Back to top
Publikacja: 21.11.2021
WĘGIER BISKUPEM WARMIŃSKIM
Historia

Jego przyszłość zapowiadała się wspaniale. Bratanek królewski, biskup warmiński i kardynał sięgał po władzę w Siedmiogrodzie, ale niejasne wypadki przerwały jego młode życie. Czy ocaleje po nim chociaż pamięć?


Piotr Boroń


Dzielny ród węgierski za zasługi wojenne dla ojczyzny otrzymał w XIII wieku od króla Władysława IV dobra ziemskie zwane Bátor i od swej stolicy nazywali się odtąd Batorymi. Przedstawiciel rodu zginął u boku Władysława Warneńczyka pod Warną w 1444 roku jako palatyn Węgier i chorąży wojsk chrześcijańskich. Jego następcy byli wojewodami siedmiogrodzkimi, doradcami królów i przelewali krew w obronie ojczyzny, jak Stefan VII pod Mochaczem (1526 r.). Znaczenie rodu było tak wielkie, że w rywalizacji o władzę w XVI wieku jego przedstawiciele stanowili podporę zarówno Habsburgów (linia Ecsed), jak i Jana Zapolyiego (linia Somlyó). W efekcie tego podziału, Andrzej IV Batory został banem Belgradu z nadania Ferdynanda Habsburga, zaś równocześnie Stefan VIII Batory wojewodą Siedmiogrodu z nadania Jana Zapolyiego. Synem Stefana VII był Stefan VIII, który był po ojcu księciem Siedmiogrodu, a od 1576 roku królem Polski i wielkim księciem Litwy. Wyniesienie tak wysokie Stefana VIII i jego zabiegi polityczne znów zjednoczyły działania wszystkich Batorych, czego symbolem stało się małżeństwo Jerzego VI (Ecsed) z siostrą króla Anną (Somlyó). Owocem ich małżeństwa była sławna Elżbieta, podejrzewana o kąpiele we krwi dziewic i bycie wampirem.

Stefan, przeniósłszy się do Krakowa, osadził na funkcji wojewody (księcia) siedmiogrodzkiego swego starszego brata Krzysztofa. Ten miał córkę Gryzeldę, która wyszła za mąż za kanclerza i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, podkreślając, że król Stefan z założycielem Zamościa to wspaniały i zgrany tandem, rządzący Rzeczpospolitą. Syn Krzysztofa, Zygmunt, był w późniejszym czasie jego następcą w Siedmiogrodzie. Najstarszy brat Krzysztofa i króla Stefana, czyli Andrzej, miał najmłodszego syna Andrzeja, który przyszedł na świat w roku 1563 już po śmierci ojca i jest właśnie bohaterem niniejszego artykułu.


Andrzej Batory / domena publiczna


POD OPIEKĄ STRYJA

Można zaryzykować twierdzenie, że młody Andrzej był ulubieńcem króla Stefana, a ten – dbając o jak najlepsze jego wychowanie – oddał go pod opiekę jezuitów w Pułtusku. Jako piętnastolatek zaczął nauki w Kolegium pod kierunkiem ks. Jakuba Wujka, zorientowanego w sprawach węgierskich. Rozmawiali najwięcej po łacinie i po polsku. Po pięciu latach (w 1583 r.) zakończył edukację w Polsce, ale dzięki królowi już w 1581 roku został kanonikiem warmińskim. Funkcja ta w tamtych czasach nie musiała wiązać się ze święceniami duchownymi, ale uprawniała do głosowania w sprawie przedstawiania papieżowi kandydata do objęcia funkcji biskupa. Oznaczała również określone dochody, a w przypadku jednego z najbogatszych biskupstw nie były one małe. W 1583 roku Andrzej został prepozytem komendatoryjnym w sławnym Miechowie niedaleko Krakowa, szczycącym się idealną kopią grobu Pańskiego. Także ta funkcja oznaczać mogła – i tak było w przypadku Andrzeja Batorego – świecką zwierzchność nad kościelnymi dobrami, w których funkcje liturgiczne sprawowali najmowali przez prepozytów komendatoryjnych duchowni ze święceniami kapłańskimi. Objąwszy Miechów z dużymi dochodami, wyjechał Andrzej na studia do Rzymu. Mając protekcje, szybko wszedł w krąg najwybitniejszych wówczas postaci z kręgów papieskich, takich jak św. Robert kard. Bellarmin, najwybitniejszy kompozytor tamtych czasów Giovanni Pierluigi da Palestrina i św. Karol kard. Boromeusz.

