ten nostalgiczny czas przerwany został przez niespodziewany zbieg okoliczności. Internowany w rumuńskim Dragoslavele marszałek Edward Rydz-Śmigły na żądanie Prezydenta RP Władysława Raczkiewicza (doręczone w dniu 23 września 1939 roku przez kuriera – mjr. Zygmunta Borkowskiego) zrezygnował w korespondencji zwrotnej ze stanowiska Wodza Naczelnego na rzecz Władysława Sikorskiego, otwierając mu drogę do pełni władzy w rządzie RP na Wychodźstwie. Po tym wydarzeniu internowani w Rumunii i na Węgrzech piłsudczycy stali się w krótkim czasie ludźmi niemile widzianymi dla formowanego we Francji Wojska Polskiego. Wyciekła do nich treść tajnego rozporządzenia Sikorskiego dla podwładnych odpowiedzialnych za nabór: „Odrzucać mających więcej niż 35 lat, przedwojennych oficerów polskich o stopniach wyższych niż kapitan, a w szczególności tych, którym udało się uciec z rumuńskich i węgierskich obozów internowania”. To oznaczało zamrożenie planów podjęcia walki zbrojnej przez piłsudczyków.

Wzrastające zagrożenie wydania Niemcom przez Rumunów Rydza-Śmigłego zaowocowało zorganizowaniem przez ppłk. Juliusza Piaseckiego i ppłk. Romualda Najsarka ucieczki marszałka z Dragoslawele do Budapesztu w ścisłej tajemnicy przed władzami rumuńskimi, Niemcami i przed Naczelnym Wodzem Sikorskim. Uciekinier, przyjmując nazwisko prof. Stanisława Rogowskiego, znalazł schronienie w willi przy ulicy Őzike, należącej do hrabiny Karolyne Marenzi, wdowy po węgierskim generale. Odcięty od możliwości działania, marszałek pogrążył się w lekturze, spacerował po Swabhegyi, wrócił do malowania. Jego przyboczni – Bazyli Rogowski i Julian Piasecki – zaproponowali mu dla zabicia czasu grę w szachy, podczas której zdradzili, że w Budapeszcie przebywa prawdziwy mistrz szachowy – piłsudczyk, były starosta lwowski, wrzesiński i żydaczowski, czyli mój dziadek Leon Gallas. Rydz-Śmigły poprosił o sprowadzenie go do siebie. I w ten sposób dla dziadka skończył się okres bezczynności.

I Leona dopuszczono do tajemnicy, gdzie ukrywa się Stanisław Rogowski…

Szachy wprowadziły dziadka Leona w środowisko wojskowe. Stał się trzecią osobą dopuszczoną do tajemnicy pobytu marszałka w Budapeszcie. Nad szachownicą obaj panowie szybko się zaprzyjaźnili. Każda rozegrana partia kończyła się szkicowaniem przez Śmigłego kolejnej karykatury dziadka, a w końcu spotkania owe zaowocowały jego portretem olejnym, który po ukończeniu został mu przez Śmigłego ofiarowany. Niestety, portret pozostał na Węgrzech, gdy w czerwcu 1943 roku Leon Gallas wrócił do kraju.

Marszałek wrócił do Polski już w 1941 roku.

Utrzymany w wielkiej tajemnicy powrót Rydz-Śmigłego do Polski w październiku 1941 roku przerwał szachowe seanse. Rydz wkrótce, w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach, zmarł nagle w Warszawie i pochowano go pod fałszywym nazwiskiem. Dla dziadka Leona nie był to kres konspiracji. Pozostał w Budapeszcie do czerwca 1943 roku i pracował, organizując przerzuty do kraju, współtworząc programy polityczne, wydając czasopisma.

Jak wyglądały dalsze losy dziadka Leona?

Już wcześniej szachowa przyjaźń spowodowała wprowadzenie go do tworzonego wokół Śmigłego przez grupę piłsudczyków Obozu Polski Walczącej, którego głównym celem było scalenie ze strukturami cywilnymi i wojskowymi Polskiego Państwa Podziemnego. Jak ustalił M. Gałęzowski („Wierni Polsce – ludzie konspiracji piłsudczykowskiej 1939–1947”), dziadek uczestniczył we wszystkich odprawach organizacyjnych, a powierzono mu organizację działalności wydawniczej. OPW stworzyła 14 tytułów prasowych, docierających do wszystkich środowisk emigracyjnych oraz do kraju. Były to m.in.: „Przegląd Polityczny”, „Państwo Polskie”, „Agencja Polski Walczącej” itd.

Po długotrwałych negocjacjach z następcą gen. Sikorskiego, czyli gen. Kazimierzem Sosnkowskim, otrzymał przydział konspiracyjny, którym było skierowanie do pracy w Delegaturze Okręgowej Rządu RP na Kraj w Krakowie na stanowisku naczelnika Oddziału Polityczno-Społecznego Wydziału Bezpieczeństwa z akredytacją upoważniającą go do tworzenia struktur OPW w ramach organizacyjnych Delegatury. Był dla niej cennym uzupełnieniem jako doświadczony urzędnik, negocjator, komendant policji i oficer liniowy. To był także dla niego dogodny przydział, bo po przebyciu ciężkich chorób nie nadawał się do wcielenia w struktury wojskowe Państwa Podziemnego, czyli do walki w AK. Przez Słowację przeprowadził go kurier Jan Łożański. Do kraju wrócił pod fałszywym nazwiskiem Stanisława Błażeckiego, a posługiwał się w kontaktach operacyjnych pseudonimami „Szpak” i „Noel”.

I jeszcze ten ostatni okupacyjny epizod!

Był w krótkim czasie ofiarą obu okupacji! Aresztowany przypadkowo przez Niemców 6 stycznia 1945 roku został wraz z synem osadzony w krakowskim więzieniu Montelupich w celi nr 150. Obaj uniknęli „Egzekucji na Dąbiu”. Powrócił 19 stycznia do domu. Wrócił do konspiracji jako szef Wydziału Bezpieczeństwa. Aresztowany przez Smiersz 26 III, trafił do więzienia św. Michała w Krakowie. Został oskarżony z art. 1  Dekretu P.K.W.N. z dn. 30 października 1944 roku o nie ujawnienie się i kontakty z „delegatem rządu londyńskiego”, co zaowocowało wyrokiem trzech lat więzienia. Skorzystał z amnestii i wrócił do podziemia. Żyjąc w ciągłym stresie, zmarł na atak serca 13 III 1946 roku. Pochowany został na cmentarzu Rakowickim. Miał zaledwie 57 lat.

Czy pani rodzina próbowała odnaleźć portret dziadka malowany w Budapeszcie?

Nie są nam znane losy pozostawionego w 1943 roku na Węgrzech portretu autorstwa Rydza-Śmigłego ofiarowanego dziadkowi i przy ich pożegnaniu w 1941 roku. Zwracam się z gorącą prośbą do Czytelników: jeśli posiadacie jakąkolwiek informację o miejscu, gdzie znajduje się ten obraz – proszę o kontakt (anna.gallasdropinska@gmail.com). Chciałabym wejść w posiadanie choćby jego kolorowego zdjęcia. Liczę na szczęśliwe zakończenie poszukiwań.