Back to top
Publikacja: 20.12.2021
Przegląd prasy znad Wisły Zofii Magdziak
Przegląd prasy

W ostatnim tygodniu przed świętami Bożego Narodzenia Polacy bacznie przyglądają się sytuacji na wschodniej granicy oraz sygnałom dotyczącym czekających ich podwyżek.


Wciąż niespokojnie na granicy

„Co noc polscy funkcjonariusze muszą się mierzyć z agresywnymi hordami, które są na nich napuszczane przez reżimowe służby specjalne z Mińska. Gdy robi się widno, jest trochę czasu na policzenie strat, odpoczynek i przygotowanie na kolejny szturm” – relacjonuje dziennikarz Marcin Wikło z „Sieci”, który pojechał do strefy przygranicznej. „Konflikt na polsko-białoruskiej granicy nieco się zmienia, ale na pewno nie wygasa. – Dla kogoś z zewnątrz to może się powoli stawać monotonne. W nocy zadyma, w dzień spokój. I od nowa. Ale musisz mi uwierzyć, żyjemy tutaj jak na bombie” – tłumaczy w rozmowie z Marcinem Wikło jeden z żołnierzy pilnujących granicy. Jak podała w poniedziałek Straż Graniczna, tylko w ciągu ostatniej doby aż 69 osób próbowało nielegalnie przekroczyć granicę.

Tymczasem w ostatnich dniach jednym z elementów wojny hybrydowej pomiędzy Białorusią a Europą stała się historia polskiego żołnierza - Emila Czeczko, który miał zdezerterować i uciec na Białoruś. 25-letni Czeczko jest poszukiwany przez polskie służby od ubiegłego czwartku. „17 grudnia zszedł z posterunku i zaginął. Chociaż białoruskie media podały informację o ucieczce za granicę żołnierza, jego macierzysta dywizja długo tego nie potwierdzała. Stało się to dopiero, gdy szeregowy udzielał wywiadu w białoruskiej telewizji” relacjonują dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Jak potwierdził polski MON, Czeczko miał problemy z prawem i „nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę”. „Z naszych ustaleń wynika, że – poza problemami z alkoholem i narkotykami – w tym roku pobił swoją matkę, został za to skazany, miał sądowy zakaz zbliżania się do kobiety” – czytamy na łamach „Rz”. „W piątek dezerter pojawił się w białoruskich rządowych mediach. […] Jego wypowiedź była manipulowana. Polski komunikat, z którego wynikało, że żołnierz zaginął, przetłumaczono na rosyjski jako »pogib« – zginął. Wyemitowana […] rozmowa została zmontowana. […] Gdy mówił, jak z innymi żołnierzami i funkcjonariuszami SG »spożywał w samochodzie alkohol«, rosyjskojęzyczny lektor opowiadał widzom, że funkcjonariusze SG rozstawiali imigrantów przy wykopanym dole i »strzelali im w głowę«. Czeczko oskarżył Polskę o dokonywanie mordów na granicy. Temat podchwyciły rosyjskie media, a sterowany przez Łukaszenkę parlament domaga się »międzynarodowego śledztwa w tej sprawie«” – relacjonują dalej dziennikarze. W piątek 17 grudnia Żandarmeria Wojskowa poinformowała, że wobec żołnierza Emila C., który samowolnie opuścił miejsce pełnienia służby, zostanie wszczęte śledztwo w kierunku art. 339 § 3 kk – dezercja kwalifikowana, za co grozi kara pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Spotkanie Trójkąta Lubelskiego

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda udał się na Ukrainę, gdzie razem z przywódcami Litwy i Ukrainy: Gitanasem Nausėdą i Wołodymyrem Zełenskim bierze udział w szczycie Trójkąta Lubelskiego. „Celem szczytu Trójkąta Lubelskiego jest udzielenie Ukrainie wsparcia w obliczu rosyjskich nacisków i prowokacji. Prezydenci Polski i Litwy udali się na Ukrainę, żeby jasno powiedzieć, że Polska i Litwa, członkowie NATO, opowiadają się za pełnym sprzeciwem wobec działań Rosji na granicy ukraiński” – podaje Kancelaria Prezydenta RP. Jak poinformował natomiast szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch, w trakcie spotkania przywódcy omówią również kwestię propozycji dotyczących tzw. gwarancji bezpieczeństwa, których Moskwa domaga się od Zachodu. – Trójkąt Lubelski i inne wspólne inicjatywy stały się jednymi z najważniejszych narzędzi naszej polityki zagranicznej. Łączy nas wspólna historia z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej, a dzisiaj mamy wspólne wyzwania. Mam na myśli zarówno przeciwdziałania rosyjskiej agresji, jak i zagrożeniom ze strony Białorusi – komentuje na łamach „Rzeczpospolitej” czołowy ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko.

Czekają nas podwyżki... 

Napięta sytuacja na granicy to nie jedyny problem, z jakim zmagają się obecnie Polacy. W ubiegłym tygodniu Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził wyższe taryfy na prąd i gaz w przyszłym roku. W skali miesiąca ceny prądu wzrosną na rachunku o ok. 24 proc., a gazu od 41 do 58 proc. – relacjonuje „Rzeczpospolita”. „Ogłoszone przez URE podwyżki dotyczą gospodarstw domowych, ale osłabiając popyt, oznaczają dodatkowy problem dla biznesu, który sam już teraz boryka się z radykalnym skokiem cen energii. Przedsiębiorstwa kupują energię po rynkowych cenach, w związku z tym szybciej odczuwają skutki kryzysu energetycznego” – tłumaczy na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Grzegorz Kowalczyk.

Skąd tak wysokie podwyżki? „Rekordowe ceny gazu ziemnego w Europie przyczyniają się do dalszego wzrostu cen energii elektrycznej – 15 grudnia w większości państw UE ceny na rynku dnia następnego sięgały ponad 300 euro/MWh – a wraz z przestawianiem części generacji prądu na produkcję z węgla skutkują również wzrostem cen uprawnień do emisji” – czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich. „Polska, opierająca się w 70 proc. na tym surowcu [węglu – red.], w listopadzie była czwarty miesiąc z rzędu eksporterem netto prądu z tego emisyjnego paliwa. Nie ma jednak nic za darmo” – potwierdza dziennikarz „Rz”. Ponadto, jak podaje dziennik, w efekcie wyższych kosztów energii banki prognozują rosnące tempo inflacji na początku 2022 r. „Bank BNP Paribas szacuje, że w efekcie decyzji URE szczyt inflacji spodziewany jest w czerwcu 2022 r. Może ona wynieść 9,6 proc. r./r.” – podaje „Rz”.