Andrzej nie tylko studiował w Rzymie, uczęszczając okazjonalnie na wykłady, ale także pełnił przy papieżu ważne funkcje poselskie od swojego stryja, który umacniał tym samym jego pozycję. Papież Grzegorz XIII (znany z reformy kalendarza) widząc pewną słabość Stefana do Andrzeja, a chcąc zachęcić naszego władcę do krucjaty antytureckiej (do czego nota bene nie trzeba było dwa razy Stefana namawiać, bo miał przy tym nadzieję wyzwolić część Korony św. Stefana spod władzy islamskiej), mianował Andrzeja na konsystorzu w 1584 roku kardynałem.

Stefan Batory wystarał się nawet o zapewnienie bratankowi następstwa na funkcji biskupa warmińskiego, a było to formalnie możliwe poprzez obdarowanie go przez papieża nominacją na biskupa koadiutora ordynariusza. Ówczesnym biskupem warmińskim był sławny Marcin Kromer z Biecza – wybitny historyk i teoretyk muzyki. Jego dwór w prześwietnym Lidzbarku Warmińskim emanował humanizmem. Koncerty i debaty naukowe były na porządku dziennym, a wyposażenie pięknego zamku gotyckiego, zyskiwało z roku na rok na wartości poprzez nabytki malarskie. Odwiedzający bp. Kromera Andrzej Batory, mógł czuć się jak we własnym domu, co urzeczywistniło się w 1589 roku, gdy objął po nim rządy w diecezji. Stryj Stefan już nie żył od trzech lat.

PROTEKTORAT JANA ZAMOYSKIEGO

Jakże nie miał się troszczyć o dalsze losy Andrzeja najbliższy współpracownik zmarłego króla Stefana Batorego, człowiek, który skumulował w swych rękach dwie najwyższe świeckie funkcje państwowe w Polsce (co nota bene było ustrojowo zakazane)? Jan Zamoyski natychmiast po śmierci Stefana zaproponował na jego sukcesora Andrzeja, ale wobec silniejszych wpływów Habsburgów i Wazów zdecydował się na poparcie Zygmunta III, którego wprowadził na tron. Nie zapomniał jednak o Andrzeju i starał się o objęcie przez niego biskupstwa krakowskiego. Tu jednak natrafił na rywala w osobie bp. wileńskiego Jerzego Radziwiłła, który awansował na diecezję krakowską i zdobył nawet tytuł kardynalski, co dawniej było wśród Polaków rzadkością, a w drugiej połowie XVI wieku świadczyło o dużym wzroście znaczenia polskiego duchowieństwa w Rzymie (kard. Hozjusz był poważnym kandydatem na papieża). Dla Andrzeja kard. Batorego nie była to jednak porażka, bo objął w tym samym 1589 roku diecezję warmińską (z większymi dochodami). Otrzymał też w tym samym roku polski indygenat – uznanie za polskiego szlachcica, co było na tamte czasy bardzo cenione w świecie. Niedawny rywal król Zygmunt III Waza obdarował go – jako przyjaciela swego przyjaciela, czyli Jana Zamoyskiego – opactwem w Czerwińsku.

