Back to top
Publikacja: 15.01.2022
Czy Bruksela eksperymentuje z Węgrami? Debata ekspertów na antenie TVP Kultura
Polityka

– Bruksela już dziś eksperymentuje z Węgrami, zgłaszając wobec rządu Viktora Orbána głupie żądania i wysuwając wobec niego fałszywe oskarżenia – zauważył słoweński publicysta i redaktor naczelny tygodnika „Demokracija” Jože Biščak w programie „Co dalej? Wybory na Węgrzech jako europejski eksperyment” wyemitowanym w sobotni wieczór na antenie TVP Kultura. – Z całą pewnością standardy demokracji liberalnej łamią dziś przede wszystkim Unia Europejska i Komisja Europejska oraz inne państwa członkowskie, zwłaszcza te, które poniekąd chcą odsunąć rząd Orbána od władzy, czyli dość demonstracyjnie wspierają opozycję – podkreślał politolog i socjolog prof. Tomasz Grzegorz Grosse, przewidując jednocześnie, że mimo wszystko Orbán może wygrać kwietniowe wybory parlamentarne. W zwycięstwo Viktora Orbána wierzy również hungarysta, dyplomata, dziennikarz i dyrektor Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej prof. Maciej Szymanowski.


Wybory parlamentarne na Węgrzech odbędą się 3 kwietnia. Pierwszy raz od 2010 roku, gdy władzę w kraju przejął Viktor Orbán, ich wynik nie jest prosty do przewidzenia. I chociaż ostatnie sondaże wskazują na spadek poparcia dla opozycji i prognozują zwycięstwo rządzącego Fideszu, to władze w Brukseli bardziej i mniej jawnie wspierają rywali Orbána. W wyemitowanym dziś na antenie TVP programie „Co dalej? Wybory na Węgrzech jako europejski eksperyment” polityczną sytuację nad Dunajem i szerzej w całej Unii Europejskiej analizowali redaktorzy, politolodzy oraz dyplomaci. 

Łamanie standardów

– Bruksela już dziś eksperymentuje z Węgrami, zgłaszając wobec rządu Viktora Orbána głupie żądania i wysuwając wobec niego fałszywe oskarżenia. Eksperymentuje, żeby zobaczyć, jak daleko może się posunąć i jak zareagują Węgry – zauważył słoweński publicysta i redaktor naczelny tygodnika „Demokracija” Jože Biščak. – Węgrzy, którzy w większości odwołują się do tradycyjnych wartości i cenią tradycyjną rodzinę, nie pozwolą na to, aby lewicowcy w porozumieniu z Brukselą uczynili z ich kraju społeczność zacofaną i niemoralną – przewidywał redaktor Jože Biščak, przekonując, że dla węgierskiej lewicy jedynym sposobem na odzyskanie władzy „jest oszustwo wyborcze”, a gdyby to się udało, to lewica „na siłę wprowadziłaby wówczas liberalną demokrację z jej wszystkimi idiotycznymi pomysłami dotyczącymi teorii gender i internacjonalizmu”. – Przeprowadziliby nową rewolucję socjalistyczną, a każdy, kto miałby inne zdanie, zostałby uwięziony lub wręcz stracony – ostrzegał redaktor naczelny słoweńskiego tygodnika „Demokracija”, podkreślając, że „poszczególni komisarze i brukselscy urzędnicy już teraz zachowują się tak, jakby Unia Europejska była wspólnotą federalną”. Tymczasem zgodnie z traktatami Unia Europejska jest wspólnotą suwerennych państw ze swobodnym przepływem towarów i usług. Jože Biščak zwracał też uwagę na bezpodstawne próby karania przez Brukselę rządów w Warszawie czy w Budapeszcie.

Profesor Tomasz Grzegorz Grosse przekonywał, że demonstracyjne popieranie węgierskiej opozycji przez brukselskich urzędników to złamanie standardów demokracji. – Organizacja międzynarodowa i instytucje technokratyczne, które nie mają tak naprawdę mandatu demokratycznego nie powinny ingerować w proces demokratyczny w innych państwach dlatego, że program, który do tej pory wybierali Węgrzy, tym instytucjom międzynarodowym się nie podoba. To coś bardzo bulwersującego, tym bardziej że jest to złamanie nie tylko standardów demokracji liberalnej, lecz także złamanie traktatów europejskich – tłumaczył politolog i socjolog, wykładowca na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego i ekspert Instytutu Sobieskiego.

Profesor Tomasz Grzegorz Grosse zwrócił uwagę na wstrzymanie wypłaty pieniędzy dla Węgier w ramach Krajowego Planu Odbudowy ze względu na wprowadzone przez władze w Budapeszcie reformy w systemie oświaty, które zdaniem urzędników w Brukseli, dyskryminują mniejszości seksualne, chociaż system edukacji i proces wychowywania młodego pokolenia jest zgodnie z traktatami wyłączną domeną państw członkowskich, a nie unijnych władz w Brukseli. – W ten sposób Komisja Europejska wywiera presję z jednej strony na rząd Orbána, a z drugiej na wyborców, aby oni wspierali opozycję. Argument jest prosty: póki nie zmienicie rządu, póty nie dostaniecie funduszy europejskich. To coś, co wcześniej nie mieściło się w głowie, jeśli chodzi o procesy integracyjne – oburzał się prof. Tomasz Grzegorz Grosse.


