Back to top
Publikacja: 31.10.2021
WĘGIERSKI KRÓL MADZIARÓW
Historia

Nieco dziwnie brzmiący tytuł niech uświadomi nam jego narodowość tym bardziej, że w długiej historii Królestwa Węgier koronę św. Stefana rzadko nosili władcy narodowości węgierskiej. Między innymi dlatego Maciej Korwin (węg. Corvin Mátyás) jest tak szanowaną przez rodaków postacią.


Piotr Boroń


Maciej Korwin. Portret z drugiej połowy XV wieku. Źródło:  Andrea Mantegna / domena publiczna


KORONA NA LEDWIE OCALONEJ GŁOWIE

Urodził się 23 lutego 1443 r. w Koloszwarze (obecnie Cluj-Napoca w Rumunii, pol. Kluż-Napoka). Przydomek Kruk (łac. Corvinus) zawdzięczał herbowi rodzinnemu. Był synem Jana Hunyadyego (węg. Hunyady János), słynnego i znakomitego dowódcy wojskowego. Był to ten, który ocalił od rzezi część wojsk pod Warną, następnie regent Węgier w latach 1446–1453, a wreszcie pogromca Turków pod Nándorfehérvárem (obecnie Belgrad w Serbii) w 1456 roku, gdzie zmarł w wyniku zarazy.


Dom, w którym urodził się Maciej Korwin. Fot. betty x1138 / licencja Creative Commons Attribution 2.0 Generic 


Zaraz też tron węgierski padł łupem Habsburgów, a dokładnie Władysława V Pogrobowca (węg. V. László lub Utószülött László), a jego gorliwi stronnicy uwięzili Macieja oraz jego starszego o dziesięć lat brata Władysława (węg. Hunyady László), którego szybko skazali na śmierć za zabójstwo Ulryka II, hrabiego Celje. Nota bene Władysław jako ban Dalmacji i Chorwacji ukarał Ulryka za zamach na jego życie. Stronnikom Pogrobowca bardziej zależało jednak na usuwaniu wszelkiej konkurencji, więc 16 III 1457 roku w Budzie pospiesznie ścięto głowę Władysława. Mieli oni zamiar zabić także Macieja, ale ponieważ ten miał dopiero czternaście lat, obawiali się protestów za zbytnie okrucieństwo wobec młodocianego i w końcu osadzili go w zamku praskim, gdzie „pod okiem” Władysława Pogrobowca miał w lochach doczekać wieku męskiego. Pogrobowiec, snując wielkie plany małżeństwa z Magdaleną, królewną francuską, zmarł jednak niespodziewanie 23 listopada 1457 roku na białaczkę. Po śmierci Pogrobowca Czesi obrali sobie na króla Jerzego z Podiebradów, a Węgrzy bardzo chętnie ogłosili swym władcą Macieja Korwina. Szokująca odmiana losu młodego Macieja, który oczekiwał na niechybną śmierć, a został nagle królem, była do opanowania emocji chyba tylko dzięki znajomości przez niego zmiennych kolei losów, jakich doznawała wcześniej jego rodzina. Dla ludzi XXI wieku to jednak wciąż temat na fascynujące spektakle teatralne, książki i filmy historyczne.


Przybycie Macieja Korwina do Budy. Źródło: Henrik Weber / domena publiczna


TRUDNE POCZĄTKI

Według koncepcji artystycznej niejeden scenariusz filmowy o Macieju Korwinie skończyłby się na koronacji i taki obraz byłby wspaniałym finałowym akordem, ale prawdziwe dzieje mają to do siebie, że chociaż największe upadki lub katastrofy zwiastują poprawę (bo gorzej być nie może), to triumfy mogą być zapowiedziami szarości, która po nich następuje. Maciej Korwin, obejmując tron na Węgrzech, zastał państwo podupadłe, z niezadowolonymi poddanymi, państwo zbuntowane na północy i okupowane przez wojska Habsburgów na południu. Nie posiadał nawet insygniów królewskich, które Fryderyk III Habsburg, roszcząc sobie pretensje do tytułu króla Węgier, zabrał do Wiednia, a które dopiero po sześciu latach starań Maciej odzyskał za olbrzymią kwotę 80 tys. forintów i obietnicę, że jeżeli Maciej nie doczeka się męskiego potomka, to Węgry wrócą pod władzę Habsburgów. Na stronę tych ostatnich przeszedł nawet wuj Macieja, Michał Szilagyi (węg. Szilágyi Mihály), któremu Maciej zawdzięczał przekonanie stanów węgierskich do wyboru go na króla.