Zgodnie z decyzjami soboru trydenckiego (1545–1563) biskup musiał mieszkać w swej diecezji, co Andrzejowi Batoremu nie sprawiało przykrości, gdyż odziedziczył po bp. Kromerze piękne rezydencje, a podzielając jego zamiłowania, sprowadzał do Lidzbarka Warmińskiego wybitnych gości (bardzo chętnie z Węgier), z którymi słuchał koncertów (utrzymywał u siebie na zamku w Lidzbarku kapelę nadworną) i debatował przy ucztach, a najchętniej polował na dzikie zwierzęta, które mu nawet sprowadzano z głębokich lasów. Ale był też znanym miłośnikiem książek, które kupował w dużych ilościach, zadłużając się. Prowadził konsekwentnie politykę dynastyczną, żeniąc swoich krewnych z przedstawicielami polskich rodów magnackich. Najbliżej skoligacił Batorych z rodem pomorskich Kostków, z których pochodził św. Stanisław. Żeniąc owdowiałego starszego brata Stefana z Zofią Kostrzanką, urządził im wesele na zamku krzyżackim (wówczas już królewskim) w Malborku, a za samo weselne wino w Elblągu zapłacił wielką sumę 771 złotych polskich. Ale też weselisko trwało osiem dni i nocy! Pierworodny syn nowożeńców w niecały rok po weselu otrzymał na cześć kardynała na imię Andrzej. Wydawało się, że kard. Andrzej chce dopełnić na Warmii sarmackiego żywota i tu spocząć, bo w swoim ulubionym kościele w Barczewie (w klasztornej kaplicy św. Antoniego) pobudował sobie i bratu Baltazarowi przepiękny późnorenesansowy nagrobek, który okazał się cenofatem, gdyż Andrzejowi nie było dane powrócić tu nigdy.

RYZYKOWNE WYZWANIE

Podczas jednego z pobytów Andrzeja Batorego w Warszawie, w 1594 roku, odnalazła go tam rodzona matka Małgorzata Majláth, której życie było tyleż zagadkowe co skandaliczne. Urodziwszy właśnie Andrzeja po śmierci swego męża w 1563 roku, nie odczekała przestrzeganej ściśle w tamtych czasach żałoby, ale jeszcze tego samego roku wyszła za mąż. Jej wybrankiem został János Iffjú – dworzanin antykróla węgierskiego Jana II Zygmunta Zápolyiego. Wywołała tym oburzenie i od tego czasu rozchodziły się pogłoski o jej niemoralnym życiu. Być może i to było kiedyś powodem, że król Stefan sprowadził Andrzeja pod swoją opiekę do Polski… A tymczasem w 1594 roku książę siedmiogrodzki Zygmunt Batory nakazał stracić jej męża, a gdy to się stało, wdowa przybyła do Polski, szukając opieki syna Andrzeja, przywożąc ze sobą jego przyrodniego brata Jánosa, a bp warmiński dobudował z tej okazji w Lidzbarku do północnej ściany kilka pomieszczeń dla gości, które dziś nazywa się „pokojami kardynalskimi”. Przywiozła też pomysł, aby kard. Andrzej porzucił spokojne życie hierarchy kościelnego i udał się do Siedmiogrodu, aby przejąć władzę książęcą. Nie wiemy, co się z nią później działo (choć z jego testamentu wynika, że przeżyła Andrzeja), ale administrator biskupstwa warmińskiego podchwycił pomysł i pożegnawszy się z przyjaciółmi, jak twierdził „na zawsze”, wyruszył (za sprawą wietrznej ospy z opóźnieniem) 31 XII 1598 roku z Lidzbarka ku przeznaczeniu przez ukochany swój Miechów (był tam 8 II 1599 r.) do Siedmiogrodu, gdzie dotarł z końcem lutego.

Żegnając się z przyjaciółmi i rodziną sporządził zapisy testamentowe. Między innymi aktem z 10 VII 1598 roku w Oliwie, gdzie przebywał z królem, przekazał rodzonemu bratu Stefanowi wszystkie swoje dobra: zamek Biesiekiery z częścią wsi, miasto Grabów oraz wsie Grabów, Srebrną, Ostrówek i Jastrzębno (dziś Jastrzębia) w województwie łęczyckim. Uposażał też różne klasztory, a przede wszystkim bernardyński w Barczewie. Jak się potem okazało, pozostawił po sobie także liczne długi, które spłacali jego sukcesorzy warmińscy.