Profesor Maciej Szymanowski. Fot. zrzut ekranowy / TVP Kultura2


Wysoka stawka w grze: kto wygra spór starego i „nowego świata”

Profesor Maciej Szymanowski, hungarysta, dyplomata, dziennikarz i dyrektor Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej, zwrócił uwagę na rosnącą tolerancję liberałów w Brukseli wobec będącej częścią zjednoczonej opozycji partii Jobbik. – Raptem nikomu nie przeszkadzają już antyromskie czy nawet antysemickie wypowiedzi jej liderów – zauważył prof. Maciej Szymanowski, podkreślając, że w liberalnych kręgach zarówno w Brukseli, jak i w Warszawie widać „bardzo dużą część zmiany rządu w Budapeszcie za wszelką cenę i wygrania tych podwójnych wyborów”.

Dyrektor Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej prognozował, że pierwsze wybory, czyli marcowe wybory prezydenckie, opozycji będzie trudno wygrać. Nowym prezydentem Węgier zostanie więc Katalin Novák, czyli ta osoba, która w ostatnich latach odpowiadała za politykę prorodzinną. – Jestem optymistą, co do wyniku kwietniowych wyborów – podkreślił prof. Maciej Szymanowski, ale nawet gdyby nie, to niezwykle trudno będzie lewicy skutecznie zmieniać to, co pozostawili po sobie Fidesz i premier Viktor Orbán.

– Węgry od początku swego istnienia, jako demokratyczne i wolne Węgry, stosowały coś takiego jak ustawy konstytucyjne, które Węgrzy nazywają ustawami organicznymi. Tego rodzaju ustawy istniały od 1989 roku – zauważył prof. Maciej Szymanowski. – To, co zrobił Viktor Orbán, kiedy ponownie przejął władzę w 2010 roku, to przygotowanie bardzo wielu ustaw w ogóle, w tym wielu nowych ustaw konstytucyjnych, które trudno byłoby uchylić zwykłą większością głosów i bez referendum, skoro były przegłosowane większością dwóch trzecich głosów w parlamencie. Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam – podkreślił prof. Maciej Szymanowski, zauważając, że na Węgrzech istotnie wzrosła liczba sympatyków wartości konserwatywnych, nie tylko wśród osób starszych, lecz także wśród młodych Węgrów.

Chantal Delsol, profesor filozofii politycznej, dyrektorka Ośrodka Studiów Europejskich na Uniwersytecie Marne-la-Vallée w Paryżu, zwróciła uwagę, że Europa znalazła się w przełomowym momencie, a Viktor Orbán ma szansę uratować wartości chrześcijańskie w wielkim cywilizacyjnym sporze ze światową lewicą.

– Stawka w tej rozgrywce jest bardzo wysoka. Instytucje europejskie, a zwłaszcza te siły polityczne, które są progresywne i skrajnie lewicowe, chciałyby definitywnie zatopić konserwatywną rewolucję, z którą mamy do czynienia w Warszawie i w Budapeszcie. I przy okazji kwietniowych wyborów na Węgrzech mają na to ogromną szansę – tłumaczył politolog prof. Tomasz Grzegorz Grosse, zwracając uwagę, że jeśli Warszawa zostałaby osamotniona, to trudniej byłoby budować „front oporu przeciw siłom lewicowym, które chcą centralizować, federalizować i w gruncie rzeczy ideologizować przyszłość Unii Europejskiej”. – Jeżeli jednak Orbán przetrwa, to możemy się spodziewać odwrotnej sytuacji, czyli wokół Polski i Węgier będzie narastać bunt przeciw tej ofensywie lewicowej i to może być bardzo ozdrowieńcze. I w tym należy upatrywać szansy na przetrwanie projektu europejskiego – dodał prof. Grosse.

Bukmacherzy stawiają na Fidesz

Według najnowszych wyników badań opinii publicznej kandydat zjednoczonej opozycji na premiera Péter Márki-Zay budzi w Węgrach coraz większy niepokój. Zgodnie z najnowszym sondażem ponad połowa Węgrów wierzy, że zwycięstwo antyorbanowskiego bloku będzie oznaczać koniec wsparcia dla rodzin, a 64 proc. ankietowanych jest przekonana, że po wygranej opozycji w górę poszybują ceny mediów, Péter Márki-Zay zapowiadał bowiem wielokrotnie, że jeśli będzie miał szansę, to zlikwiduje ceny regulowane i uwolni ceny na rynku energii również dla osób prywatnych. 

Zdaniem międzynarodowych bukmacherów większe szanse na zwycięstwo ma Viktor Orbán niż Péter Márki-Zay. Jak zauważa portal hvg.hu bukmacherzy oferują średnią stawkę trzy do jednego w przypadku, gdyby kwietniowe wybory parlamentarne na Węgrzech wygrała zjednoczona opozycja oraz 1,25 do 1 tym, którzy obstawiają ponowne zwycięstwo rządzącego Fideszu. W praktyce oznacza to, że bukmacher zakłada 72 proc. prawdopodobieństwa wygranej Fideszu i 28 proc. prawdopodobieństwa, że zrealizowany zostanie odwrotny scenariusz – zauważa portal.

(JAP)


Czytaj także: Jan Rokita: Światoburczy eksperyment Marki-Zaya