Skarbiec świecił pustkami, parlament (zwoływany raz do roku zgodnie z węgierskimi zasadami ustrojowymi) opierał się nakładaniu nowych podatków, a utrzymywanie przez króla armii wymagało wielkich środków. Na arenie europejskiej nie miał przyjaciół w sąsiadach, a Kazimierz Jagiellończyk jako król Polski skłonny był nawet osłabić go w imię własnej polityki dynastycznej. Spore znaczenie w ich relacjach miał fakt, że żoną króla polskiego i matką jego dzieci była Elżbieta Rakuszanka (siostra Pogrobowca), która nie dopuściła nigdy do aliansu opartego na małżeństwie Macieja z jedną ze swoich córek, w sytuacji gdy ten oferował sojusz za rękę Jadwigi Jagiellonki. Cóż dopiero powiedzieć o Imperium Osmańskim, które zdobywszy w 1453 roku Konstantynopol, łakomie patrzyło na Węgry jako obiekt następnej potężnej agresji. Biorąc rzecz po ludzku, aż dziw, że Maciej Korwin nie załamał się tym stanem rzeczy.

PER ASPERA AD ASTRA

To łacińskie powiedzenie (Przez trudy do gwiazd – domyślnie: do sukcesów) pasuje do Macieja Korwina bardziej niż do innych ludzi. Przede wszystkim ten nastolatek, jak kiedyś św. Jadwiga Andegaweńska, bardzo młodo i w szybkim tempie dojrzał do władzy nad dużym królestwem. Rzecz znamienna: w przeprowadzaniu reform, a nawet w walkach wewnętrznych najbardziej mógł liczyć na średniozamożną szlachtę i mieszczaństwo, które to stany identyfikowały się z władcą jako wyrazicielem interesów państwa.

Widząc sporo podobieństw swej sytuacji do ówczesnego Królestwa Czech, sprzymierzył się z Jerzym z Podiebradów, czego widomą oznaką stało się jego małżeństwo z córką Jerzego królewną Katarzyną w 1461 roku. Niestety, zmarła ona niebawem, bo po trzech latach i nie doczekawszy się potomstwa, ale dobrosąsiedzkie stosunki z Czechami miały duże znaczenie w pierwszym okresie panowania. Jednak po śmierci Katarzyny, gdy miał względem Czech rozwiązane ręce, zaatakował je jako husyckie, zyskując sobie wdzięczność papieża, a katolicka szlachta czeska nawet ogłosiła go swoim królem w 1469 roku. To dało mu możliwość zajęcia Moraw, Śląska a nawet Łużyc. Niebywałe sukcesy zaniepokoiły Niemców, a gdy jeszcze Czesi powołali na swój tron syna króla Polski Władysława w 1471 roku, to musiało dojść do zbrojnego konfliktu między Węgrami a Polską. Grupa węgierskich magnatów ogłosiła nawet królem Węgier Kazimierza (późniejszego świętego), młodszego brata Władysława Jagiellończyka. Ten ruszył z wojskiem na Budę, ale został powstrzymany w Nitrze, a Maciej odpłacił nam najazdem na tę część Rusi, która była w granicach Królestwa Polskiego. Dopiero w 1479 roku nastąpił pokój, zawarty z Jagiellonami w Ołomuńcu. Na jego mocy Maciej miał dożywotnio zapewnione panowanie na Śląsku, Morawach i Łużycach.   