Na sejmiku w Medgyes (rum. Mediaş) 20 III jego brat stryjeczny Zygmunt zrzekł się władzy na rzecz Andrzeja, a Stany Siedmiogrodzkie 28 III wybrały go na księcia. Gdy jeszcze 26 VI hospodar wołoski Michał Waleczny złożył mu hołd (czyli wybrał sojusz z Siedmiogrodem i Rzeczpospolitą, zdradzając Turcję), wszystko wskazywało, że przed Andrzejem długie lata panowania.

W bitwie pod Sybinem (rum. Sibiu) 28 X 1599 roku został pokonany przez hospodara wołoskiego Michała Walecznego wspieranego przez wojska cesarza Habsburga. Ratował się ucieczką w stronę Mołdawii, ale około 3 XI w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany przez chłopów w Pasztorbükk k. Csikszentdomokos (rum. Sândominic). Jego obciętą głowę chłopi ofiarowali Michałowi Walecznemu, a ten przekazał ją nuncjuszowi papieskiemu Germanicowi Malaspinie. To właśnie przy tej okazji nuncjusz zlecił wykonanie kardynalskiego portretu Andrzeja, który przesłał papieżowi, a ten „w nagrodę” odwołał Malaspinę z misji za nieporadną politykę, w wyniku której życie oddał książę Kościoła. Andrzej Batory, osobiście tytułujący się miesiąc wcześniej „Divina Miseratione Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalis Battoreus, Transilvaniae, Moldaviae, Valachiae, Transalpinae Princeps, partium Regni Hungariae Dominus, Siculorum Comes, Episcopatus Varmiensis perpetuus administrator” pochowany został uroczyście 24 XI 1599 roku przez swego przeciwnika Michała Walecznego w srebrnej trumnie, przygotowanej dla Baltazara Batorego przed ołtarzem głównym kościoła św. Michała w Białogrodzie Siedmiogrodzkim (Alba Julia), ale jego grób zniszczono w XVII wieku.

NIEZNANY DRAMAT SCENICZNY

Profesor Liceum Krzemienieckiego Józef Korzeniowski (1797–1863), uznawany za czołowego twórcę dramatu romantycznego, był bardzo utalentowanym i popularnym w XIX wieku pisarzem i dramaturgiem. To w końcu z jego sztuki pt. „Karpaccy górale” (w której jakże chętnie grała Helena Modrzejewska) pochodzi refren ponadczasowego superprzeboju „Czerwony pas, za pasem broń”. To również dla odróżnienia od niego imiennik Józef Korzeniowski (1857–1924) przybrał pseudonim „Conrad”. Wśród jego utworów scenicznych do zapomnianych – np. Wikipedia, wśród kilkunastu nominowanych, całkiem go pomija – należy pięcioaktowy dramat pt. „Andrzej Batory”, wydany nakładem i drukiem po raz pierwszy w Wilnie w 1846 roku przez Józefa Zawadzkiego. Warto przypomnieć choćby fragment tego dzieła dla zachęty do wystawienia przez jakiś teatr, a jeżeli wybierać, to najlepiej ten fragment życiorysu, który został w całości wymyślony przez prof. Korzeniowskiego, bo historykom jest zupełnie nieznany. To ostatnie chwile kard. Batorego, któremu w ucieczce po bitewnej klęsce towarzyszy wiernie niejaki ks. Brzeski:

O, łaskawy panie, dziwię się twojemu męstwu!

BATORY:

Cóż dziwnego? Jam chrześcijanin. Jednak pomnę, miałem chwilę okropną. Widok tylu trupów, jęk przeraźliwy, co huk dział przygłuszał. I ta myśl straszna, że to wszystko na nic. […]

Pewnie tobie nieraz przychodzi na myśl pałac nasz w Heilsbergu [krzyżacka nazwa Lidzbarka – PB]. Pamiętasz, księże Brzeski, jak tam było wspaniale, pięknie, cicho i bezpiecznie?

Nie wiem, czy mój następca będzie kontent? Czy nie zepsuje pięknej tej symetrii, z jakąśmy nasze księgi poskładali?

Żal by mi było, gdyby chciał inaczej obrazy moje porozwieszać. Każdy wisi w najlepszym świetle. Tym sposobem hołd oddawałem dziełu i artyście. […]