Żmudne starania nad wypracowaniem nowych źródeł przychodów do kasy królewskiej i reformy gospodarcze przyniosły poprawę stanu skarbca królewskiego. Reforma wojskowa z powołaniem silnego wojska zaciężnego z tzw. czarnymi szeregami (węg. fekete sereg) na czele dała możliwość śmielszego reagowania na przeciwności polityczne. Sojusz z Zakonem Najśw. Maryi Panny w Prusach i elastyczna polityka względem Moskwy zneutralizowały Polskę i Litwę. To dawało królowi szansę skoncentrowania się na konfliktach z Habsburgami, a – trzeba przyznać – postępował sobie śmiało, skoro w 1476 roku jego wojska stanęły pod Wiedniem i zwinęły oblężenie dopiero na skutek wypłacenia 100 tys. forintów przez Fryderyka III. Można zauważyć, że Maciej Hunyady odebrał sobie z nawiązką sumę, którą trzynaście lat wcześniej musiał Habsburgom wypłacić za swoje insygnia królewskie.


Pomnik Macieja Korwina w Kluż-Napoca w Rumunii. Fot. Matei Domnita / licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic 


NA WYŻSZEJ ORBICIE

Wyprawę na Wiedeń powtórzył Maciej jeszcze dziewięć lat później, gdy już jako doświadczony władca węgierski, mąż Beatrycze Aragońskiej (córki sławnego Ferdynanda, który to wraz ze swą żoną Izabelą Kastylijską jako tzw. Para Arcykatolicka zasłynęli zjednoczeniem Hiszpanii, wyrugowaniem rządów muzułmańskich z Półwyspu Iberyjskiego i sfinansowaniem ekspedycji Kolumba) nie chciał zadowolić się wykupem, lecz wyprawił się, by objąć rządy nad Austrią. Dopiął swego, zajął Wiedeń w 1485 roku, a nawet przeprowadził się do tego miasta, by stąd rządzić Europą Środkową. Posiadacz Wiednia kojarzył się już z tytułem namaszczonego na władanie Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego (niem. Heiliges Römisches Reich Deutscher Nation), a zatem Maciej Korwin nie tylko zaczął się jawić jako nowy cesarz, ale w jego osobistych planach rzeczywiście pojawiła się koncepcja utworzenia nowego cesarstwa, konkurencyjnego dla Habsburgów. To była myśl godna władcy o szerokich horyzontach! I nie były to czcze ambicje, ale wynik historycznego rozumowania dobrze wykształconego człowieka, który był świadom siły politycznej, jaką osiągnął w pełni swego wieku. Mijało właśnie dwadzieścia lat od założenia przez niego uniwersytetu w Pozsóny (obecnej Bratysławie). Tu musi przychodzić porównanie jego osoby z Kazimierzem Wielkim. Rzeczywiście, obaj zasłynęli jako znakomici włodarze swoich królestw.

Czterdziestodwuletni przywódca wielkiego państwa z Budą, Wiedniem i Wrocławiem, znał od dzieciństwa kilka języków obcych (znakomicie: łacinę, francuski, włoski i niemiecki, a słabiej kilka języków swej monarchii). Ekspert w dziedzinie sztuki, literatury, a nawet nauk ścisłych – zawdzięczający wszechstronne wykształcenie między innymi naszemu Grzegorzowi z Sanoka, który został zatrudniony jeszcze przez jego ojca Jana. Zapewne zatem poliglota Maciej znał także język polski.

Ostatnich siedem lat jego życia w Wiedniu to zatem uprawnione aspiracje, ale i obawy o los korony, gdyż Maciej nie miał legalnego męskiego potomka, a wszelkie zabiegi o uznanie jego syna Jánosa Corvina (miał go z wrocławską mieszczką) skazane były na niepowodzenie (mógł marzyć co najwyżej o tytułach książęcych na Śląsku). W czasach, gdy o losach największych monarchii decydowała polityka dynastyczna, ogromnym defektem było pochodzenie z nieprawego łoża. Gdy zatem zmarł nagle 6 kwietnia 1490 roku, jego imperium musiało się rozpaść.

Grób Macieja można odwiedzać na Węgrzech w królewskiej nekropolii w Székesfehérvár.